Jak wygląda Przekop Mierzei z kapitańskiego mostka?
Projekt jest bardzo stary i sięga końca XIX wieku.
Niemcy planowali ten przekop wtedy, kiedy budowali Kanał Kiloński i obecny Kanał Piastowski w Świnoujściu. Z tego projektu jednak zrezygnowali. Dlaczego? Grozi to bowiem poważną katastrofą ekologiczną, jaka jest przerwanie Mierzei Wiślanej i wymieszanie wód Zalewu Wiślanego i Bałtyku. Kiedyś opisywał to szczegółowo nieistniejący już fachowy periodyk pt "Technika i Gospodarka Morska" wydawany przez Instytut Morski. Destrukcję mierzei spowodują te same siły co zagrażają obecnie Półwyspowi Helskiemu. Wzdłuż naszych wybrzeży płynie stały prąd morski w kierunku wschodnim. Jest to wywołano ogólną cyrkulacją powietrza i wód na naszej półkuli, spowodowana kierunkiem ruchu wirowego naszej planety.
Prąd ten od dawna kształtuje naszą linię brzegową. Prąd morski niesie ze sobą rumowisko denne. W ten sposób usypany jest Półwysep Helski i właśnie Mierzeja Wiślana. Dzisiejsze jeziora Jamno, Gardno i Łebsko były kiedyś morskimi zatokami. Prąd usypywał najpierw półwyspy, które potem stawały się mierzejami, aż wreszcie zatoki stały się jeziorami śródlądowymi. Zatoka Gdańska nie zostanie tak zamknięta, ze względu na ujście potężnej rzeki, Wisły. W jednym miejscu prąd zabiera ląd, w innym buduje. I tak jest od tysięcy lat. Kościół w Trzęsaczu, którego resztki wiszą nad klifem, wybudowano w XV wieku ponad 3 kilometry od brzegu. To ilustruje potęgę sił przyrody. Półwysep Helski jest już zagrożony. Już był przerywany w okolicach Chałup, a jest strukturą u nasady o wiele masywniejszą niż wątła Mierzeja Wiślana.
Po przekopaniu kanału żeglownego należy wybudować 2 falochrony-ostrogi w morze. Jest to konieczne ze względu na permanentne zasypywanie ewentualnego kanału spowodowane opisanym zjawiskiem, a także dla bezpieczeństwa ruchu statków.. Główka zachodnia falochronu powinna być dalej wsunięta w morze od wschodniej. Falochrony powinny być ponadto wygięte w kierunku wschodnim, tak jak to jest np w Kołobrzegu, Darłowie czy innych małych portach naszego wybrzeża. Na Bałtyku dominują wiatry o kierunku północno zachodnim i w przypadku ich sztormowej siły wejście do portu jest lepiej chronione. Prąd morski będzie nanosił rumowisko na zachodni falochron, opływał główki, a zawirowanie wody po wschodniej stronie będzie wypłukiwało mierzeję. Tego procesu nie da się powstrzymać. W „Technice i Gospodarce Morskiej” sprawa była dokładnie analizowana. Niestety nie mogę tych artykułów znaleźć w sieci.
W periodyku tym były liczne opracowania dotyczące ratowania także helskiej blizy przed zniszczeniem. Poddana ona jest tym samym siłom natury Tam głównym winowajcą jest port w Władysławowie i takie same zjawisko jak opisane przeze mnie wyżej. Było wiele projektów ratowania Helu, łącznie z rurą o wielkiej średnicy pod portem władysławowskim, aby niesione prądem rumowisko mogło swobodnie przepływać pod portem.
Wszystkie projekty uznano za nieskuteczne. Właściwie jedynym wyjściem byłoby rozebranie portu i jego falochronów. Przekop mierzei zniszczy ją w ciągu kilku dziesięcioleci. Utrzymanie mierzei i toru wodnego to gigantyczne koszty, których końca nie widać. Zanurzenie statków 2.5 metra świadczy o tym że port będzie dostępny dla statków małych.
Port morski musi mieć zaplecze, do którego będą przywożone i z którego będą wywożone towary. Wystarczy popatrzeć na mapę gospodarcza kraju, by zauważyć, że to jest słabo rozwinięty region jeżeli chodzi o zapewnienie portowi podaży ładunków.
Innym problemem jest fakt, że dno Zalewu Wiślanego jest pokryte grubą warstwą mułu. Nawet miejscami kilkumetrową. W mule tym od stuleci, a może i dłużej zachodzą różne procesy, także beztlenowe. Są w nim też niebezpieczne gazy. Naruszenie tego mułu przy pracach pogłębienia toru wodnego może zabić życie biologiczne w zalewie.
Projekt przekopu ma charakter polityczny, a nie ekonomiczny.
Niekompetentna władza chce „utrzeć nosa Ruskim” nie oglądając się na skutki, o którym ma mgliste pojęcie. Tyle że efekty te mogą przyjść, kiedy decydenci już nie będą żyli.
Tu nie chodzi o wycięcie paru tysięcy drzew i obszary lęgowe dla ptactwa. To grozi prawdziwą katastrofą ekologiczną.
Niestety nie słyszałem nigdzie, aby ktoś takie pytania jak moje, publiczne zadał.
Robert Zahorski
Kapitan żeglugi wielkiej