Atomówki wokół nas
Budowa i eksploatacja elektrowni atomowych na terenie Polski jest nieopłacalna i merytorycznie nieuzasadniona – uważa prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej. Tymczasem społeczne poparcie dla energetyki jądrowej jest w naszym kraju wyższe niż w całej Europie i ciągle rośnie.Rządowy plan przewiduje budowę co najmniej trzech bloków atomowych przed 2030 r.
Budowa i eksploatacja elektrowni atomowych na terenie Polski jest nieopłacalna i merytorycznie nieuzasadniona – uważa prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej. Tymczasem społeczne poparcie dla energetyki jądrowej jest w naszym kraju wyższe niż w całej Europie i ciągle rośnie.
Rządowy plan przewiduje budowę co najmniej trzech bloków atomowych przed 2030 r., z których pierwszy ma powstać w Żarnowcu. Planowana inwestycja ma być jedną z największych na przestrzeni ostatnich lat. Inwestor, Polska Grupa Energetyczna, zamierza wybudować dwie siłownie, każda o mocy około 3 tys. MW. PGE powołała w tym celu specjalne spółki PGE Energia Jądrowa i EJ1, która będzie się zajmowała inwestycją oraz podpisała memorandum o współpracy z francuską Elecricite de France, która ma zapewnić Polsce dostęp do swojej technologii. Nie wszyscy jednak eksperci podzielają rządowy entuzjazm dla tego projektu.
Nikt nie kwestionuje faktu, że polska elektroenergetyka boryka się z poważnymi problemami, do których zaliczyć trzeba ograniczone fundusze na inwestycje, starzejące się moce wytwórcze czy brak odpowiednich zdolności przesyłowych sieci. Powstaje jednak pytanie: czy energetyka atomowa będzie w stanie rozwiązać te problemy? Zdania na ten temat są podzielone, a główną kwestią sporną są jak zwykle koszty.
Energia jądrowa jest za droga
Z szacunków PGE SA wynika, że budowa elektrowni atomowej kosztować będzie ok. 3 mln euro/MW. – Kalkulacja ta wydaje się zaniżona – twierdzi prof. Mielczarski – eksperci zwracają uwagę, że koszty ofertowe nabycia instalacji nie są jedynymi kosztami, jakie ponosi inwestor, który musi średnio dołożyć 54 proc. do kosztów zakupu – tłumaczy.
Jednak to nie wysokie koszty budowy wywołują sprzeciw w środowiskach naukowych. Powszechnie wiadomo bowiem, zarówno zwolennikom, jak i przeciwnikom energetyki atomowej, że budowa elektrowni atomowej jest droższa niż chociażby elektrowni węglowej. Argumentem za siłowniami jądrowymi były do tej pory mniejsze koszty paliwa, co miałoby sprawić, że różnice w nakładach inwestycyjnych zwróciłyby się szybko, przez co na dłuższą metę energia jądrowa miałaby być tańsza. Jednak, jak zauważa prof. Mielczarski, słuszność tego twierdzenia budzi wątpliwości i wymaga szczegółowej weryfikacji. – W ostatnich latach koszty kapitałowe budowy elektrowni szybko rosną, a najszybciej rosną koszty budowy elektrowni atomowych. Informacje o kosztach budowy elektrowni sprzed kilku lat trudno uznać za miarodajne. Obecnie należałoby je zaktualizować, uwzględniając ich dużą podwyżkę. Wynika to z rosnących wymogów dotyczących stosowanej techniki oraz nowych, bardziej skomplikowanych technologii. Koszt kapitałowy obecnie szacowany jest na co najmniej 4,5 mln euro za 1 MW zainstalowanej mocy. Dla porównania dla elektrowni węglowej koszty te wynoszą ok. 1,7 mln euro/MW, dla elektrowni gazowej 1,1 mln euro/MW, a w instalacjach wykorzystujących odnawialne źródła energii od 1 do 3 mln euro/MW w zależności od wybranej technologii. Koszty inwestycyjne przekładają się bezpośrednio na koszt wytwarzania energii elektrycznej. Koszt produkcji prądu z węgla kamiennego, bez doliczenia opłat z tytułu emisji CO2, utrzymuje się na poziomie 220 zł. Kiedy doliczymy opłaty za CO2, otrzymamy ponad 300 zł/MWh. W przypadku energii uzyskiwanej ze źródeł odnawialnych jej koszt wynosi ok. 400 zł/MWh. Tymczasem koszt energii wytwarzanej w elektrowni jądrowej wyniesie ponad 500 zł/MWh – twierdzi Mielczarski.
