Romantyzm już był, do gry wchodzi Romantyczność
Hanna Schudy: Od ponad tygodnia rośnie w siłę polskie pospolite ruszenie wywołane planami ingerencji państwa w sprawy najbardziej osobiste, intymne i bolesne. Na temat aborcji jako prawa kobiety do decydowania o sobie napisano i wykrzyczano w ostatnim tygodniu już chyba wszystko.
Wykluczanie zdania kobiety z decyzji bezpośrednio dotyczącej jej życia, zdrowia a także wolności okazało się punktem zapalnym dużo silniejszym niż plany deformy oświaty, państwa prawa, niszczenia demokracji czy wolnych mediów. Nic w tym dziwnego – o ile państwo prawa może być dla większości ludzi czymś abstrakcyjnym, tak ingerencja w coś tak namacalnego i prywatnego jak nasze ciała jest zrozumiała bezpośrednio. I nie ma na to zgody kobiet, dziewczyn, seniorek oraz coraz częściej towarzyszących im mężczyzn.
Protesty zaczęły się od wysokich, patetycznych tonów, mówiono o zamachu, zdradzie itp. Szybko jednak ich dynamika przeszła w kierunku ogólnopolskiego strajku wspartego czarnym humorem. Rządzący są wyśmiewani, a na transparentach dostajemy pokaz kreatywności. To pobudza i sprawia, że przyłącza się coraz więcej osób. W jakim kierunku to pójdzie i co się stanie z obecną władzą - tego nie wiemy. To, co dzisiaj wydaje się dość wyraźne, to właśnie zmiana nastroju – mamy nie tyle Rejtanów, zasmuconych nad grobem Słowackich, co kobiety, które za swoją oręż wybrały inną strategię – humor, często okraszony cytatami klasyków. Wydaje się też, że kultywowana w szkołach walka o niepodległość okazała się formacyjną bronią obosieczną. W kraju, w którym od 2004 r. w zasadzie mamy nie tylko prawo, ale i możliwości rozwijać się oraz uczestniczyć w zdobyczach Europy i podnoszeniu jakości życia, ciągłe wałkowanie o walce z zaborcą, chyba przynosi swój plon. Wkuwanie takich fragmentów jak „rzucanie gromem”, „pioruny jako ramiona” czy „piorunne strzały” znalazło ujście w ekspresji wizualnej. Przypominanie o młodości jako orlej potędze, o strajkujących studentach wyłapywanych przez carską policję, to wszystko zostało chyba zrozumiane dosłownie. Ludzie, którzy od pokoleń w szkole podstawowej, gimnazjum czy liceum wałkują wieszczów romantyzmu o wiele dłużej niż innych polskich autorów, musieli się w końcu zorientować, że wróg nie zawsze przychodzi z zewnątrz, że może urządzać podchody i ciemną nocą podpalić dom, „ten, w którym mieszkamy – Polskę”. Romantyczne treści właśnie doczekały się swojej ekspresji. Pokazują to zresztą nie tylko strajkowe transparenty pełne odwołań do klasycznej literatury polskiej. Świadczą o tym hasła, które przez lata wbijała nam szkoła licząc na szacunek dla przeszłości. Hasła te jednak zostały zinterpretowane z myślą o przyszłości.
I mamy efekt – protestujące społeczeństwo przerosło wyobraźnię tych, którzy co rusz majstrują w kanonie lektur, narzędziu do „chowania młodzieży, jako przyszłych Rzeczpospolitych”. Za dużo Gombrowicza, za mało Słowackiego, Bogurodzicy czy Sienkiewicza? „Kończ Pani, wstydu oszczędź” – pasuje jak ulał. Szacunek dla historii i naszej powstańczej tradycji? Proszę bardzo – pieśń jednoczy tłumy na ulicach, a hasła „Solidarność naszą bronią” czy „Jeszcze Polka nie zginęła” świadczą po prostu o tym, że rozwijanie krewkiej, polskiej duszy i ukochania wolności przyniosło swoje efekty. Groźby pod adresem studentów, wysyłanie niedostosowanych za granicę? Wypisz wymaluj Filomaci i Filareci. Krytyka kościoła Rzymskiego, który zawiódł nadzieje wierzących w Chrystusa, jako przewodnika wszystkich ludzi dobrej woli? „Nie-Boska Komedia” jak na zamówienie.
