Ostatnie upały, które bezlitośnie doświadczają Polskę, odsłoniły kolejne aspekty ślepego zaułka - spalania paliw kopalnych. Ponieważ spalanie m.in. węgla przyczynia się do efektu cieplarnianego, a ten z kolei do wzrostu temperatury na Ziemi, mamy do czynienia ze zjawiskami pogodowymi o niespotykanym wcześniej natężeniu i zasięgu. W Polsce od kilku miesięcy panuje taka susza, że zaczęły wysychać rzeki. A woda z rzek potrzebna jest do chłodzenia elektrowni węglowych produkujących prąd. Jeżeli obecnie brakuje wody w całej Polsce, mieszkańcom grozi wyłączanie prądu.
W mniejszych miejscowościach, również turystycznych, brakuje z kolei wody pitnej. Problememjest jednak nie tylko susza wywołana brakiem opadów, ale też obniżenie poziomu wód oraz przesuszenie gruntów na tysiącach hektarów wokół kopalni odkrywkowych. Jeżeli chodzi o koszty zewnętrzne spalania węgla, dotychczas wskazywano na zanieczyszczenia powietrza, leje depresyjne, szkody górnicze, zagrożenie dla życia górników. Teraz okazuje, że kosztem zewnętrznym może być również brak wody pitnej, a nawet brak prądu. Czy to nie paradoks? Polska wspierając węgiel popełnia energetyczne samobójstwo.
Zwolennicy doktryny szoku, czyli przekonania, że tylko silne egzystencjalne wstrząsy są w stanie zwrócić uwagę człowieka na trudne problemy będą mieli okazję się przekonać, czy nasze władze oraz popierający budowę kopalni odkrywkowych uświadomią sobie w końcu przykre konsekwencje swoich decyzji. Jeżeli liczy się dla nich tylko chwilowy zysk ekonomiczny i węglowy „rozwój” regionu, to będą mieli nie lada problem, jak pogodzić rzeczony rozwój ze spalaniem węgla oraz budową nowych elektrowni węglowych czy atomowych. Może być też tak, że „egzystencjalny wstrząs”, jakim będzie wyłączenie prądu wiązać się będzie z takim wyparciem problemu, że i to nie pomoże. Wszak już słychać głosy, że prądu nie ma, ponieważ nie budujemy kolejnych elektrowni na węgiel...
Podczas gdy my ubolewamy, że deszczu i chmur mało a słońce pali i przyczynia się pośrednio do wyłączania prądu, Niemcom taka sytuacja nie grozi. 25 lipca 2015 udział energii odnawialnych w ich miksie energetycznym wyniósł 78 proc.! Pomijając nawet kwestie dostępu do taniego prądu, demokracji energetycznej i zeroemisyjności takich rozwiązań, wspieranie OZE, jak widać, poprawia bezpieczeństwo energetyczne. Polska ma problem z elektrowniami węglowymi, Niemcy mają prąd ze słońca, które świeci za darmo. Najwyraźniej „święta” pozycja węgla liczy się u nas bardziej niż pragmatyzm. I chyba właśnie dlatego cały czas jesteśmy w tyle.
Paradoksów w tym wydaniu Pod prąd nie zabraknie. Zresztą nie ma się co dziwić. Piszemy o sprawach z pogranicza energetyki węglowej i polityki, a ten zestaw często generuje rozwiązania wyjątkowo nielogiczne. Trudno to zrozumieć, bo czasami sprawy nie trzymają się, mówiąc kolokwialnie – kupy. Niemcy, kraj, któremu zdarza się mieć 78 proc. energii z OZE jednocześnie nadal ma w miksie energetycznym węgiel brunatny (18 proc.). Koncerny energetyczne chcą wysiedlać ludzi, niszczyć krajobrazy, wykorzeniać tradycje, czy nawet niszczyć samowystarczalne energetycznie wioski. Co ciekawe, do paradoksów takich dochodzi szczególnie tam, gdzie w grę wchodzi duży biznes, lokalna polityka, a konkretnie niejasne relacje między samorządem a biznesem. My mamy nasze PGE, Niemcy mają swoje RWE („Reńsko-Westfalski Producent Energii Elektrycznej”). Otóż koncern ten, mający spore wpływy w parlamencie Nadrenii Północnej-Westfalii przynosi spore problemy nie tylko pozbawianym domów mieszkańcom, ale samym gminom. Zainwestowały one bowiem w budowę elektrowni Hamm, teraz jednak okazało się, że ani budowa nie jest ukończona na czas, ani prądu nie opłaca się produkować. Prognozy, z których u nas ludzie się śmieją, tam okazały się trafne – prąd z węgla jest coraz droższy, cena prądu z OZE spada. Może polscy energetycy liczą, że granica Polski hamuje nie tylko postęp obyczajowy i technologiczny, ale też prawa rynku. Niestety. Od dawna w Polsce mamy ekonomiczną Europę, a nawet Amerykę, mimo że pod względem obyczajowym i planistycznym to wiek XIX.
