Dzisiaj (13-go listopada 2014) sąd zakazał zwolennikom kopalni rozpowszechniać
nieprawdziwe informacje i wydał postanowienie w sprawie z wniosku Anny Dziadek, która poddała pod ocenę sądu artykuł "Wszyscy są za", opublikowany w piśmie "Zmieńmy Brody - druk ulotny Stowarzyszenia Zmieńmy Razem Gminę Brody", z października 2014 r.
W wyżej wspomnianym artykule autor, podpisujący się pseudonimem Tomasz Biały (był to także pseudonim Bolesława Bieruta), sugeruje, iż pani Anna Dziadek, zdeklarowana przeciwniczka kopalni odkrywkowej i elektrowni, zmieniła swoje przekonania, a to nieprawda i publikacja narusza jej dobre imię.
Komentarz i postanowienie sądu wraz z uzasadnieniem znajdziesz tutaj:
Pod takim tytułem 4 listopada br. odbyła się w Sejmie już druga (pierwsza odbyła się w kwietniu 2012) konferencja Ogólnopolskiej Koalicji „Rozwój TAK - Odkrywki NIE”. Konferencji patronowali posłanka Anna Grodzka, Partia Zieloni (reprezentowana zarówno przez panią posłankę, jak i Agnieszkę Grzybek – współprzewodniczącą Partii Zieloni) oraz Zespół Parlamentarny Zrównoważonego Rozwoju Społecznego “FAIR”.
Relacja:
Na zakończenie uczestnicy konferencji w Apelu do premier Ewy Kopacz - lekarki, zwrócili się o uwzględnienie w profilaktyce i polityce rządu działań na rzecz radykalnej poprawy jakości powietrza, którym oddychają wszyscy obywatele - dorośli i dzieci, łącznie z rządem.
Apel:
28 października 2014 odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki oraz Zespołu ds. gospodarczego wykorzystania kopalin w woj. lubuskim. Na spotkaniu w sali senatu Uniwersytetu Zielonogórskiego oprócz władz samorządu wojewódzkiego byli również przedstawiciele władz Uniwersytetu i firm energetycznych. Można się domyśleć, że zebrani nie tyle dyskutowali, ile utwierdzali się w przekonaniu, że węgiel brunatny to jedyna szansa rozwoju dla województwa lubuskiego. Na konferencję, niestety, nie zaproszono innych podmiotów, dla których sprawy energetyki są bliskie – np. przedstawicieli ogólnopolskiej koalicji „Rozwój TAK - Odkrywki NIE” czy stowarzyszenia „Nie Kopalni Odkrywkowej”. Stąd nie dziwi nas, że na konferencji, jak słuchamy w materiale filmowym, mówiono głównie o budowie „kompleksu energetycznego Gubin-Brody”.
Nie bez powodu marszałek Polak we wnioskach z konferencji mówi nie tyle o tym, jaka jest strategia energetyki w województwie lubuskim, ale o harmonogramie działania inwestora - PGE. „Wszystkie te plany przekonują nas, że działamy na rzecz utworzenia kompleksu energetycznego Gubin-Brody”. Pani marszałek chyba się zagalopowała i zapomniała o cnocie jaką jest dyplomacja. A może w końcu powiedziała prawdę? Że Urząd Marszałkowski działa na rzecz utworzenia inwestycji, za którą stoi PGE? Dotychczas mówiła o rozwoju regionu. Teraz wyraża się wprost – działamy na rzecz kompleksu. Szybko dodała jednak, że „wokół kopalni powstaną miejsca pracy w sferze usługowej”. Jakie to miejsca pracy, nie dodała. Możliwe, że chodzi o ochronę i dowóz pizzy.
Marszałek mówiła też o zmianach w regionie, o przekształceniu miejsc zaniedbanych, popegeerowskich. Nazywała to „strategiczną interwencją”. Jaki polityczno-poprawny eufemizm! W końcu stwierdzenie, że miejscowości te zamienią się w dziurę już nie brzmi tak przekonująco.
