×
logo
kontakt:
redakcjaeko.org.pl
odkrywki dla klimatu energia prawo rzeki smog ptaki drzewa o nas gry
logo
 

30 grudnia 2009
info
 

Polskie śmieci

Już nie tylko się o nie potykamy, ale też je wdychamy. Jeśli dziś nie wdrożymy radykalnych zmian, jutro zatrujemy się własnymi śmieciami. Sąsiedzi mówią, że zwariował. Kto? Lokator, który chomikuje śmieci w mieszkaniu - są już w każdym kącie. Jeśli nie przestanie, administracja wlepi mu karę. Wyobraźmy sobie, że lokator to Polska, a administracja to Unia. Jedyne, co potrafimy robić ze śmieciami, to je gromadzić (ponad 90 proc. ląduje na składowiskach). Musimy to zmienić, ale nie wiemy jak. Pomysły są sprzeczne, działania niespójne. Co naprawdę pacjentowi dolega? Zacznijmy od dróg oddechowych

Polacy lubią śmieci: Kuracja przeczyszczająca

Już nie tylko się o nie potykamy, ale też je wdychamy. Jeśli dziś nie wdrożymy radykalnych zmian, jutro zatrujemy się własnymi śmieciami.

Sąsiedzi mówią, że zwariował. Kto? Lokator, który chomikuje śmieci w mieszkaniu - są już w każdym kącie. Jeśli nie przestanie, administracja wlepi mu karę.

Wyobraźmy sobie, że lokator to Polska, a administracja to Unia. Jedyne, co potrafimy robić ze śmieciami, to je gromadzić (ponad 90 proc. ląduje na składowiskach). Musimy to zmienić, ale nie wiemy jak. Pomysły są sprzeczne, działania niespójne. Co naprawdę pacjentowi dolega? Zacznijmy od dróg oddechowych.

Domowe ciepełko ze starych kaloszy

Zwykle zimą i zwykle o 2 w nocy wstaję i zamykam okno z powodu smrodu palonych śmieci, którym raczy mnie i okolicę miejscowy hodowca gęsi. Co jakiś czas udowadnia, że jego Zębiec KMW to piec, który zgodnie z reklamą spali wszystko: od plastików przez pampersy po drobiową padlinę.

Nie tylko on uważa palenie odpadów za przejaw gospodarności w trudnych czasach. Wójt pewnej podkarpackiej gminy tak odciął się turystom, którym nie podobały się śmieci w potoku: "To wina przyjezdnych, bo tutejsi są porządni i swoje śmieci palą ".

Niestety, takich "porządnych ludzi" przybywa. Już są gminy, gdzie z dymem idzie 30 proc. odpadów. - Pokątne spalanie śmieci stało się plagą - potwierdza prof. Adam Grochowalski z Politechniki Krakowskiej. - Kiedy badałem popiół pobrany przez straż miejską z kilkudziesięciu domów w Krakowie, w ponad połowie były ślady odpadów.

Dlaczego ludzie to robią? Bo to oszczędność (niższe rachunki za odbiór śmieci i za ogrzewanie) i wygoda (popiół można wysypać na pole, grządki lub drogę).

A dlaczego prawo tego zabrania? Bo to najgorsza rzecz, jaką można zrobić ze śmieciami. Jeśli spacerując wieczorową porą, poczujemy gryzący dym, to znak, że wdychamy związki fenolowe i benzopiren. A że nieszczęścia chodzą parami - także dioksyny, furany i cząsteczki sadzy. Gdy spróbujemy oświecić winowajcę, mówiąc, że zatruwa okolicę, pewnie wzruszy ramionami. Może bardziej przemówi mu do wyobraźni, że najprostszy z fenoli stosowano w Auschwitz-Birkenau i że właśnie taki związek zabił Maksymiliana Kolbego. Benzopiren? Wywołuje raka. Dioksyny i furany? Bezpłodność, poronienia i alergię. Sadza? To węglowa gąbka nasiąknięta metalami ciężkimi i substancjami smolistymi (mieszanka arsenu, benzenu, cyjanku i formaldehydu), które doprowadzają do ciężkich schorzeń. Nawet gdy dym opadnie, część zawartych w nim toksyn odłoży się np. w naszej tkance tłuszczowej.

Ale skoro tak truje piecyk, to co dopiero spalarnia? Taki na przykład ZUSOK (Zakład Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych) kotłujący 100 ton śmieci na dobę?

To całkiem inne spalanie. Ze szkoły wiemy, że każdą truciznę można unieszkodliwić - podgrzana do ponad 1000 st. C rozpadnie się na atomy. Tyle że, jak na złość, dioksyny odtwarzają się podczas stygnięcia spalin. Trzeba więc je schładzać szybko, by przerwać proces syntezy de novo. Spalarnia to potrafi.

Druga różnica to tlen, a raczej jego niedobór. Nawet w ognisku pośrodku puszczy śmieci nie spalą się całkiem. Trującym owocem niekompletnego spalania będą CO, węglowodory, aldehydy i sadza. W spalarni, gdy brakuje tlenu, czujnik wstrzymuje załadunek odpadów.

