Rozmowa z Anną Dziadek, prezeską Stowarzyszenia "NIE kopalni odkrywkowej", mieszkanką Biecza i właścicielką barokowej oficyny. Wywiad przeprowadził w 2020 roku dziennikarz Gazety Lubuskiej Leszek Kalinowski w ramach plebiscytu „100 wpływowych kobiet województwa lubuskiego”
|
Zawsze wszędzie było mnie pełno. Byłam pogodnym dzieckiem, kochanym i rozpieszczanym przez rodziców i dziadków. Chodziłam do szkoły podstawowej w Brodach, gdzie grono pedagogiczne kipiało energią. Mieliśmy szkolne koła sportowe, kółko teatralne, harcerstwo, gazetkę szkolną „Kleks”. Jeździliśmy na zawody sportowe. W małych szkołach każde dziecko jest dostrzegane. Każde dziecko jest kimś. Jedne dzieci jeżdżą na konkursy, olimpiady, inne tańczą, dostają główne role w przedstawieniach, recytują czy grają w szachy. I taką szkołę miałam w naszej leśnej gminie. Czy mogłam być nieaktywna?! Zostałam mistrzynią województwa zielonogórskiego w szachach w 1988 roku. Odebrałam złoty medal w sali kryształowej w pałacu w Żaganiu. Duma mnie rozpiera do dziś. Może tak rodzą się lokalni patrioci? Uczęszczałam wówczas nawet na kurs katechetyczny. Kto i jaki popełnił błąd, że zamiast katechetką zostałam aktywistką ekologiczną? Nie wiem.
|
Liceum w Wolsztynie ukończyłam z medalem patronki szkoły Marii Skłodowskiej-Curie (wyjątkowej i wpływowej kobiety) i to chyba zobowiązuje do końca życia? Akademia Ekonomiczna w Poznaniu to czas „Learning by doing”. Działałam w organizacji studenckiej AIESEC, uczyłam się nie tylko podczas wykładów i zajęć na uczelni, ale również na praktykach w Niemczech. Studiowałam i pracowałam.
|
Mam kilka autorytetów w rodzinie. Moja babcia Weronika, żwawa 85-latka, miała ogromny wpływ na moje wychowanie. Wschodnia, otwarta dusza, która jednak mnie przestrzegała przed ludźmi i mówiła: - Nieraz cię ktoś oszuka, ale i tak warto jest pomagać innym. Warto być aktywnym. Wśród moich życiowych autorytetów jest Radosław Gawlik – prawdziwy ekolog, polityk, człowiek prawy, mądry, uczciwy – teraz mało takich ludzi w polityce. Olga Tokarczuk, noblistka związana z Lubuskim. Barbara Grabarska-Jaracz, czołowa polska szachistka, arcymistrzyni z Gubina. Państwo Ilona i Paweł Mrowińscy prowadzący Ośrodek Edukacji Przyrodniczo-Leśnej w Jeziorach Wysokich. Z wydarzeń w moim życiu to liceum w Wolsztynie bardzo wpłynęło na moje późniejsze wybory. W Wielkopolsce młodzież wraca po studiach do siebie. Nikt im nie mówi: - „Uciekajcie stąd, tu nie ma przyszłości”, „Niemcy wrócą”. To było dla mnie coś nowego, zastanawiającego i inspirującego.
|
Na pewno czuję się w województwie lubuskim jak ryba w wodzie. Lubię Lubuszanki i Lubuszan, współpracę polsko-niemiecką. Widzę, jak wiele tematów, projektów trafia do Polski przez Lubuskie. Paradoksalnie więcej się dzieje oddolnie niż przez urzędy. Współpracując z fundacją Greenpeace, przy instalacji paneli fotowoltaicznych na szkołach w gminach Brody i Gubin, miałam dużo satysfakcji, że jesteśmy pierwsi w Polsce. Szkoła, którą ukończyło wielu członków mojej rodziny, moje dzieci, jest pierwszą w Polsce, która produkuje prąd na własny użytek, a nadwyżkę oddaje do sieci. Mam dziś satysfakcję widząc panele fotowoltaiczne na kolejnych dachach, często należących nawet do zagorzałych zwolenników tkwienia w węglu. Czy na wydarzenia ekonomiczne, polityczne, społeczne mam wpływ? Chyba tak, skoro zostałam wybrana prezesem Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, czy nawet zaproszono mnie do członkostwa w Radzie Społeczno-Naukowej Leśnego Kompleksu Promocyjnego „Bory Lubuskie”. Pracując, wychowując dzieci, inwestując w Lubuskim i działając społecznie idziemy po prostu z duchem czasu. Czuję się Europejką i staram się, aby gmina Brody, gdzie mieszkamy i Lubuskie nie odstawały. Abyśmy korzystali z bliskości Berlina. Moje nastoletnie dzieci są dwujęzyczne, ale za nimi idą kolejne... Lubuskie zrasta się z Europą.
