„Transformacja polskiego rynku energii elektrycznej - czas na strategiczne decyzje”
Posiedzenie Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii 07-06-2017 roku
Na wniosek Tomasza Waśniewskiego, Prezesa Fundacji RT-ON do udziału w posiedzeniu został zaproszony dr Michał Wilczyński. Wprowadzenia do dyskusji dokonał prof. J. Popczyk prezentując mocne uzasadnienie merytoryczne dla docelowego modelu polskiej energetyki w którym OZE znajdą się w centrum rynku. Droga dojścia do takiego modelu wiedzie poprzez:
- technologię pasywnych budynków stosowaną na szeroką skalę,
- rozbudowa źródeł OZE wytwarzających energię elektryczną,
- elektryfikację ciepłownictwa rozumianą jako wytwarzającego nie tylko ciepło ale też energię elektryczną dla lokalnych systemów (klastrów energetycznych),
- elektryfikację transportu zasilanego z OZE.
Środowiskiem transformacji winna być gospodarka o obiegu zamkniętym (w tym modelu ważną rolę odgrywa recykling odpadów przemysłowych i komunalnych), oraz „elektronizacja” i „cyfryzacja”. Jednakże stan obecny polskiej energetyki Profesor określa jako: „rynek mocy – budowa podwalin pod inwestycje w energetyce węglowej i jądrowej (oraz pod neokolonializm energetyczny)”.
Przedstawicielka PGE pani A. Radzimowska stwierdziła, że „sektor ma problem” polegający na tym, że w ciągu 3 lat wycofanych być musi 6-7 GW mocy wytwórczych, a brak jest środków na modernizację i dostosowanie do regulacji UE (dyrektywa IED, BREF, pakiet zimowy-uwaga autora), ponadto „niemożliwe jest w ciągu 3-4 lat zbudowanie takiej mocy w źródłach alternatywnych”. Jak można było wywnioskować z tej wypowiedzi planowany rynek mocy będzie stanowić wsparcie finansowe dla wytwórców. „Sektor” spodziewa się dopłynięcia 40 mld zł w ciągu 3 lat z tytułu rynku mocy. Oczywiście koszty tego mechanizmu poniosą odbiorcy końcowi. Profesor Popczyk we wcześniejszym wystąpieniu wskazał, iż w rachunku końcowym za energię opłaty dystrybucyjne stanowią już 60 – 70 %, a po dołożeniu kosztów „rynku mocy” będziemy mieli kuriozalną sytuację. Na nic się zdadzą wysiłki odbiorców końcowych na rzecz zmniejszenia zużycia energii elektrycznej, bo i tak nie wpłynie to na wysokość opłat. Kolejni dyskutanci zdecydowanie polemizowali z tezami zaprezentowanymi przez przedstawicielkę PGE, a zwłaszcza z niemożliwością zastąpienia przestarzałych mocy węglowych źródłami OZE. Uruchomienie inwestycji w OZE w potrzebnej skali jest sprawą mądrej legislacji, a jak wiele nowych miejsc pracy może wygenerować 40 mld zł skierowane do sektora inwestorów prywatnych, po rozsądnym koszcie kapitałowym. „Budowa 1000 MW bloków węglowych i elektrowni atomowej to jest wznowienie produkcji parowozów” (Włodzimierz Erenhardt). Tomasz Podgajniak wykazał precyzyjnie, iż nie ma uzasadnienia dla budowy nowych mocy węglowych, gdyż budowane obecnie 4 GW mocy o parametrach nadkrytycznych zastępuje całkowicie 6-7 GW starych, zanieczyszczających bloków węglowych: „sektor pcha nas w kierunku petryfikacji węgla w energetyce”. Dodatkowo 2 GW w ogniwach fotowoltaicznych zapewniałoby energię potrzebną w szczytach letnich upałów. Wspomniane miliardy mają w krótkim horyzoncie wesprzeć „sektor”, a nie dokonać transformacji energetyki w kierunku nisko- lub bez-emisyjnym w horyzoncie 2050 roku. Przewodniczący Zespołu poseł I.Zyska:„Po co zwiększać moce, skoro kierunkiem winna być efektywność energetyczna”.
