Hanna Schudy: „Ale” lider? Czyli o tym jak premier z naszej „wyjątkowości” zrobił sobie autoprezentację
„Ale”, „jednak” czy „aczkolwiek” to częste słowa w strategii argumentacyjnej polityków. Kryją się za nią przynajmniej dwie funkcje - możemy połączyć dwa zdania, wskazując np. „Wy chronicie klimat, ale my mamy węgiel” czyli użyć „ale” w kontrargumencie. Możliwy jest też wykrzyknik np. Ale sukces! Co ma na myśli Mateusz Morawiecki, kiedy sugeruje, że Polska chce transformacji, „ale” nie może osiągnąć neutralności klimatycznej do 2050 r.?
Od paru dni Internet i prasa huczy na temat wiadomości docierających z Brukseli w sprawie Zielonego Ładu, z którego Polska miała się niejako wypisać. Sam Zielony Ład to program Komisji Europejskiej dotyczący sprawiedliwej transformacji. Ma być m.in. ambitnym wyjściem naprzeciw takim krajom jak np. Chiny, USA czy Brazylia, aby dać świadectwo, że na świecie jest wola ochrony klimatu i wejścia w nową erę energetyki. Dla krajów członkowskich KE przygotowała nie tylko hasła na sztandary, ale też konkretne pieniądze - 100 miliardów euro. Dla Polski to za mało, mimo że początkowo do podziału było zaledwie 5 mld euro. Premier w wypowiedziach używał ostatnio wiele razy spójnika „i” czyli Polska chce transformacji i Polska ma węgiel i musimy to wszystko kontrolować i będzie to bardzo drogie. Mimo to mam wrażenie, że główna strategia polega jednak na „ALE”.
Co się stało?
Nie jest to bynajmniej proste pytanie jeżeli chodzi o zrozumienie intencji premiera, który twierdzi, że niezgoda na Neutralność UE do 2050 roku to nasz sukces.
Izabela Zygmunt: Rada UE poparła dziś w nocy cel neutralności klimatycznej na 2050 rok. Polska nie zawetowała tej decyzji, ale (...)
czytaj więcej
Komentatorzy, w tym Izabela Zygmunt z Polskiej Zielonej Sieci oraz CEE Bankwatch Network, zwracają uwagę, że Polska nie zawetowała całego procesu, ale wymusiła dodanie zapisu mówiącego, że w tej chwili nasz kraj – jako jedyny w UE – nie jest w stanie zobowiązać się do wdrożenia tego celu u siebie. Wydaje się, że oferta 100 mld euro na cel sprawiedliwej transformacji była dobra, ALE najwyraźniej jednak nie. Polska chce dostać zdecydowanie więcej.
Tymczasem Unia Europejska chce pociągnąć za sobą inne kraje, aby społeczność międzynarodowa poważnie potraktowała zalecenia naukowców co do zatrzymania ocieplania się planety. KE wierzy też w cywilizacyjny projekt transformacji energetycznej – era węgla się kończy, wchodzimy na przełomową ścieżkę dla energetyki, produkcji ciepła oraz transportu. Ursula von der Leyen chce przekonać największych emitentów m.in. Chiny do szybszych redukcji emisji. Polska ma w przyszłym roku ponownie przedstawić swoje stanowisko w sprawie neutralności klimatycznej, ale problem polega na tym, że może to się nie pokryć ze szczytem UE-Chiny odbywającym się we wrześniu 2020 r. w Niemczech. Wtedy UE miałaby być przedstawiana jako siła, która zdecydowanie stawia na ochronę klimatu. Na chwilę obecną, właśnie dzięki Polsce, UE nie staje jednym murem. Tylko że Polska wcale nie twierdzi, że nie chce wejść na ścieżkę transformacji, ALE że musi się zastanowić do przyszłego roku. Co miałoby się takiego stać w tym czasie, aby nasze stanowisko się zmieniło?
Polska jest bogata, ALE biedna
Nie pierwszy raz, kiedy na wysokich szczeblach UE mówi się o wyzwaniach dla wspólnoty Polska wycofuje się rakiem, twierdząc, że robi to w interesie Polek i Polaków. Władze lubią powtarzać, że mamy sukcesy gospodarcze, innym znowu razem że jesteśmy jednak krajem na dorobku. Narracja wybierana jest w miarę potrzeby. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że oprócz ewidentnej wymówki, tkwi w tym przekonaniu wiedza, z której Polacy oraz polskie władze chyba nie do końca sobie zdają sprawę. Polska jest bogata, ALE jednocześnie biedna, gdyż stopień nierówności w naszym kraju ma być, według badań, jednym z najwyższych w UE! Obok najbogatszych żyje w naszym kraju sporo osób na granicy ubóstwa. To właśnie te osoby już teraz najbardziej odczuwają fatalny stan służby zdrowia, ale niedługo mogą doświadczać też wykluczenia właśnie ze względu na zmianę klimatu. Brak skutecznego przeciwdziałania katastrofie klimatycznej nie tylko zatem uderzy w gospodarkę – co systematycznie wypierają władze - dotknie też najbiedniejszych pozbawiając ich np. miejsc zamieszkania. Dla Polski transformacja energetyki będzie droga, ALE trwanie przy węglu może się okazać jeszcze droższe, a to także ze względu na podniesienie cen za uprawnienia do emisji CO2. Poza tym koszta energii elektrycznej mogą spaść na odbiorców indywidualnych energii elektrycznej – nawet jeżeli rząd zaklina, że do tego nie dojdzie. Najbiedniejsi niczym mieszkańcy państw trzeciego świata, mając najniższy ślad ekologiczny i węglowy, zapłacą najwyższą cenę także w przypadku powodzi, suszy czy pożaru. Już dzisiaj mówi się, że Katastrofa klimatyczna przyniesie głód, przymusową migrację i epidemie, które wpędzą w nędzę ponad 120 milionów ludzi już do 2030 roku.
