Z węglem aż po grób, czyli koniec marzeń o zielonej energii w Polsce!
Według przygotowanego przez rząd Donalda Tuska dokumentu, przez najbliższe 30 lat głównym źródłem energii nadal będzie węgiel.
A to oznacza wyższe rachunki za prąd i zanieczyszczanie powietrza
Plany polityki energetycznej do 2050 r. spisało Ministerstwo Gospodarki. Do końca września projekt jest w konsultacjach społecznych.
Podstawa planu to założenie, że węgiel na lata pozostaje podstawą naszej energetyki, choć udział ten ma się powoli zmniejszać. To znaczy, że trwanie przy węglu ma już nie tylko rangę obietnic wygłaszanych przez premiera na spotkaniach z górnikami, ale jest zapisane w rządowym dokumencie. Jeśli projekt zostanie przyjęty, najważniejsze decyzje o przyszłości energetyki będą zapadać w oparciu o tę strategię.
Węgiel kamienny ma być podstawą, choć UE dąży do ograniczenia emisji CO2 i promuje zieloną energię, a wydobycie z polskich złóż jest coraz droższe i już jedna piąta spalanego w Polsce węgla pochodzi z importu (głównie z Rosji, poza tym z Chin i USA). Wielkie nadzieje resort pokłada też w węglu brunatnym, chociaż jego wydobycie, które dewastuje środowisko, budzi sprzeciw mieszkańców okolic planowanych kopalni. Protesty trwają m.in. w gminach Gubin i Brody przy niemieckiej granicy, gdzie PGE Gubin przymierza się do uruchomienia gigantycznej odkrywki.
Odnawialne źródła energii i atom dostaną po ok. 15 proc. udziału w energetyce. OZE, które dziś stanowią jedną dziesiątą rynku, po 2030 r. przestaną być dotowane. Zdaniem autorów raportu, do tego czasu zielona energia zacznie się sama bilansować.
Plany atomowe są na papierze wyjątkowo optymistyczne. Pierwsza elektrownia ma zacząć działać w 2023 r., choć do tej pory nie zapadła decyzja, gdzie to miałoby być, a coraz głośniej mówi się, że rząd najchętniej w ogóle wycofałby się z horrendalnie drogiego pomysłu inwestowania w atom.
Wybrana przez rząd strategia energetyczna będzie miała wpływ na nasze życie. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, oceniają, że prąd będzie coraz droższy, a do marzeń o energetyce przyjaznej środowisku przy tych założeniach będzie mogło wrócić dopiero pokolenie naszych dzieci. O drożejącym prądzie piszą zresztą wprost autorzy ministerialnego dokumentu. Wyliczyli, że cena energii elektrycznej rosła w ostatnich latach o 3 proc. rocznie. - W długim okresie można spodziewać się kontynuacji owego trendu wzrostowego - czytamy.
Jeśli będziemy trwać przy krajowych złożach, to państwo coraz mocniej będzie musiało dotować wydobycie, bo wyeksploatowane pokłady są coraz trudniej dostępne (obecnie w przeliczeniu na jednego Polaka dopłacamy do węgla 1,8 tys. zł rocznie). Jeśli postawimy na import, jeszcze bardziej uzależnimy się energetycznie od Rosji.
Iwo Łoś, ekspert Greenpeace Polska ds. bezpieczeństwa energetycznego: - To jest postawione na głowie. Rząd chce dalej brnąć w uzależnienie Polski od węgla. Większość Polaków jest temu przeciwna. Konsumenci i eksperci domagają się, by rząd zaczął wreszcie realizować politykę przyjazną środowisku, opartą o rozwój krajowych zasobów odnawialnych źródeł energii.
Aleksander Śniegocki z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych: - Dochodzimy do momentu, gdy bardziej opłaca się importować węgiel niż wydobywać. To ważny argument, by w większym stopniu stawiać na odnawialne źródła energii.
Rząd twierdzi, że Polaków nie stać na przestawienie się na OZE. Jednak z sondażu przeprowadzonego w listopadzie zeszłego roku wynika, że 89 proc. Polaków chce, by więcej energii pochodziło ze źródeł odnawialnych i jedynie co piąty jest za energią z węgla.
Przywiązanie polskiego rządu do węgla komentował też w "Metrze" przy okazji zeszłorocznego szczytu klimatycznego ONZ Marcin Popkiewicz, ekspert ds. zmian klimatycznych, zasobów i energii. - Dla mnie to polityczne założenie, że nasza gospodarka dalej ma opierać się na węglu, przypomina zachowanie socjopaty, który postępuje egoistycznie i nie liczy się z następstwami swoich działań - stwierdził.
autor: Anita Karwowska
źródło: http://metromsn.gazeta.pl