Po co było obalać komunizm?
Gadomski: Jeżeli premier chce, by zarządy spółek nie maksymalizowały zysków, lecz wykonywały politykę państwa (cokolwiek to znaczy), to powinien doprowadzić do likwidacji spółek i przekształcenia ich w państwowe przedsiębiorstwa
- Spółki węglowe nie mogą być nastawione wyłącznie na maksymalizację zysku - powiedział przed paroma dniami premier Donald Tusk, odwiedzając Śląsk. Zaś podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego premier przedstawił swą teorię o przyczynach globalnego kryzysu. Wynikał on jego zdaniem "z pokusy maksymalizacji zysku wyalienowanego od realnej gospodarki".
Tegorocznym maturzystom zadałbym rozbiór logiczny poglądów premiera.
Czy z tego, że "spółki nie mogą być nastawione wyłącznie na zysk", wynika, iż jednak powinny zysk wytwarzać, choć mają też inne cele? Tusk nieustannie mówi na przykład o "bezpieczeństwie energetycznym", choć nie wyjaśnia, co przez nie rozumie i co powinny robić spółki, by to bezpieczeństwo zapewnić. A jeśli "maksymalizacja zysku" jest w sprzeczności z innymi celami wyznaczonymi spółkom węglowym, to który ma być realizowany?
Przypomnijmy, że chodzi o spółki, których funkcjonowanie określone jest Kodeksem spółek handlowych, w tym także spółki giełdowe, które mają tysiące akcjonariuszy. Według Kodeksu członek zarządu spółki lub jego rady nadzorczej odpowiada za szkody wyrządzone spółce swymi działaniami. Obniżenie wartości - na przykład decyzje o inwestycjach przynoszących straty lub zawarcie umowy, która prowadzi do niższego zysku - jest działaniem na szkodę spółki i jej akcjonariuszy. Jeżeli premier chce, by zarządy spółek nie maksymalizowały zysków, lecz wykonywały politykę państwa (cokolwiek to znaczy), to powinien doprowadzić do likwidacji spółek i przekształcenia ich w państwowe przedsiębiorstwa - byty prawnie słabo określone, w praktyce przedłużenie instytucji państwowych.
Można iść zresztą dalej i wrócić do komunizmu. Wówczas nikt nie gonił za zyskiem - co tak boli premiera - lecz za deficytowymi towarami. Sam w czasach PRL-u ustawiałem się nocą w kolejce po koks, który był sprzedawany wyłącznie na kartki, a i tak trzeba było swoje odstać. Pan premier może sobie odświeżyć pamięć o tym, jak wyglądał handel węglem przed 1989 rokiem, oglądając słynny film "Miś".
To były złote czasy dla polskiego górnictwa. Wydobycie węgla kamiennego sięgnęło w 1980 roku 200 mln ton, z czego eksportowano 40 mln ton, a mimo to był on w kraju towarem deficytowym. Rachunkowo nie dało się tego wytłumaczyć. Po prostu komunizm znosił nawet prawa prostej arytmetyki. Nikt nie zastanawiał się nad zyskiem kopalń i ich kosztami. Liczyły się tony wydobytego węgla i tysiące zatrudnionych osób, czyli - cytując premiera Tuska - "bezpieczeństwo energetyczne i kwestie społeczne".
Rząd ma prawo i możliwość prowadzenia polityki gospodarczej wykraczającej poza interesy poszczególnych spółek. Temu służą regulacje nakładane przez państwo - przepisy podatkowe, ekologiczne, dotyczące wielkości rezerw strategicznych surowców energetycznych. Nikt nie bronił rządowi skonstruowania takich regulacji, które pogodzą działalność komercyjną spółek węglowych i energetycznych z polityką państwa. Obawiam się, że zamiast tego rząd będzie próbował ratować kopalnie, przerzucając ciężar ich nieefektywności na energetykę (państwo kontroluje większość produkcji energii), a koszty energetyki - na gospodarkę. W efekcie będziemy mieli coraz droższą energię i mniej konkurencyjną gospodarkę. Wszystko po to, by w górnictwie wszystko zostało po staremu.
Trzy czynniki
Problemy górnictwa wynikają z trzech zależnych od siebie czynników:
-
- coraz wyższych kosztów wydobywania węgla położonego, inaczej niż w kopalniach amerykańskich czy australijskich, głęboko pod ziemią;
-
- patologii tolerowanych przez wszystkie rządy, takich jak: nieprzejrzysty handel węglem przez spółki pośredniczące, które przechwytują dużą część zysków, złe zarządzanie spółkami przez politycznie mianowanych menedżerów, nadmierna władza związków zawodowych wymuszających podwyżki płac;
-
- braku spójnej, długofalowej polityki energetycznej, która pozwoliłaby spółkom węglowym i energetycznym prowadzić inwestycje.
Odpowiedzią na te problemy nie jest jeszcze większe upolitycznienie branży górniczej przez dyskrecjonalne decyzje premiera, których celem jest uspokojenie nastrojów na Śląsku w trakcie kampanii wyborczej.
Zysk lub strata osiągane w warunkach rynkowych nie są sztucznymi parametrami wymyślonymi przez biurokratów, tylko twardą rzeczywistością ekonomiczną. "Pogoń za zyskiem" nie jest etycznie naganna. Przeciwnie - maksymalizacja zysku to mechanizm pozwalający alokować zasoby kraju w sposób najbardziej efektywny, czyli przynoszący społeczeństwu największe bogactwo. Ingerowanie w ten mechanizm, wymuszanie na firmach działań ekonomicznie nieopłacalnych prowadzi do tego, że szczupłe zasoby, którymi dysponujemy, są wykorzystywane niewłaściwie. Skutkiem jest niższy wzrost, poszerzenie obszarów biedy, wyższe bezrobocie. To jest abecadło ekonomiczne, które premier Tusk doskonale zna. Woli jednak na użytek wyborców powtarzać slogany o "pogoni za zyskiem" i obiecywać górnictwu rządowe wsparcie, które w cudowny sposób pozwoli nierentownym kopalniom przetrwać.
Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,100897,15943874,Po_co_bylo_obalac_komunizm_.html?biznes=lodz#BoxBizTxt#ixzz31XUqnmbd