Nowa 'zimna wojna' o Arktykę
Arktyka, która do tej pory interesowała jedynie badaczy, znalazła się ostatnio w centrum uwagi największych tego świata. Międzynarodowe mocarstwa rozpoczynają walkę o wpływy w tym regionie.Teren Arktyki obejmuje obszary należące do Rosji, Kanady, Stanów Zjednoczonych (stan Alaska), Norwegii, Islandii i Danii (poprzez Grenlandię).
Arktyka, która do tej pory interesowała jedynie badaczy, znalazła się ostatnio w centrum uwagi największych tego świata. Międzynarodowe mocarstwa rozpoczynają walkę o wpływy w tym regionie.
Teren Arktyki obejmuje obszary należące do Rosji, Kanady, Stanów Zjednoczonych (stan Alaska), Norwegii, Islandii i Danii (poprzez Grenlandię). Spośród tych krajów jedynie Islandia nie rości sobie praw do udziału w podziale tego smakowitego tortu (w momencie dzielenia arktycznych stref wpływów w 1925 r. była ona w unii personalnej z Danią i podporządkowana jej polityce zagranicznej). Najbliżsi sąsiedzi bieguna północnego coraz aktywniej ostatnio zabiegają o nowy podział granic swoich arktycznych sektorów, na których leżą ogromne bogactwa naturalne, a które ukażą się oczom całego świata, gdy tylko lód odrobinę stopnieje.
Spięcia na linii Moskwa-Ottawa
Według amerykańskich raportów opublikowanych w 2000 r. Arktyka kryje na swoich terenach jedną czwartą światowych złóż ropy i gazu, które, jak do tej pory, nie były jeszcze zupełnie eksploatowane. Późniejsze badania wskazały, że ropy naftowej jest tam mniej, bo „jedynie” 10 proc. światowych zasobów, natomiast w przypadku gazu ziemnego najnowsze dane mówią o 29 proc. Eksperci twierdzą, że zasoby gazu ziemnego znajdującego się na Arktyce wystarczyłyby na zaspokojenie światowych potrzeb przez 15 lat. Faktem jest, że eksploatacja w regionie Arktyki już się rozpoczęła, choć nie mówi się o tym głośno. Jak do tej pory wieże wiertnicze postawiła dopiero Norwegia, lecz Rosja też się już przymierza do podobnego kroku.
O tym, jak bardzo ten temat interesuje poszczególne kraje, może świadczyć fakt, że podczas ostatniego posiedzenia rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa prezydent Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że Rosja dostrzega „próby ograniczenia jej dostępu do eksploracji oraz rozwoju złóż w regionie Arktyki”, mając tu na myśli najprawdopodobniej Kanadę jako przyczynę tej sytuacji. Catherine Loubier, rzeczniczka kanadyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zaprzeczyła, aby jakiekolwiek tego typu zajścia miały miejsce.
– Władza Kanady nad lądem, wyspami i wodami w kanadyjskiej Arktyce istnieje od dawna, jest trwała i Kanada ma do niej tytuł wynikający z historii – dodała rzeczniczka.
Najwyraźniej jednak kanadyjskie władze nie do końca ufają Rosji, gdyż zapowiedziały intensyfikację kontroli morskiej na obszarze arktycznym oraz wzmocnienie ilości oraz wyposażenia tamtejszego oddziału Kanadyjskich Sił Zbrojnych, Canadian Rangers, patrolującego region arktyczny należący do kraju. Znamienny jest fakt, że konflikt ten miał miejsce tuż przed szczytem pięciu krajów mających dostęp do obszaru Arktyki, który odbył się 29. marca w kanadyjskim Chelsea.
