J. Nieradka: Mieć miedź, czyli lubuska racja stanu
Przed każdymi wyborami, czy to samorządowymi czy parlamentarnymi, słowa gospodarka i przedsiębiorczość odmieniane są do znudzenia przez wszystkie przypadki.
Prawie wszyscy kandydaci „rozumieją, wspierają, znają się, rozwijają, traktują priorytetowo” itp., itd. Chcą tworzyć miejsca pracy, walczyć z bezrobociem, zapewnić pracę dla młodych, a do tego godną płacę (cokolwiek to dla każdego znaczy). Słowa, słowa, słowa…
... bo gdy nadarza się szansa, jakiej województwo lubuskie nie miało nigdy wcześniej, sztandary z gospodarczymi hasłami idą w kąt, a „bojownicy” o rozwój gospodarczy wolą dalej szurać w swoich ciepłych kapciach.
Chodzi o miedź. Lubuskie stoi przed ogromną szansą, by południe regionu dokonało prawdziwego skoku gospodarczego. Osiem tysięcy miejsc pracy, inwestycja warta kilkanaście miliardów złotych – kopalnia rudy miedzi – jednak się oddala i stoi pod wielkim znakiem zapytania. Minister środowiska cofnął koncesję przyznaną Miedzi Copper Corporation z kapitałem kanadayjskim, ale oprotestowaną przez KGHM Polska Miedź. Jako jeden z głównych powodów tej decyzji podaje się konieczność zabezpieczenia złóż dla „polskiej firmy”, „ochronę interesów kluczowej spółki skarbu państwa”. Krótko mówiąc, w tym przypadku obcy kapitał jest „be”, a nasz polski „cacy”, chociaż codziennie setki samorządowców w kraju marzą i śnią o zagranicznym inwestorze, miejscach pracy i podatkach przez niego płaconych.
KGHM zablokowało więc w sposób formalny rozwój naszego regionu, wystąpiło przeciwko kanadyjskiemu koncernowi, który chciał zainwestować tuż za miedzą. Nie przeszkadza za to kombinatowi z Lubina kupować koncesje w Kanadzie czy z pompą otwierać nową kopalnię w Chile. Dlaczego więc przez ostatnie 40 lat nie spojrzał nawet na nasz region, a zainwestował np. miliony dolarów w Kongo? Dlaczego wciąż średnie wynagrodzenie w województwie lubuskim to ok. 3300 zł brutto, a w powiecie lubińskim ponad 6500 zł?
Ross Beaty, założyciel, współwłaściciel i prezes Lumina Copper z Kanady na spotkaniu, które odbyło się 3 października w Zielonej Górze opowiadał o przyjęciu, jakie zgotowali mu KGHM i polski rząd. Nie miało to nic wspólnego z polską gościnnością: plotki, podsłuchy, przeszukania, ABW, przyznanie koncesji, jej odebranie. Jedyna pomoc, jaką otrzymali inwestorzy, to wsparcie w Lubuskiem zainicjowane przez Organizację Pracodawców Ziemi Lubuskiej z aktywnością Janusza Jasińskiego i podjęte przez prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza. Konsultacje i spotkania, próby zainteresowania polityków z regionu, pisma do ministerstwa środowiska – niestety, siła oddziaływania i pieniądze KGHM okazały się silniejsze niż nasze pospolite ruszenie. Interes KGHM wygrał z interesem województwa lubuskiego. Ale, ale… piłka wciąż jest w grze – minister środowiska ponownie rozpatrzy obydwa wnioski o przyznanie koncesji na poszukiwanie złóż rudy miedzi. Oby i tym razem podjął decyzję opartą o merytoryczne przesłanki i udzielił koncesji spółce Miedzi Copper. Będzie to początek budowy Lubuskiego Zagłębia Miedziowego, inwestycji która odmieni życie kilkudziesięciu tysięcy Lubuszan, tak jak badania geologa Jana Wyżykowskiego pod koniec lat 50. XX wieku wpłynęły na rozwój Lubina, Głogowa, Polkowic czy Legnicy.
To nasza lubuska racja stanu. Czy tych, którzy tego nie dostrzegają, zasłaniają się linią partii, partyjnymi przełożonymi i wspierają tylko słowem, bez żadnych działań, możemy nazywać „lubuskimi elitami”? Z tym pytaniem pozostawiam naszych Czytelników, życząc nam wszystkim jesieni w kolorze miedzi.
autor: Jarosław Nieradka
opublikowano w: http://www.bizneslubuski.pl
komentarz redakcji:
Tytuł i tekst autora b.dobry, choć nie wiem na ile jest uzasadniony ten sen o potedze ?
Radek Gawlik