Sukces Alternatywy dla Niemiec w ostatnich wyborach do Bundestagu najczęściej tłumaczony jest jako odpowiedź na zbyt progresywną politykę migracyjną rządów Merkel. Powodów jest jednak więcej a poszukiwania prędzej czy później trafią na trop polityki energetycznej i klimatycznej. Dlaczego największa wygrana populistycznej partii wydarzyła się w regionach odkrywkowych? I co ma wspólnego brak pewności ze złością?
Od ponad miesiąca w Niemczech trwa formowania się nowego rządu. Wszyscy mówią o Jamajce czyli koalicji złożonej z partii, których barwy - czarny jako CDU/CSU, zielony Partia Zieloni oraz FDP żółty - odpowiadają barwom na fladze państwa na Morzu Karaibskim. Łatwo nie jest, ponieważ doszło do ogromnego przetasowania miejsc. Dotychczasowi rządzący czyli CDU i SPD nie mogą uwierzyć w porażkę. SPD w powojennej historii nigdy nie odnotowała takiej straty. Kraj, który jeszcze niedawno wymagał od Grecji, aby ta stworzyła rząd w ciągu paru dni, znalazł się w takiej rozsypce, że będzie z dużą pewnością potrzebować dwóch miesięcy, aby utworzyć koalicję rządową.,.
Można zapytać, o co chodzi, na czym polega szok. Wszak CDU znowu wygrała, a Merkel pozostanie kanclerką. Aczkolwiek CDU/CSU oraz SPD, mimo wygranej odnotowały poważny spadek poparcia. Z kolei zwycięzcą, jeżeli chodzi o wzrost poparcia jest partia Alternatywa dla Niemiec (Alternative für Deutschland - AfD). To eurosceptyczna, prawicowa, populistyczna partia, której popularność przyniosły mieszane uczucia panujące w kraju jeżeli chodzi o politykę migracyjną. Z partią AfD związane są różnego rodzaju formalne i nieformalne grupy, jak PEGIDA, ale też np. ruch Identytaryzmu, który opiera się na koncepcie zamkniętych i uformowanych, najczęściej przez naturę, grup kulturowych
oraz których istnienie jest, zdaniem m.in. AfD, obecnie zagrożone przez prowadzenie polityki społecznej wspierającej pluralizm kulturowy.
Znamienne jest to, że Alternatywa dla Niemiec w zdecydowanej większości wybierana była przez obywateli mieszkających we wschodnich Niemczech, czyli w byłej Niemieckiej Republice Demokratycznej należącej do bloku komunistycznego. Można wyliczać powody poparcia dla tej antyimigranckiej partii: niski kapitał społeczny, a więc niskie zaufanie do osób obcych oraz przewaga kapitału wiążącego (relacje z najbliższymi szczególnie z najbliższą rodziną), niższe zarobki niż w Niemczech zachodnich, słabsza infrastruktura. Wpływ mogło mieć również nastawienie, z którym spotykamy się też w Polsce. Można je streścić zdaniem: to nam należy pomagać, my jesteśmy ofiarami. Mieszkańcy NRD i elektorat AfD nie tylko nie zgadzają na samo lokowanie uchodźców na ich terenie, najczęściej w opuszczonych przez Niemców budynkach. Rolę gra też poczucie, że jako ofiary sami nie mamy obowiązku pomagać obcym. Jednak czy polityka migracyjna to wszystko? Największe poparcie kandydaci AfD zanotowali, co prawda, w landach graniczących z Polską, a zwycięzca nr 1 Tino Chrupalla z AfD z okręgu Görlitz zbudował wręcz swoją kampanię m.in. na problemie przygranicznej przestępczości rabunkowej. Nie mniej, inne hasła wyborcze jego kampanii oraz lokalizacja okręgu na terenach odkrywkowych, sugerują, że innym tematem - równie progresywnym jak Wilkommenskultur (kultura przyjazna osobom przybywającym do Niemiec) - który wpłynął na moc AfD, była polityka energetyczna.
