Węglowa schizofrenia Niemiec
z jednej strony chce wymusić na elektrowniach węglowych dodatkową redukcję CO2, z drugiej strony nakłania szwedzkiego Vattenfalla aby inwestował w nowe kopalnie węgla brunatnego w dawnym NRD.
W środę, 3 grudnia niemiecki rząd zdecyduje czy wymusić na elektrowniach węglowych dodatkową redukcję CO2 o 22 do 55 mln ton do 2020 r.
Niemcy emitują dziś 760 mln ton dwutlenku węgla (CO2), czyli ponad dwukrotnie więcej, niż Polska, z czego na energetykę węglową przypada 340 mln ton.
Wyłączenie dwóch bloków atomowych oraz niskie ceny uprawnień do emisji CO2 sprawiły, że siłownie węglowe pracują pełną parą, dając krajowi aż 45 proc. energii elektrycznej (OZE zapewniły 25 proc.). Ale wzrost produkcji z węgla jest piętnowany przez organizacje ekologiczne i nie cieszy niemieckiego rządu, który naciska na redukcję emisji.
Przez jakiś czas krążyły pogłoski, że rząd w Berlinie wymusi zamknięcie aż 10 000 MW elektrowni na węgiel, ale kilka dni temu minister gospodarki Sigmar Gabriel to zdementował. Niemieckie media ujawniły, że plan zakłada wymuszenie na 500 elektrowniach węglowych i gazowych redukcję emisji CO2 o 22 do 55 proc. Firmy będą miały czas do 2020 r. i mogą sobie wybrać sposób w jaki zredukują emisje.
Cios w Szwedów pomoże niemieckim elektrowniom gazowym
Brzemię dodatkowej redukcji będzie rozdzielone na podstawie historycznej emisji. To powoduje, że elektrownie na węgiel brunatny będą musiały zredukować najwięcej, bo najwięcej emitują.
Zdaniem niemieckich analityków stosunkowo najmniej ucierpią dwa giganty tamtejszej energetyki – E.ON i RWE bo mają również wiele elektrowni gazowych, które po decyzji rządu poprawią swoją rentowność. W najgorszej sytuacji znajdzie się szwedzki Vattenfall, który ma duże elektrownie na węgiel brunatny w dawnej NRD.
To elektrownie w Jaenschwalde (3 000 MW), Schwarze Pumpe (1 600 MW) i Boxberg (2 500 MW) oraz połowa udziałów w siłowni Lippendorf (1 800 MW).
Szwedzki koncern mocno przeinwestował ostatnimi czasy. Ma 20 mld dol. długu i ciągle notuje straty. Pozbył się aktywów w kilku krajach, w tym w Polsce, i próbuje sprzedać niemieckie. kilka dni temu Reuters poinformował, że Szwedzi wynajęli już Citibank aby pomógł im w transakcji.
Ewentualne wymuszenie dodatkowej redukcji CO2 przez rząd w Berlinie może utrudnić lub nawet uniemożliwić tę transakcję, bo elektrownie będą znacznie mniej warte.
List kanclerza do premiera
Tymczasem minister gospodarki Niemiec Sigmar Gabriel zachęca szwedzki koncern żeby pozostał w Niemczech i nadal tam inwestował. „Financial Times“ ujawnił list Gabriela do szwedzkiego premiera Stefana Löfvena. Gabriel napisał w nim, że inwestycje w nowe kopalnie są dla niego osobiści ważne i poprosił premiera Szwecji aby użył swych wpływów na Vattenfall (który w 100 proc. należy do państwa).
Gabriel tłumaczył swojemu szwedzkiemu koledze, że wstrzymanie inwestycji w kopalnie spowoduje wzrost bezrobocia, które w dawnym NRD i tak jest wysokie. Dodał też, że jednoczesna rezygnacja przez Berlin z atomu i węgla jest niemożliwa.
Szwedzki premier w rozmowie z „FT“ wykluczył jednak interwencję, tłumacząc, że jakkolwiek Vattenfall podjął decyzję o sprzedaży niemieckich aktywów samodzielnie, to pozostaje ona w zgodzie z linią rządu w Sztokholmie, który chce aby koncern skupił się na źródłach odnawialnych.
Wycofują się z węgla
Trudno uwierzyć, aby polityk tego formatu co Sigmar Gabriel nie zdawał sobie sprawy ze swoistego rozdwojenia jaźni w jaką popada niemiecki rząd – z jednej strony zachęca Vattenfalla do inwestycji w węgiel brunatny, z drugiej narzuca elektrowniom węglowym dodatkowe zobowiązania, które najbardziej utrudnią życie Vattenfallowi. Jeśli niemiecki rząd zdecyduje się 3 grudnia wprowadzić ograniczenia emisji, to szwedzka firma być może w ogóle nie zdoła sprzedać swych elektrowni.
Na razie chęć zakupu niemieckich aktywów Vattenfalla zgłaszał czeski koncern EPH (właściciel kopalni Silesia w Polsce). Za czasów poprzedniego prezesa Krzysztofa Kiliana grunt badała także PGE, ale nowy zarząd naszego czempiona nie wyrażał już żadnego zainteresowania tymi aktywami.
Patrz: Niemieckie elektrownie na sprzedaż. Kupią Polacy?
Zaś inny niemiecki gigant E.ON zapowiedział w niedzielę, 30 listopada, podział firmy na dwie części. Jedna z nich zajmie się dystrybucją i energetyką odnawialną, druga energetyką konwencjonalną. Szczegóły planu mają być ujawnione dzisiaj.
To kolejny gigant światowej energetyki, który definitywnie kładzie krzyżyk na dotychczasowym modelu prowadzenia biznesu opartym na dużych elektrowniach. Wcześniej ogłosiły to GDF Suez i RWE.