Poniżej publikujemy odpowiedź Ministerstwa Środowiska na przedstawione przed kilkoma dniami wspólne stanowisko czterech byłych ministrów środowiska (z okresu rządów PO-PSL), dotyczące „Bilansu otwarcia w Ministerstwie Środowiska”.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Wbrew temu, co się pisze w Bilansie otwarcia, ostatnia nowelizacja prawa geologicznego i górniczego w sposób wyważony reguluje prawa i obowiązki inwestora oraz państwa. Uważamy, że nie ma w niej nadmiernego fiskalizmu, ale godziwe wynagrodzenie dla państwa jako właściciela zasobów.
Nie jest też prawdą „kompromitacja” w zakresie poszukiwań gazu w łupkach. Polska w tym zakresie jest liderem europejskim. Wykonano już ponad 70 odwiertów za kwotę ponad 2 mld zł ze środków prywatnych, podczas gdy w Wielkiej Brytanii wykonano 7 odwiertów, a w Rumunii jedynie 2 odwierty.
Bardzo poważnym zarzutem jest natomiast: „zagrożenie spekulacjami na wielką skalę” oraz „pole do miliardowych korupcji”. Pytamy więc, czy Ministrowi Szyszko znane są tego typu konkretne przypadki, a jeśli tak, to czy zostali powiadomieni prokuratorzy? Jeśli nie, to nie wolno wysuwać tego rodzaju insynuacji.
Szokuje też stwierdzenie, że w naszym kraju brakuje Państwowej Służby Geologicznej. Przecież od wielu lat służbę tę pełni w dobry sposób Państwowy Instytut Geologiczny, otrzymując corocznie na ten cel kilkadziesiąt milionów złotych.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Imputowanie, przez Panów Ministrów, jakoby mojego stwierdzenia, że w Polsce brakuje "Państwowej Służby Geologicznej" jest manipulacją, bowiem w Bilansie Otwarcia napisano: Nie utworzono dobrze funkcjonującej Służby Geologicznej jako organu Państwa, co skutkuje niegospodarnością w zakresie zasobów geologicznych i poważnym zagrożeniem spekulacjami na wielką skalę. Niemniej jednak powyższe jest stwierdzeniem twardych faktów. Prawdą jest, że Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy (PIG-PIB) wykonuje zadania państwowej służby geologicznej, powierzone na mocy ustawy Prawo geologiczne i górnicze. Nadużyciem jednak jest sugerowanie, że w Polsce funkcjonuje służba geologiczna jako samodzielna instytucja posiadająca osobowość prawną i że wykonuje je sprawnie. PIG jako państwowy instytut badawczy jest nadzorowany przez ministra środowiska, ale również przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego i jest rozliczany z działalności naukowej. Świadczy o tym chociażby utrata kategorii A wśród instytutów badawczych. Organem instytutu jest Rada Naukowa, w której co najwyżej połowa członków jest wskazywana przez ministra środowiska. Minister w praktyce nie ma wpływu na decyzje rady ani dyrekcji Instytutu (także obsadę). Oznacza to, że najważniejsze sprawy dla Polski w zakresie działania służby geologicznej mogą być (i są) blokowane przez Radę Naukową PIG-PIB. W jaki zatem sposób Główny Geolog Kraju ma realizować politykę surowcową państwa, jeśli nie posiada kontroli nad służbą geologiczną. W praktyce przewodniczący rady naukowej wyznacza lub blokuje kierunki działania formalnie państwowej służby. Taki stan może rodzić/rodzi patologie i czasami wątpliwości, czy nie dochodzi do konfliktu interesów pomiędzy naukowcami zasiadającymi w radzie, pracującymi równocześnie na rzecz polskich lub zagranicznych podmiotów komercyjnych, a Polską, czyli państwem, a więc interesem nas wszystkich.
