Na koparze PGE w Turowie zawisły 18 marca transparenty z napisami „Kryzys klimatyczny? No i ch*j”, „Tu zaczyna się kryzys klimatyczny”. Aktyw Greenpeace potwierdził nimi swój nieustający sprzeciw dotyczący eksploatacji i wykorzystywaniu w energetyce paliw kopalnych.
Betty White skomentowała na TT
Przyjechali Państwo z Greenpeace do Bogatyni. Nie mają pojęcia o regionie, problemach społecznych. Nie chcą kopalni. Bardzo bym chciała poznać realny i możliwy pomysł państwa z Greenpeace na Bogatynię bez Turowa. Bo póki co, nie mają żadnego. A śmierć kopalni to śmierć miasta. https://pic.twitter.com/J2BWtFGANy
- nie wytrzymałem i odpisałem:
Nie jest naszym zadaniem kochać Bogatynię, ani przedstawiać plany. Wskazujemy powody dla których kopalnia ma być zamknięta. Bo wszystkim szkodzi. Nie my zamkniemy kopalnię. Zrobi to rząd, pewnie ten. A jeśli idzie o kochanie kopalni, proszę skontaktować się z lokalnym lgbtQ (może kogoś znajdą)
Tylko tyle, bo mogłem użyć 250 znaków.
Przecież nie da się 250 znakami przekazać żadnej poważnej refleksji.
Komentarz BettyWhite wręcz ociekał hipokryzją. Wynikało, że ekolodzy nie kochają Bogatyni, czy kopalni, czy jakiegoś jej fragmentu i owo niekochanie zrodzi jakieś Zło. Ciemną mgłą zasnuje szczęśliwą dotychczas enklawę, krainę górników pracujących w turowskiej odkrywce.
Betty i cała stojąca za podobnymi racjami ekipa, wszystkie przejawy lokalności darzy głębokim uczuciem, co nadaje jej poglądom bezdyskusyjnie walory niepodważalności i nieodwołalnego spełnienia.
Od wielu lat zajmujemy się - śledzimy i komentujemy - zachodzącymi procesami odchodzenia lokalnych społeczności od eksploatacji węgla. Zmiany te można porównać jedynie do potężnych katastrof naturalnych. W naszym, polskim przypadku, do wielkich powodzi.
Nikt nie chce powodzi. Ale się zdarzają. Nie można ich uniknąć. Nawet duże wały czasami nie starczają, budując jedynie ułudę bezpieczeństwa. Co z perspektywy powodzian było kluczowe, wały?
- Informacja.
… Gdybym wiedział, wiedziała, zrobiła bym to, czy tamto – ubolewają zaskakująco podobne do siebie ofiary kataklizmów, te same oczy, takie same twarze.
Nawała zmian wynikła z zamknięcia kopalni, w regionie gdzie była podstawowym węzłem sieci powiązań każdego rodzaju, jest niewyobrażalna. Przyjdzie, zmiecie jak powódź, mimo zapewnień tego, czy innego eksperta. Warto przygotować się, by nie zostać pochłoniętym przez bezwzględne odmęty żywiołu.
Turów zostanie zamknięty bo po prostu takie czasy.
Polskę wiążą międzynarodowe umowy, nie tylko jako członka Unii Europejskiej, ale również jako członka ONZ i innych struktur, kolejny COP, kolejne porozumienie, czy z Kioto czy z Paryża. Wszystko się zwaliło na odkrywkę.
Politycy, którzy łudzą turoszowian, że nie stanie się to w najbliższej przyszłości zwyczajnie łżą.
Właściciele kopalni, inwestorzy giełdowi, otworzą nowy biznes i wcale tak wiele nie stracą, bo skorzystają z przysługujących im ulg. Podobnie zrobią szefowie kooperujących spółek. Menedżerowie podążą za nimi, specjalistów – inżynierów z praktyką, rozchwytają headhunterzy.
Póki co kopalnia chce się trochę porozrastać. Zarząd skutecznie wystarał się o przedłużenie koncesji na wydobycie, co wiąże się z rozkopaniem nowych obszarów.
Bronią kopalni lokalni urzędnicy. Wiedzą, że zamknięcie kluczowego zakładu zmieni układ sił, mogą stracić stołki.
- Szkodzicie wszystkim.
- Zamknijcie kopalnię.
- Ponosicie z tego powodu straty, górnicy zagrożeni utracą pracy protestują?
- Niechże wystąpią do programów europejskich o rekompensaty.
- Niech nie zostawiają swoich spraw wyłącznie właścicielom kopalni.
- Niedługo kopalnia się zamknie bez ich udziału i będzie za późno.