Tyle że romantyzm to nie tylko zrywy, ale też smutne konstatacje, że ludzie nie są gotowi do zmiany, miłości bliźniego, że interesy wygrywają z solidarnością, że nie jesteśmy się w stanie ruszyć i zmienić „ściany pleśni”, a jednostce pozostaje „tęsknota do tych pól zielonych” zza kraty. Od tego się zaczęły protesty – od epatowania smutku, odgrywaniu pogrzebów, od opłakiwania i palenia zniczy. Ale, ku zdumieniu wielu, wkradł się pierwiastek ludyczny, wesoły, wulgarny – i to on pociągnął tłumy. Bo tylko on najwyraźniej zdołał rozgrzać, a raczej rozpękać „plugawą lawę, z wierzchu twardą i suchą”. Zdołał wyciągnąć na ulicę ludzi w małych miejscowościach, którzy w pandemicznym zamknięciu mają już najwyraźniej dosyć tonu molowego, za to pięknie tańczą w rytm znanej fitnesowej piosenki – „j…ć Pis”. Regiony, którym przyklejono łatkę konserwy przemówiły i wykrzyczały, że nie chcą takiej Polski, której „kat będzie rąbał twoje cielsko”. Nie chcą aby myślano o nich, że mają „oczy otworzone w grobie”. Co jednak znamienne, jak mi się wydaje, polski romantyzm transformuje w formę żeńską, do romantyczności - protesty strajku kobiet objawiły mocny żeński modus stawiania oporu, który polega na łączeniu sił, na siostrzeństwie, na samopomocy. Nie jest to dłużej pokora cichej mniszki, ale mądrej matki, podobnej do tej z pytania maturalnego z języka polskiego z 2020 r. - tu po raz kolejny można chyba podziękować polskiej szkole. Jak bowiem zinterpretować wiersz „Daremne” urodzonej sto lat temu poetki Anny Kamieńskiej, właśnie w kontekście protestów?
„Daremne”
Noszę od dzieciństwa cały ten bagaż:
Skrzypce ojca w czarnym futerale,
Drewniany talerz z napisem:
„Do soli i chleba gości nam potrzeba"
[…]
Wypchanego głuszca
Na spróchniałym kredensie,
[…]
To nielekko
Dźwigać tyle rupieci.
A wiem, że do końca
Nie pozbędę się ani jednego.
Aż przyjdzie mądra moja matka
Przyjdzie znikąd donikąd,
I powie:
- Złóż to wszystko, córuchno.
To nie ma sensu.
Bo nie ma sensu tkwić w tym smutnym romantyzmie, grać na starych skrzypcach ojców i kolekcjonować „wypchane głuszce”. Nie ma sensu tkwić na tym groteskowym balu u senatora, nie ma sensu powtarzać tych nieudanych powstań i porażek. Bo chodzi o nasze wspólne życie, o przyszłość. Dzisiaj widzimy wyraźnie, że stare recepty już się nie sprawdzają. Nie będzie poszanowania praw człowieka, jeżeli tak intymne sprawy jak ciąża będą wywlekane na bruk i obmacywane przez hierarchów czy polityków. Nie będzie bezpiecznego klimatu, jeżeli zostawimy produkcję energii w rękach kilku koncernów dzielących się chętnie długiem ekologicznym, ale nie prądem. W obu przypadkach przegranymi są kobiety – wiele ekspertyz pokazuje, że kobiety są silniej zagrożone katastrofą klimatyczną niż mężczyźni. Wreszcie - nie będzie poszanowania przeszłości na martwej planecie. Nie będzie także zmiany, jeżeli jedyną metodą będzie bagnet na broń – inteligentne hasło na transparent i dobra, wspólna zabawa też mogą być skuteczne w walce o wolność. Romantyzm wyciska łzy i chyba nikt nie spodziewał się, że może transformować, posłużyć, paradoksalnie, do oddania głosu najsłabszym, innym istotom, kobietom. Romantyzm już był. Dzisiaj rządzi Romantyczność, kobiecy głos. Wcale nie pokorny – dzieweczka nie chce już bowiem słuchać. „Ona nie słucha”, tylko się domaga uznania swojej podmiotowości.
Na koniec warto zapytać czego może nauczyć się ruch na rzecz klimatu od strajku kobiet? Jest tego trochę. Zbyt dużo w naszej narracji mizantropii, poczucia kresu, marności czy roztapiających się nieuchronnie lodowców. Nie za bardzo nam się wyobraża, aby zacząć się po prostu śmiać i powiedzieć „wypier..lać”. Wciąż liczymy raczej na dyplomatyczne rozwiązania. Oczywiście istnieje ryzyko, że Strajk Kobiet może zostać osłabiony, nawet narzędziami, które zostały przyjęte. Nie wszystkim się także podoba robienie „jaj z pogrzebu”, tylko pytanie czy wystarczy nam łez, aby na tym klimatycznym pogrzebie pozostać.