Wypowiedź posła Czerwińskiego była z kolei przykładem totalnego chaosu komunikacyjnego. W zasadzie trudno zrozumieć o co chodzi. Do tego podawał nieprawdziwe stwierdzenia, bo Komisja Europejska z pewnością nie ma na celu oparcia bezpieczeństwa energetycznego na węglu brunatnym!
Co zatem oferuje nam PGE i Urząd Marszałkowski – OBIETNICE 3 tys. miejsc pracy w samej kopalni oraz nowe drogi. Ile miejsc pracy zostanie utraconych, ile miejscowości przestanie istnieć, tego nie powiedziano. Nie wspomniano także o Agencji Nieruchomości Rolnej, która już dziś uniemożliwia powstawanie miejsc pracy. To wszystko przez nieistniejącą jeszcze kopalnię.
http://lubuskie.pl/news/16146/27/Rozmowy-o-lubuskim-potencjale-energetycznym
Marszałek Polak wygląda na osobę pewną siebie. Jej mowa ciała może jednak mylić. Podejrzewamy, że gdzieś w środku skumulowany jest lęk. Do Pani marszałek najwyraźniej dochodzą nowinki ze świata i chyba zdaje sobie sprawę, że technologia produkcji energii, którą lobbuje jest przestarzała. Nie żyjemy na końcu świata, ale w centrum Europy, po sąsiedzku z Niemcami, gdzie do 2012 roku udział energii odnawialnej w końcowym zużyciu energii brutto wzrósł z 3,8% do 12,7%, natomiast w zużyciu energii elektrycznej – z 6,2% do 23,6%.
Okazało się, że na spotkaniu w Zielonej Górze pewni siebie parlamentarzyści sami sobie strzelili w stopę. Ich pewność siebie nie ma raczej oparcia w faktach. Ale raczej w myśleniu życzeniowym. Pewność inwestycji i jej opłacalność uzasadniona jest tym, że władze chcą widzieć sprawę w sposób wybiórczy.
Podczas spotkania czar prysł. Poseł Czerwiński sam przyznał, że koszty tej gigantycznej inwestycji poniosą – odbiorcy energii. A jeśli doliczymy tylko część kosztów zewnętrznych to te koszty też będą gigantyczne!
Z kolei zapytana o pośpiech i nadmierną pewność co do przyszłości inwestycji marszałek Polak powiedziała wprost: „Mamy bogate złoża, które chcemy eksploatować. To nie tak, że jesteśmy niecierpliwi, chcemy szybko po nie sięgać, bo za chwilę ktoś wymyśli w NASA wynalazki, które zastąpią obecne technologie wydobycia”. Czy to argumentacja godna głowy województwa?
Przypominamy ludowe porzekadło – co nagle, to po diable. Biorąc pod uwagę krótkowzroczność niektórych obywateli może warto je zmienić na: „Co nagle, to po Polaku?”
Polscy zwolennicy kopalni odkrywkowych przekazują często dość "różową" historię przeznaczania niemieckich wsi pod kopalnie węgla brunatnego. Wieś Horno nie jest jedyną miejscowością, której nie ma już na mapie Łużyc. Zniszczonych wsi po stronie niemieckiej jest już 136! Polecamy artykuł na temat miejsc, których już nie ma i smutku jaki pozostał w ludzkich sercach.
Szwedzki koncern Vattenfall przeanalizuje możliwości sprzedaży kopalń węgla brunatnego i elektrowni nim opalanych, które ma w Niemczech. To efekt decyzji rządu szwedzkiego, nakazującemu Vattenfallowi skoncentrowanie się na odnawialnych źródłach energii.
Przeczytaj:
W kontekście spotkania grupy parlamentarnej w Zielonej Górze w sprawie energetyki warto omówić pokrótce problem przesyłu energii między Niemcami a Polską.