Osobnym problemem jest potrzeba naukowego zreformowania PIG-PIB, wykształcenia kadry naukowej, wyspecjalizowanej w najnowszych metodach badawczych i podążającej za najnowszymi trendami w rozwoju badań geologicznych. Brak zespołów badawczych w wielu dziedzinach geologii, a szczególnie ich liderów z osiągnięciami na poziomie europejskim czy światowym sprawia, że duże środki publiczne, jakimi jest dotowany corocznie PIG-PIB, są wykorzystywane w sposób nieefektywny. Interes Państwa jest podporządkowany interesom decydentów w PIG-PIB. Polska potrzebuje i powinna oczekiwać od PIG-PIB znacznie większego wsparcia naukowego w dziedzinie geologii. To również zadanie dla ministra środowiska jako nadzorującego PIG-PIB. W obecnej sytuacji organizacyjno-prawnej jest to niemożliwe. Czas na drobne reformy, by poprawić skuteczność działania tej służby w dotychczasowej formule prawnej, wyczerpał się już dawno, co przyznał też Pan dr Sławomir Brodziński - poprzedni Główny Geolog Kraju na konferencji „Zmieniamy polski przemysł” w dniu 20.01.2016 .
Większość patologii wspomnianych w bilansie otwarcia byłaby do uniknięcia, gdyby była właściwie działająca służba geologiczna – Panowie ministrowie zdają się je potwierdzać, nie ustosunkowując się do wielu z nich poza „polem do korupcji”, „prawem geologicznym i górniczym” i „łupkową kompromitacją”. Otóż każda, także ta ostatnia nowelizacja Prawa geologicznego i górniczego (od 2011 r), wprowadzona z ostentacyjnym lekceważeniem głosów fachowców z przemysłu poszukiwawczo-wydobywczego, pogłębiła jedynie chaos prawny w zakresie koncesjonowania kopalin, który skutkuje powiększeniem mitręgi biurokratycznej dla przedsiębiorców z jednej strony oraz grozi zwiększeniem ilości spraw spornych z drugiej.
Trudno sukcesem nazwać fakt, że wykonano ponad 70 odwiertów, podczas gdy w tym samym czasie, tj. od 2005 roku, w samym stanie Pensylwania w USA wykonano takich odwiertów ponad 8 tys. Był na to czas, bo pierwsze koncesje w określonej strategii i z zachowaniem kontroli Państwa nad całym procesem, zostały wydane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2007 r. Późniejsze PR-owskie działania i bezkrytyczne rozdawnictwo koncesji oraz wzrost ryzyka inwestycyjnego doprowadziły do miernych efektów i utraty oczekiwanych korzyści.
W każdym nowoczesnym i demokratycznym kraju, obdarzonym bogactwami naturalnymi, regulator dba o jak najbardziej racjonalne udzielanie koncesji na poszukiwanie, rozpoznawanie i wydobywanie kopalin. W Polsce w ostatnich latach miało miejsce wiele przypadków odwrotnych. Wadliwe rozwiązania prawne i organizacyjne doprowadziły do szeregu spornych sytuacji, które mogą mieć (już mają) znaczące skutki finansowe dla Skarbu Państwa. Dowodem są toczące się spory prawne, włączając w to Naczelny Sąd Administracyjny i arbitraż międzynarodowy. Chętnie zaproszę Panów Ministrów na spotkanie w celu wyjaśnienia poruszanych spraw z zakresu geologii – dla dobra Polski. Zapewniam, że jest dużo gorzej, niż to przedstawiono w Bilansie Otwarcia.
Stanowisko czterech byłych ministrów: W Bilansie otwarcia wysunięto zarzut, że mapy zagrożenia powodziowego, opracowane dla całej Polski za 100 mln zł, „blokują rozwój kraju i samorządów”. Jest to kuriozalne stwierdzenie w dokumencie Ministra Środowiska. Uważamy, że wielkim sukcesem jest to, że wreszcie takie mapy zostały opracowane jednoznacznie wskazując, jakie tereny należy uznać za zalewowe, na których powinno być zabronione budownictwo. Jeśli na mapach tych zdarzają się błędy, należy je szybko wyeliminować, nie deprecjonując całej pracy.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Niestety, mapy te w wyniku błędów metodologicznych nie wskazywały jednoznacznie terenów zalewowych, nakładając jednocześnie prawny obowiązek zakazu podejmowania jakichkolwiek działań inwestycyjnych. Dopiero nowelizacja ustawy Prawo wodne z 17 grudnia 2015 r. zdjęła ten obowiązek z obligatoryjnego na fakultatywny. Ocenia się, że około 20% map zostało sporządzonych niewłaściwie. Szacowany koszt poprawy map to około 20 mln złotych.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Inne wielkie zadanie, jakim jest Informatyczny System Osłony Kraju (ISOK), jest bliskie ukończenia i wbrew temu, co jest zapisane w Bilansie otwarcia, w budżecie państwa na 2016 r. zabezpieczono 27 mln zł na jego ukończenie. Ten ogólnopolski system będzie miał za zadanie ostrzeganie przed powodzią i określanie jej spodziewanego zasięgu, będzie więc służył milionom ludzi, a praca ta podjęta została przez rząd PO-PSL.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: ISOK powinien być w 2015 r. zakończony, a nie bliski zakończenia. Kosztował już blisko 300 mln zł z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Kwota w ustawie budżetowej jest niewystarczająca, tym bardziej, że ISOK opiera się na błędnie wykonanych mapach zagrożenia powodziowego. Niedokończenie tego projektu oznaczać będzie konieczność zwrotu całej dotacji unijnej z budżetu państwa, nie mówiąc już o skutkach w okresie powodzi.