I trzecia różnica to systemy oczyszczania spalin, bez których żadna spalarnia nie ma dziś prawa funkcjonować.

Tyle że domowe spalanie jest tańsze. Przepuszczenie tony śmieci przez ZUSOK to wydatek 675 zł. Owszem, gdyby zdjąć filtry i mniej rozgrzewać kocioł byłoby taniej. Ale że bezpieczeństwo kosztuje, "tanio" prawie nigdy nie równa się "zdrowo". Prawie, bo oto wyjątek. Chcąc sprawdzić, które spalanie jest zdrowsze, czescy chemicy weszli do kurników - tych małych - wiejskich i tych wielkich - zmechanizowanych. I gdzie znaleźli więcej dioksyn? Stokrotnie więcej? W eko-jajach - droższych, bo sprzedawanych w sklepach ze zdrową żywnością. O czym to świadczy? Że kiedy pali się w piecu czym popadnie, nawet na wsi powietrze potrafi być skażone bardziej niż w dzielnicach przemysłowych.

Diagnoza:

Z niewiedzy lub źle pojętej oszczędności trujemy się na własne życzenie. Bardziej, niż sądzimy. Proceder nasila się wraz ze wzrostem opłat za ogrzewanie domu i odbiór odpadów.

Kuracja:

Trzeba uświadamiać ludzi, a potem sprawić, by nasze śmieci zamiast do kominka trafiały np. do spalarni.

Tyle że spalarni nie ma. Jedyna, jaką mamy, może przerobić 0,1 proc. wszystkich naszych śmieci. Dlaczego nie powstają nowe?

Po naszym i małpim trupie

- Widzi pan ten komin? Ma 256 metrów. Pierwszy opad pyłów? 50 km stąd. Super. Mógłby rozwiązać śmieciowy problem Warszawy, a popada w ruinę - Władysław Kącki, prezes Miejskiego Zakładu Oczyszczania w Pruszkowie, ledwo kryje wzburzenie.

Jeszcze za komuny rozpoczęto budowę wielkiej elektrociepłowni - na Pruszków II wydano 130 mln dol. I co? - Obliczono, że Warszawa nie potrzebuje tyle energii. I rozebrano wszystko prócz komina - wspomina Kącki. - Chcieliśmy to wykorzystać i zbudować spalarnię unieszkodliwiającą 400 tys. ton odpadów rocznie. Połowę tego, co wytwarza dziś Warszawa. Ale w 1997 r. referendum zamknęło temat. Mieszkańcy powiedzieli: "stop!". To dowód, że nie było i nie ma przyzwolenia na budowę spalarni w Polsce.

Stało się regułą, że wszystkie większe "odpadowe" inwestycje są w Polsce torpedowane, a niektóre zatapiane już w trakcie konsultacji społecznych. Przeciwnicy spalarni, sortowni i składowisk hołdują zasadzie: "chcesz mieć posłuch - musisz straszyć". Stąd 23 tys. martwych małp, którymi straszy Zielone Mazowsze, opisując skutki ewentualnej rozbudowy ZUSOK-u. Stąd fotografia dzieci - ofiar eksperymentów w Auschwitz (z podpisem "choroby genetyczne wywołane skażonym środowiskiem"), którą Opcja Społeczna skomentowała zapowiedź budowy spalarni w Białymstoku.

Ponieważ urzędnicy nie wychodzą poza lakoniczne komunikaty, zieloni spece od PR wypełniają pustkę informacyjną i przejmują rolę komentatorów. Do tego są szybcy i skuteczni. A kto zechce dowieść, że przekręcają fakty i potęgują zagrożenia, wpierw musi zburzyć mur uprzedzeń i nieufności.

Na Zachodzie decydenci wiedzą, że warto wyjść zza biurek i rozmawiać z ludźmi, nawet z pomocą psychologa. Ale najłatwiej kupić przychylność mieszkańców inwestycją towarzyszącą komunalnej, np. w nową drogę, przedszkole czy kanalizację.

Kreowaniu fobii winne są też media. Ponieważ temat jest mało przejrzysty, o inwestycjach odpadowych najłatwiej dowiedzieć się z telewizyjnych migawek z nieodmiennym tłumkiem mieszkańców rozeźlonych wizją niechcianego sąsiedztwa.

Nasz strach wynika też z... braku spalarni. Tam gdzie jest ich dużo (w Niemczech 68, we Francji 128), ludzie zobaczyli, że nie taki diabeł straszny. Gdy u nas spalarnię postrzega się jako wywróconą na lewą stronę komorę gazową, tam kojarzona bywa z elektrownią, która przekształca odpady w energię elektryczną i cieplną (źródłem 53 proc. ciepła ogrzewającego Paryż są śmieci).

- Zieloni to wiedzą - zapewnia prof. Grochowalski. - Pytam ich więc: dlaczego walczycie ze spalarniami, których nie ma, a nie z plagą dzikiego spalania śmieci? Dlaczego nie jeździcie po wsiach i nie uświadamiacie ludzi? Czy dlatego, że to takie niemedialne?

