Parlament Europejski przegłosował interwencję na rynku CO2
Parlament Europejski przyjął propozycję Komisji Europejskiej tzw. backloadingu, czyli zawieszenia 900 mln pozwoleń na emisję CO2 po 2013 roku. 344 posłów głosowało za backloadingiem, 311 przeciw.
- To zła propozycja ze strony Komisji i bardzo źle stało się, że ją przyjęliśmy. Unia Europejska jest na drodze do osiągnięcia swoich celów energetyczno-klimatycznych do 2020 roku. Nawet jeśli komisarz Connie Hedegaard nie akceptuje bieżących cen emisji CO2, nie może zaprzeczyć, że system pracuje tak, jak został zaprojektowany. Jeśli uznamy, że system ETS nie sprawdził się, to należy go zmienić w całości po 2020 roku, a nie robić jednorazowych, "ręcznych" i administracyjnych poprawek, manipulacji cenami - uważa prof. Lena Kolarska-Bobińska.
Parlament Europejski przyjął jednocześnie poprawkę, która jasno określa, że usunięcie 900 milionów pozwoleń będzie jednorazową interwencją. To wbrew oczekiwaniom Komisji, która liczyła na nieograniczoną władzę w tym zakresie.
- Wątpię jednak, że będzie to respektowane. Komisja nie dała i nie może dać gwarancji, że będzie to jednorazowa ingerencja administracyjna w rynek. Jeżeli zgodzimy się na to raz, zawsze będzie istniało ryzyko, że sytuacja się powtórzy. Ta niepewność będzie chorobą - uważa europoseł Kolarska-Bobińska.
Po dzisiejszym głosowaniu propozycja Komisji Europejskiej będzie przesłana do Rady. Nie jest jasne stanowisko niektórych krajów członkowskich, w tym Niemiec. Polska zawsze była przeciwna backloadingowi.
- Działania Komisji Europejskiej niepotrzebnie odwracają naszą uwagę od znacznie istotniejszych reform strukturalnych potrzebnych do 2020 roku. Inwestorzy potrzebują przede wszystkim pewności, że raz ustanowiony system będzie trwał przez określony na początku czas. A my poświęcamy zbyt dużo uwagi backloadingowi, zamiast dyskutować, czym należy go zastąpić po 2020 roku - dodaje Kolarska-Bobińska.
Minister Środowiska uspokaja
- Parlament Europejski przyjął zmodyfikowaną wersje propozycji dotyczącej czasowego wycofania pozwoleń do emisji CO2 z rynku. Modyfikacje znacząco osłabiaja oryginalną propozycje Komisji m.in. zamykając mozliwość przyszłych interwencji oraz zmuszając KE do przygotowania szczegółowej oceny wpływu backloadingu na sektory i podsektory przemysłu narażone wyciekiem emisji. Wydaje się, że część posłów przestraszyła się, że brak jakiegokolwiek sygnału ze strony Parlamentu Europejskiego "za" backloadingiem może spowodować upadek całego systemu handlu emisjami. Z tego powodu zdecydowali się poprzeć propozycję Komisji, nawet za cene jej osłabienia. Teraz kiedy wiemy w jakiej formie backloading trafi do Rady UE policzymy wkrótce co oznacza dla nas nowa propozycja denominowana w złotówkach - ocenia minister środowiska Marcin Korolec.
Analitycy podzieleni
Opinie w sprawie bieżących wyników walki o los CO2 są jednak mocno podzielone.
- Głosowanie w sprawie backloadingu w PE pokazuje nam jak bardzo polscy politycy są oderwani od rzeczywistości. Od kilku dni w mediach toczy się zażarta, lecz jałowa dyskusja, w której największe polskie partie polityczne wzajemnie obwiniają się za przyjęcie pakietu klimatyczno-energetycznego. Tymczasem wbrew wszelkim „czarnym scenariuszom", którymi już od kilku lat straszy się Polaków, ceny energii nie dosyć, że nie rosną, to na rynku hurtowym wręcz spadają. Jeśli duży przemysł opuszcza Polskę, to raczej z powodu nadmiernej biurokracji, niepewności legislacyjnej lub wysokich kosztów zatrudnienia, a nie ze względu na wysokie opłaty za emisję CO2 - ocenia Zbigniew Karaczun, ekspert Koalicji Klimatycznej.
- Niestety, Polacy nie mają okazji usłyszeć, że ceny uprawnień do emisji CO2 są od miesięcy tak niskie, że system handlu emisjami nie ma żadnego wpływu ani na emisje, ani na gospodarkę, ani tym bardziej na ceny energii. Dzisiejsza decyzja Parlamentu Europejskiego zmierza do korekty tego systemu. W efekcie z rynku UE ma zostać czasowo wycofanych 900 mln uprawnień do emisji, dzięki czemu ma wzrosnąć cena uprawnień. Najprościej mówiąc, Polska będzie przez jakiś czas dysponowała mniejszą liczbą uprawnień do emisji CO2, ale będą one więcej warte. Należy pamiętać, że środki z handlu emisjami zasilą nasz krajowy budżet, więc jako państwo na tym nie stracimy - uważa.
żródło: http://www.ekonomia.rp.pl/
Lena Kolarska-Bobińska
Profesor socjologii. Europosłanka.
Zasiada w Komisji ds. Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, Komisji Rozwoju Regionalnego i Komisji Petycji.