Czym grozi Polsce bańka węglowa?
Europejskie banki masowo pozbywają się akcji spółek węglowych.
Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) nie ma już żadnych akcji polskiej spółki energetycznej, Enei. Poznańska spółka jest właścicielem elektrowni Kozienice, największego tego typu zakładu opalanego węglem. Od paru lat trwa tam budowa nowego bloku o mocy 1075 megawatów. Skończy się ona w 2017 r. i pochłonie ogółem aż 6,4 mld złotych.
Dlaczego więc EBOR uznał, że mimo takich inwestycji nie warto mieć akcji polskiego koncernu? Bo jeszcze w ubiegłym roku przyjął strategię, w której wykluczył inwestowanie w elektrownie węglowe poza „wyjątkowymi przypadkowymi”. Wpisuje się ona w ogólny trend panujący wśród instytucji finansowych. Te masowo wycofują się z finansowania działalności firm zależnych od węgla i innych paliw kopalnych.
Uciekają w ten sposób od „bańki węglowej”. Polega ona na tym, że wartość przedsiębiorstw działających w branży paliw kopalnych jest przeszacowana, ponieważ nie uwzględnia konieczności dostosowania się przez nie do pakietu energetyczno-klimatycznego UE (zakłada on redukcję emisji CO2 i odchodzenie od węgla czy ropy).
Dlatego instytucje finansowe co raz częściej uznają że w dłuższej perspektywie inwestycje w takie spółki mogą okazać się nieopłacalne. Na razie swoje wydatki w tym zakresie ograniczają banki publiczne, ale prywatne również zaczynają iść tą drogą.
Dla Polski może to oznaczać duży problem. Ze wszystkich operacji na unijnych rynkach finansowych na nasz region przypada ledwie 9 proc. Oznacza to, że do zrealizowania swoich inwestycji w sektorze węglowym potrzebujemy pieniędzy z Zachodu. A tamtejsze banki, wpatrzone w pakiet klimatyczny i raport EBOR-u, który już krytykuje Polskę za zbytnie uzależnienie od węgla, wcale nie muszą być skore do finansowania nam kolejnych bloków jak ten w Kozienicach.
źródło: http://biznes.newsweek.pl