Diagnoza:

Boimy się inwestycji odpadowych. Zwłaszcza spalarni, które są najbardziej oczywistą alternatywą składowisk. Według CBOS 43 proc. Polaków nie chce ich mieć w okolicy. Wielu nie wie, że produkują prąd i ciepło.

Kuracja:

Lokalne władze powinny rozmawiać z mieszkańcami okolic, w których planowane są takie inwestycje. Oddając inicjatywę pseudoekologom, tracimy szansę na wyrwanie się ze śmieciowego impasu.

Śmieci, jakich nie znamy

Gdybyśmy cofnęli się w czasie i namówili pradziadka, by kolekcjonował własne śmieci, po czym wrócili do współczesności i robili to ze swoimi, zaskoczyłby nas ogrom różnic. Wyjąwszy metal, szkło, drewno i ceramikę, w zasadzie całą spuściznę po nim dałoby się zakompostować. Nasza kupka zaś byłaby znacznie większa , bardziej trwała i bogata w szkodliwe związki.

Dzisiaj śmieci nie chcą znikać i nie ma gdzie ich składować. Co możemy zrobić? Podpalić je i uciec, jak to się robi np. w Ameryce Łacińskiej, lub przetworzyć i unieszkodliwić, jak to robią cywilizowane państwa. My nie robimy ani tego pierwszego (chyba że w zaciszu domowej kotłowni), ani drugiego (nie chcemy lub nie mamy czym). Udajemy, że jesteśmy drugą Australią i śmieci składujemy, czyli zamiatamy pod dywan. Ale że dywan mamy mniejszy, pozostaje nam albo wzorem Japonii przyjąć kurs na spalarnie, albo - jak Norwegia - na odzysk i recykling. Krótko mówiąc, nie możemy wciąż traktować śmieci jak śmieci. Musimy spojrzeć na nie jak na surowiec lub paliwo.

Ile odpadów komunalnych nadaje się do odzysku? Teoretycznie aż 60 proc. Metal, szkło, papier - wiadomo. Resztki jedzenia? Zakompostować. Tworzywa sztuczne? Przerobić na regranulat lub paliwo. W praktyce cały ten bałagan trzeba wpierw dokładnie posortować i oczyścić. A więc odwróćmy kosz, wysypmy jego zawartość i spróbujmy zrobić to sami. Osobno szkło białe i kolorowe. Osobno papier gazetowy i tektura. Osobno polipropylen, polistyren, polietylen, poliwęglan i poliuretan. Zobaczmy, ile pochłonie to czasu, wody i detergentów. A i tak efekt będzie dyskusyjny (papier mokry, w tubce pasta, tłuste pudełko po pizzy). Do tego niektóre opakowania to twardy orzech do zgryzienia dla przemysłu. Choćby kartony na mleko - cztery warstwy polietylenu, jedna aluminium i jedna papieru, z czego odzyskuje się tylko połowę celulozy, i to zanieczyszczonej. Albo butelki PET z etykietką PCW (kiedyś coca-cola Zero, teraz soki Tymbark) lądują na wysypiskach, bo wprawdzie PET i PCW dają się przetwarzać, lecz nigdy razem. A rozdzielić je jest trudno.

Jednak zawsze można je spalić.

Właśnie, jakim paliwem są śmieci? Nieposortowane zawierają średnio 17 proc. organicznego węgla. To wystarczy, by spalały się samoistnie. Ale żeby osiągnąć przepisową temperaturę 850 st., odpady muszą być nieco bardziej kaloryczne. Co trzeba zrobić? Posegregować je. Oddzielić to, co się nie pali, od tego, co się pali. A co się pali najlepiej? Tworzywa sztuczne. Polietylen i polipropylen mają wartość opałową taką jak węgiel kamienny. Czyli im więcej plastiku w śmieciach, tym lepszym są paliwem i tym bardziej opłaca się je spalać (odkrył to już niestety "mój" hodowca gęsi). Ponieważ paliwa nie może zabraknąć (każde rozpalanie pieca rusztowego dramatycznie podnosi koszt utylizacji), spalarnia ma sens w co najmniej 300-tys. miastach (zwłaszcza że w pobliżu muszą być sieci energetyczna i ciepłownicza, które mogłaby zasilić).

Opisana tydzień temu pogoń za butelką kefiru pokazała, że sortowanie odpadów komunalnych to zajęcie niewdzięczne, niełatwe i niewydajne. Odzysk sięga 5-6 proc., jest więc niemal dziesięciokrotnie mniejszy niż z odpadów selektywnie zbieranych. W dodatku zamiast kompostu zostajemy z hałdą mocno skażonego biostabilatu, z którym nie wiadomo, co robić. Wniosek? Trzeba sortować śmieci u źródła.

Zresztą Unia i tak nas do tego zmusi. Wszystkie jej dyrektywy odpadowe są zgodne z zasadą 3 R - Reduce, Reuse, Recycle (po naszemu 3 U - unikaj kupowania zbędnych rzeczy, użyj znowu i dopiero utylizuj). Co to oznacza? Że mamy stać się społeczeństwem recyklingowym. A więc w pierwszym rzędzie powtórnie wykorzystywać odpady (recykling), potem odzyskać energię (spalarnia), a w ostateczności je składować (wysypisko). Problem w tym, że postępujemy dokładnie na odwrót.