Stanowisko czterech byłych ministrów: W Bilansie otwarcia pojawiła się też informacja o braku środków na finansowanie budowy zbiornika Świnna Poręba, gdy tymczasem sam zbiornik został w 2015 roku ukończony, a do wykonania pozostały wyłącznie drogi lokalne i prace przeciwosuwiskowe na kwotę około 30 mln zł.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: To nie jest kwota 30 mln, tylko 70 mln zł. Brak tych dróg lokalnych oraz zabezpieczenia osuwisk uniemożliwiają napełnienie zbiornika. Czy można ludziom odciąć dojazd do domów? Poprzedni Minister Środowiska bez problemów mógł o 1 rok przedłużyć program wieloletni, jednakże tego nie uczynił, przez co nie dopełnił w należyty sposób obowiązków służbowych.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Na zbiornik Racibórz przeznaczono 330 mln zł ze środków unijnych na dokończenie tego ważnego zadania. Czyżby te fakty nie były znane obecnemu Ministrowi Środowiska?
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Nie wystarczy przeznaczyć dużej kwoty pieniędzy. Trzeba je też efektywnie wydać, czego nie uczyniono.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Bilans otwarcia wskazuje, że nie wszystkie środki z daniny na rzecz Skarbu Państwa w wysokości 1,6 mld zł, jaką przekazały w latach 2014 – 2015 Lasy Państwowe, zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem, czyli na przebudowę dróg leśnych. Nie ma jednak informacji, na jakie cele środki te przeznaczono, ale zamiast tego pisze się o „proteście z inicjatywy społecznej” w którym zebrano ponad 3 mln podpisów „zlekceważonych przez koalicję PO-PSL”. Niewtajemniczony czytelnik może sądzić, że protest dotyczył wydania środków publicznych niezgodnie z przeznaczeniem, a tymczasem PIS zorganizowało akcję zbierania podpisów pod referendum w sprawie prywatyzacji Lasów Państwowych. Była to oburzająca manipulacja opinią publiczną, bowiem koalicja PO-PSL nigdy nie zamierzała ich prywatyzować.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Sprawa została skierowana i przyjęta do realizacji przez NIK.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Innym zarzutem pod adresem koalicji PO-PSL jest indolencja w stosunku do eksplozji populacji dzika. Rzeczywiście, znaczny wzrost jego populacji miał miejsce, między innymi ze względu na szereg łagodnych zim oraz poszerzenie się w Polsce areału kukurydzy. Z tego powodu w 2014 r. Minister Środowiska zarządził skrócenie okresów ochronnych dla dzików. Dzięki temu, w połączeniu z monitoringiem oraz aktywnością Lasów Państwowych udało się odwrócić trend i w 2015 r. po raz pierwszy od kilkunastu lat populacja dzika uległa zmniejszeniu.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Sprawa skierowana do prokuratora ze względu na podejrzenie popełnienia zaniedbań.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Naszym zdaniem wprost szokujące jest podejście Ministra Środowiska do lasów Puszczy Białowieskiej. Dla niego jest to zwykły las gospodarczy, a nie wyjątkowy ekosystem leśny wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Ministrowie rządu PO-PSL dążyli więc do ochrony puszczy przez jej planową renaturyzację po dekadach użytkowania gospodarczego. Ten punkt widzenia podzielał Prezydent Lech Kaczyński powołując w 2006 r. specjalny zespół dla ochrony Puszczy. Działając w tym duchu ustalona została roczna wielkość pozyskania drewna na poziomie 47 tys.m³, co wynika z uwarunkowań środowiskowych, a także wprowadzono zakaz wycinki drzew ponad stuletnich.
