Wielkie wycinanie drzew w miastach. Dalsze losy drzew z wycinki
Miasta wycinają drzewa na potęgę, często bez sensu. Co potem robią z drewnem? Zarabiają na nim, czasem rozdają lub używają do ogrzewania.
Wrocławska Fundacja Ekorozwoju alarmowała w raporcie "Na straży drzew", że w latach 2011-14 w miastach wojewódzkich wydano pozwolenia na wycięcie aż 800 tys. sztuk drzew.
To około 2,6 tys. ha, czyli prawie połowa rezerwatu ścisłego Białowieskiego Parku Narodowego.
Co się z nim dzieje?
Metrówki, polana i szczapy poukładane w sztaple i sągi czekają na klientów w składnicy w Krakowie. Gdyby to był skład prywatny, nikt by się nie dziwił, ale w mieście, które walczy z zanieczyszczeniem powietrza, od stycznia drewnem handluje Zarząd Zieleni Miejskiej. - Do końca lipca sprzedaliśmy ponad 50 metrów przestrzennych opału. W składnicy są jeszcze topola, akacja, jesion, klon i sosna. Przyjeżdżają głównie ci, którzy palą drewnem w kominkach - opowiada Dariusz Wnęk odpowiedzialny w ZZM za sprzedaż opału.
Najdroższa buczyna
Część wyciętych w miastach drzew rosła na terenach gminnych, a więc drewno z ich wycinki też do nich należy. Miasta mogą je sprzedawać.
Według cennika na stronie internetowej ZZM najdroższa jest buczyna - 140 zł za metr przestrzenny (ok. 0,65 metra sześciennego). Taniej kupić można drewno liściaste twarde - dąb, jesion, grab, wiąz, klon, akację, czeremchę: już za 120 zł. Dalej jest (brzoza - 100 zł, (liściaste miękkie (olcha, topola, wierzba, lipa) - 70 zł i (iglaki (sosna, modrzew, świerk) - 70 zł. Na końcu drobnica: gałązki na rozpałkę, leszczyna, odpady zrębowe i tzw. leżanina leśna - do 40 zł za metr przestrzenny. Są też podane ceny za drewno wielkowymiarowe do produkcji przemysłowej. Metr sześcienny dębu kosztuje nawet 1,4 tys. zł.
Piotr Kempf, dyrektor ZZM, szacuje, że rocznie miasto sprzeda drewno za blisko 50 tys. zł. - Pieniądze będą przeznaczone w kolejnych budżetach na zalesianie. Za tyle będziemy mogli posadzić drzewa na 2-2,5 ha - mówi. Radni miejscy chcą iść jeszcze dalej i zwiększyć tzw. lesistość Krakowa z obecnych 4,4 proc. do 8 proc. w latach 2017-30. Szacują, że miasto wyda na to 20-30 mln zł. Uchwała przyjęta została pod koniec maja.
- Chcemy prowadzić świadomą gospodarkę leśną. Uzupełniać drzewostan, poprawiać jego jakość. Nie nastawiamy się na wycinki dla zysku. Drewno traktujemy jako produkt uboczny. Szkoda by było z jego sprzedaży nie skorzystać - dopowiada Wnęk. Zapewnia, że część wyciętego drewna zostanie w lesie. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że potrzebne jest np. gryzoniom, ptakom czy grzybom, by las mógł się rozwijać. W zależności od kompleksu będziemy zostawiać od 10 do nawet 50 proc. drewna z wycinki - deklaruje. Za zmianę ZZM chwalą nawet miejscy ekolodzy.
Zastrzeżenia ma Andrzej Guła z Krakowskiego Alarmu Smogowego: - Biomasa też jest źródłem szkodliwych pyłów PM2,5 i PM10 oraz benzo (a) pirenu. Nie wyobrażam sobie, by po wprowadzeniu zakazu palenia paliwami stałymi w 2019 r. miasto nadal handlowało opałem - podkreśla.
Jego zdaniem miejski handel to dobra okazja do rozpoczęcia kampanii edukacyjnej: - ZZM powinien każdej osobie przyjeżdżającej po opał wręczać ulotkę z informacją o tym, że za niecałe trzy lata wejdzie w życie zakaz palenia węglem w piecach, drewnem w kominkach i ogrzewania domów kotłami na biomasę.
A jak jest w miastach?
"Wyborcza" sprawdziła w 20 miastach.
*Świnoujście rozdaje je potrzebującym z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Dostają je na podstawie złożonego wniosku. - Firmy wycinające drewno w mieście muszą pociąć je na polana i za darmo dowieźć osobom wskazanym przez miasto. Część drewna trafia też do miejskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt - informuje Robert Karelus, rzecznik prezydenta Świnoujścia.
*Do schroniska archidiecezjalnego oddziału Caritas drewno dostarcza też Przemyśl i Bytom.