Diagnoza:

Na polskich składowiskach marnują się przebogate złoża energii. To ekwiwalent paru milionów ton ropy naftowej.

Kuracja:

Chcąc mieć jakikolwiek pożytek ze śmieci, musimy zacząć je sortować. I to na początku, a nie końcu ich cyklu życiowego. Tak jak robi cały cywilizowany świat.

Dziurawy wąż leniwego działkowca

Gospodarkę odpadami w Polsce można porównać do sparciałego ogrodowego węża. Tak długo podlewał poletko z napisem "składowisko", że aż wrósł w ziemię. To skutek rosnącego ciśnienia wody (podaży odpadów) i grawitacji (opłacalności). Po prostu nie było tańszego sposobu na pozbycie się śmieci. Któregoś dnia administrator ogródków skarcił nas, że robimy błoto, bo za dużo lejemy w jedno miejsce. Trzeba więc szarpnąć wężem, ale strach, bo jeszcze się rozpadnie. Co zrobić? Nic prostszego, jak przydeptać koniec węża. A więc podwyższamy opłatę marszałkowską za składowanie odpadów na wysypisku z 15 na 75, a potem na 100 zł od tony. Po co? By przykręcić strumień śmieci. Ale że ciśnienie nie maleje, woda zaczyna tryskać bokami. I po roku nie możemy się doliczyć jednej piątej wszystkich krajowych śmieci, czyli ponad 2 mln ton. Nie ma ich w ewidencji. Ot, wyparowały.

To zdaniem pesymistów dowodzi, że system gospodarki odpadami nie istnieje. Optymiści - że istnieje, ale wymaga uszczelnienia: jasnych wytycznych, legislacyjnego plastra i czasu na stworzenie infrastruktury. Tyle że czasu nie ma.

Wstępując do Unii, zgodziliśmy się ograniczyć składowanie odpadów biodegradowalnych - do końca 2010 r. o 25 proc, a do 2013 - o połowę. W 2018 r. zaś mamy spalać lub kompostować przynajmniej 3,6 mln ton odpadów rocznie. A więc woda musi tryskać tam, gdzie dziś ledwie kapie. Trzeba przeciągnąć wąż na drugi koniec działki i skierować na poletka pt. "Recykling" i "Spalanie". A że od pomysłu do przemysłu upłyną trzy-cztery lata, do budowy nowych spalarni (w planach Ministerstwa Środowiska jest ich dziewięć) i regionalnych zakładów zagospodarowania odpadów (ma ich być 12, każdy z sortownią, kompostownią i składowiskiem) trzeba brać się już.

Gołym okiem widać, że nie zdążymy. Co wtedy? Europejski Trybunał Sprawiedliwości może nas nękać karami sięgającymi 250 tys. euro dziennie.

- Nie tak prędko - uspokaja Małgorzata Szymborska z Ministerstwa Środowiska. - Najpierw Polska zostanie poproszona o wyjaśnienie. Jeśli dowiedziemy, że robimy, co możemy, kara powinna nas ominąć.

A przynajmniej ominie dziś rządzących.

Ciekawe swoją drogą, czy okażemy się bardziej przekonujący niż Grecja, której opieszałość Unia wyceniła na 40 tys. euro dziennie.

Inna sprawa, że w mydleniu oczu nie mamy sobie równych. Jeśli sortujemy 6,8 proc. domowych odpadów, to jak myślicie, jakim poziomem recyklingu możemy się pochwalić? 2 proc? 5 proc? Bo przecież nie da się przetworzyć więcej, niż się wysegregowało. Nie da się? Sumaryczny recykling materiałów opakowaniowych wg oficjalnych danych przekracza u nas 48 proc.! To oczywiście bzdura, bo inaczej chodząc po wysypisku, nie brodziłbym w plastikach. Skąd więc te odzyskane surowce? Z supermarketów i centrów handlowych. Opływają w opakowania zbiorcze, a te - czyste i jednorodne - są wymarzonym materiałem do recyklingu. Ponieważ ich pozyskiwanie przypomina grzybobranie w pieczarkarni, inne państwa nie łączą tych odpadów z domowymi. A my owszem. Z dobrym - jak widać - skutkiem.

Jak wygląda recykling po polsku, już w 1996 r. przekonał się Jerzy Ziaja, wtedy przedsiębiorca robiący interesy w Niemczech. - Zbudowałem ze wspólnikiem mobilną instalację do przerobu PET - wspomina. - Plan był taki: ktoś butelki zbiera, ja przyjeżdżam, myję, mielę i sprzedaję przemiał zakładom Elany, a te robią z niego włókno poliestrowe. Do Polski trafiało 80 tys. butelek PET. A ja chciałem tylko tysiąc ton. Ale i tak jeździłem po firmach i prosiłem: sortujcie! Wszyscy mówili: żaden problem, przyjedź. Przyjechałem. W pierwszym roku udało się zebrać... 30 ton. Po trzech latach spasowałem. Maszynę oddałem wspólnikowi z Niemiec.