|
Najtrudniejszym zadaniem było przetrwać razem. Nie dać się skłócić. Móc pracować i żyć w rodzinach z ludźmi, którzy znają się od pokoleń. Przeciwko naszej lokalnej społeczności zatrudniono socjologów, specjalistów od niszczenia wizerunku ludzi, manipulacji informacjami. Nigdy nie miałam chwil zwątpienia, że postępujemy słusznie sprzeciwiając się planom kopalni odkrywkowej węgla brunatnego. Byłam u siebie, doceniałam to co mamy. Wystarczyło wykorzystać swoją wiedzę, zarazić pozytywną energią innych i uzyskać dostęp do mediów lokalnych, a to nie było trudne. Nie było trudne w Lubuskim, bo jak się później okazało, tylko lubuskie media tak często pozwalały przeciwnikom węgla na swobodę wypowiedzi. Informacje, które ukazywały się w lubuskich mediach, nigdzie indziej w Polsce nie ujrzałyby światła dziennego. Uświadomił mi to Radosław Gawlik: - „Ania, macie dostęp do lokalnych mediów jak nikt w Polsce”. I teraz, po latach, mogę przyznać, że to była prawda. Media lubuskie były „bombardowane” na różne sposoby przez PGE (poprzez reklamy, strony sponsorowane), ale i tak zamieszczały relatywnie dużo informacji od mieszkańców gmin Brody i Gubin, organizacji ekologicznych czy od naszego lokalnego stowarzyszenia „NIE kopalni odkrywkowej”. To była wyjątkowa sytuacja w Polsce. Chyba mogę skorzystać z okazji i podziękować niektórym redaktorom i dziennikarzom, Gazety Lubuskiej, TVP Gorzów, Radia Zachód, Gazety Regionalnej, a zwłaszcza Kalinie Stawiasz i Mai Sałwackiej z Gazety Wyborczej oraz pani Reginie Dachównej z Zielonej Góry. Zaangażowanych osób było więcej. Niestety jeszcze dzisiaj nie odważę się wymienić ich nazwisk, żeby im nie zaszkodzić zawodowo, ale może doczekamy czasów, że będzie to możliwe?
|
Jestem dumna z wielu aspektów społecznego zaangażowania mieszkańców gmin Brody i Gubin. Z wygranych referendów lokalnych w 2009 roku, z organizowanych przez 10 lat marszów gwieździstych po niemieckiej stronie, polsko-niemieckich protestów przy elektrowni Jaenschwalde i oczywiście z największej na świecie międzynarodowej akcji protestacyjnej przeciwko energetyce węglowej – z „Łańcucha ludzi” w 2014 roku. Prawie 8.000 ludzi spotkało się na polsko-niemieckiej granicy – w Lubuskim, aby wspólnie zaprotestować przeciwko kopalniom odkrywkowym węgla brunatnego. Zabrakło tylko lubuskich polityków, to było przykre. Wójt gminy Gubin Zbigniew Barski godnie, ale samotnie, zaprezentował samorządowców. Teraz z Lubuskiego mamy już nawet dwóch parlamentarzystów, zadeklarowanych przeciwników odkrywek – Anitę Kucharską-Dziedzic i Tomasza Aniśko. Bardzo ucieszyła mnie ich wygrana w wyborach parlamentarnych w 2019 roku. Nie spodziewałam się, że tak szybko uzyskamy jakiekolwiek wsparcie w Sejmie.