Obawy górników są słuszne, tyle że i tak stracą pracę, wcześniej niż przypuszczają. Teraz mogliby coś dla siebie wywalczyć, już nie jako górnicy, ale jako górnicy na wypowiedzeniu, inaczej zostaną pozostawieni sami sobie.
Greenpeace nie jest od urządzania świata. W greenpeace, która to nazwa użyta jest tu ogólnie, tak jak używa się nazwy rower dla bicykla, są przyrodnicy, ekolodzy i działacze społeczni, a nie zarządcy i administratorzy.
Ekolodzy mogą trochę pomóc, ale szczerze mówiąc ryzykownie byłoby uzależniać tylko od ich wsparcia swój los.
Mieszkańcy powinni połączyć się w stowarzyszeniach, w jakichś fundacjach, zadbać o udział w klastrach, razem zawalczyć o przyszłość.
Powinni zbudować odpowiednią siłę społeczną, by skutecznie zadawać pytania o przyszłość swemu burmistrzowi, wójtowi, marszałkowi.
Nikt tego za nich nie zrobi.
Nie ma co ściemniać, że kopalnia będzie wieczna.
Nie będzie.
Wieczna miała być elektrownia „Ostrołęka 2”, sztandarowa inwestycja ratująca przyszłość polskiego węgla - a teraz jest burzona. W kurzu rozszarpywanych dynamitem i destruktorami betonowych kolosów grzebane są miliardy publicznych pieniędzy.
- Ileż jeszcze trzeba wydać na uprzątnięcie gruzu?
10 lat temu w gminach Gubin i Brody ekolodzy pomogli zorganizować się społeczności. Ta w lokalnych referendach odrzuciła projekty budowania u nich odkrywki. Wybrano samorząd, który skutecznie postawił tamę tym planom.
W Gubinie PiS reprezentował się jako przeciwnik odkrywki.
Gubinianie podjęli wyzwanie. Zorganizowali się, wygrali wybory, przepędzili węglowych biznesmenów na czerty wiatry. Głosowali na PiS. Wygrał PiS, bo był ich realnym sojusznikiem.
W Bogatyni PiS odkrywkę wspiera. Prezes Ziobro wygłasza gorące, pełne aprobaty przemówienia.
Warto być czujnym, pieniądze nie mają barw partyjnych. Są dosłownie złotym cielcem, który każdego zmienia. Robi błąd, kto traktuje go jak walkę polityczną o ideały tej, czy tamtej partii. Gracze farbują umaszczenie zależnie od okoliczności. Zazwyczaj miejscowy układ jest odporny na zmiany rządzących. Dopasowuje się. Spółka Skarbu Państwa, jaką jest PGE, to wręcz podręcznikowy generator pieniędzy dla partyjnych nominatów.
W Bogatyni PiS gra w barwach przeciwnych do tych, jakie zaprezentował Gubinianom.
Czyż nie jest podejrzane, że przeciwnicy polityczni to sami złodzieje, a zwolennicy już nie, że tamci są wrogami, ci zaś patriotami, którym orzeł biały składa biało-czerwone jaja prosto do serduszek.
- Niby bzdury i kłamstwa, a jak skuteczne.
Pracują nad nimi całe sztaby i pojedynczy harcownicy, centralni i miejscowi specjaliści od PR.
W działaniach propagandy celowo pomijane są niewygodne kwestie, zagłuszanie przeciwników w dyskusji, podkreślanie nieistotnych didaskaliów, jeśli przynosi to korzyść „zleceniodawcy”.
W proteście ekologów nie widzi się poważnego ostrzeżenia, przestrogi przed nieuchronną, bardzo wymagająca przyszłością, ową „powodzią”, a tylko, moim zdaniem głupawy, niekulturalny plakat. Rozważania o tym, co zrobić, jeśli mają rację, zagłusza się tkliwym hasełkiem.
Nawet u kiboli, przede wszystkim znanych z obcesowości dezorientację i sprzeciw wzbudziłby urzędnik, czy burmistrz traktujący na co dzień chamską odzywką petentów.
Kiedy zamknięta zostanie kopalnia - niewyobrażalnie wielka jama wyrobiska będzie po naszej stronie. My, a nie Niemcy lub Czesi będziemy największymi przegranymi, bo zyski z kopalni odpłyną z prezesami, spółkami córkami i któż wie jeszcze z kim.
Jakiż był sens poniżania sąsiadów tuż zza nieodległej granicy. Oni zawsze będą tam, czyli koło nas, będą mieszkać, żyć. Pewnie maja podobne problemy. Warto się z nimi porozumieć, pomóc i samemu uzyskać pomoc.