Powyższe hasło kojarzyć się może Polakom z retoryką PiSu, ale okazuje się, że nasza partia rządząca nie jest pod tym względem oryginalna. Dokładnie takie same slogany charakterystyczne są dla populistycznych partii na całym świecie – w USA, we Francji, w Rosji, w Polsce, ale też w Niemczech. Wszędzie tam odnotowuje się niechęć do polityki ochrony klimatu. Dlaczego tak się dzieje? Strach przed obcymi jest człowiekowi niejako wdrukowany genetycznie i tylko mocą naszego rozsądku oraz korekty egoistycznych emocji jesteśmy w stanie dostrzec w potrzebującym, obcym człowieku ludzką twarz. Dlaczego mamy się jednak przejmować zmianami klimatu? Poświęcać się dla niego? Czy między emisjami z elektrowni Bełchatów a huraganem na Pomorzu w 2017 r. jest jakiś związek? Czy można być odpowiedzialnym moralnie za coś co nie jest człowiekiem? Czy można skrzywdzić klimat? Dlaczego mamy porzucać model
zatrudnienia, który sprawdzał się przez ostatnie dziesiątki lat? Oto pytania, na które nasze geny nie mają tak jednoznacznej odpowiedzi jak lęk przed obcym człowiekiem. Oto wyzwania dla naszej moralności, która do tematyki zmian klimatu nie jest przygotowana emocjonalnie. Gdyby przynajmniej było jasne, że zmiana klimatu jest faktem i że to naprawdę może oznaczać upadek cywilizacji zachodniej. Jednak wiedza o klimacie i zmianach klimatu dopiero się kształtuje. Poza tym w każdym kraju nie brakuje „kupczenia” niepewnością. Jesteśmy odbiorcami działania dezinformacyjnego, negacjonizmu. Skoro zatem zmiana klimatu dla sporych grup społecznych nie jest pewna, a to od niej przecież zależy w znacznej mierze kwestia odchodzenia od spalania paliw kopalnych, to dlaczego – może zapytać przeciętny wyborca AfD, ale nie tylko - mamy ulegać polityce Bundestagu, który w imię wychodzenia przed szereg chce pogrążyć węglowe regiony w ruinie społecznej i ekonomicznej?
Partia AfD umiejętnie wykorzystała kwestię negacjonizmu i pozyskania wkurzonych obywateli na terenach, które czeka transformacja. Od początku AfD artykułowała mądrości, które zwykliśmy łączyć z wyobraźnią prof. Jana Szyszko: klimat zawsze się zmieniał, obserwowane zmiany klimatu wynikają z błędnego modelu IPCC, CO2 nie jest gazem cieplarnianym, tylko gazem nierozerwalnie związanym z życiem. Wydaje się, że nie tylko na tym AfD zbudowała swoje szeregi. Zaprzeczanie zmianom klimatu to jedno, ale troska przeciętnego człowieka o zachowanie status quo to dodatkowy as w rękawie Alternatywy.
Progresywna polityka Bundestagu wpłynęła na rzeczywistość regionów odkrywkowych, gdzie AfD odnotowało największy sukces. To okręgi Cottbus oraz Görlitz. Rząd niemiecki od lat artykułuje, że koniec węgla jest konieczny, dyskusja dotyczy raczej kwestii – kiedy. Tego rodzaju deklaracje oznaczają jednak poważne zmiany dla regionów, które od dziesięcioleci węglem stoją. Regionów, które zaopatrywały kraj, jakim był NRD w energię elektryczną. NRD było odcięte od zasobów węgla kamiennego znajdujących się na zachodzie, głównie w zagłębiu Ruhry. Można sobie zatem wyobrazić, że branża węgla brunatnego w NRD była dla gospodarki tego kraju kluczowa. Dzisiaj nie ma to już takiego znaczenia, a ludzie z tej branży mogą czuć frustrację. Jeżeli przyjrzymy się uważniej regionom węglowym byłego NRD, to okaże się jednak, że nie tylko osoby zatrudnione w branży węgla brunatnego mogły dać się uwieść AfD. Partii, która pokazuje Merkel oraz Komisji Europejskiej figę, jeżeli chodzi o poparcie dla celów polityki klimatycznej, czy mówiąc w skrócie Porozumienia Paryskiego.