Co sprawia, że gospodarkę odpadami mamy postawioną na głowie? Dlaczego niemal wszystko ląduje na składowiskach?

By to wyjaśnić, trzeba opisać łańcuch odpadowy. Do domu przynosimy produkty, a wynosimy śmieci. Kto je odbiera? Firma, którą sobie wybierzemy (my albo wspólnota mieszkaniowa). To ona jest de facto właścicielem odpadów, i to ona decyduje, co z nimi zrobi. A gmina? Wyznacza firmom warunki brzegowe (np. wysokość maksymalnej stawki za usługę) oraz pilnuje (a przynajmniej powinna), by każde gospodarstwo miało umowę na odbiór odpadów. To wszystko.

Skutki? Możemy sortować śmieci lub nie, ale nie mamy żadnego wpływu na ich dalsze losy. A więc śmieciarka zawiezie je tam, gdzie najtaniej. Czyli najpewniej na składowisko. A co ze śmieciami posortowanymi?

Firmy muszą je od nas odbierać (o ile tego chcemy), bo inaczej nie dostaną zezwolenia. Robią to jednak niechętnie, bo raz - selektywna zbiórka jest droga, dwa - za ich wywóz mogą sobie liczyć od mieszkańców góra połowę tego co za zmieszane odpady komunalne. Takie posortowane odpady mają dużą objętość, są więc drogie w transporcie.

- Zbiórka, przewóz i zagospodarowanie tony odpadów plastikowych kosztuje jakieś 1500 zł - wylicza Jerzy Starypan, prezes żywieckiej spółki Beskid. - Z drugiej strony dramatycznie spadły ceny skupu surowców wtórnych. Krótko mówiąc, nie ma dziś z tego zysku.

A zysk musi być, bo konkurencja jest ostra. Mieszkańców Warszawy obsługują 103 firmy. Ponieważ ich tereny łowieckie się pokrywają, siłą rzeczy są rozległe. By napełnić metalowe trzewia, śmieciarka musi się najeździć. By się wypróżnić - też. W miastach praktycznie nie ma sortowni. Tym bardziej wysypisk, a te, które były blisko, są już prawie pełne. Trzeba więc wozić śmieci coraz dalej i dalej (stołeczne np. do Mławy i Kamieńska, czyli odpowiednio 125 i 165 km). Rosnące koszty transportu rodzą silną pokusę wyrzucenia ich gdzieś bliżej. Np. w żwirowniach, wąwozach, lasach, na terenach opuszczonych zakładów czy prywatnych posesji. Ponieważ odpada opłata marszałkowska, więc oszczędność jest podwójna. A rynek nagradza ryzyko, bo obniżając koszty, firma może obniżyć ceny i podebrać klientów tej, która prawa nie łamie Oto dlaczego powstają dzikie wysypiska. Ile ich jest? Nawet 100 razy więcej niż legalnych. A tych mamy 764. Jeśli do tego dodamy te śmieci, które wywozimy do lasu, zostawiamy przy drogach lub spalamy w piecach, to już wiemy, gdzie wyciekło 2 mln ton śmieci z odpadowego węża.

I będą tak wyciekać dalej. Dlaczego? Bo - po pierwsze - nie da się szybko wyedukować społeczeństwa. Jeśli 43 proc. Polaków wciąż nie wie, co znaczy słowo "recykling" (badania CBOS sprzed miesiąca), a 6 na 10 chętnych do segregowania śmieci nie potrafi tego robić (Kraków, akcja "Żółty worek"), to widać, ile jest do zrobienia.

Po drugie - sankcje, zamiast odstraszać, zachęcają do łamania prawa. Za wyrzucanie śmieci grozi grzywna do 500 zł lub nagana. To samo za ich spalanie w domu. Za brak umowy na odbiór odpadów zapłacimy tyle, co za jazdę bez świateł, czyli całe 100 zł. A ryzyko wykrycia jest znikome, bo

- po trzecie - mnogość podmiotów działających w tej branży w praktyce uniemożliwia ich kontrolę.

- Czy już wie pan, dlaczego nie mógł obejrzeć żadnej z tych małych sortowni wokół Warszawy? - spytał mnie prezes Kącki. - Bo wiele sortuje byle jak. Rzuca śmieci na taśmociąg i odbiera parę PET-ów i puszek tylko po to, by zmienić kod odpadów z 200301 na 191212 [ze zmieszanych komunalnych na odpady z mechanicznej obróbki]. Opłata marszałkowska spada wówczas ze 100 do 60 zł od tony. Oszczędność? 400 zł na śmieciarce. Pozorne sortowanie to powszechny przekręt.

Mnogość podmiotów to również mnogość interesów. Trudno przełożyć wąż na inne miejsce, gdy ciągnie go zbyt wiele rąk. A każda w inną stronę.