Magdalena Chrzczonowicz: „Sukces” Morawieckiego grozi Polsce apartheidem klimatycznym – ostrzega ekspert ONZ Philip Alston
czytaj więcej
W wywiadzie dla oko.press Philip Alston, specjalny sprawozdawca ONZ ds. skrajnego ubóstwa i praw człowieka mówi nawet o„apartheidzie klimatycznym”. Pewni ludzie okażą się niedługo bardziej godni by żyć, a inni po prostu bardziej śmiertelni. Także w Polsce wiele ludzi może stracić dach nad głową i będą to ci, którzy nie posiadają oszczędności czy możliwości przeprowadzenia się w inne miejsce w kraju. To oni też najbardziej odczują to, że także do naszego kraju zaczną napływać ludzie zza granicy po prostu szukając pracy czy dachu nad głową. Przybysze, jako tania siła robocza, będą „odbierać” prace Polakom. Potwierdzi to obawy, że rosnące nierówności prawdopodobnie spowodują wzrost nacjonalizmów, ksenofobii i rasizmu. Premier Morawiecki albo nie zdaje sobie z tego sprawy, albo tylko udaje. Jeżeli bowiem ktoś relatywizuje ostrzeżenia nauki licząc na rozwiązania gospodarcze, to jakby zaznaczał, że jest politykiem, ALE raczej nie z tej ziemi.
Kij ALE marchewka
Dlaczego Polska gra w tak ryzykowny sposób? Czy nie boi się, że może stracić środki na transformację? Że będzie wykluczona z planowania budżetu? Wiele wskazuje, że nasz kraj wielokrotnie już doświadczył, że pogróżki Unii nie są skuteczne. W 2015 roku państwa Unii Europejskiej zdecydowały się przyjąć kilkadziesiąt tysięcy osób w potrzebie. W Polsce ruszyła kampania demonizująca ludzi uciekających przed wojną. Jarosław Kaczyński straszył pierwotniakami. Ewa Kopacz, ówczesna premier, zgodziła się na przyjęcie promila tej ogromnej liczby ludzi i w efekcie straciła władzę. Polska spadła na cztery łapy – nie ponieśliśmy kosztów integracji i jednocześnie nikt nas specjalnie nie ukarał. Były pogróżki, ALE na słowach się skończyło. W przypadku wyroku TSUE Polska przeszła do porządku dziennego i uparcie twierdzi, że wyrok musi być zbadany przez nasz trybunał konstytucyjny. Ciekawe jak będzie w przypadku Zielonego Ładu – czy chęć inwestowania w węgiel oraz brak woli do osiągnięcia celu jakim jest ratowanie ludzkiej cywilizacji zostaną skarcone? Tego nie jesteśmy pewni. Choć widząc w jakim tempie na polskich dachach zaczynają się pojawiać panele fotowoltaiczne można przypuszczać, że samo społeczeństwo pokaże figę rządowi i nikt nie będzie chciał kupować drogiego prądu z węgla. Słaba to jednak kara, skoro za osierocone koszty obecnych inwestycji węglowych zapłacą zwykli ludzie.
ALE?
Władze Polski od lat starają się o specjalny status Polski, podkreślają też, że nasz kraj poczynił ogromne starania w dekarbonizacji. Słyszymy, że zależy nam na transformacji, ALE mamy specyficzną sytuację, bardzo się staramy więc powinno się nam należeć odmienne tempo. Tyle że nie słyszymy za bardzo przekonujących argumentów – co takiego się stało, aby traktować nas specjalnie. Ten ogromny sukces redukcji emisji, o którym mówi premier i prezydent nijak się mają do badań pokazujących, że Polska z roku na rok odnotowuje wzrost emisji CO2 i pod tym względem rzeczywiście wyróżnia się na tle innych krajów UE. Sądzę, że strategia „ALE” używana przez władze, nie ma na celu zaprezentowania alternatywy, bowiem w ramach negocjacji Zielonego Ładu suwerenność i środki zostałyby i tak zapewnione. Premier nie tyle zatem zaprezentował jak Polska będzie się transformować, ile chyba chciał uniknąć trudnych deklaracji przed wyborami. To „ALE” ma raczej charakter czysto retoryczny, ma pokazać, że Polska jest kimś, kto zawsze musi powiedzieć jakieś „ALE”. Może też pozostawić w głowach ludzi poczucie, że ALE mamy premiera. Tylko że język działa w kontekście. I to ALE może tu oznaczać zarówno wzmocnienie a jednocześnie ironiczne pytanie, np. ale co? Chyba nie bez powodu po ogłoszonym „sukcesie” wizerunek premiera został wyświetlony na kominie elektrowni Bełchatów w towarzystwie pytania „Serio”???
Hanna Schudy