8 maja to światowy dzień ptaków wędrownych, ale borykają się one z dużymi problemami – także i przede wszystkim w Niemczech.
W wiosce bocianiej Rühstädt w Brandenburgii bociany białe powróciły już z Afryki Subsaharyjskiej i zamieszkały na swoich wysokich gniazdach. Nigdzie indziej w Niemczech nie ma tylu bocianich lęgów co tutaj. Ale Jürgen Herper, były burmistrz wsi i działacz na rzecz bocianów, jest zaniepokojony. „Z roku na rok jest coraz mniej młodych ptaków. W ubiegłym roku nasze 30 bocianich par wychowało łącznie 30 młodych ptaków, a więc tylko jedno młode na parę.”
To zbyt mało, jak wie biolog Krista Dziewiaty, która wraz z Herperem obserwuje populację bociana białego w Rühstädt. „Według naszych obliczeń, każda para bocianów musi wychowywać co najmniej 2 młode ptaki rocznie, aby utrzymać populację” – wyjaśnia – „ale od lat tak nie jest. Jeśli rozwój będzie postępował w ten sposób, bociany żyjące w północno-wschodnich Niemczech będą w ciągu najbliższych lat powoli coraz bardziej zanikać.”
Kłopotem dla bocianów z Rühstadt jest utrata terenów podmokłych spowodowana wielką suszą ostatnich lat na północnym wschodzie Niemiec. Coraz intensywniejsze rolnictwo, zwłaszcza uprawy roślin energetycznych, takich jak kukurydza, również pozbawia ptaki dostępności do pożywienia. „Bociany, a także wiele innych ptaków, takich jak czajka, są uzależnione od podmokłych łąk, na których mogą znaleźć dżdżownice, małe płazy i owady, aby wychować swoje młode. Zamiast tego mamy ogromne monokultury, które nie oferują ani schronienia, ani miejsc lęgowych, ani pożywienia dla ptaków krajobrazu rolniczego” – mówi Dziewiaty.
Bociany brandenburskie doświadczają tych trudności nie tylko na swoim obszarze lęgowym, ale także w coraz większym stopniu na swoich terenach odpoczynku i zimowania. Oznacza to, że wschodnie bociany radzą sobie gorzej niż ich krewni na zachodzie. Lecą one zachodnią trasą do Afryki, przez Hiszpanię, gdzie znajdują pożywienie na otwartych wysypiskach śmieci, dlatego obecnie odnotowuje się stabilne lub rosnące populacje.
Ale nie tylko brandenburskie ptaki wędrowne są w niebezpieczeństwie. Na Helgolandzie ornitolodzy tacy jak Ommo Hüppop z Instytutu Badań Ptaków „Vogelwarte Helgoland” obserwują, że migracja ptaków jako całość ulega zmianie. Czerwone skały daleko od stałego lądu oferują unikalne warunki do badań ptaków wędrownych, ponieważ ptaki, które wpadają w duże pułapki są tu prawie zawsze w drodze. Wędrówki ptaków obserwowane są na Helgolandzie od 1909 roku, a stacja ornitologiczna systematycznie zbiera dane od 60 lat. Dane te zostały również wykorzystane w pierwszej technicznie uzasadnionej analizie zagrożeń dla wszystkich gatunków ptaków migrujących w Niemczech i przez Niemcy – około pół miliarda ptaków. „Ale ta ogromna liczba jest zwodnicza“ – wyjaśnia Hüppop, „ponieważ populacje ptaków wędrownych zmniejszają się, w niektórych przypadkach dramatycznie. W szczególności na wyspie Helgoland od 1960 r. połowy wielu gatunków migrujących na duże odległości, takich jak pokląskwa, turkawka czy kukułka, spadły o ponad 60%. Ponad połowa wszystkich gatunków ptaków wędrownych znajduje się na Czerwonej Liście.”
Badacze ptaków na Helgolandzie uważają, że decydującą rolę odgrywają tu również zmiany klimatyczne. Obecny kierownik stacji ornitologicznej na wyspie Helgoland, Jochen Dierschke, rejestruje również tej wiosny, kiedy ptaki przylatują do pułapek na ryby. Każdemu z nich zakłada obrączkę i, jeśli to możliwe, określa ich wiek, płeć, wagę i rozmiar przed ponownym wypuszczeniem na wolność. Z pomocą tego starannego zbierania danych, naukowcy obserwują u gatunków, które często zatrzymują się na Helgolandzie, że wiosenna migracja do domu jest uderzająco wcześniejsza.
