Czy Polska chce troszczyć się o Bałtyk?
Nieobecność polskiego ministra na kluczowym spotkaniu stron Konwencji Helsińskiej (HELCOM), poświęconym ochronie Morza Bałtyckiego, może świadczyć o braku zainteresowania poprawą stanu Bałtyku.
Oficjalnie absencja szefa resortu środowiska ma związek z tzw. pre-COP, spotkaniem organizowanym na miesiąc przed szczytem klimatycznym w Warszawie. Jednak nie zwalnia to Polski z troski o Bałtyk, a na konferencji HELCOM powinni pojawić się inni wysocy przedstawiciele rządu – uważa organizacja ekologiczna WWF Polska.
Ministerialne spotkanie, które odbędzie się w Kopenhadze jest poświęcone wdrożeniu Bałtyckiego Planu Działania, przyjętego przez ministrów krajów nadbałtyckich w 2007 roku, w czasie konferencji w Krakowie. Celem Planu jest poprawa stanu środowiska Bałtyku do 2021 roku, a każdy z krajów zadeklarował wolę do wdrożenia jego założeń. Spotkanie w Kopenhadze ma być próbą podsumowania dotychczasowych osiągnięć w tym zakresie, a podczas obrad mają paść kluczowe deklaracje państw, co do konkretnych działań, które mają zostać podjęte już teraz, żeby stan Bałtyku zaczął się stopniowo poprawiać.
Niestety wiele wskazuje na to, że po 2007 roku zabrakło koordynacji działań i współpracy między krajami, które są stronami HELCOM – mówi Marta Kalinowska z WWF Polska. – W wielu przypadkach skończyło się wyłącznie na deklaracjach. Polska i Szwecja blokują zobowiązanie krajów do redukcji ilości azotu i fosforu do poziomów przyjętych przez HELCOM, które trafiają do Bałtyku i odpowiadają za eutrofizację naszego morza, przejawiającą się zakwitami sinic. Tymczasem Polska mając największą liczbę mieszkańców zlewiska Bałtyku (45 procent), jak i największy areał rolniczy (50 procent), nie chce się zobowiązać do wymaganej przez HELCOM redukcji szkodliwych związków. Problem stanowi brak współpracy ze strony innych resortów, ponieważ samo Ministerstwo Środowiska nie będzie w stanie ograniczyć eutrofizacji, bo nie ma narzędzi do wprowadzenia zmian w prawie, w części, za którą odpowiedzialny jest inny minister, przykładowo rolnictwa. Tymczasem to z rolnictwa pochodzi większość azotanów i fosforanów wtłaczanych do wód Bałtyku.
Dlatego WWF Polska apeluje o współpracę między resortami, które mają w zakresie swoich kompetencji finanse, gospodarkę, rolnictwo, rybołówstwo, rozwój regionalny, turystykę czy też transport. Inicjatywa leży po wielu stronach i nie może zabraknąć woli wspólnego działania. Tym bardziej, że Polska może się pochwalić przygotowaniem przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) Krajowego Programu Wdrażania Bałtyckiego Planu Działania.
.
Program jest bardzo szczegółowy i ambitny, a Polska dołożyła dużych starań do jego opracowania – wyjaśnia Kalinowska. - Jako jeden z niewielu został opracowany we wszystkich czterech segmentach – eutrofizacja, ochrona bioróżnorodności, substancje niebezpieczne i transport morski – już w 2010 roku. Polska właśnie wtedy zaktualizowała program, żeby przedstawić jego wersję finalną podczas spotkania ministerialnego w Kopenhadze. Jednak bez zaangażowania pozostałych resortów w jego wdrożenie, plan pozostanie tylko na papierze. Praca wykonana przez GIOŚ może pójść na marne, bo w samym ministerstwie środowiska, brakuje woli do współpracy np. ze strony Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, odpowiedzialnego za stan rzek w zlewisku Bałtyku.
Z inicjatywy WWF Polska, pod koniec października, odbędzie się Bałtycki Okrągły Stół. Do udziału w nim zostali zaproszeni przedstawiciele resortów i instytucji, których działania mają kluczowy wpływ na Morze Bałtyckie. Nadal liczymy na udział wysokich przedstawicieli ministerstw. Ich zaangażowanie będzie konieczne dla osiągnięcia dobrego stanu środowiska Bałtyku i tym samym zrównoważonego rozwoju całego regionu. Spotkanie objął patronatem Główny Inspektor Ochrony Środowiska, pełniący funkcję przewodniczącego polskiej delegacji w Komisji Helsińskiej oraz krajowego punktu kontaktowego ds. ochrony środowiska Bałtyku.