- Ze śmieciami jest tak, że jeśli ktoś usilnie przekonuje do konkretnego rozwiązania, to nigdy z troski o środowisko. Zawsze chodzi o pieniądze - uważa Julian Carroll, Australijczyk, który zjadł zęby na odpadach opakowaniowych.

A to oznacza, że każda radykalna odmiana będzie torpedowana. Pod pretekstem, że jest nieekologiczna, droga lub przestarzała. Bywają pozamerytoryczne powody sprzeciwu. - W latach 90. okazało się, że śmieci są zielone i czerwone - mówi Jerzy Ziaja, dziś szef Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu. - Kiedy np. AWS doszedł do władzy, wypowiedział umowę na selektywną zbiórkę stołecznych odpadów zawartą za rządów lewicy. Ponad 2000 pojemników wywieziono wtedy z Warszawy. Zaś PiS-owski rząd zniósł ulgę akcyzową z 2004 r. dla firm przerabiających odpady foliowe. W efekcie nie ma w Polsce ani jednego zakładu zdolnego przetwarzać na paliwo np. torebki foliowe, których co roku zużywamy całe 4 mld.

To wyjaśnia przyczyny decyzyjnej schizofrenii. A zarazem dowodzi, że nie ma i nie będzie rozwiązań idealnych. Ale czy istnieje choć jedno, mogące szybko złagodzić objawy odpadowej zapaści? Na szczęście tak. Oto przykład z Pszczyny.

Kiedy okazało się, że co dziesiąty mieszkaniec tej 50-tysięcznej gminy nie ma podpisanej umowy na odbiór odpadów, radni postanowili objąć je obowiązkową opłatą zryczałtowaną. W 2006 r. zorganizowali w tej sprawie referendum połączone z wyborami samorządowymi. - W dwóch salach, dwie urny. Kto przyszedł, głosował w obu sprawach. I to chyba zadecydowało o powodzeniu - wspomina pracowniczka urzędu. - Bo w sąsiednich gminach, które w tym roku chciały pójść naszym przykładem, frekwencja nie przekroczyła 30-proc. progu.

Pszczynie się udało. Ogłosiła przetarg na odbiór śmieci. Najtańszy okazał się potentat - Remondis. Jak sprawdza się system, w którym to gmina jest właścicielem odpadów? I odbiera je jedna firma, a nie 10?

Mieszkańcy sortują śmieci na dwie frakcje - mokrą, czyli głównie resztki jedzenia (czarny worek), i suchą, czyli wszystko, co rokuje szanse na recykling (żółty worek). Za ich odbiór (dwa worki czarne i dowolna liczba żółtych) płacą 6 zł miesięcznie. Proste.

Oczywiście nie wszystko idzie jak po maśle. Po zapełnieniu płatnego worka niektórzy wrzucają co popadnie do bezpłatnych. Ale przynajmniej nie ma już tak powszechnego wyrzucania śmieci do lasu, spalania ich w piecu czy zostawiania przy drodze bezpańskich worków.

Są też wymierne korzyści. Pięcioosobowa rodzina płaci miesięcznie o 14 zł mniej za wywóz śmieci. 30-krotnie (!) zwiększyła się ilość posegregowanych odpadów. A ponieważ o jedną trzecią wzrosła przy okazji ilość śmieci niesegregowanych, widać, jak rozpowszechnione było utylizowanie ich we własnym zakresie.

Wydawałoby się, że za Pszczyną pójdą inni. Niektóre gminy próbują. Daremnie. Powód? Opór małych firm komunalnych (boją się, że wypadną z rynku), ale głównie niechęć samych mieszkańców. Nie chcą kolejnego podatku, a tak właśnie postrzegają jednolitą opłatę odpadową. Większość sądzi, że to dodatkowy haracz na zbieranie śmieci niczyich. Niewielu wie, że skorzysta na niej w dwójnasób - zaoszczędzi na rachunkach i zapewni lokalnym władzom środki na duże inwestycje odpadowe (np. nowoczesne zakłady utylizacji).

Po nieudanym referendum (wrzesień 2009, zabrakło 78 głosów) zdesperowana burmistrz Halinowa zaapelowała jesienią do rządu o pomoc. A ściślej o taką zmianę prawa, by gminy mogły wprowadzać jednolitą opłatę odpadową w trybie pozareferendalnym. Oby dało to efekt. Inaczej gminy takie jak Pszczyna pozostaną jedynie ciekawostką. I ilustracją straconych szans tych gmin, którym nie dane było pójść jej śladem.

Diagnoza:

Nasz system gospodarki odpadami jest nieprzejrzysty, nieszczelny i nielogiczny. Sytuacji nie poprawia bałagan prawny (trzy lata czekamy na "ustawę opakowaniową") oraz niska świadomość mieszkańców, którzy nie wiedzą lub nie wierzą, że może być lepiej.

Kuracja:

Choć nie jest ideałem, zryczałtowana opłata odpadowa może zaprowadzić porządek w większości gmin. Ponieważ sprawdza się w naszych realiach, warta jest rozpropagowania wśród mieszkańców, ale też polityków i decydentów.