„Niektóre gatunki, takie jak czarnogłówka czy zięba, przylatują tu teraz o ponad trzy tygodnie wcześniej” – mówi Dierschke. „Konsekwencją tego jest to, że ptaki wracające do domu wcześniej mogą zabezpieczyć najlepsze terytoria. Mniej elastyczne gatunki – zwłaszcza wielu długodystansowych migrantów – tracą na tym, ponieważ najlepsze miejsca lęgowe są już zajęte. Ponadto zmiana sezonu lęgowego często nie pokrywa się już z okresem, w którym młode mają do dyspozycji najlepszy pokarm. Wiele gatunków rozszerzyło już swój zasięg lęgowy znacznie bardziej na północ.”
To przesunięcie na północ powoduje wydłużenie tras migracji wielu ptaków. Szczególnie dotknięte są także gatunki migrujące na duże odległości, takie jak słowiki, kukułki i czajki. Damaris Zurell, ekolog z Uniwersytetu w Poczdamie, zebrała w modelu ryzyka różnorodne czynniki stresu ptaków migrujących na duże odległości. Jej ustalenia są niepokojące: „Poprzednie analizy ryzyka zaniżają wrażliwość ptaków nawet o 50%, ponieważ zbytnio skupiają się na problemach lokalnych, a pomijają dłuższe trasy migracji i trudności na zimowiskach i w miejscach odpoczynku.”
Najważniejszym czynnikiem ryzyka – ponownie zgadzają się naukowcy – jest globalne zmniejszenie się liczby odpowiednich siedlisk. Dla bocianów i wielu innych gatunków oznacza to kurczenie się terenów podmokłych, i tu właśnie wkraczają badacze z Rühstadt. Obrońcy ptaków i rolnicy starają się znaleźć wspólne rozwiązania w tym zakresie. Głównym problemem jest tu gospodarka wodna. „W przeszłości zawsze chodziło o usunięcie wody z krajobrazu w celu przekształcenia bagien w pola uprawne” – wyjaśnia Jürgen Herper. „Z coraz bardziej suchym latem, już całkowicie to przemyśleliśmy. Woda musi trafiać do krajobrazu, a nie na zewnątrz i tam być zatrzymywana.“ Dlatego też wspólnie z brandenburskim zarządem gospodarki wodnej obrońcy ptaków stworzyli inteligentny system nawadniania, który przeciwdziała wysychaniu podmokłych łąk i pól.
Krista Dziewiaty sprawdza obecnie w modelowych projektach, jak rolnictwo i ochrona ptaków mogą iść w parze. Jednym z nich jest czajka, typowy ptak gniazdujący na ziemi, który potrzebuje łąk na swoje gniazda. Ponieważ stają się one coraz rzadsze, czajka przenosi się na pola. Kiedy rolnik uprawia swoje pole, nie zwraca uwagi na dobrze zamaskowane gniazda czajki i kosi je lub zasiewa za pomocą swoich dużych maszyn. „Dlatego szukamy gniazd w krytycznych tygodniach od marca do maja i oznaczamy je, aby rolnicy mogli ich unikać”. W innym projekcie testowane są alternatywne rośliny energetyczne, takie jak silfia uprawiana na miejscu oraz rośliny dziko rosnące. „W przeciwieństwie do kukurydzy, zapewniają one wystarczającą ilość podszycia, aby dzikie zwierzęta mogły znaleźć schronienie i pożywienie. Ponadto są to rośliny wieloletnie, więc gleba nie musi być tak często uprawiana” – mówi Dziewiaty. Poprzez bezpłatne udostępnienie nasion ma ona nadzieję przekonać coraz więcej rolników do wykorzystania roślin w biogazowniach i tym samym do wyboru tych przyjaznych ptakom alternatyw.
Brygida Kowalska-Nwaimo | Brygida Kowalska-Nwaimo (ur. 1976), tłumaczka i fotografka, zapalona podróżniczka, absolwentka afrykanistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Warszawianka, mieszkająca od wielu lat w Berlinie. |
info
|