W naszym kraju trwa zdumiewający wyścig koncernów energetycznych „kto zbuduje większy blok”, a przecież wiadomo, że w polskim systemie energetycznym niezwykle trudno jest utrzymać w ruchu ciągłym (6000-7200 godz pracy w ciągu roku) blok klasy 1000 MW, i „stąd się biorą nawoływania do utworzenia rynku mocy celem powetowania sobie części strat”(dr Karol Pawlak z Politechniki Warszawskiej). W tym aspekcie „sektor” postrzega energetykę rozproszoną jako niebezpiecznego konkurenta do rynku. Janusz Witczyk reprezentujący społeczną grupę FB „Energia odnawialna i rozproszona” określił koncerny energetyczne jako „Titanic” z wiadomym końcem. Czymże jest „bilansowanie międzyfazowe” stosowane przez koncerny energetyczne jak nie okradaniem prosumentów ? A problem blokowania przez koncerny inwestycji w oszczędność energii w systemach oświetlenia ulic i dróg ? Na pytanie panie A. Radzimowskiej (PGE) skąd wziąć brakującą energię, odpowiada J. Witczyk; w inwestycjach w efektywność energetyczną. I podaje przykład szkoły w Końskich, gdzie po głębokiej modernizacji zużycie energii na 1 m2 spadło z 800 kWh do 30 kWh. A mamy w Polsce 53 000 szkół. Wszelkie przyjazne zapisy dla prosumentów w prawie energetycznym natychmiast były obwarowywane szeregiem dodatkowych warunków uniemożliwiających sensowne inwestycje. Klastry energetyczne są diamentem w przyszłej transformacji energetycznej o ile koncerny energetyczne nie będą blokować tego kierunku przemian.
Na pojawiające się w dyskusji otwarte pytania o to, że kiedyś paliwa kopalne się wyczerpią wyjaśnia autor tego tekstu. Budując nowe moce węglowe teraz, skazujemy się na rosnący import węgla kamiennego, który w perspektywie 10 – 15 lat osiągnie 60 – 70 % zapotrzebowania energetyki. I nie są alternatywą nowe moce energetyczne i kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego, gdyż regulacje BREF do dyrektywy o emisjach przemysłowych (IED), zwłaszcza w zakresie emisji rtęci (której w węglu brunatnym jest blisko 3 – krotnie więcej niż węglu kamiennym), i chloru będą bardzo kosztowne do spełnienia. A na dzień dzisiejszy panuje swoista schizofrenia pomiędzy planami koncernów energetycznych a PSE SA instytucji sterującej mocami i przesyłem energii w skali kraju i odpowiedzialnej za utrzymanie ciągłości dostaw energii. W prognozach PSE SA do 2030 roku (marzec 2017 roku) powiada, że:
- elektrownie konwencjonalne będą funkcjonowały w warunkach znacznej konkurencji, w szczególności o wolumen produkcji;
- jest bardzo prawdopodobne, że znaczna ilość jednostek nie będzie jednostkami podstawowymi, tylko podszczytowymi lub nawet szczytowymi;
- istnieją istotne przesłanki do uzyskiwania większej efektywności ekonomicznej w przyszłości przez jednostki o zwiększonej elastyczności.
Otóż koncerny energetyczne z uporem maniaka idą w kierunku wielkich bloków, zupełnie nieelastycznych, które powinny „zmieścić się” w podstawie systemu, gdzie wiadomo, że już jest brak miejsca dla takich bloków jak w Kozienicach (1070 MW), lub planowanych elektrowni jądrowych. Zaskoczenie i panika energetyków wywołana 20 stopniem zasilania w sierpniu 2015 roku została błędnie zinterpretowana jako konieczność budowy nowych mocy, a nie faktem, że poziom wody w Wiśle był tak niski, że zabrakło jej do chłodzenia dwóch blisko siebie leżących elektrowni Połaniec i Kozienice. Polska jako kraj o 3 – krotnie mniejszych zasobach wody na głowę mieszkańca niż średnia w UE, nie powinna brnąć w energetykę węglową zużywającą olbrzymie ilości wody.
Dr Michał Wilczyński
08-06-2017