Tym bardziej że to właśnie ci ostatni mają klucz do szafki z lekami. Od ich decyzji zależy, kiedy wreszcie gospodarka odpadami, zamiast stać na głowie, stanie na nogi.

Artur Włodarski

pl Źródło: wyborcza.biz







info

Polskie tereny wypoczynkowe, jak plaże, jeziora, lasy i góry wciąż toną w śmieciach. I choć lato właśnie dobiegło końca, to (...)
czytaj całość
Serdecznie zapraszamy na debatę pt. „Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko?”, która odbędzie się 24 września o godz. (...)
czytaj całość
System kaucyjny nie rozwiąże najważniejszego problemu
czytaj całość
„Wbrew nasilonej ostatnio kampanii propagandowej uważamy, że budowa elektrowni jądrowych w Polsce nie powinna mieć miejsca…
czytaj całość
List otwarty do Pani Pauliny Hennig-Kloski, Ministry Klimatu i Środowiska w sprawie niezwłocznego przeprowadzenia rzetelnych konsultacji publicznych aktualizacji Krajowego Planu w dziedzinie (...)
czytaj całość
Serdecznie zapraszamy do udziału w debacie przedwyborczej z politykami partii Zieloni pt. Jak wzmocnić politykę energetyczną i ekologiczną UE oraz (...)
czytaj całość
Kandydaci do europarlamentu dyskutowali o zielonej energii, kosztach budowy atomu i odchodzeniu od węgla  
czytaj całość
więcej
2024-04-25
Mieszkańcy i samorządy chcą biogazowni. Nowoczesne nie powodują niedogodności
2024-04-24
Inauguracja Akcji Czysta Odra. Rusza akcja sprzątania i zarybiania
2024-03-20
Konferencja: Autonomia energetyczna Gmin - energetyka obywatelska
2024-02-23
Samorządowa debata wyborcza o przyszłości Dolnego Śląska
2024-02-15
Konferencja prasowa - Odra jako osoba prawna
2024-02-12
INNOWACYJNE I SPRAWDZONE TECHNOLOGIE W TRANSFORMACJI ENERGETYCZNEJ DOLNEGO ŚLĄSKA I (...)
2024-01-18
„Odwołać katastrofę”. Czy da się walczyć z dezinformacją klimatyczną?
2023-12-14
Koalicja Klimatyczna: Mimo rozwodnionego porozumienia, COP28 to początek końca ery (...)
2023-11-10
Ministerstwo Kultury zapłaci za ślepe wykonywanie interesów branży wydobycia węgla (...)
2023-11-10
Dni Klimatu Wrocławskiego Środowiska Akademickiego 2023
2023-10-07
Debata wyborcza o lasach
2023-10-05
We Wrocławiu powstało nowoczesne laboratorium – pracuje nad oszczędzaniem energii
2023-10-04
Otwarta debata wyborcza we Wrocławiu - 5.10.2023 w Kinie Nowe (...)
2023-10-02
„Popełniliśmy wielki błąd”. Opozycja jednogłośnie o potrzebie transformacji energetycznej
2023-09-22
Debata wyborcza: Jakiej transformacji energetyki i ochrony klimatu potrzebujemy?
2023-09-21
Fundusze na rozwój firm – od kuchni. Bezpłatne szkolenie w (...)
2023-08-17
Ta zmiana każdemu Polakowi odbiera prawo do decydowaniu o miejscu, (...)
2023-07-21
NIK: Szkoda środowiska
2023-05-30
Ostatni wtorek dla kaucji
2023-04-26
Akcja Czysta Odra - 28.04.2023
2023-03-05
Ekolodzy okupowali restaurację Gesslera
2023-03-05
Ekolodzy zaskarżą przedłużenie koncesji dla Turowa
2023-02-22
Czy budowa elektrowni "Młoty" to dobry pomysł?
2022-12-06
Region turoszowski bez funduszy na transformację.
2022-11-17
Młodzeżowy Strajk Klimatyczny: 18.11.2022 strajkujemy dla klimatu!
2022-11-03
JESTEŚMY NADAL W CZARNYM DOLE
2022-10-25
DOSYĆ wpuszczania Odry w kanał!
2022-09-24
Młodzezowy Strajk Klimatyczny: Wrocław
2022-09-22
Młodzieżowy Strajk Klimatyczn: Miasteczko Klimatyczne
2022-09-16
Zrzutka na Odrę: ODRAtujmy Odrę!
2022-09-06
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) sierpień 2022
2022-08-25
Stanowisko Polskiego Towarzystwa Hydrobiologicznego
2022-08-13
Dosyć trucia
2022-08-12
Zieloni i KO: Katastrofa ekologiczna na Odrze oraz jej konsekwencje (...)
2022-07-08
Wodny Azyl w Warszawie
2022-07-05
Za zieloną fasadą Krajowych Planów Odbudowy
2022-06-29
Czego boją się handlowcy, czyli kto zapłaci za kaucję?
2022-05-27
Potrzebujemy więcej zieleni i bezpieczeństwa w funduszach UE na lata (...)
2022-05-26
