Duma, a raczej uprzedzenie, czyli ile kosztują klimat rządy populistów
Hanna Schudy: Od kilku dni polskie media donoszą o możliwości straty środków unijnych przeznaczonych na fundusz odbudowy po pandemii. Polski rząd planuje zawetować unijny budżet, ponieważ nie chce się zgodzić na powiązanie wydawania pieniędzy Europejczyków z praworządnością.
Możemy stracić ogromne środki i to nie pierwszy raz! Przypomnijmy, że wcześniej w lipcu premier Morawiecki pozbawił nas 50% pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST), gdyż nie chciał wyartykułować słów – odchodzimy od węgla w tym i tym roku oraz zobowiązujemy się do neutralności klimatycznej Polski w 2050r. Weto oznacza, że w ogóle nie skorzystamy z FST, nawet z tych 50%. Stracimy zatem szansę na regenerację gospodarki po pandemii, nie dostaniemy całych obiecanych pieniędzy na transformację energetyczną, a do tego obywatele kraju mogą się stać pariasami nie na swoje życzenie. Najgorsze jest jednak to, że polskie przepychanki mogą oznaczać poważne problemy także dla 25 krajów UE, które nie maja problemu z powiązaniem wykorzystania funduszy UE z praworządnością. Do tego, wewnętrzne rozgrywki w Pis przyspieszają też katastrofę klimatyczną.
Nie potrzebujemy Waszych…. tzn. naszych pieniędzy
Na temat budżetu unijnego instytucje Unijne dyskutują od paru miesięcy. Od lipca było jasne, że kraje unijne, szczególnie te nazywane „oszczędnymi” (w istocie te płacące więcej do wspólnego budżetu) nie zgodzą się na przyznanie środków, jeżeli kraj nie będzie wiarygodny pod względem rządów prawa. W lipcu po powrocie ze Szczytu UE premier Morawiecki ogłosił wielki sukces, że przywozi (rzeczywiście gigantyczną kwotę dla nas przewidzianą) ok 130 mld Euro. I nagle, po 4 miesiącach, w szczycie pandemii, kiedy Polska od kilku dni jest absolutnym liderem świata pod względem ilości zgonów, rząd Mateusza Morawieckiego insynuuje, że nie po pieniądze do Unii wchodziliśmy i nie będziemy spełniać wymogów Brukseli w kwestii praworządności a nasza „suwerenność” jest więcej warta niż środki z UE. To nie czas na weto – upomina Komisja Europejska. Kiedy kraje dotknięte pandemią czekają na środki na odbudowe, Mateusz Morawiecki wygłasza mowy o dumie i suwerenności. To jednak podwójnie nie czas na takie puste słowa, ponieważ ONZ czeka na deklarację Unii Europejskiej, co do ambicji klimatycznych, czyli redukcji emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 r..
Czy Unia wciąż jest liderem?
Polskie nie zrozumałe przepychanki to nie tylko zagrożenie dla budżetu UE, ale też dla polityki klimatycznej. Decyzja w sprawie nowych ambicji unijnych do 2030 r. ma zapaść na szczycie Rady Europy w grudniu 2020 r. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy ta oczekiwana od miesięcy deklaracja, tak ważna dla przyszłego Szczytu Klimatycznego COP 26, zapadnie. Zagrywki Polski i Węgier, które co niektórzy uważają za bicie piany, mogę mieć zatem realne i groźne nie tylko dla Polski konsekwencje. Brak porozumienia w tej sprawie oraz przesuwanie ważnych decyzji na przyszłość będzie w perspektywie wewnętrznej zablokowaniem i na pewno utrudnieniem dla uruchomienia Zielonego Ładu Unii Europejskiej. To także oznacza, że wstrzymany zostanie Fundusz Sprawiedliwej Transformacji – także dla tych krajów UE, które zgodziły się na neutralność klimatyczną do 2050 r. a nawet dla niektórych regionów w Polsce, jak chociażby dla regionu Wałbrzycha, Śląska i Wielkopolski, które bardzo ambitnie przystąpiły do planu dekarbonizacji i wprowadzenia transformacji energetycznej.
Radosław Gawlik, który pracuje nad Funduszem Sprawiedliwej Transformacji dla regionu Wałbrzycha zaznacza: „Wewnętrzne rozgrywki w rządzącym obozie prawicy spowodowały wymyślenie problemu zagrożenia suwerenności i groźbę utraty - nie spotykanych w historii Polski - funduszy UE na odbudowę i sprawiedliwą transformację. Jeśli Morawiecki nie potrafi podjąć odważnych decyzji stracimy środki i twarz, bo zablokujemy (na jakiś czas) inne kraje, które nie boją się hasła praworządność. Zdumiewa mnie też ciągle , że praworządności boi się partia, która w nazwie ma „prawo i sprawiedliwość”
COP 26 i komunikat dla świata
Wiele wskazuje, że premier Morawiecki stosuje populistyczne zagrywki i ostatecznie wycofa się z weta dotyczącego powiązania budżetu z praworządnością. Nawet jednak, gdyby tak się stało, zachodzi poważne ryzyko, że przesunięte w czasie zostaną decyzje dotyczące pozycji Unii Europejskiej na arenie międzynarodowej w kwestii 55% celu redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. Cel ten popiera 12 państw członkowskich (w tym m.in. Francja, Niemcy, Niderlandy, Włochy, Dania i Szwecja), a Parlament Europejski przegłosował nawet jeszcze większy cel emisyjny – aż 60% do 2030 r. Unia Europejska pod prezydencją Niemiec chciała być liderem światowym ambicji klimatycznych. Sekretarz generalny ONZ António Guterres wezwał po raz kolejny Unię, by przyjęła cel redukcyjny 55% a nawet aby wyeliminowała węgiel z produkcji energii do 2030 r. Jest to żądanie zgodne w przewidywaniami nauki. Niestety niektóre kraje chcą spalać węgiel do 2038 r. (Niemcy), a Polska nawet do 2049 r. Będzie to zatem problematyczne dla Unii Europejskiej jako całości, aby ogłosić odejście od węgla do 2030 r., jednak poczynania polskiego rządu sprawę tą wyraźnie utrudniły.
Psujemy chętnie, ale niech posprzątają dzieci
Polityka i dyplomacja w dobie pandemii i katastrofy klimatycznej wymaga wyobraźni i dobrej woli. Obecnie chodzi już nie o lepszy świat, ale ocalenie możliwości jakościowego życia człowieka, bez nędzy, chorób, powodzi i pożarów. ONZ zdaje sobie sprawę, że obecnie Unia Europejska jest tym podmiotem, na który patrzy cały świat. W obliczu weta Polski i Węgier Unia Europejska może jednak stanąć przed dylematem, czy stawiać na dobre relacje państw członkowskich czy też zastosować możliwe środki, które pozwolą jednak utrzymać kurs wychodzenia z kryzysu. Może to wywołać kryzys wewnętrzny w Unii i zaprzepaścić szanse budowania solidarności w trudnych czasach. Do tych problemów przyczyni się właśnie Polska i Węgry. Ale nie czas na śmiechy, że udało się zepsuć innym zabawki. Z problemami zostaną bowiem obywatele, a szczególnie młode pokolenia i ci, którzy dopiero się narodzą, a więc tak szanowane przez wielu życie poczęte.
Hanna Schudy