Powiedzieli nam, jak widzą zmiany cywilizacyjne
„Powiedzieli nam, jak widzą zmiany cywilizacyjne.” – lubuskie władze zatrzymały się na etapie drugiej rewolucji przemysłowej
W kolejnym wydaniu sponsorowanej gazety „Zmieńmy razem gminę Brody” autorzy i ich rozmówcy tendencyjnie przekonują obywateli do przestarzałych rozwiązań społecznych i gospodarczych. (zobacz skan) Ich argumenty opierają się na przekonaniu o istnieniu prostych, czarno-białych rozwiązań polegających na prostym kontrastowaniu albo węgiel, albo skansen czy też albo kopalnia, albo bieda. Niestety stawiając sprawę w tak prosty i nieprawdziwy sposób, pokazują, że niewiele się orientują w poruszanej przez siebie tematyce. Zwłaszcza dotyczy to polityków, którzy jako reprezentanci obywateli nowoczesnego, europejskiego kraju powinni wiedzieć, co się dzieje na rynku źródeł energii oraz jakie zmiany społeczne i polityczne są z tym związane. Jak podkreślają Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju i prof. SGGW Zbigniew Karaczun, brak myślenia perspektywicznego i reform strukturalnych w zakresie energetyki w przyszłości doprowadzą do tego, że „możemy stracić szansę na kontynuowanie szybkiego rozwoju społeczno-gospodarczego, a bazując na stereotypach spowodować, że rozwój energetyki prowadzić będzie w niewłaściwym kierunku”1. Wbrew temu, do czego przekonują zwolennicy węgla, Polska ma dwa, trzy razy wyższą energochłonność niż pozostałe 27 krajów UE i boryka się z zagrożeniem stałego niedoboru energii już w perspektywie 3 – 5 lat. Dzieje się tak m.in. dlatego, że nasza gospodarka wciąż oparta jest na węglu i brakuje jej innowacyjności.
Temat kryzysu na rynku energetycznym omawiany jest ostatnio przez wielu naukowców. Często debaty nad tę kwestią dają bodziec do rozwoju nowych form pozyskiwania energii. Mowa jest również o tym, że restrukturyzacji energetycznej towarzyszy rozwój społeczeństwa opartego na zasadach współpracy, dzielenia się energią, społeczeństwa, w którym traktuje się obywatela jednocześnie jako producenta i konsumenta energii. W obliczu problemu wyczerpywania się zasobów naturalnych oraz zanieczyszczenia środowiska można uznać, że budowa kopalni i elektrowni jest nieodpowiednim sposobem tworzenia konkurencyjności na rynku energetycznym. Dobrym przykładem na kształtowanie się konkurencyjności i niezależności energetycznej są Niemcy, gdzie: „z 53 GW mocy zainstalowanych w energetyce odnawialnej aż 42% to instalacje osób prywatnych, 15% to urządzenia będące własnością deweloperów, 9% należy do rolników, a spółki regionalne i lokalne łącznie posiadają 5%”2. Należy dodać, że sprzyja temu ustawa, która wspiera podmioty produkujące energię ze źródeł odnawialnych w kwestii dostępu do sieci. Warto także dodać, szczególnie w kontekście nieuzasadnionych obietnic wzrostu gospodarczego składanych przez lokalną władzę popierającą budowę kopalni, że przy produkcji energii ze źródeł odnawialnych w Niemczech powstało już 380 tys. nowych miejsc pracy, a przyrost PKB Niemiec związany z inwestycjami w OZE sięga 20 mld euro rocznie. Przykład ten pokazuje, że plany budowy kopalni i elektrowni węgla brunatnego to metody, które na dzień dzisiejszy wypierane są z rynku.
Artykuł w „Powiedzieli nam, jak to widzą” jest również ciekawy ze względu na wizję społeczeństwa i jego udziału w gospodarce, jaką władze przedstawiają czytelnikom. Każdy, kto śledzi obecne trendy społeczne i gospodarcze mające związek z rozwojem Odnawialnych Źródeł Energii, internetu i inteligentnych sieci przesyłowych szybko zauważy, że wizja reprezentowana przez władze województwa lubuskiego jest zakorzeniona w przestarzałym, dwudziestowiecznym myśleniu. Aby uczynić ten wniosek uzasadnionym warto odwołać się do kilku ważnych autorów.