Jak zauważa w Rene Schuster, wieloletni aktywista antyodkrywkowy z Cottbus, ale działający też po saksońskiej stronie, najwięcej głosów Alternatywa zdobyła w regionach, w których mamy do czynienia z protestami antyodkrywkowymi czyli w okręgach położonych przy samej granicy z Polską. Od lat toczy się tam batalia o transformację strukturalną z jednej strony, przy jednoczesnym poparciu dla węgla brunatnego zarówno na szczeblu lokalnym jak i landowym. Schuster dodaje też, że węgiel brunatny w byłym NRD popierają najważniejsi politycy, w tym premier landu Brandenburgia Dietmar Woidke (SPD) oraz premier Saksonii Stanislaw Tillich (CDU).
Po wielu latach rzucania słów na wiatr, okazało się w końcu, że poparcie CDU oraz SPD dla węgla we wschodnich Niemczech jest grą bez pokrycia. Ci sami politycy wiedzą, że ich działania stoją często w sprzeczności z federalną polityką partii CDU czy SPD. Przez lata obiecywali oni ludziom, że węgiel brunatny jest ich skarbem więc trzeba rozbudowywać odkrywki i nadal spalać węgiel w tamtejszych elektrowniach. Na terenach tych dość powszechne było lekceważenie przez władzę woli obywateli czyli sprzeciwu wobec budowy kopalni odkrywkowych. Wydarzały się też absurdy - lokalna parafia w Proschim miała ściągać panele fotowoltaiczne z dachu zabytkowego kościoła stojącego w miejscowości przeznaczonej na zniszczenie pod kopalnię. Przez nieodpowiedzialne „obiecanki cacanki” partie landowe CDU i SPD straciły kredyt zaufania zarówno wśród zwolenników węgla, którzy wciąż nie widzieli ostatecznego potwierdzenia, że węgiel zostanie, jak i u przeciwników odkrywek, którzy przez propagandową retoryką landowego CDU i SPD przez 10 lat musieli żyć w niepewności. CDU i SPD pomogły zatem wywołać złość, na którą nikt nie jest tak łasy jak właśnie AfD. Magazyn Vice zapytał wyborców AfD o ich motywacje zaraz po oddanych głosach. Większość z nich mówiła o złości (Wut) oraz o rozczarowaniu (Enttäuschung).
Po wyborach oczy zdziwionych skierowały się w stronę prawą. Chodzi o prawy dolny róg Niemiec, a konkretnie okręg Görlitz . Tam bowiem AfD odnotowała największy sukces. I to w landzie, którego premierem jest człowiek CDU - Stanislaw Tillich. Nie dziwi zatem, że na jednym z pierwszych spotkań po wyborach kanclerz powiedziała: „Będziemy przejmować wyborców AfD”. Porażka, jaką zaliczył właśnie ten okręg wyborczy okazała się wystarczającym powodem dla Angeli Merkel, aby interweniować. Jakie są tego skutki? Ano niecodzienne, bo Tillich będzie musiał ustąpić ze stanowiska. Jest to o tyle niezwykłe, że przeważnie za porażkę partii odpowiadał partyjny szef na poziomie federalnym, a na tym stanowisku jest również Merkel. Jednak to nie Merkel, jako szefowa partii poda się do dymisji, ale właśnie Tillich. Co takiego uczynił właśnie Tillich, że to na niego spadła odpowiedzialność? Wiadomo, że nie był politykiem sympatyzującym z hasłem Refuges Welcome. Okazał się też mistrzem propagandy jeżeli chodzi o politykę klimatyczną.