Polecamy artykuł:
Protesty przeciwko nowym odkrywkom w Niemczech nasilają się. Jednym z powodów może być to, że rozpoczęte i przesądzone odchodzenie od energetyki jądrowej w Niemczech sprawiło, że dojrzały i mające swoje lata ruch antyatomowy przestawił się na nowy, ale też równie wymagający problem – wydobycie i spalanie węgla brunatnego.
8 sierpnia pod elektrownią Jaenschwalde ok. 500. demonstrantów z Niemiec, Polski i Czech skandowało – wyłączyć elektrownię! Jak wiadomo koncern Vattefall boryka się z problemem branży węgla brunatnego w Niemczech i chce się, jak najszybciej pozbyć problemu, tzn. sprzedać elektrownię Jaenschwalde. Obywatele żądają jednak, aby elektrownia odeszła do przeszłości, czyli aby została wyłączona. Przyczynia się ona do zanieczyszczenia powietrza i wody (np. rtęcią) - rzek w Brandenburgii i Saksonii. Szczególnie dotyczy to Sprewy, która dostarcza wody pitnej dla Berlina i Frankfurtu a obecnie przypomina rdzawy ściek.
Polecamy materiał filmowy:
Z kolei w zachodnich Niemczech, w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie górnictwo węgla brunatnego jest jednym z największych w Europie, odbył się ogromny protest środowisk oddolnych, które domagają się natychmistowego (!) zatrzymania wydobycia i spalania węgla brunatnego. Kilkuset aktywistów przebranych w białe kombinezony wkroczyło na teren odkrywki, w wyniku czego została zatrzymana praca wielkiej koparki górniczej w kopalni Garzweiler. Doszło do starć z policją.
Gorąco polecamy dokumentację zdjęciową:
Przeciwko kopalni Hambach protestowała nawet orkiestra, która zagrała koncert nad brzegiem odkrywki:
Trzeba też dodać, że w lesie koło kopalni Hambach trwa od trzech lat okupacja terenu przed zakusami koncernu RWE. Ludzie mieszkają w domach na drzewach, w wybudowanych ziemiankach i dosłownie własną piersią bronią regionu przed pożerającą teren i kulturę bezsensowną kopalnią.
Pobyt naszej redakcji na protestach w Niemczech był nie tylko interesujący jeżeli chodzi o same akcje. Można spokojnie powiedzieć, że w Niemczech mamy do czynienia z kulturą ekologiczną i ruchem klimatycznym (climate movement). Na spotkaniach widać ludzi z wszystkich grup wiekowych, solidarność, współpracę. Można odnieść wrażenie, że ludzie Ci nie stawiają na dobra materialne, są skromnie ubrani, jeżdżą rowerami, jedzą proste posiłki. Ale towarzyszy temu niesamowita atmosfera i poczucie, że to wszystko ma sens. Bo czy ma sens np. niszczenie dla potrzeb kopalni autostrady Garzweiler? Protestującym chodzi bowiem o ograniczenie wpływu technologii przemysłowej na środowisko, lepszą jakość życia, sprawiedliwość klimatyczną. To ważne, że są ludzie, którzy zdają sobie sprawę, że obecna polityka przemysłowo-energetyczna musi ulec zmianie. Próbują przewartościować model rozwoju oraz dokonać fundamenta1nych zmian w podstawowych praktykach, aby nie zniszczyć różnorodności i piękna świata wraz z jego potencjałem. Elementem tego przewartościowania jest też ochrona bogactwa różnych, pozostałych jeszcze ludzkich kultur. Co ważne temat ten porusza przecież papież Franciszek w swojej encyklice: „Liczne badania naukowe wskazują, że większość globalnego ocieplenia ostatnich kilkudziesięciu lat wynika z wysokiego stężenia gazów cieplarnianych emitowanych głównie z powodu działalności człowieka” (punkt 23 encykliki). „Wiemy, że technologie oparte na spalaniu silnie zanieczyszczających paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, ale także ropy naftowej, a w mniejszym stopniu gazu, powinny być stopniowo zastępowane” (165). Oraz: „Problem polega na tym, że nie mamy jeszcze kultury niezbędnej, by stawić czoło temu kryzysowi, i konieczne jest stworzenie przywództwa, które wskazałoby drogi, usiłując odpowiedzieć na potrzeby przyszłych pokoleń” (53).
