Hanna Schudy: Zmiany klimatu są przerażające, wywołują poczucie winy, ale też bezradność. Wielu z niepewności chowa się w cieple plemiennym – zamiast wspólnego działania wybierają walkę z innymi.
Kiedy słyszymy, że zmiany klimatu to wyzwanie dla ludzkiej kreatywności może się włączyć lampka, że chyba ktoś nam chce sprzedać geoinżynierię czyli np. wychwytywanie CO2 albo rozpylanie gazów odbijających promieniowanie słoneczne. Nie zapominajmy jednak, że kreatywność to cecha dotycząca wielu dziedzin, a do nich należy też sztuka, humanistyka czy wreszcie prawo. Poszukiwanie nowych ścieżek na gruncie ludzkiego myślenia jest wciąż niedocenionym orężem w walce ze zmianami klimatu. W końcu to, co musimy zmienić, to nie natura czy środowisko, ale właśnie człowiek i nasze instytucje.
Zmiany klimatu są przerażające, wywołują poczucie winy, ale też bezradność. Wielu z niepewności chowa się w cieple plemiennym – zamiast wspólnego działania wybierają walkę z innymi. Nie jesteśmy jednak skazani na marazm. Dopóki żyjemy w wolnym świecie możemy np. pójść do sądu. Czy niedługo na ławie oskarżonych zasiądą Niemcy, a potem np. Polska?
O tym, że odpowiedzią na zmiany klimatu może być prosta ludzka kreatywność i wyobraźnia przekonało nas ostatnio Ministerstwo Spraw Zagranicznych w filmie przedstawiającym Polskę jako lidera ochrony klimatu. Pomysł Ministerstwa jest szatański – takiej PR-owej ekwilibrystyki nie powstydziłyby się mózgi propagandy ZSRR. Nasz kraj jest rajem. W filmie Polska jest nie biało-czerwona, ale biało-zielona! Kreatywność i mądrość zadziałała oczywiście od razu z drugiej strony i w sieci można zobaczyć też przeróbkę filmu, który raczej obnaża polskie bojkotowanie polityki klimatycznej.
https://www.facebook.com/greenpeacepl/videos/2216247768664996/?notif_id=1542907565479352¬if_t=live_video
Przed rozpoczęciem konferencji COP 24 jest czas na przemyślenia dla obywatelki i suwerena. Zastanówmy się co możemy zrobić. Wymyślajmy i kombinujmy, szukajmy rozwiązań niemożliwych – a za takie w Polsce wciąż uchodzą np. odnawialne źródła energii. Można też przemyśleć, czy presja na innowacje nie jest czasami wytrychem dla technologii i nauk techniczno-przyrodniczych. Bo dlaczego ostatnio już nie ma mądrości i twórczości, a jedynie innowacje? No więc co możemy zrobić? Z łatwiejszych rzeczy – można np. wyjść na ulicę i wziąć udział w Marszu dla Klimatu, który przejdzie ulicami Katowic 8 grudnia (z Wrocławia organizowany jest autobus). To nie jest jednak cały wachlarz możliwych działań. Zobaczmy, co dzieje się za Odrą, w kraju, który również ma za paznokciami, jeżeli chodzi o obronę węgla czy ruchu samochodowego. Nawoływania ekologów, raporty, demonstracje nic nie dały. Teraz czas na nowe drogi, a do tych zalicza się m.in. ścieżka sądowa. Ktoś może powiedzieć - to naiwne, ale nawet u nas zdarzają się rzeczy niemożliwe, jak np. to, że prezes Małgorzata Gersdorf znowu, a raczej cały czas, jest prezesem Sądu Najwyższego. A wolne sądy są kluczowe, kiedy w grę wchodzi obrona przed własnym państwem.
Niemcy uchodziły do niedawna za idyllę dla ochrony środowiska. Po raporcie IPCC, który wzywa do zdecydowanego działania szczególnie bogatych państw rozwiniętych, dwa tygodnie przed COP 24, tzw. niemiecka Komisja Węglowa wciąż nie uraczyła nas jasnym stanowiskiem, kiedy to republika federalna zamierza odejść od węgla w energetyce. Wydaje się, że zasiadający tam członkowie – bardzo często lobbyści węglowi – tak słuchają naukowców czy społeczeństwa, jak Donald Trump swoich obywateli – jego zdaniem miejscowość Paradise spłonęła nie przez zmiany klimatu, ale przez zbyt dużą ilość liści w lesie. Stoicki spokój komisji węglowej wywołał podobny efekt jak sławne już dictum Trumpa o liściach. Pojawiły się komentarze, że państwo w imię źle pojętego bezpieczeństwa energetycznego de facto bezpieczeństwu ludzi zagraża.