Minister Tillich powtarzał nie raz, że odejście od węgla brunatnego będzie dla regionu „katastrofą”. Zapewniał opinię publiczną zainteresowaną miejscami pracy w branży węgla brunatnego w Saksonii, że wystąpi przeciwko planom Bundestagu odnośnie podniesienia celów polityki klimatycznej. Gest premiera Saksonii miał charakter populistyczny, ponieważ wiadome było, że ani Bundestag, ani tym bardziej Komisja Europejska nie pochyli się nad groźbami ministra Saksonii. Tillich rozbudzał zatem nadzieje, które nie miały pokrycia, co zapewne wywołało deklarowane rozczarowanie. Szybko też znalazł się ktoś inny, kto najwyraźniej skutecznie przekonał mieszkańców regionu, że to właśnie on zadba o prawdziwy stan Saksonii czyli górników. Tym wieszczem okazał się nie kto inny jak kandydat Alternatywy dla Niemiec, który wokół problemu węgla brunatnego ukuł swój slogan wyborczy: „Tillich mutuje w stronę węglowego krętogłowa”. Autorem tych słów jest Tino Chrupalla, który wygrał mandat bezpośredni do
Bundestagu w okręgu wyborczym Görlitz. Najwyraźniej strategia partii AfD polegająca na agresywnej opozycji względem polityki CDU, Bundestagu oraz Unii Europejskiej, a do tego jawna retoryka prowęglowa okazała się skuteczna tam, gdzie od lat węglowe eldorado okazało się wioską potiomkinowską. Dodatkowo premier Tillich nie mógł w otwarty sposób mówić, że popiera węgiel, wieszczył raczej katastrofę powęglową. Z kolei Tino Chrupalla z AfD, opowiedział się za węglem otwartym tekstem czyniąc jednocześnie z Tillicha krętacza. Czy temat węgla okazał się dla niego kartą przetargową? W okręgu wyborczym 157 Görlitz Chrupalla zdobył 49 832 głosów przy frekwencji 73,4%, podczas gdy kandydat Michael Kretschmer (CDU) 48 251 a Thomas Edmund Jurk (SPD) zdobył zaledwie 16 800 głosów.
Polityka to nie nauki przyrodnicze i trudno rościć sobie prawo do jedynej słusznej analizy problemu, ale w tym przypadku wiele wskazuje, że warto przyjrzeć się powiązaniom między wygraną AfD a polityką energetyczną, która przez brak odwagi samych polityków sprowadzała się do roztaczania węglowej ułudy. Niepewność, jaka dla mieszkańców wiąże się z planowaniem przez dziesiątki lat kopalni odkrywkowych, może jednak wywołać ten sam stan rozwścieczenia, który odczuwali zatrudnieni w branży węgla wciąż informowani o zmianach, jakie ich czekają. Przez lata słyszeli jednak tylko o winnych, a niewiele o rozwiązaniach problemu.