Zadowolona też jestem z filmu „Punkt krytyczny. Energia od nowa”. To pierwszy polski pełnometrażowy film na temat zmian klimatu i nieuchronnej rewolucji energetycznej, kręcony również u nas, na Dolnych Łużycach. Spędziliśmy wiele godzin z reżyserem Łukaszem Bluszczem na konsultacjach i z wielu naszych uwag twórcy filmu skorzystali. Tak na marginesie - Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, nieustannie kandydująca na stanowisko rzecznika praw obywatelskich to żona reżysera nagradzanego filmu. Poprzez działalność na rzecz ruchu antyodkrywkowego miałam okazję współpracować z ciekawymi, mądrymi, wyjątkowymi ludźmi - nie tylko z Polski. Warto było. Dużo się nauczyłam.
|
Nazywanie mnie „ekoterrorystką” na pewno mniej mnie denerwuje, niż nazywanie mnie „paprotką”. Potrafię wyrazić swoje zdanie i nie każdy podjąłby się próby polemizowania ze mną. Niektórzy próbowali w sprawie kopalni odkrywkowej węgla brunatnego, obiektywnie polegli, ale doceniam, że podejmowano próby, aby podejść do tematu kopalni merytorycznie. Nie zostawiałam na naiwnej argumentacji suchej nitki. Czas zadziałał na korzyść przeciwników odkrywki. „Zaklepana kopalnia” sama odeszła w zapomnienie, zostawiając bałagan w dokumentacji i zadry w ludzkich sercach. Jeszcze latami będziemy musieli, już sami, „sprzątać” po tym całym wieloletnim i drogim planowaniu.
|
Bardzo chciałam pracować przy projekcie „Wieża kościoła farnego w Euromieście Gubin-Guben”. Bo jest on też znakiem czasów. Chyba nie ma w Polsce drugiego tak dużego kościoła, który nie będzie już pełnił funkcji sakralnej. Doświadczyłam również tego, co to jest samorząd i oddolna polsko-niemiecka współpraca. Przy zabytku spotykają się nie tylko konserwatorzy, ale również ludzie kultury i nauki. Dobrze zorganizowane zarządzanie działaniami przy obiektach zabytkowych to pole do popisu dla wszystkich. Współpracowałam z ekspertami z bardzo wielu dziedzin, nie było trudno ich zachęcić do wspólnych działań. I nie chodzi mi o organizację jednego z największych konkursów architektonicznych w Polsce, ale o działania z młodzieżą czy mieszkańcami regionu – wspólna praca, konferencje, wycieczki, zrastanie się na nowo obszaru podzielonego po II wojnie światowej. Niesamowita różnorodność działań i łatwość pozyskiwania partnerów do polsko-niemieckich pomysłów, tego doświadczyłam przy farze gubińskiej.
|
Po studiach zostałam w Poznaniu, gdzie „znalazłam pracę i męża” (tak w wypracowaniu napisał mój młodszy brat i gdzie urodziły się nasze dzieci. Zdecydowaliśmy się wspólnie z mężem, odważnie, na przeprowadzkę do Berlina. W stolicy Niemiec spędziliśmy 3 lata. A Biecz? To w zasadzie przedmieścia Berlina, nie chcieliśmy wracać do Poznania. Zdecydowaliśmy się na Dolne Łużyce i spokojne życie na wsi. Kupiliśmy rodzinne gospodarstwo rolne od babci i od kilku lat pracujemy tu i remontujemy ciekawe „poniemieckie” nieruchomości w gminie Brody. Przygotowaliśmy się do czasów pandemii lepiej, niż gdybyśmy to planowali. Home office, czy praca zdalna to dla nas od kilku lat chleb powszedni. Wielu znajomych dziwiło nam się, że chcemy mieszkać „na odludziu”. I co teraz w dobie pandemii? Kto zabroni nam w Bieczu chodzenia do lasu na przykład? Przecież gdzieś musimy ładować akumulatory, a kontakt z żywą przyrodą, z lasem, jest bardzo ważny. Do tego połowa wioski ma nawet światłowód, bo lubuskie to przecież kraina zielonych nowoczesnych technologii.
