Nowy rząd – nowa polityka klimatyczna?
Zbigniew M. Karaczun: Każda zmiana rządu, nawet jeśli odbywa się w ramach tej samej koalicji, stanowi szansę na zmianę dotychczasowej polityki.
Tak też będzie zapewne i tym razem, gdy rząd Ewy Kopacz zastąpi gabinet Donalda Tuska. Czy spowoduje to nowe podejście do polityki klimatycznej? Należy mieć nadzieję, że tak się stanie.
Na pierwszy rzut oka szanse pozytywną zmianę wydają się niewielkie. Wokół polityki klimatycznej wyrosło w Polsce zbyt wiele stereotypów i mitów, nie ma ona w zasadzie przyjaciół wśród polityków, jest jednym z niewielu obszarów, w których głos koalicji rządowej i opozycji brzmiał do tej pory zadziwiająco zgodnie. Z drugiej jednak strony blokowanie rozwoju polityki klimatycznej staje się coraz trudniejsze i coraz bardziej szkodliwe dla polskiej gospodarki.
Z pewnością jest to spowodowane coraz większą wiedzą naukową, wskazującą jednoznacznie, że to człowiek odpowiada za obserwowane obecnie trendy zmian klimatu. Głosy sceptyków pojawiają się w debacie publicznej coraz rzadziej. Przykładem może być ostatnie Forum Ekonomiczne w Krynicy, w trakcie którego w publicznych wypowiedziach w zasadzie żaden z panelistów nie podważał konieczności zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Zapewne na sytuację wpływa także rosnąca wiedza o skutkach zmian klimatu oraz kosztach, jakie przyjdzie nam zapłacić za zapobieganie ich negatywnym efektom.
Jednocześnie na ustalanie długoterminowych celów polityki klimatycznej coraz silniejszy wpływ ma przemysł. Gwarancja kierunków rozwoju długookresowej polityki przekłada się bowiem na pewność planowanych inwestycji. Dzięki ustaleniu celów na 2020, 2030 i 2050 rok manedżerowie gospodarczy zyskują wiedzę, jakie sektory opłaca się rozwijać, a jakich nie warto wspierać. Można było to dostrzec w trakcie przywołanego powyżej Forum Ekonomicznego w Krynicy. Wielu obecnych tam przedsiębiorców twierdziło, że z ich punktu widzenia przyjęcie przez UE celów polityki klimatycznej na 2030 rok jest pożądane. Przykładem może być wypowiedź Petera Blauwhoffa, dyrektora generalnego niemieckiego oddziału Shell. W reakcji na wypowiedź ministra Marcina Korolca – że nie ma się co spieszyć z przyjmowaniem europejskich celów klimatycznych na rok 2030 – stwierdził on, że jest wręcz odwrotnie. Dla przemysłu, dla jego firmy, ale także dla większości przedsiębiorstw europejskich – im prędzej decyzje polityczne zostaną podjęte, tym lepiej. Zdaniem Blauwhoffa, nie można czekać do marca 2015 roku, bo każdy miesiąc opóźnienia w przyjęciu tych celów pogłębia niepewność europejskich przedsiębiorców. W podobnym tonie o polityce klimatycznej wypowiedziała się ostatnio Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
Przez ostatnie kilka lat polska polityka klimatyczna budowana była w przekonaniu, że cele europejskie są nieracjonalne i z pewnością zostaną zmienione. Przedstawienie przez Komisję Europejską celów na 2030 roku rozwiało te złudzenia. Polska może – jak do tej pory – płynąć pod prąd, starać się blokować proces zmian. Koszty takiej polityki będą jednak wysokie – dalsze pogłębianie się uzależnienia od importu surowców energetycznych, marginalizacja pozycji Polski w debacie na temat polityki klimatyczno-energetycznej, spadek innowacyjności gospodarki. Nieprzyjmowanie europejskich celów klimatycznych jest także sprzeczne z oczekiwaniami większości Polaków – wszystkie badania opinii publicznej wskazują, że Polacy chcą większego zaangażowania się naszego kraju w ochronę klimatu, wzrostu inwestycji w efektywność energetyczną i rozwój odnawialnych źródeł energii.
Na progu objęcia władzy przez nowy rząd życzę Pani Premier, aby potrafiła wsłuchać się w głos obywateli i podejmowała decyzje przynoszące długoterminowe korzyści zarówno gospodarce, jak i obywatelom.
Zbigniew M. Karaczun
dla ChronmyKlimat.pl