*W Kielcach odpowiedzialna miejska jednostka zleca czasem, by wykonawca dostarczył surowiec na miejską imprezę: grilla albo ognisko. Pozostałe drewno jest sprzedawane po 45 zł za metr sześcienny, a zyski co miesiąc raportowane.
*W Łomży i Katowicach drewnem z wycinek opala się miejskie szklarnie.
*W Warszawie drewno wycięte przy ulicach oddaje się do "utylizacji albo zagospodarowania we własnym zakresie" firmom, które wygrały przetarg. Urzędnicy tłumaczą, że jest marnej jakości, z zamierających i suchych drzew.
Inaczej stolica traktuje lasy - w Warszawie jest prawie 8 tys. ha (15 proc. powierzchni miasta). Nadzór nad gospodarką leśną pełnią Lasy Miejskie - Warszawa. W lasach cięcia też robią firmy zewnętrzne. Po zrywce porąbane polana można kupić u pracowników terenowych w danym obwodzie leśnym. Cennik znajduje się na stronie internetowej Lasów Miejskich. Jest bardziej szczegółowy niż ten krakowski. Rozróżnia drewno wielkowymiarowe na pnie o średnicy: do 24 cm, do 35 cm i powyżej 35 cm. Metr sześcienny dębu o największej średnicy kosztuje nawet 1,8 tys. zł netto. Ceny opału są nieco wyższe niż na południu Polski.
*Gdynia ma z kolei bardzo prosty cennik. Za drewno liściaste liczy sobie 115 zł za metr sześcienny, a za iglaste i liściaste miękkie 90 zł.
*W Chorzowie miasto sprzedaje drewno bezpośrednio firmom wykonującym wycinkę. Jego ilość oblicza się zgodnie z decyzją wydaną na wykarczowanie drzew. W 2015 roku Chorzów zarobił ponad 33 tys. zł, a w tym ponad 8,5 tys. zł.
*Tak samo działa to w Gliwicach, Częstochowie czy we Wrocławiu, gdzie do umowy z firmą wycinającą drzewa dodaje się zapis zobowiązujący ją do kupna surowca. Płock rozlicza drewno w kosztach wycinki. - Wynika to ze stanu sanitarnego drewna oraz sposobu pozyskania, często z wykorzystaniem metod alpinistycznych, co sprawia, że drewno jest często pocięte na bardzo małe fragmenty, trudne do zakwalifikowania jako wartościowe - tłumaczy Hubert Woźniak, inspektor z Płocka.
*Bielsko-Biała organizuje przetarg na sprzedaż drewna ze swojego lasu komunalnego. Na podstawie 10-letniego planu zarządza nim miejska jednostka. W przetargu mogą wziąć udział wszystkie firmy, które nie mają zaległości finansowych wobec miasta. W pierwszej połowie tego roku miasto zarobiło 386 tys. zł.
*Olsztyn szczyci się jednym z największych w Europie kompleksów leśnych w granicach administracyjnych miasta (około 21 proc. powierzchni miasta). Sam Las Miejski ma powierzchnię około 1,3 tys. hektarów. Na sprzedaży drewna miasto rocznie zarabia 60-80 tys. zł.
*Grudziądz uruchomił specjalny system kontroli LasInfo rejestrujący odbiory drewna ze stosów należących do miasta. Do biura Lasów Komunalnych surowiec dostarcza firma wybierana raz na trzy lata, wykonująca wycinki w parkach i przy ulicach. Podobnie jak w Krakowie pieniędzy ze sprzedaży drewna urzędnicy nie traktują jako istotnego źródła dochodu gminy. Przeznaczają je na poprawę warunków rekreacyjnych w lesie. W latach 2014-15 Grudziądz zarobił łącznie ponad 67 tys. zł na drewnie.
*Toruń łączy metody wypracowane gdzie indziej. Na drewnie zarabia tylko 15-20 tys. zł rocznie. Tak jak Kraków ma własną składnicę (prowadzi ją firma z przetargu), ale nie sprzedaje opału klientom detalicznym. - Drewno użytkowe przeznaczamy do wykonania ławek, stołów, szlabanów, które wykorzystuje się do zagospodarowania terenów gminnych (głównie lasów). Drewno opałowe oprócz sprzedaży przekazywane jest także nieodpłatnie różnym organizacjom, fundacjom - informuje Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia.
*W Gdańsku też mają własną składnicę. W ostatnich trzech latach na handlu drewnem zarabiali 90-112 tys. zł rocznie. Pieniądze przeznaczane są na utrzymanie lasów komunalnych, przy czym urzędnicy zaznaczają, że rocznie kosztuje to średnio 326 tys. zł.
*Zabrze - które też ma składnicę - zainkasowało w 2015 roku prawie 7 tys. zł za drewno z lasu i prawie 45 tys. zł za drewno z terenów nieleśnych. Tam też urzędnicy podliczyli, że więcej miasto zapłaciło za nasadzenia i pielęgnację zieleni.