Poparcie dla atomu rośnie
Także inni czołowi polscy eksperci są sceptycznie nastawieni do energetyki atomowej. Wśród nich wymienić można prof. M. Nowickiego, byłego ministra środowiska, prof. K. Żmijewskiego z Politechniki Warszawskiej czy prof. J. Popczyka z Politechniki Śląskiej. Jak dowodzi prof. Mielczarski, „program atomowy niewiele zmieni w sytuacji polskiej energetyki. Jest to w dużej mierze dyskusja zastępcza nie prowadząca do rozwiązania żadnego z istotnych problemów tego sektora. Już przed rokiem 2020 Polska będzie miała ujemny bilans produkcji i zapotrzebowania na energię elektryczną. Ze względu na obowiązek nabywania pozwoleń na emisję CO2 odbiorcy w Polsce będą płacili coraz wyższe ceny za energię elektryczną, a gospodarka będzie stopniowo traciła konkurencyjność. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że wysokie ceny energii spowodują zahamowanie rozwoju gospodarczego, a tym samym spadek zapotrzebowania na energię elektryczną”. Tymczasem, jak się okazuje, społeczne poparcie dla budowy elektrowni jądrowych w Polsce rośnie szybciej niż w jakimkolwiek kraju UE. Jak donosi „Metro”, przeprowadzone jesienią ub.r. badania pokazują większe zaufanie Polaków do technologii nuklearnej niż przeciętnych Europejczyków. Aż 64 proc. Polaków uważa, że energia jądrowa może być wytwarzana w bezpieczny sposób. To o 5 proc. więcej niż średnia europejska. Z badań wynika także, że 45 proc. rodaków uznaje energetykę jądrową za korzyść, a tylko 41 proc. uważa ją za ryzykowną. Ponadto, liczba Polaków przekonanych o przewadze korzyści z atomu nad ryzykiem z nim związanym rośnie szybciej niż u Europejczyków ogółem. Tylko w ciągu ostatnich czterech lat przybyło 12 proc. takich osób w Polsce, a w Unii jedynie 2 proc. Aż 69 proc. spośród nas sądzi, że elektrownie atomowe uniezależniają kraj od importu gazu i ropy.
Propaganda atomowa a zagrożenia
Być może jest to wynik intensywnego rządowego lobbingu promującego tę formę uzyskiwania energii, który ma w Polsce miejsce od 2009 r. Tak przynajmniej zdaje się uważać prof. Mielczarski, który zwraca uwagę, że pomimo propagandy mówiącej, że elektrownie atomowe są bardzo bezpiecznymi urządzeniami, wciąż wyrażane są obawy o bezpieczeństwo tego typu instalacji.
– Ostatnio brytyjski Inspektorat Instalacji Atomowych napisał do EDF i AREVA, francuskich firm, które chcą budować cztery reaktory w Wielkiej Brytanii, wyrażając swoje obawy bezpieczeństwo zastosowanych technologii. List wskazuje na obawy dotyczące braku systemów pokazywania informacji czy sterowania ręcznego, które pozwoliłoby zatrzymać reaktor zarówno z miejsca w elektrowni, jak i z dystansu – mówi Mielczarski.
Jednak kwestia bezpieczeństwa nie jest jedynym problemem, który wiąże się z technologią nuklearną. Pytania wiążą się także z kwestią postępowania ze zużytym przez elektrownie paliwem. Wciąż nie wiadomo, co robić z odpadami radioaktywnymi.
– Żaden z krajów posiadających elektrownie atomowe nie rozwiązał jeszcze problemu odpadów atomowych – zauważa Mielczarski.
– Francja wskaże miejsce przechowywania długoterminowego odpadów po roku 2025. Niemcy prowadzą badania w tej kwestii i nie podają terminu, w którym zbudują instalacje do przechowywania odpadów. Bardzo trudna sytuacja jest w USA, gdzie po braku akceptacji dla magazynu w górach Yucca zbudowanego przez rząd federalny nie ma pomysłu, co robić z odpadami atomowymi. Obecnie ponad 70?000 ton wysoko radioaktywnych odpadów jest przechowywanych w składowiskach tymczasowych, najczęściej basenach wodnych na terenie elektrowni, w oczekiwaniu na jakiekolwiek rozwiązanie.
Będzie nowa technologia, ale nie u nas
Mimo tego, że w przeciwieństwie do naszego kraju, na świecie i w Europie entuzjazm do technologii jądrowej maleje, wciąż jeszcze są kraje, które decydują się na budowę nowych elektrowni atomowych. W latach 2018-2020 ma powstać elektrownia atomowa w Igalinie na Litwie, która będzie kosztowała 3-5 miliardów euro i ma być wybudowana w miejscu wyłączonej na początku bieżącego roku Ignalińskiej Elektrowni Atomowej. Także Rosja przystępuje do budowy Bałtyckiej Elektrowni Atomowej w obwodzie kaliningradzkim – pierwszej elektrowni atomowej od czasu tragedii w Czarnobylu. Prace nad nowym reaktorem typu EPR trwają też w Finlandii. Czy jednak Polska powinna się aż tak spieszyć z budową nieopłacalnej elektrowni atomowej o przestarzałej technologii?
– W przypadku energetyki atomowej należałoby poczekać z decyzjami, bo teraz energetyka atomowa do niczego nam nie jest potrzebna, a są prowadzone intensywne badania nad nowymi technologiami atomowymi umożliwiającymi produkcję energii elektrycznej bez odpadów. Gdyby rozwój tych technologii nie był hamowany, to moglibyśmy je mieć około 2035 r. – twierdzi prof. Mielczarski.
Tymczasem, jak podaje portal Wirtualny Nowy Przemysł, Luis Echavarri, dyrektor generalny Agencji Energii Jądrowej (NEA), twierdzi, że optymalnym rozwiązaniem dla Polski byłoby uruchomienie od 4 do 6 elektrowni atomowych, do czego potrzebne by były minimum dwa bloki jądrowe. Można łatwo obliczyć, jakie koszty wiązałyby się z tym dla Polski, a jakie zyski odnieśliby zagraniczni, szczególnie francuscy inwestorzy.
Koszt budowy polskiej elektrowni atomowej szacowany jest na 20 mld euro z czego ok. 16 mld ma pochłonąć pozyskana z Francji technologia jądrowa.
Autor: Barbara Barysz