Obecnie, ze względu na przestarzałą sieć przesyłową po stronie Polski wprowadza się ograniczenia przepływu prądu z Niemiec. Nadwyżki w Niemczech pochodzą głównie z produkcji prądu z odnawialnych źródeł energii. Jak czytamy w Węglu Łużyckim „ 6 czerwca 2014, według statystyki Agora-Online-Statistik, był dniem o największej produkcji energii słonecznej. O godzinie 13 aż 24,2 gigawaty prądu produkowanego ze słońca wpłynęło do sieci, co odpowiadało mocy 20 elektrowni atomowych. Z kolei 11 maja, według „Agorameter“, energia produkowana ze słońca, wody, wiatru oraz biomasy dała 44 gigawaty prądu, co odpowiada 75 proc. całkowitego zużycia prądu w Niemczech”. Podobne zdarzenia, ze względu na wydolność sieci energetycznej, doprowadziły do zjawiska jakim jest negatywna cena prądu. Zagraniczni nabywcy dostali prawie 6 centów za kilowatogodzinę, jeżeli tylko przyjęli prąd.
Politycy, którzy wzięli udział w spotkaniu z Zielonej Górze rozważali możliwość sprzedaży polskiego prądu produkowanego z węgla brunatnego do Niemiec. W Niemczech zdarzają się jednak sytuacje kiedy prądu jest w sieci za dużo i trzeba go wtedy oddać na zewnątrz dopłacając do tego! Czy w sytuacji wolnego rynku będzie się komuś w Niemczech opłacało kupowanie prądu z Polski?
Zarówno w Polsce jak i w Niemczech opłacałaby się raczej budowa inteligentnych i „elastycznych” sieci przesyłowych. W Niemczech „prąd z farm wiatrowych w drodze do odbiorców w południowych landach przepływa przez polskie i czeskie sieci energetyczne. Sytuacja ta zagraża bezpieczeństwu systemu sieci energetycznej w Polsce oraz oznacza zablokowanie możliwości handlu energią elektryczną”. Przeciążenie sieci w Niemczech, a następnie przepływ prądu nadwyżkowego do Polski, przeciąża polską sieć w wyniku czego trzeba krótkoterminowo wyłączać produkcję prądu z elektrowni.
Dowiedz się więcej:
Dlaczego, po trzech latach pobytu w Berlinie, wróciła Pani do Polski?
- Wróciłam na Dolne Łużyce do domu, w którym mieszkali moi pradziadkowie. Domu z historią nie można zostawić, ale powodów było więcej. Oboje z mężem dostaliśmy pracę w polsko-niemieckich projektach w Gubinie-Guben. Chciałam również, aby dzieci nadrobiły braki w polszczyźnie. Urodzone w Poznaniu, wychowywane między Berlinem, Wrocławiem i Łużycami - są dwujęzyczne i otwarte na świat, tak jak większość mieszkańców przygranicznych powiatów. Córka uczęszcza do gimnazjum w Neuzelle, syn do szkoły podstawowej w Brodach. Przygraniczne położenie daje bardzo duże możliwości rozwojowe dzieciom i zawodowe rodzicom. Nie wyobrażamy sobie naszego życia gdzie indziej.
Przeczytaj cały, bardzo interesujący wywiad:
Stowarzyszenie „Nie Kopalni Odkrywkowej”
Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA
Hanna Schudy,
Anna Dziadek,
Dorota Prugar-Wasielewska,
Radosław Gawlik (red. naczelny),
Janusz Szymański.
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) listopad 2024 |
Powstrzymajmy czarne piątki |
Obywatelskie społeczności energetyczne |
COP29: Cel finansowy zbyt niski, ale transformacji nie (...) |
Decybele Przyszłości |
Rzeka betonu nikogo przed powodzią nie uratuje |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) 10.2024 |
prof. Jan Popczyk: Trzy fale elektroprosumeryzmu |
Jean Gadrey: Pogodzić przemysł z przyrodą |
Jak wyłączyć ziemię z obwodu łowieckiego i zakazać (...) |
Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy |
Zielony Ład dla Polski [rozmowa] |
We Can't Undo This |
Robi się naprawdę gorąco |