Japonia szuka nowych dróg importu gazu ziemnego
Po katastrofie w Fukushimie i wyłączeniu swoich reaktorów nuklearnych, ceny energii w Japonii są jednymi z najwyższych na świecie.
Kraj szuka więc nowych dostawców gazu ziemnego LNG, licząc na Rosję, USA, Kanadę, Australię i kraje Afryki.
Zapotrzebowanie na gaz wzrosło po katastrofie w Fukushimie, kiedy Japończycy wyłączyli swoje reaktory nuklearne. "Dziś jesteśmy bardziej zależni od paliw kopalnych niż przed Fukushimą. Problemem gazu jest jego wysoka cena, która przekłada się na wysokie ceny energii elektrycznej. To uderza w konkurencyjność naszego przemysłu" - powiedział PAP analityk Międzynarodowej Agencji Energetycznej Shigetoshi Ikeyama, który we wtorek wziął udział w konferencji energetycznej w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Dlatego Japonia, która płaci obecnie najwięcej na świecie za błękitne paliwo - nawet 560 dolarów za tysiąc metrów sześciennych (w USA cena sięga 170 dolarów) chce dywersyfikować swoje dostawy gazu. Liczy m.in. na eksport gazu z USA. Zdaniem analityka szansą może być import gazu z amerykańskich terminali LNG na wschodnim wybrzeżu - Freeport w Teksasie, Cove Point w Maryland, Cameron w Luizjanie. W te projekty zaangażowany jest kapitał japoński.
Ikeyama uważa, że ceny gazu w potencjalnych kontraktach gazowych z USA nie będą indeksowane cenami ropy, jak to ma miejsce np. w kontraktach długoterminowych Gazpromu z europejskimi odbiorcami. Dzięki temu mogą być bardziej elastyczne i przez to niższe.
"Szacujemy, że te dostawy z USA mogłyby zaspokoić 20 proc. naszego obecnego importu" - powiedział. Dodał, że to nie jedyne drogi dostaw - możliwy jest też import z kanadyjskich i rosyjskich terminali LNG. "Gazprom rozwija projekt Władywostok LNG, a ExxonMobil i Rosnieft projekt Sachalin LNG. Mamy więc kilka opcji w Rosji" - powiedział. Japonia bierze pod uwagę import gazu z Mozambiku.
Kraj kwitnącej wiśni szuka dywersyfikacji również poprzez inwestycje kapitałowe w innych krajach. Przykładem są większościowe udziały w projekcie terminalu Ichthys LNG w Australii. "Japonia pracuje też nad rozwojem technologii wydobycia hydratów metanu" - dodał ekspert. To krystaliczne struktury, które zawierają gaz. Przypominają lód i występują na szelfach kontynentalnych oraz w wiecznej zmarzlinie.
Odpowiedzią na wysokie ceny ma być też większa elastyczność w umowach na dostawy - kupno gazu na rynku spot zamiast zawierania długoterminowych kontraktów.
Ikeyama tłumaczył, że gdyby jego kraj całkowicie zrezygnował z energie nuklearnej, w przyszłości każdego roku płaciłby nawet 13 mld dolarów więcej za energię elektryczną; musiałby też inwestować w sektor energetyczny i terminale LNG nawet 2,5 mld euro rocznie.
Według International Gas Union (IGU), do 2035 roku gaz będzie odpowiadał za co najmniej 30 proc. światowego zapotrzebowania na energię, przy czym trzy czwarte surowca będzie pochodziło z importu. "Spośród paliw, na świecie najszybciej będzie rosło zapotrzebowanie właśnie na gaz, przy czym dotyczyć będzie to głównie Azji. W Unii Europejskiej wzrost będzie powolny" - przekonywała analityczka IGU Ksenia Gladkova. Jej zdaniem najbliższa przyszłość w tym sektorze będzie należała do gazu LNG, dzięki czemu surowiec stanie się globalny, podczas gdy dziś ma charakter regionalny.
Gladkova uważa, że znakiem zapytania jest ciągle potencjalny eksport gazu w postaci skroplonej z USA po tym, jak kraj ten ogarnęła rewolucja łupkowa. "Pytanie, czy w USA wygra lobby, które chce zakazu importu i utrzymania krajowych cen na niskim poziomie, czy też Amerykanie wypuszczą gaz na rynki. Ciągle tego nie wiemy" - powiedziała Gladkova na wtorkowej konferencji.
"Przyszłość na rynku gazu będzie należała do rynku LNG. Myślę, że przyszłe kontrakty na dostawy LNG nie będą już indeksowane cenami ropy naftowej. Kto wie, być może doczekamy nawet globalnej ceny LNG" - zaznaczyła.
Źródło:www.wnp.pl