Jeremy Rifkin, amerykański ekonomista i politolog, w książce Trzecia rewolucja przemysłowa3 czy Claus Leggwie i Herald Welzer, niemieccy politolodzy i psychologowie społeczni, w pracy Koniec świata jaki znaliśmy4 analizują złożony mechanizm zmian cywilizacyjnych przełomu XX i XXI wieku, które opierają się na rozwoju internetu, inteligentnych sieci przesyłowych oraz odnawialnych źródeł energii. Z kolei Grzegorz Kołodko w książce Dokąd zmierza świat5 dostrzega wpływ rozwoju nauki i technologii na kształtowanie się nowego rodzaju pozyskiwania energii oraz powstanie społeczeństwa, które nie potrzebuje już centralizacji, hierarchizacji. Jak czytamy w gazecie „Zmieńmy razem gminę Brody”, na posiedzeniu rady gminy Brody, włodarze przekonywali obywateli, do zgoła odmiennych rozwiązań. Trzej wymienieni autorzy – Rifkin, Welzer, Kołodko – to uznani specjaliści, ale też wizjonerzy, którzy już dzisiaj dostrzegają ekonomiczne i społeczne korzyści z transformacji energetycznej. Obserwują tendencje , które doprowadzą do znaczących zmian w niedługim czasie. Mowa tu o energetyce rozproszonej, spółdzielniach lokalnnych, dzieleniu się energią w podobny sposób, w jaki dzisiaj dzielimy się informacją w internecie. Władze i zwolennicy kopalni, tkwiąc uparcie w modelu gospodarki z XX wieku najwyraźniej nie mogą sobie wyobrazić, że zmiany w sektorze energetyki oznaczają korzyści dla obywateli i środowiska naturalnego i muszą być związane z zupełnie nowymi rozwiązaniami gospodarczymi i strukturalnymi. Właśnie to wydaje się być powodem ich nieustanego uporu w trwaniu przy energetyce węglowej. Wiąże się to z ciągłym brakiem zrozumienia dla rozwoju i innowacji, wspieraniem monopoli i scentralizowanej gospodarki opartej na wyraźnym podziale na producentów i konsumentów energii. Czy twórcy encyklopedii spodziewali się, że pojawi się coś takiego, jak Wikipedia, która odmieniła losy przemysłu wydawniczego? Czy zwolennicy kopalni wiedzą, że w sąsiednim kraju już istnieje możliwość produkowania energii i dzielenia się nadwyżkami z innymi konsumentami? Włodarze, którzy przemawiali w Brodach zatrzymali się najwyraźniej na etapie maszyny parowej.
Posłowie i przedstawiciele gospodarki, którzy 15 lipca podczas posiedzenia Rady Gminy przemawiali do mieszkańców gminy Brody, najwyraźniej nie czytają raportów Unii Europejskiej, w których mówi się dzisiaj o potrzebie równego dostępu do sieci przesyłowej oraz możliwości produkowania energii we własnym domu. Nie trudno zauważyć, że ich argumenty budowane są na logice myśli gospodarczej, społecznej i ekonomicznej rodem z wieku wielkich fabryk, energii pozyskiwanej z nieodnawialnych źródeł energii. Taka postawa wspiera wielkie monopole, scentralizowane źródła energii, tworzy konieczność kontroli. To planowanie w perspektywie jednego pokolenia, żeby nie powiedzieć jedynie kadencji.
Powodów takiego utkwienia w przeszłości można szukać wielu. Pierwsza przyczyna ma podłoże psychologiczne. Herald Welzer pisze: „Społeczeństwo na ogół nie umie zauważyć problemu, gdy ma on postać powolnego trendu, zamaskowanego”(Leggewie, Welzer, s. 374). Jeremy Rifkin z kolei zauważa: „Niestety Amerykanie w przeważającej większości wciąż uparcie stosują mechanizm wyparcia – nie chcą przyjąć do wiadomości faktu, że system gospodarczy, który świetnie sprawdzał się w przeszłości znajduje się już w fazie agonalnej” (Rifkin, s. 15). Rifkin dostrzega już dzisiaj przemianę nie tylko gospodarczą, ale również społeczną, czyli właśnie ogólnie cywilizacyjną: „Ludzie będą produkować swój prąd, a nadwyżką będą się dzielić z innymi, tak jak dzisiaj informacją” (Rifkin, s. 59). Jednocześnie Rifkin zwraca uwagę na odgórne faworyzowanie przemysłu opartego na kopalnych źródłach energii przez państwa i wielkie koncerny: „Państwowe dotacje i inne formy faworyzowania w sztuczny sposób podtrzymują przy życiu starzejący się sektor energetyczny, dając mu niesprawiedliwą przewagę nad nowym przemysłem energii ekologicznej”. (Rifkin, s. 64). Problem ten akcentują także Kassenberg i Karaczun w artykule Energetyka w perspektywie roku 2050, czyli jak niekorzyść przetworzyć na korzyść: „Subsydiowanie w energetyce powinno być jawne, oparte na regulacjach ustawowych, ograniczone tylko dla innowacyjnych technologii i być dostępne przez z góry określony okres”6. Wszyscy wymienieni autorzy przewidują też, że czekają nas – z korzyścią dla obywateli - rozdzielenie sektora produkcyjnego i dostawczego oraz powstanie nowych modeli zarządzania dystrybucją energii. Warto zwrócić uwagę, że Rifkin opracowuje temat kompleksowo. Dostrzega on zmianę cywilizacyjną, którą nazywa trzecią rewolucją przemysłową. Ma ona mieć charakter gospodarczy, społeczny i polityczny. Takie całościowe podejście pozwala zrozumieć niechęć obecną w polityce, zauważalną nawet w powszechnej edukacji do cywilizacyjnej zmiany, jaką jest era Odnawialnych Źródeł Energii: „Epoka naftowa od samego zarania charakteryzowała się gigantomanią i dążeniem do centralizacji, ponieważ eksploatacja ropy i innych elitarnych paliw kopalnych wymaga wielkich nakładów kapitałowych, co pociąga za sobą konieczność utrzymania ściśle zhierarchizowanej struktury władzy” (Rifkin, s. 170). W takim, przestarzałym już, układzie człowiek, a początkowo dziecko, konfrontowany jest ze strukturą społeczną, w której podkreślane są istota władzy, podporządkowanie, podział na strony bierną i aktywną.
