Korytarze powietrzne wyznaczano w Polskich miastach już na początku XX wieku, potem je jednak zabudowano. Dzisiaj w dużych miastach trudno mówić o korytarzach powietrznych, można ratować tylko jakieś ich pozostałości.
Świadomość tego, że polskie miasta mają najbardziej zanieczyszczone powietrze w Europie, staje się powszechna. Coraz więcej mieszkańców domaga się radykalnych zmian i one zachodzą, ale bardzo powoli.
Sprawa wydaje się dość prosta. Trzeba uchwalić normy jakości dla węgla do ogrzewania domów, promować ogrzewanie gazowe, wprowadzić ograniczenia emisji spalin dla pojazdów, wesprzeć OZE.
Praktyka pokazuje, że te oczywiste zmiany nie jest łatwo wprowadzić – silne lobby producentów węgla, obawy mieszkańców i niski poziom dochodów powodują, że zmiany następują bardzo powoli lub w niektórych dziedzinach nie zachodzą wcale.
Jak walczyć ze smogiem?
Tym ważniejsze jest, aby o czyste powietrze w miastach walczyć nie tylko przez wspomniane działania, ale też na innych polach. Gdzie?
W Polsce np. ciągle mało mówi się o takim planowaniu miast, które umożliwia ich naturalne przewietrzanie. Naukowcy mówią tu o aerodynamice miast i ich klimacie.
Podstawowym pojęciem są tu tzw. korytarze powietrzne, czyli pasy wolnej przestrzeni i zieleni, które umożliwiają wymianę powietrza w mieście.
– To pojęcie nie nowe, w polskich miastach korytarze powietrzne wyznaczano już na początku XX wieku – mówi prof. dr hab. Krzysztof Błażejczyk z Zakładu Geoekologii i Klimatologii Uniwersytetu Warszawskiego. – Niestety, potem nikt nie brał tego pod uwagę przy zabudowywaniu centrów i dzisiaj w dużych miastach trudno mówić o korytarzach powietrznych, można tylko ratować jakieś ich szczątki.
Z korytarzami powietrznymi jest jeszcze jeden problem – w założeniu zanieczyszczone powietrze w mieście miało być wypierane przez czyste napływające z terenów pozamiejskich, a to wymagałoby wyjścia z planowaniem daleko w teren.
– To jest najsłabsza strona tych założeń – przyznaje prof. Błażejczyk. – Bo jeśli na szlaku takiego korytarza stoi fabryka, a dzisiaj to wcale nie rzadkość, cały pomysł traci sens.
Choć więc same korytarze, zwane też często klinami napowietrzającymi, straciły na znaczeniu, to idea wymiany powietrza w miastach może być z powodzeniem wykorzystana.
– Oczywiście nie jest to takie proste, że zostawiamy klin, np. w postaci autostrady przez środek miasta i wiatr wywiewa wszelkie zanieczyszczenia, a przynosi czyste powietrze – mówi prof. Tadeusz Markowski, prezes Stowarzyszenia Urbanistów Polskich. – Procesy te są znacznie bardziej skomplikowane, wymagają odpowiedniego planowania i gospodarowania przestrzenią.
Systemy przyrodnicze w miastach
Jak więc tą przestrzenią zarządzać? Trzeba budować systemy przyrodnicze, które sterują ruchami powietrza wewnątrz miasta, a nie wymuszają napływu z zewnątrz.
Strefa zieleni ma niższą temperaturę niż strefa zabudowy i wywołuje się w ten sposób lokalne ruchy powietrza, które powodują jego wymianę.
Jak tłumaczą naukowcy, odpowiednie ukształtowania pasów zieleni, regulacja wysokości zabudowy, ustawienie budynków do kierunków świata powodują, że można sterować w ramach układu miejskiego ruchami powietrza. Nie wielkimi, ale pozwalającymi stworzyć strefy mikroklimatu.
źródło: http://www.portalsamorzadowy.pl/
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) listopad 2024 |
Powstrzymajmy czarne piątki |
Obywatelskie społeczności energetyczne |
COP29: Cel finansowy zbyt niski, ale transformacji nie (...) |
Decybele Przyszłości |
Rzeka betonu nikogo przed powodzią nie uratuje |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) 10.2024 |
prof. Jan Popczyk: Trzy fale elektroprosumeryzmu |
Jean Gadrey: Pogodzić przemysł z przyrodą |
Jak wyłączyć ziemię z obwodu łowieckiego i zakazać (...) |
Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy |
Zielony Ład dla Polski [rozmowa] |
We Can't Undo This |
Robi się naprawdę gorąco |