UE też chce Arktyki
Nie jest to pierwsze ekspansyjne zachowanie ze strony Rosjan. W 2007 r. załoga rosyjskiej łodzi podwodnej zatknęła flagę narodową na dnie wód arktycznych. Kanadyjskie służby powietrzne zanotowały również podejrzane przeloty rosyjskich samolotów wojskowych w okolicach kanadyjskiej przestrzeni powietrznej od strony arktycznej. W 2008 r. obecny prezydent Miedwiediew podpisał dokument, który zakłada, że do 2020 r. Arktyka stanie się dla Rosji strategicznym punktem w kwestii eksploracji bogactw naturalnych. W dokumencie tym można przeczytać też, że Rosja postawiła sobie rok 2011 jako ostateczny termin, do kiedy mają zostać przeprowadzone badania geologiczne, które potwierdzą jej prawo do eksploatacji złóż. Spór o Arktykę najwyraźniej nie będzie ograniczał się jedynie do Rosji i Kanady. Pozostałe państwa sąsiadujące z tym obszarem również opanowała arktyczna "gorączka złota". Kraje te planują zintensyfikowanie badań naukowych, wsparcie ich interesów ekonomicznych oraz rozmieszczenie w rejonie Arktyki swoich wojsk, jak zauważył prezydent Rosji podczas specjalnego wystąpienia. Jakkolwiek to właśnie Rosja ma największe zapędy „kolonizatorskie”. Rosyjscy badacze już od dłuższego czasu starają się udowodnić, że dno wód arktycznych jest przedłużeniem terytorium rosyjskiego, co, według prawa morskiego, sprawiłoby, że obszar wód, które Rosja mogłaby eksploatować, wzrósłby z 200 do 350 mil od wybrzeża.Poza krajami będącymi bezpośrednimi sąsiadami Arktyki również Unia Europejska postanowiła wtrącić swoje trzy grosze, publikując w 2008 r. komunikat "Unia Europejska i Region Arktyczny", w którym zostaje przedstawiona jako instytucja stojąca na straży tego cennego obszaru przed łapczywymi rękami wyciąganymi po ukryte bogactwa naturalne. Główne postanowienia tego dokumentu mówią o ochronie rejonu arktycznego przed nadmierną eksploatacją oraz o systematycznym badaniu i kontroli zachodzących na tym obszarze procesów naturalnych.
Chińskie aspiracje
Dyskusja na temat terenów arktycznych porusza również kwestię kolejnego skutku hipotetycznego ocieplania się klimatu, czyli topnienia lodu tworzącego w efekcie nowe tereny do żeglugi. Gdyby rzeczywiście część lodu pokrywającego Arktykę zniknęła, powstałby szlak morski pomiędzy Azją oraz Europą i Ameryką Północną znacznie skracający czas żeglugi. Chiny jednak nie mają zamiaru czekać na ocieplenie klimatu. Już teraz planują otwarcie szlaku morskiego biegnącego przez Morze Arktyczne. Planowany termin uruchomienia tego traktu to 2013 r. Państwo Środka nie szczędzi funduszy na wsparcie badań Arktyki. Aby wesprzeć naturę opracowywane są technologie mające pomóc w przygotowaniu szlaku morskiego, jak chociażby urządzenia łamiące lód. Nie ma nic dziwnego w chińskiej determinacji do uruchomienia nowej drogi. Mając opcję drogi północnej pomiędzy Chinami a np. Europą, statki przewożące towary będą w stanie zaoszczędzić tysiące kilometrów. Jest to dość istotna kwestia dla Chin, w których prawie połowa PKB pochodzi z eksportu. Opublikowany ostatnio raport zatytułowany "Chiny przygotowują się na Arktykę bez lodu" wskazuje na jeszcze jeden korzystny dla Pekinu czynnik towarzyszący powstaniu nowej trasy morskiej. Chodzi o ominięcie Kanału Sueskiego w transporcie produktów pomiędzy Azją i Europą. Obszar ten zmaga się z plagą somalijskich piratów, która mimowolnie zmusza pływające tamtędy statki do opłacania horrendalnie wysokich ubezpieczeń na wypadek porwania. Wśród tych przedsiębiorców wysokość wydatków związanych z ubezpieczeniem wzrosła ok. dziesięciokrotnie w ostatnim czasie. Bez względu na to, czy lody Arktyki stopnieją, czy nie, czeka nas konflikt państw, dążących za wszelką cenę do powiększenia swych terytoriów o ziemie leżące pod lądolodami.
Szkolena dot. zmian klimatycznych dla biznesu i samorządów
kom.697 092 978