W Niemczech metafora płonącego raju pasuje dobrze, aby oddać nastroje, jakie panują w obozie ekologów. Koniec z demonstracjami, a przynajmniej z nadzieją, że one same coś zmienią. Organizacja BUND wraz ze związkiem energetyki odnawialnej (Solarenergie-Förderverein Deutschland) i wieloma prywatnymi osobami złożyły pozew przeciwko rządowi. Uzasadnienie – skarżący twierdzą, że ich podstawowe prawa człowieka do życia, zdrowia oraz własności są zagrożone przez politykę klimatyczną rządu federalnego. Żądają, aby rząd nie dopuścił do podniesienia średniej temperatury ziemi więcej niż o 1.5 stopnia Celsjusza.
Skarga do sądu prowokuje oczywiście pewne pytania – czy społeczeństwo nie ogranicza w ten sposób demokracji? Czy sąd może decydować o kształcie polityki? Otóż tak – szczególnie wtedy, kiedy prawo przyjęte przez rząd nie jest zgodne z konstytucją. Obywatele chcą bowiem polityki, za jaką głosowali – odpowiedzialną, nastawioną na przyszłość, biorącą pod uwagę interesy wszystkich, również tych najmłodszych. Czyż kandydaci nie żonglują tymi pojęciami po to, aby za chwilę zinterpretować je w totalnie odmienny sposób? Zdaniem skarżących Niemcy torpedują własną politykę klimatyczną, co więcej kwestionują cele Unii Europejskiej oraz zmniejszają prawdopodobieństwo sukcesu porozumienia paryskiego – to wszystko jest ich zdaniem niezgodne z konstytucją oraz z przestrzeganiem praw człowieka. Wreszcie obywatele domagają się respektowania nauki i wiedzy – bo żyją oni rzekomo w społeczeństwie wiedzy a nie negacjonizmu. Rząd ma być – ujmijmy to metaforycznie - uwodzony raportem IPCC a nie jak Odyseusz ulegać śpiewowi syren lobby węglowego i samochodowego. To wszystko nie w imię „zaledwie” ochrony środowiska. To w imię najwyższych wartości – ludzkiego życia, zdrowia oraz własności. I to dokładnie w tej hierarchii.
Powyższe może zmotywować nie tylko polskie społeczeństwo do działania, ale też władze do ostrożności Otóż polski rząd z uwielbieniem wskazywał ostatnio na poczynania Niemiec w zakresie polityki klimatycznej, czyniąc to bynajmniej w celu artykulacji oburzenia, co ukrytego pobłażania poczynań Niemiec. Republika Federalna jako kraj chciałaby sobie dać ustępstwo w sprawie realizacji własnych celów klimatycznych i ochrony powietrza. Emisja dwutlenku węgla w 2020 r. będzie obniżona o 32% względem 1990 a nie o 40%. Federalna Minister Środowiska Svenja Schulze – ta sama, która później broniła lasu Hambacher Forst – pisze w sprawozdaniu ministerstwa za rok 2017, że takie obniżenie ambicji redukcji emisji jest odpowiedzią na „niespodziewanie rosnącą gospodarkę oraz populację Niemiec”.
Następnie popis dla Polski dała sama Angela Merkel, która obawiając się zakazów wjazdu do większości niemieckich miast dla samochodów powiedziała w Parlamencie Europejskim, że nowe ambicje nie są wskazane. Nie powiedziała jednak, że Niemcy będą musiały kupować uprawnienia do emisji od innych krajów czy że będą dopłacać do złomowania samochodów. Polityka energetyczna Niemiec będzie zatem inwestować – podobnie jak w Polsce – w emisję gazów cieplarnianych.
Polska ogłaszała wszem i wobec, że Niemcy to i tamto robią dla podkopania polityki klimatycznej, ale nie wskazała, że społeczeństwo obywatelskie i rząd to nie to samo. Kiedy teraz suweren skarży państwo w trybunale konstytucyjnym w Karlsruhe może zapali się lampka bezpieczeństwa, że ktoś także u nas połączy politykę klimatyczną z łamaniem konstytucji i praw człowieka. A sygnały dochodzą z wielu stron, że litygacja czyli działania prawne podejmowane w interesie publicznym stają się skuteczną formą ochrony zmian klimatu. Pamiętać należy, że ograniczenie się do tego może być naiwnością – dopóki jesteśmy w UE, dopóty możemy się domagać wielu praw. Obywatel Rosji czy obecnie Brazylii ma w tej materii niestety mniej do powiedzenia. Pomijając inne działania np. ekonomiczne czyli np. nacisk na instytucje finansowe, aby przestały wspierać paliwa kopalne – listygacja ma potencjał. To m.in. działania prawne nagłośniły bezprawne pobieranie tzw. opłaty klimatycznej w Zakopanem, co jednocześnie zwiększyło świadomość problemu zanieczyszczenia środowiska oraz związanych z tym podstawowych praw i obowiązków obywateli. Podobne skargi mają z pewnością potencjał medialny - nawet jeżeli sąd nie przejdzie do postępowania dowodowego i rzeczywiście ogłosi wyrok. Dla sądownictwa są to często zupełnie nowe problemy, które wymagają otwartości sędziów, dobrych ekspertyz w postępowaniu dowodowym i wreszcie poparcia społeczeństwa. Na ten ostatni aspekt zwrócił ostatnio uwagę naczelny sąd administracyjny w Münster w Niemczech, który nakazał wstrzymanie wycinki w Hambacher Forst.