O podobnej, jednak nie tak spektakularnej, wygranej AfD można mówić także w przypadku sąsiedniego regionu węglowego, a mianowicie okręgu wyborczego Cottbus/Spree-Neise. Tam partia CDU utrzymała bezpośredni mandat do Bundestagu, ale zwyciężyła z AfD zaledwie o włos. Również tam można mówić o porażce SPD, tym bardziej, że Cottbus należy już do Brandenburgii, gdzie premierem jest Dietmar Woidtke (SPD), również znany lobbysta prowęglowy. O sromotnej porażce może też mówić znany zwolennik węgla, kandydat SPD Ulrich Freese, który w porównaniu z wynikiem z 2013 r. stracił ok. 7500 głosów. Rene Schuster jest zdania, że najwyraźniej wyborcy rozczarowali się wieloletnim „ściemnianiem”, że węgiel brunatny jest przyszłością regionu. Freese przez lata był znany w regionie jako zwolennik węgla. Skoro zawiódł osoby, które liczyły na nową odkrywkę Janschwalde Nord, to na kogo mogli zagłosować jego wcześniejsi wyborcy? Schuster podkreśla, że lobby węglowe pod przewodnictwem Freesego (SPD), górniczego związku zawodowego IGBCE oraz organizacji Pro Braunkohle-Verein przez lata straszyło, że odejście od węgla będzie oznaczać swego rodzaju „upadek cywilizacji zachodniej”. Rzadko kiedy wizji apokalipsy towarzyszyły jakieś racjonalne argumenty. Raczej przypominano czasy wielkiego bezrobocia w okresie transformacji. Słychać było słowa o „zagładzie Łużyc”. Schuster: „Nadawcy takich słów powinni się teraz zastanowić, czy głoszona przez nich propaganda nie przyczyniła się do powszechnej wściekłości, dzięki której polityczny kapitał zbija teraz nie Freese, ale właśnie AfD”.
Za głosowaniem traktowanym jako akt protestu w regionie przemawiać może również stosunkowo duże poparcie w okręgu Cottbus/Spree-Neise dla partii Die Partei. Jest to satyryczna partia, która Polakom może się kojarzyć z taką formacją jak „Polska Partia Przyjaciół Piwa”. Die Partei ma jednak szerszą ofertę niż tylko złoty trunek. W ostatnich wyborach uzyskała 2,5 % w okręgu dzięki Torstenowi Mackowi, co daje najwyższy wynik w całej Brandenburgii. Die Partei głosi hasła w rodzaju „Nie dla Europy, Tak dla Europy”. Partia lubuje się też w murach – postuluje budowę muru wokół Szwajcarii oraz odbudowę muru berlińskiego. Nie bez powodu bliski jej sercu jest też beton. Swoje postulaty często ilustruje wymownymi plakatami.
Wrześniowe wyniki wyborów do Bundestagu będą miały z pewnością wpływ na dalszą politykę energetyczną Niemiec. Można też mniemać, że sama polityka energetyczna, a raczej wieloletnie zaniedbania w tym zakresie - oszukiwanie ludzi, trzymanie ich w niepewności, brak odwagi w kwestii rozpoczęcia transformacji energetycznej, straszenie, że koniec węgla oznaczać będzie upadek regionów węglowych – mogły wpłynąć na wynik wyborów. Czarowanie, że regiony węglowe pozostaną węglowymi wywołało rozczarowanie. Zarówno wśród zwolenników jak i przeciwników kopalni odkrywkowych. Rozczarowanie z kolei przyczyniło się do wybuchu złości i frustracji, która okazała się lepem dla partii prawicowych jak AfD. Partii, która zbudowała kapitał na takich właśnie emocjach politycznych. Wnioski z powyższego powinny też sobie wziąć do serca partie opozycyjne w Polsce. Brak odwagi w zakresie polityki energetycznej i klimatycznej może się okazać mieczem obosiecznym oraz sprzyjać dalszemu populizmowi w polityce w ogóle.
Hanna Schudy
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) wrzesień (...) |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? (...) |
Setki ton porzuconych śmieci w wakacyjnych kurortach. |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) sierpień (...) |
Więcej sinic, mniej tlenu. Pierwsza elektrownia jądrowa może (...) |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) lipiec (...) |
prof. Jan Popczyk: Trzy fale elektroprosumeryzmu |
Jean Gadrey: Pogodzić przemysł z przyrodą |
Jak wyłączyć ziemię z obwodu łowieckiego i zakazać (...) |
Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy |
Zielony Ład dla Polski [rozmowa] |
We Can't Undo This |
Robi się naprawdę gorąco |