Protest w Elektrowni Opole. Ludzie boją się zwolnień
Związki zawodowe weszły w spór zbiorowy z dyrekcją Elektrowni Opole. Związkowcy alarmują, że firma chce dokonać cięć kadrowych
Elektrownia Opole rozbudowuje się, ale jednocześnie Polska Grupa Energetyczna - będąca jej właścicielem - próbuje ograniczać koszty działalności. Jeden z pomysłów zakłada, że od 2017 roku pracowników wydziału transportu kolejowego przejmie zewnętrzna spółka Betrans, którą założyło PGE.
Za tą zmianą kryje się przede wszystkim znacząca obniżka pensji oraz utrata wszystkich gwarancji zatrudnienia, jakie pracownicy EO mają na podstawie układu zbiorowego.
- Betrans od października szuka pracowników, np. maszynistów posiadających stosowne uprawnienia, ale oferują ludziom tak niewielkie pieniądze, że mało kto chce dla nich pracować - przekonuje Dariusz Całus, wiceprzewodniczący związku zawodowego Solidarność w Elektrowni Opole. - Ta spółka ma fatalną opinię jako pracodawca, a zarobki jakie proponuje, oscylują w granicach najniższej krajowej. Poza tym uważamy za niegospodarność pozbywanie się fachowców i szkolenie ich na jakieś podstawowe stanowiska.
Pracownicy wydziału kolejowego opowiadają, że już brakuje u nich 15 osób i to mimo, że przy obsłudze pociągów dowożących węgiel pracuje 55 osób. - Trzeba jednak pamiętać, że dostawy do elektrowni przyjeżdżają non stop i na wydziale obowiązuje system czterozmianowy - podkreśla Całus.
PGE zakłada, że pracownicy sami odejdą do Betransu, skorzystają z programu dobrowolnych odejść lub podejmą pracę w innych wydziałach EO. Szkopuł w tym, że z kolejarza trudno zrobić energetyka, a na innych wydziałach też pracuje coraz mniej ludzi.
W 1995 r. w EO pracowało 1750 osób, a obecnie poniżej 1000 i raczej nic już nie wskazuje na to, aby po uruchomieniu nowych bloków zatrudnienie miało gwałtownie wzrosnąć.
- Wszystkie związki weszły w spór zbiorowy z pracodawcą, bo nie rozumiemy ciągłej presji na likwidację miejsc pracy i to w czasie, gdy firma jest w dobrej kondycji - tłumaczy Całus.
Kolejne negocjacje na linii związki - pracodawca odbędą się 16 kwietnia.
autor: Artur Janowski
żródło: http://www.nto.pl
komentarz redakcji:
W 1995 r. w Elektrowni Opole pracowało 1750 osób, a obecnie poniżej 1000 i raczej nic już nie wskazuje na to, aby po uruchomieniu nowych bloków zatrudnienie miało gwałtownie wzrosnąć.
Mimo jednej z największych inwestycji energetycznych w Polsce ( 2 bloki po 900 MW na węgiel) za wiele miliardów złotych, PGE zwalnia ludzi. Wygląda to na oszczędzanie na kosztach eksploatacji elektrowni, gdyż inwestycja się nie domyka finansowo. Poprzedni prezes PGE Kilian, miał odwagę to mówić publicznie i przestał być prezesem. Premier Tusk i nowy prezes PGE podjęli polityczną decyzję o opłacalności tej elektrowni. W UE w zasadzie się dziś elektrowni węglowych nie buduje, ale też nie zwalania się ludzi przy tak dużych inwestycjach. Między bajki włóżmy obietnice koncernów i rządu o nowych miejscach pracy "przy inwestycjach w węgiel".
Radek Gawlik
Komentarz redakcji, J.Szymański:
i jeszcze ws. El. Opole i PGE:
Inwestycje w Opolu i Turowie utrwalą przewagę PGE na rynku
Rozmowa z Markiem Woszczykiem, prezesem Polskiej Grupy Energetycznej, do której należą m.in. rozbudowywane elektrownie Opole i Turów rozpoczyna się pogodnie - o pogodzie
Budowa dwu bloków przebiega zgodnie z harmonogramem, w czym pomaga pogoda.
ale dalej jest już gorzej:
Jeśli chodzi o kwestie dostaw paliwa, czyli węgla kamiennego do nowych bloków, to jesteśmy zabezpieczeni kontraktem
i mimo zapowiedzi restrukturyzacji sektora górniczego na razie nie widzimy ryzyka w tym obszarze.
na razie?
Przecież poprzedni prezes, Kilian, już dawno je widział .... i wyleciał.Ciekawe co będzie z prezesem Woszczykiem jak to ryzyko zobaczy i kto za tę "chłopięcą zabawę ryzykiem" zapłaci?
cała rozmowa:
http://www.strefabiznesu.nto.pl/artykul/inwestycje-w-opolu-i-turowie-utrwala-przewage-pge-na-rynku