Porozmawiajmy o transformacji i o środkach na odporność - debata (...)
2022-05-18
Wybory w NRW
2022-05-09
Akcja Czysta Odra - 850 km edukacji ekologicznej
2022-04-28
Inauguracja Akcji Czysta Odra
2022-04-26
Skończmy z wykorzystywaniem zwierząt w badaniach naukowych!
2022-04-21
Choosing the Right Path at this Turning Point in History
2022-04-14
Konferencja pt. Ochrona dziedzictwa kulturowego Łużyc w procesie transformacji trójziemia
2022-01-29
EkoObywatel – wsparcie interwencji i zmian systemowych
2022-01-13
Demonstracja w sprawie Taksonomii Unii Europejskiej
2022-01-03
Konferencja pt. Krajobraz kulturowy Łużyc zasobem transformacji regionu zgorzeleckiego
2021-12-21
IV Wrocławskie Konwersatorium Inteligentna Energetyka
2021-12-03
Odkrywki i węgiel bezdni.
2021-11-19
Polski Kongres Klimatyczny
2021-11-04
Nowe ekologiczne miejsce na mapie Warszawy
2021-10-20
Gwałtowne zmiany zniweczą rozwój polskiej fotowoltaiki – apel do rządu
2021-08-31
Turów: 102 dni od postanowienia TSUE. Czy Polskę czekają kary?
2021-08-11
List Otwarty do Prezesa Zarządu PGE
2021-08-09
Rozpoczyna się międzynarodowy i otwarty Rzeczny Uniwersytet 2021!
2021-08-03
Turów 2071, czyli o potędze wyobraźni
2021-07-30
Przezorność i odpowiedzialność w czasie pandemii, czyli dlaczego warto czytać (...)
2021-07-30
Plener Ziemia Zgorzelecka: OPOLNO 2071
2021-07-26
Skarb Państwa straci nawet pół miliarda złotych!
2021-07-19
EKO-UNIA na festiwalu Góry literatury w Nowej Rudzie i okolicach
2021-07-13
Twarde negocjacje opóźniają odejście od węgla, a nowy blok w (...)
2021-06-30
Czy Śląsk straci 2,6 mld euro? Społecznicy apelują do marszałka
2021-06-09
Herpetolodzy odłowią inwazyjne żółwie z Fosy Miejskiej
2021-06-08
Zaprojektuj "zieloną" ciepłownię przyszłości z NCBR
2021-05-31
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) Maj 2021
2021-05-27
Turów szansą na początek (zaplanowanego) końca węgla w Polsce
2021-05-20
Subregion Wałbrzyski- dekarbonizacja 2030, neutralność klimatyczna 2040
2021-05-17
NCBR wyłoni 40 półfinalistów Wielkiego Wyzwania: Energia
2021-05-14
Rowerem po wulkanach w Chile
2021-05-13
Sprzeciw wobec budowy nowego odcinka obwodnicy we Wrocławiu
2021-05-12
Będziemy zarabiać za bycie ekologicznym?
2021-05-05
Ptaki wędrowne mają coraz większe kłopoty
2021-05-05
Pomysły z Europy Środkowej na walkę ze skutkami zmian klimatu (...)
2021-05-04
Stanowisko Rady Krajowej Partii Zieloni ws. ratyfikacji Funduszu Odbudowy
2021-04-29
Fałszywy patriotyzm węglowy drogą do bezrobocia w Turowie
2021-04-28
Zatrzymać katastrofę czy aktywistów klimatycznych?
2021-04-26
Rozmowa z Anną Dziadek, prezeską Stowarzyszenia *NIE kopalni odkrywkowej*
2021-04-26
80%, a może nawet 90% ciepła z OZE. Nowe przedsięwzięcie (...)
2021-04-23
NIK o ochronie ludzi przed szkodliwym wpływem tworzyw sztucznych
2021-04-22
Od Bauhausu do NEB – lekcja z przeszłości dla przyszłości
2021-04-20
Podpisz petycję w sprawie powołania unijnego Komisarza ds. Dobrostanu Zwierząt
2021-04-08
Petycja "Stop! elektrowni fotowoltaicznej w Giebułtowie na terenie NATURA 2000."
2021-04-01
Gawlik w Sejmie: Nie chcemy Twierdzy Turów
2021-03-31
Zielone studium dla Wrocławia
2021-03-29
Senat wyklucza organizacje ekologiczne z postępowań administracyjnych
2021-03-19
Ruszają zgłoszenia do konkursu Eco-Miasto 2021
2021-02-25
Ile jest „eko” w ekogroszku?
2021-02-23
Kolejna po Lex Inwestor fikcyjna nowelizacja ustawy ooś już w (...)
2021-02-08
Na naszych oczach rodzi się Zielony Śląsk
2021-01-26
Zielony Nowy Ład w Polsce
2021-01-25
EKO-UNIA: Opinia o STRATEGII ZARZĄDZANIA (...)
Licencja Creative Commons Materiały zgromadzone na serwisie dostępne są na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe
Korzystanie z naszego serwisu oznacza akceptację przez Państwa naszej Polityki prywatności.
Zobacz więcej