Bez termo- modernizacji nie wygramy z niską emisją
Które budynki mają największe zużycie energii i czy są szanse na ich termomodernizację oraz jak wygrać z niską emisją mówi w wywiadzie Arkadiusz Węglarz, doradca zarządu Krajowej Agencji Poszanowania Energii.
Teraz Środowisko: Strategia termomodernizacji budynków jednorodzinnych, będąca „mapą drogową” dla polskiego rządu, została opracowana w grudniu 2014 r. Czy od tamtej pory coś się wydarzyło? Pojawiła się szansa na jej realizację?
Arkadiusz Węglarz: Szanse na realizację są duże, bo wynikiem tej strategii jest przekonanie decydentów, że istnieje sektor budynków mieszkalnych (domy jednorodzinne), który nie ma żadnego realnego finansowania inwestycji termomodernizacyjnych. A potencjał możliwych oszczędności energii jest w tym segmencie bardzo duży.
Do tej pory termomodernizacja budynków mieszkalnych dofinansowywana była z Funduszu Termomodernizacji ulokowanego w Banku Gospodarstwa Krajowego, jednak wnioski składane przez właścicieli domów jednorodzinnych stanowiły tu zaledwie kilka procent. Wsparcia udzielały właścicielom domów również wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Natomiast Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej finansował, czasem nawet w stu procentach, termomodernizację budynków publicznych. W tym roku po raz pierwszy w Regionalnych Programach Operacyjnych pojawił się sektor mieszkaniowy, ale oferowane wsparcie nie dotyczy domów jednorodzinnych.
TŚ: Po co została przygotowana „mapa drogowa”?
AW: „Mapa drogowa termomodernizacji” powstała po to, aby wyodrębnić grupę budynków, których termomodernizacja da największy efekt - zarówno ekonomiczny, jak i ekologiczny. Okazało się, że są to budynki jednorodzinne, do których zaliczają się obiekty wolno stojące, szeregowe i bliźniaki – generalnie chodzi o te wybudowane na własnej działce. Mogą się w nich mieścić np. dwa-trzy gospodarstwa domowe. Te właśnie budynki mają największe zużycie energii - ze względu na ich konstrukcję z dużą powierzchnią chłodzącą. Zużycie energii jest jeszcze wyższe, jeśli budynek został usytuowany niekorzystnie względem stron świata.
Dodatkowy problem z domami jednorodzinnymi jest taki, że w dużej mierze wyposażone są w systemy grzewcze na paliwo stałe, a w piecach lub kotłach pali się tu wszystkim, co znajduje się pod ręką i praktycznie nie da się tego zjawiska kontrolować. Powoduje to z kolei powstanie problemu niskiej emisji w polskich miastach. Niemniej bez termomodernizacji, bez ograniczenia zużycia energii i bez wzrostu efektywności energetycznej, nie mają sensu wszystkie działania nakazowe, wymiana kotłów czy modernizacja pieców.
TŚ: Na czym będzie więc polegało zachęcenie mieszkańców tych domów do dokonania termomodernizacji?
AW: Trzeba będzie uruchomić system zachęt finansowych. Nie jestem jednak za tym, żeby system wsparcia obejmował tylko duże dotacje. Jest to idealny program pod mechanizm zwrotny: najlepszym rozwiązaniem w tym przypadku byłaby mała dotacja i kredyt bankowy. My proponujemy także stworzenie listy, na której wymienione byłyby określone urządzenia i związany z ich instalacją efekt ekonomiczny i ekologiczny oraz odpowiedni poziom wsparcia zakupu tego urządzenia. Oczywiście można problem jakości powietrza rozwiązać w formule nakazowej, np. wpisując w plan przestrzennego zagospodarowania terenu wymogi co do sposobów ogrzewania oraz wyznaczając obszary, gdzie ma być używany tylko określony rodzaj paliwa np. gaz ziemny lub biomasa. Niemniej nie będzie to rozwiązanie do końca zadowalające pod względem ekologicznym, bo spalanie biomasy w niektórych przypadkach prowadzi do efektu niskiej emisji.
TŚ: W strategii jest mowa o tym, że termomodernizacji należałoby poddać 50 proc. domów jednorodzinnych w Polsce. Dlaczego tylko tyle?
AW: Wiele jest w Polsce starych, niewielkich domów z cegły, kamienia lub drewna, których stan jest tak zły, że nie ma sensu ich termomodernizować. Z drugiej strony, część osób wcale nie będzie chciała przystąpić do programu. A dla niektórych przejście z termomodernizacji do głębokiej termomodernizacji będzie nieopłacalne, gdyż mają już ocieplony dom standardową grubością styropianu.
TŚ: Zakładacie Państwo, że aby wykorzystać potencjał termomodernizacji tych budynków, należałoby przez 20 lat wydawać rocznie od 6,1 do 9,7 mld zł. Co składałoby się na te wydatki?
AW: Są to koszty głębokiej modernizacji obejmujące ocieplenie wszystkich przegród zewnętrznych budynku, wymianę okien oraz modernizację systemu wentylacyjnego i grzewczego z wykorzystaniem urządzeń do rekuperacji. Trudna do zmodernizowania w istniejących domach jest podłoga na gruncie, trochę łatwiej jest, gdy w budynku znajduje się piwnica.
Pozostaje tylko kwestia, czy będzie to kompleksowa termomodernizacja, czy tylko częściowa. Jeśli częściowa, można by było, korzystając ze wsparcia, w jednym roku wymienić sobie okna, a innym razem ocieplić dach.
Należy jednak pamiętać, że nie jest to proces addytywny – wykonanie pojedynczych elementów nie da takich samych oszczędności energii, jak w przypadku, gdyby zrobić wszystko kompleksowo od razu. Co innego, jeśli najpierw modernizuje się system grzewczy, a potem ociepla dom, a co innego, gdy zaczyna się od ocieplenia domu: wtedy potrzebne będą mniejsze grzejniki, mniejsze kotły lub węzeł cieplny o mniejszej mocy.
TŚ: Potencjalne zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych do roku 2030 w stosunku do 2010 r. osiągnięte w wyniku termomodernizacji ma sięgać według Państwa analizy od 8 do 59 proc. Skąd taki rozstrzał?
AW: Różnice te wynikają z zakresu możliwych modernizacji. Założyliśmy połączenie termomodernizacji z walką z niską emisją. W Polsce na razie walka z niską emisją polega na wymianie kotłów, które niestety po zakończeniu okresu trwałości projektu są w wielu wypadkach sprzedawane lub przerabiane, bo ludzi nie stać na opalanie gazem czy innym niskoemisyjnym paliwem. My w naszych analizach nie zakładaliśmy zmiany paliwa do ogrzewania. Może się jednak zdarzyć, że jeśli inwestorzy będą mieli o 90 proc. mniejsze zużycie ciepła po termomodernizacji, to będą później w stanie przestawić się na droższe paliwo, a nawet na ogrzewanie elektryczne, bo i tak ich rachunki będą dużo niższe niż przed modernizacją.
Rozmawiała Ewa Szekalska