- Co przyćmiło gościnność, poczucie przyzwoitości?
Tylko jedna rzecz może być do tego zdolna: interes.
- Ale czy był to na pewno interes Bogatynian?
Dlaczego nikt z mieszkańców Bogatyni w żadnym z programów, czy gazet nie zapytał się, kto w tak ordynarny sposób potraktował przedstawicieli zagranicznych samorządów?
- O tego należy zacząć. Od poważnych pytań.
Należy zadbać by administratorzy lokalni zachowywali się z szacunkiem. Któż rozsądny da wiarę, że jeśli urzędnicy pozwolili sobie obcesowo potraktować posła z Niemiec, kiedy przypili potrzeba – jego samego potraktują z dbałością i uwagą?
- Chyba nie, bo pewnie gdzie indziej, niż w zapobiegliwości, mądrości i rozsądku tkwią korzenie ich władzy.
Owe drobne znaki już dzisiaj przepowiadają lokalnej społeczności co ją spotka. Prorokują mieszkańcom co będzie po zakończeniu wydobycia przez Turów, oraz w jaki sposób zostanie zrekultywowana odkrywka, a w zasadzie, czy zostanie zrekultywowana, czy Bogatynia dalej będzie ich miejscem na ziemi, czy będzie miejscem dla kogokolwiek?
Przed wojną z Persami, jakieś 2500 lat temu, Temistokles udał się do wieszczki, by zajrzeć w przyszłość. Kazała zbudować drewniany mur. Wódz ateńczyków wiedział, że Pytia coś wcześniej zjadła i nie można jej słów brać dosłownie. Zbudował drewniane... statki. Pokonał Persów na morzu. Niewiele się od tamtego czasu zmieniło. Dobra strategia jest podstawą.
Przyszedł czas na Bogatynian. Być może powinni zbudować mur z papieru.
Z kartek wyborczych.
Najlepszym wyjściem byłoby stworzenie potężnego, mądrego samorządu.
Wystarczy spojrzeć na wszystkich jak na sąsiadów, na współobywateli, dla których los będzie taki sam bez względu na przekonania, wiarę czy poglądy.
Dzieci chodzące do szkoły mało obchodzi, na którą partię głosują rodzice? Widzą warkocze, uśmiechy, chłopięcy, czy dziewczyński urok. Dla dobra każdego trzeba stać się właśnie takim, jak one. Tym bardziej, że kiedyś prawdopodobnie większość chodziła do tych samych szkół.
Tę, największą troskę mieszkańców Worka Turoszowskiego, pośrednio rozgłaszał zielony plakat „greenpeace”: Kryzys klimatyczny istnieje. Niedługo kopalni nie będzie. Dzwon już bije!
Następcy dawnych osiedleńców mogą posłużyć się, jak ich poprzednicy, kreatywnością i rozsądkiem. Biorąc za wzór tak budujący przykład, poradzą sobie w podobnym stylu z teraźniejszym zagrożeniem.
Wróćmy do pytania pani Betty White, specjalistki od PR, jak o sobie pisze.
Pytanie tej pani, w zasadzie retoryczne, a więc zawierające domyślną odpowiedź, było manipulacją. Jedną, w powodzi innych manipulacji. Kierowane było przecież nie do ekologów, a do mieszkańców Bogatyni. Za udawaną troską kryła się bezwzględność i pogarda. Usypiało czujność w chwili zagrożenia.
Może jednak osoba nie zdawała sobie sprawy, jak przenicowaną ma świadomość przez nachalne, wciąż powtarzane w otoczeniu kłamstwa i nieustannie filtrowane informacje.
Ale czy to lepiej? To by znaczyło, że są mieszkańcy Bogatyni, trwający w dziwnym świecie, który skończy się razem z kopalnią, a oni będą w milczeniu błąkać się nad ponurym wyrobiskiem, jak nad brzegiem Leto, mitycznej rzeki zapomnienia.
Andrzej Mazik
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) 10.2024 |
Kopalnia Turów pochłania dawny kurort uzdrowiskowy Opolno-Zdrój, a (...) |
TURÓW - Wyrok NSA niezgodny z prawem UE (...) |
Trwa wyścig o czyste powietrze – najnowszy ranking (...) |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) wrzesień (...) |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? (...) |
prof. Jan Popczyk: Trzy fale elektroprosumeryzmu |
Jean Gadrey: Pogodzić przemysł z przyrodą |
Jak wyłączyć ziemię z obwodu łowieckiego i zakazać (...) |
Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy |
Zielony Ład dla Polski [rozmowa] |
We Can't Undo This |
Robi się naprawdę gorąco |