Zmiany klimatu są z zasady kwestią, która wymyka się tradycyjnie pojętej sprawczości, odpowiedzialności, granicom administracyjnym. Trudno też dowieść winy. Nawet na gruncie etyki, zmiany klimatu są wyzwaniem dla tradycyjnych ram – problemem rozsadzającym terminologię ochrony środowiska czy bezpieczeństwa, gdyż z określonej perspektywy zagadnienia te łączą się, mimo że brak dla nich tradycyjnych rozwiązań. Zmiany klimatu każą na nowo przemyśleć dotychczasowe kategorie czy teorie naukowe, etyczne i oczywiście prawne. Wyzwalają coś, co w literaturze przedmiotu zostało określone jako doskonały sztorm moralny (Perfect Moral Storm) – zawirowanie związane z niemożnością jednoznacznego przypisania sprawczości, nieadekwatności instytucjonalnej oraz problemu rozproszenia skutków i przyczyn. Między innymi dlatego uzasadnia się powołanie etyki klimatu jako osobnego działu etyki, ponieważ jej odrębność dotyczyłaby nie tylko przedmiotu, ale całej metodologii.
Prawo i kreatywność zawsze szły ze sobą w parze. Pozwanie państwa może mieć charakter apelu moralnego, który otworzy strumień świadomości na aspekty, które zwykle były pomijane. Jak to – zmiany klimatu mogą mnie pozbawić własności, a ubezpieczyciel może ogłosić niewypłacalność właśnie ze względu na np. katastrofę ekologiczną (czytaj – także społeczną)? Kiedy polityka i prawo zaliczają porażkę ludzie się poddają, zaczynają gnuśnieć, a bezczynność i poczucie bezsensu są odurzającym remedium na podcięte skrzydła działalności obywatelskiej. Zaczynamy też wierzyć w rozwiązania deus ex machina czyli np. super technologie czy wzrost gospodarczy. Kiedy spojrzymy wstecz wielkie rzeczy w naszej historii były wynikiem ludzkich pomysłów i działań, często pojedynczych odważnych, ale też ludzi, którzy nie dali się marazmowi i pesymizmowi udającemu racjonalizm. I kiedy z wielu stron napływają do nas apokaliptyczne przepowiednie, którym towarzyszy często pogarda dla człowieka jako takiego (czytaj człowiek pasożyt ziemi itp.), warto pamiętać, że dookoła możliwe są wciąż różne narzędzia zmiany. Czym jest perfekcyjna burza moralna może się okazać podczas wspólnotowej burzy mózgów, którą z pewnością będzie COP 24.
Hanna Schudy
https://www.zeit.de/wirtschaft/2018-11/klimaklage-bund-umweltschutz-bundesregierung-un-klimakonferenz-klimapolitik/komplettansicht
https://www.bmu.de/publikation/492/
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/zakopane-bezpodstawnie-pobieralo-oplate-miejscowa,822615.html
E. Bińczyk, Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu, Warszawa 2018.
R. Fücks, W obronie wolności. Jak wygrać walkę o otwarte społeczeństwo, przeł. W. Wojciechowski, Warszawa 2018.
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) listopad 2024 |
Powstrzymajmy czarne piątki |
Obywatelskie społeczności energetyczne |
COP29: Cel finansowy zbyt niski, ale transformacji nie (...) |
Decybele Przyszłości |
Rzeka betonu nikogo przed powodzią nie uratuje |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) 10.2024 |
prof. Jan Popczyk: Trzy fale elektroprosumeryzmu |
Jean Gadrey: Pogodzić przemysł z przyrodą |
Jak wyłączyć ziemię z obwodu łowieckiego i zakazać (...) |
Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy |
Zielony Ład dla Polski [rozmowa] |
We Can't Undo This |
Robi się naprawdę gorąco |