Hydrotechniczne rozwiązania to najczęściej iluzja bezpieczeństwa powodziowego
Kotlina Kłodzka po 22 latach od „powodzi tysiąclecia” wciąż czeka na rzetelny program zmniejszenia ryzyka powodziowego.
– Powodzie w 1997, 2001, 2008, 2009, 2010 i kolejnych latach podważyły wiarę w regulację rzek, budowę obwałowań oraz zbiorników zaporowych jako panaceum na zagrożenie – przypominają politycy Partii Zieloni.
Kotlina Kłodzka, to jedno z wyjątkowych miejsc w Polsce, gdzie powodzie przychodzą bardzo szybko, zaskakując mieszkańców i prowadzą do wielkich strat. Największa powódź w 1997 r. zniosła tu wiele budynków, dróg, a także przyniosła ofiary śmiertelne. Czy obecnie mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie?
– W Kotlinie Kłodzkiej trwa dziś słuszny bunt obywateli przeciwko planom Wód Polskich i Banku Światowego odnośnie budowy 9 nowych zbiorników, które poprawiają jedynie wybiórczo i w niewystarczającym stopniu bezpieczeństwo powodziowe kilkunastu tysięcy mieszkańców i mieszkanek na ok. 160 tys. osób zamieszkujących ten region – tłumaczy Julia Rokicka, przewodnicząca Partii Zieloni we Wrocławiu i kandydatka Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego.
Według obecnych planów Wód Polskich i Banku Światowego wysiedleniem zagrożonych jest 2,5 tys. mieszkańców Kotliny Kłodzkiej. Kosztowna budowa tych suchych zbiorników za ok. 1,6 mld zł ma chronić przed powodziami jedynie w bardzo ograniczony sposób.
W Polsce ochrona przeciwpowodziowa została zdominowana przez lobby, które stosuje wyłącznie kosztowne rozwiązania techniczne, finansowane z kolejnych pożyczek Banku Światowego. Doświadczenia międzynarodowe pokazują, że to podejście jest błędne i buduje często groźną iluzję poprawy bezpieczeństwa. Pomija się praktycznie działania nietechniczne, które są kluczowe, czyli edukację i prawidłowe reakcje społeczeństwa na zagrożenia, indywidualne zabezpieczenia domów, ubezpieczenia, czy doskonalenie systemów ostrzegania przed powodzią.
– Obecnie stosowane w Polsce rozwiązania często są niezgodne z dyrektywami Unii Europejskiej o zmniejszaniu ryzyka powodziowego oraz ramową dyrektywą wodną. Są niezgodne z przyjaznymi środowiskowo metodami zmniejszania ryzyka powodzi i suszy, na co zwraca uwagę od początku Koalicja Ratujmy Rzeki – mówi Paweł Pomian z Partii Zieloni i EKO-UNII.
Zieloni, w koalicji z ponad 100 organizacjami pozarządowymi i naukowcami, przyjęli w 2010 r. ważne i aktualne do dziś stanowisko „Co dalej po powodzi?”.
Radosław Gawlik, były wiceminister środowiska, który od wielu lat zajmuje się kwestiami ochrony wód, wyjaśnia: – Mimo patronatu ówczesnego Ministra Środowiska, nie udało się wiele zmienić. Zwyciężyło szkodliwe i kosztowne myślenie o rzekach, jako o hydrotechnicznych ciekach do szybkiego spuszczania wody – podkreśla Gawlik.
Zagrożenie powodziami i suszami zwiększa się w wyniku postępujących zmian klimatycznych. Partia Zieloni deklarują, że wie jak to zmienić i przygotuje plan działań dla przyszłego rządu i ministerstwa ochrony środowiska. Obejmie on:
- Bezwzględny zakaz zabudowy mieszkaniowej na terenach zalewowych.
- Zwiększenie retencji wodnej w dorzeczach, oddanie dolinom rzecznym ich przestrzeni oraz ochronę terenów podmokłych, również jako odpowiedź na kryzys klimatyczny.
- Opracowanie zintegrowanych planów ochrony przeciwpowodziowej, zorientowanych na zarządzanie ryzykiem powodziowym, w których nacisk zostanie położony na środki nietechniczne i zwiększanie naturalnej retencji. Opracowanie planów należy powierzyć interdyscyplinarnym zespołom, a ich przyjęcie poprzedzić rzetelnymi konsultacjami z udziałem wszystkich zainteresowanych. Obszarem tych działań powinna być Kotlina Kłodzka.
- Przygotowanie odpowiednich zmian legislacyjnych, w zgodzie z dyrektywami UE oraz stanowiskiem „Co dalej po powodzi?”. Jest to na przykład konieczność przywrócenia zlewniowego zarządzania wodami resortowi środowiska, a nie jednej grupie interesów związanej dziś z żeglugą śródlądową.