W kontekście uznanej na całym świecie literatury, a także ostatnich zmian w naszym kraju, które dają w końcu obywatelowi możliwość bycia prosumentem (jednocześnie producentem i konsumentem energii), argumenty lubuskich włodarzy wydają się co najmniej nieuzasadnione. Mają one charakter ideologiczny. Wspierają konkretny porządek władzy i dystrybucji kapitału. Prawie w każdym głosie na temat planowanej kopalni, m.in. w artykule „Powiedzieli nam, jak to widzą” przewija się tendencyjny wątek, że ekolodzy dbają tylko o interes własny, natomiast zwolennikom kopalni na sercu leży wyłącznie dobro mieszkańców tego terenu. Przedstawiciele władz uparcie wpajają czytelnikom przykład Bełchatowa, który jednak nie wydaje się zbyt właściwym wzorem, zwłaszcza w świetle ostatnich doniesień z tego miasta7. Pani posłanka PO Bożena Bukiewicz oskarża organizacje ekologiczne o propagowanie swoich interesów, a na ich zdenerwowanie poleca relanium. Czy oznacza to, że organizacje społeczne działają wbrew woli obywateli w sytuacji, gdy razem z obywatelami dążą do tego, aby władze uszanowały wyniki referendum w sprawie powstania odkrywki i kopalni? Pani Bukiewicz najwyraźniej upodobała sobie wielkie instalacje. A co z rolnictwem, agroturystyką, z winiarstwem, czy to nie one stanowią o przyszłości regionu? Z kolei senator Stanisław Iwan nazywa „bojaźnią” krytyczną postawę wobec planów powstania kopalni. Czy bojaźń to nie czasami lęk i strach w obliczu sił nadprzyrodzonych bądź też Boga? Można zapytać, czy taka wypowiedź to wyważona mowa polityka czy może kazanie do ludu. Pan Jacek Kaczorowski z PGE, Stanisław Żuk, prezes Porozumienia Producentów Węgla Brunatnego oraz były wójt gminy Brody Zbigniew Wilkowiecki również przedstawiają argumentację opierającą się na prostym zestawieniu dwóch alternatyw – bieda albo węgiel. Panowie ci nie odrobili chyba lekcji, nie sięgnęli do współczesnych podręczników, a jedynie z utęsknieniem patrzą na wielkie projekty przemysłowe rodem z PRL. Wiemy już jednak, że przekonanie o potrzebie zhierarchizowanej władzy, centralnego pozyskiwania i produkcji energii to jeden z filarów drugiej rewolucji przemysłowej, rewolucji, która odcisnęła też swoje piętno na systemie szkolnictwa, w którym jasne było, kto mówi, kto słucha, kto ma rację i kto ma się podporządkować.
Świat się zmienia. Nasza władza najwyraźniej za zmianami nie nadąża. Tylko, czy my mamy płacić cenę za ich ignorancję? Czy można dopuścić, aby ich obecnie nieuzasadnione przekonanie o znaczeniu wielkich, scentralizowanych kompleksów energetycznych doprowadziło do przesiedleń rodzin, które dopiero zakorzeniły się na zachodnich ziemiach? Czy włodarze biorą pod uwagę utratę zdrowia obywateli w wyniku emisji z elektrowni i wiedzą, ile Skarb Państwa kosztuje rocznie leczenie chorób wywołanych zanieczyszczeniem powietrza? Gospodarka potrzebuje nowych rozwiązań. Trzymanie się zawzięcie starych koncepcji daleko nas nie zaprowadzi. Takie przestarzałe rozwiązania są złe nie tylko z powodów etycznych, ale przede wszystkim ekonomicznych, ponieważ, jak już zostało wspomniane, w Niemczech – w kraju, w którym ustawa wspiera prosumenta oraz OZE – oszczędności gospodarcze związane z mniejszym importem paliw kopalnych do kraju sięgają już 7 mld euro rocznie.
Jesteśmy otwarci na dyskusję. Prosimy zatem nasze władze, w tym zwolenników kopalni, o bardziej wyrafinowane argumenty. Prosimy także o uwzględnienie faktu, że nie jesteśmy ignorantami i wiemy, że nadchodzi trzecia rewolucja przemysłowa, w ramach której alternatywy – bieda albo kopalnia – straciły na aktualności.
Hanna Schudy