Przeczytaj: http://www.eko.org.pl/index_news.php?dzial=2&kat=20&art=1478
PGE robi szkolenia dla mieszkańców Datynia (gmina Brody) z zakresu sposobów wyceny nieruchomości. Nikt o te szkolenia nie prosił, sensu tych szkoleń też nikt nie rozumie, przecież PGE nawet wniosku o koncesję nie złożyło. Zaskoczeni mieszkańcy pytają: - PGE ma za dużo środków finansowych? Czy spłaca jakieś niezrozumiałe zobowiązania wobec osób trzecich? Wydawało nam się, że po konferencjach o metodach rekultywacji w 2075 roku, nic nas nie zaskoczy, ale, po prostu, być może nie doceniamy kreatywności energetykóww wyciąganiu kasy ze spółki skarbu państwa.
Zobacz zdjęcia:
Jeżeli macie ochotę Państwo z kolei zobaczyć trochę polskiej kultury, niestety, w krzywym zwierciadle, zapraszamy do odwiedzenia profilu Facebook „Gmina Gubin”. Administratorzy zajmują się tam takimi sprawami, jak ocena osób publicznych pracujących w niedzielę, tanimi plotkami oraz, generalnie, narzekaniem na wszystko.
Naszą uwagę zwróciła interpretacja tekstu dotyczącego encykliki papieża Franciszka, który ukazał się w „Gazecie Regionalnej”. Otóż autorka omawianego artykułu, która w tekście nie tyle odnosi się, co raczej cytuje fragmenty encykliki papieża Laudatio Si, posądzona jest o „zmniejszanie populacji ludzi” i podpieranie się w tym tekstem papieża.
Ciekawe jest to, że w tekście w ogóle nie ma mowy o problemach demograficznych. Niemniej administrator zapewne postanowił, przy okazji, zrobić dygresję do problemu, że, w zdecydowanej większości, naukowcy i ekolodzy podkreślają, że jednym z powodów dewastacji środowiska jest przeludnienie populacji ludzkiej w skali światowej.
Autorowi oskarżeń zwracamy uwagę, żeby odróżniał kontrolę urodzeń, czyli innymi słowy odpowiedzialne planowanie rodziny, od „zmniejszania populacji”, które, upraszczająco, zrównujez aktywnyme zabijaniem ludzi. Ktoś kto myli te zagadnienia najwyraźniej ma problem z czytaniem ze zrozumieniem, żeby nie powiedzieć, że sieje ferment, obraża oraz burzy i tak już zachwiane relacje społeczne w regionie. Może to jednak nie przypadek. Ponieważ skłóconym i rozbitym społeczeństwem łatwiej się manipuluje.
Nie, to nie jest czepianie się słów, to po prostu ciekawość, jaka to „siła wyższa” wpływa na decyzje PGE?
http://www.pgegiek.pl/index.php/2015/08/01/obrady-zwz-niewznowione/
W Polsce nie ma na razie dobrych wiatrów dla odnawialnych źródeł energii. Jest to sprawa polityczna, bo na pewno nie ekonomiczna. Do węgla przekonuje nas ostatnio nie tylko PO, ale także PiS. Ponieważ jednak musimy, jako członkowie UE, przechodzić stopniowo na OZE, Polska opracowała własny sposób na rozwiązanie problemu, w myśl „Polak potrafi”. A więc mamy tzw. współspalanie węgla z biomasą i to jest właśnie domniemana energetyka odnawialna. Węgiel miesza się nawet z łupinami kokosów sprowadzanych z Afryki. To wynalazek naszych energetyków. Nikt w unii tego nie robi. "Spalono", pod płaszczykiem produkcji zielonej energii, prawie 8 mld zł. A na rozwój fotowoltaiki, biogazowni czy innych odnawialnych źródeł energii środków brak - mówi Anna Dziadek, przeciwniczka planowania kompleksu energetycznego Gubin-Brody.
„Wspomnienia śmieją się do nas ze zdjęć” i dlatego warto zobaczyć, jak przez lata kształtowały się losy mieszkańców Łużyc, po stronie polskiej i niemieckiej. Wystawa „wisi” w „Zajeździe Malinowym” Doroty Szewior, w Wielotowie, w gminie Gubin, gdzie warto przyjechać, także niezależnie od tej ciekawej wystawy.
Stowarzyszenie „Nie kopalni odkrywkowej”
Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA
Zespół redakcyjny:
Hanna Schudy,
Anna Dziadek,
Radosław Gawlik (red. naczelny),
Janusz Szymański.
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) 10.2024 |
Kopalnia Turów pochłania dawny kurort uzdrowiskowy Opolno-Zdrój, a (...) |
TURÓW - Wyrok NSA niezgodny z prawem UE (...) |
Trwa wyścig o czyste powietrze – najnowszy ranking (...) |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) wrzesień (...) |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? (...) |
prof. Jan Popczyk: Trzy fale elektroprosumeryzmu |
Jean Gadrey: Pogodzić przemysł z przyrodą |
Jak wyłączyć ziemię z obwodu łowieckiego i zakazać (...) |
Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy |
Zielony Ład dla Polski [rozmowa] |
We Can't Undo This |
Robi się naprawdę gorąco |