|
Turystyka to nie tylko morza i góry. Turystyka to przestrzeń, kontakt z przyrodą, wycieczki piesze, rowerowe, konne, spływy kajakowe. I my to mamy. Oryginalnych zabytków mamy jeszcze więcej - może jeszcze nie wszystkie są opisane czy znane. Ale to się zmienia z roku na rok dzięki Lubuszanom, którzy nie oglądając się na państwo, sami przejmują ratowanie ciekawych miejsc i przywracają je społeczeństwu. Polecam spacery po parkach w Gębicach, czy Jasienicy albo zwiedzenie pałacu w Luboszycach. Kto wie o istnieniu wymienionych miejsc? Przygraniczne gminy zawsze były „strefą nadgraniczną” i turyści nie byli mile widziani. Lokalna społeczność dopiero uczy się życia z turystyki. Sami, po latach starań, kupiliśmy barokową oficynę w Bieczu, którą uratowaliśmy przed popadnięciem w ruinę. Zainteresowanie inwestorów i turystów tym obiektem jest ogromne. Zaraziliśmy pozytywną energią do inwestowania w regionie wiele osób.
|
Zawodowo i prywatnie chciałabym, żeby odkrywkowe gminy Brody i Gubin nadal były pionierami w kwestiach energetyki oraz wdrażaniu idei i celów zrównoważonego rozwoju. To nie przypadek, że pierwsze instalacje fotowoltaiczne w Polsce zainstalowano na naszych szkołach. Możemy w Lubuskim być liderami na wielu płaszczyznach – nie tylko w odnawialnych źródłach energii, ale również budownictwie ekologicznym, we współpracy z Teslą, która pod Berlinem buduje największą fabrykę w Europie.
Fara Gubińska powinna zostać kipiącym życiem Międzynarodowym Centrum Kultury i Komunikacji. Musimy tylko widzieć i rozumieć ten potencjał, a niestety- jak dowiodło wieloletnie planowanie przestarzałych inwestycji węglowych pod Gubinem, z tym postrzeganiem szans na rozwój jest bardzo różnie.
|
RODZINA. Patrzę na babcię i marzę o takiej starości, jaką ma ona - w otoczeniu dzieci i prawnucząt. Udziela wywiadów dla stowarzyszeń ekologicznych. Miała swoją karierę zawodową, była urzędniczką, ale co liczy się na końcu? Czy wnuki przyjadą na niedzielny obiad? Czy zadzwonią? Czy znajdą dla niej czas? Uwielbiam, gdy moje dzieci pytają: - Mamo, zagramy w szachy? Czuję wówczas przypływ szczęścia.
EDUKACJA. Zdolność do samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków. Promowanie uczenia się przez całe życie. Wzmocnienie pozycji kobiet.
IDEA ZRÓWNOWAŻONEGO ROZWOJU, czyli dążenie do poprawy jakości życia przy zachowaniu równości społecznej, bioróżnorodności i bogactwa zasobów naturalnych. Powinniśmy myśleć nie tylko o zaspokojeniu potrzeb naszego pokolenia, ale także mieć na uwadze losy pokoleń następnych. Jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym, które nastawione jest na nabywanie dóbr i zaspokajanie różnego rodzaju potrzeb. Niestety część zasobów naturalnych na Ziemi jest nieodnawialna i przy obecnym tempie zużycia wkrótce ich zabraknie. Dążąc do poprawy jakości własnego życia, nie skazujmy na biedę i życie w zdegradowanym środowisku naszych dzieci. Nie bądźmy egoistami. Bardzo trudne zadanie.
|
Aktywnie! Szachy! Rower i ... „sprzątanie dzikich wysypisk śmieci” w bardzo szerokim rozumieniu. Kilka lat temu poznałam ekolożkę Mirę Stanisławska-Meysztowicz, prezeskę Fundacji „Nasza Ziemia”, inicjatorkę akcji "Sprzątanie świata". Utwierdziła mnie w przekonaniu, że działania na rzecz ochrony środowiska są dla współczesnego świata najważniejsze. Podobają mi się nowe trendy, jak na przykład plogging, czyli łączenie biegania ze zbieraniem śmieci.
|
Mam już plan na całe życie i są to Dolne Łużyce. Polsko-niemieckie życie w otoczeniu wyjątkowej przyrody i architektury, gdzie staramy się żyć zgodnie ze zrównoważonym rozwojem, korzystając z bliskości Berlina, Drezna, Zielonej Góry, Poznania, Wrocławia. Moje pasje łączę – dbanie o środowisko i otoczenie z budownictwem ekologicznym i wyjątkową historią regionu. Mam nadzieję, że za 10-20 lat będę uczyć moje wnuki grać w szachy. Zapewni im to ciekawe życie.
Dziękuję.
Leszek Kalinowski
Gazeta Lubuska
info
|