Badania monitoringowe, prowadzone regularnie w Puszczy, nie potwierdzają pogorszenia stanu jakiegokolwiek siedliska priorytetowego, ale jedynie gradację kornika w drzewostanach świerkowych. Nie jest to jednak gradacja szczególna w stosunku do innych gradacji, jakie miały miejsce wielokrotnie w XX wieku. Nie zagraża ona trwałości drzewostanów, a tym bardziej siedliskom przyrodniczym Puszczy Białowieskiej.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Wszelkie dostępne dokumenty i odbyte wizje terenowe wskazują na radykalne negatywne zmiany w zakresie zachowania siedlisk cennych i priorytetowych, ważnych z punktu widzenia Wspólnoty Europejskiej. Obecnie trwają dalsze prace inwentaryzacyjne. Wraz z zanikiem siedlisk priorytetowych skorelowany jest proces zamierania drzewostanów. Obecnie zinwentaryzowane drewno wynosi w odniesieniu do następujących gatunków: świerk - 2,6 mln m3, jesion – 354 tys. m3 , dąb – 285 tys. m3, olsza – 218 tys. m3, sosna – 111 tys. m3, brzoza – 62 tys. m3, inne – 76 tys. m3 . Gradującymi gatunkami są z kolei monofagi i polifagi i to nie tylko, jak się dziwnie wyrażają panowie Ministrowie, ”kornik”. Nawiasem mówiąc bardzo prosimy aby dobrze cytować śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego (patrz serwis prezydent.pl)
Stanowisko czterech byłych ministrów: Wręcz symboliczna dla traktowania przez Min. Szyszko ochrony przyrody jest przypomniana w „Bilansie otwarcia” sprawa obwodnicy Augustowa. W lipcu 2006 r. wydał on postanowienie, dopuszczające przebieg obwodnicy przez rezerwat przyrody „Dolina Rospudy”. Decyzja ta wywołała liczne protesty nie tylko w kraju, ale w marcu 2007 r. Komisja Europejska wniosła w tej sprawie skargę do Trybunału Europejskiego. Krajowe sądy administracyjne w czterech kolejnych wyrokach wydanych w roku 2007 i 2008 uchyliły postanowienie uzgadniające decyzję środowiskową i pozwolenie na budowę wydane przez rząd PIS. Dopiero cierpliwe negocjacje, prowadzone na początku 2008 r. przez rząd PO-PSL w ramach tzw. okrągłego stołu, z udziałem samorządowców, drogowców i przyrodników doprowadziły na zasadzie consensusu do wyboru drogi omijającej Dolinę Rospudy, jako wariantu optymalnego. Wykonawca, który rozpoczął już budowę drogi przez Rospudę otrzymał 22 mln zł odszkodowania, a obwodnica Augustowa oddana została do użytku jesienią 2014 r. Choć była ona prawie dwa razy dłuższa aniżeli przez Dolinę Rospudy, kosztowała niemal tyle samo. Przy okazji zmodernizowano też 20 km krajowej drogi nr 8 do Suwałk, oszczędzając kolejne kilkaset milionów złotych.
W Bilansie otwarcia ubolewa się, że „zniszczono pola rolników” (za co otrzymali gratyfikację), gdy tymczasem Dolina Rospudy jest jedynym w Polsce reliktem polodowcowym będącym tzw. torfowiskiem przepływowym, które poprzez budowę drogi szybkiego ruchu zostałoby zniszczone bezpowrotnie. Czyżby tego nie rozumiał Minister Środowiska?
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Jednak obwodnica przebiegła przez Dolinę Rospudy, tylko w innym miejscu. Pytanie brzmi, jak obecnie wygląda „relikt polodowcowy”, jakie występują tam gatunki w porównaniu z tymi, które występowały tam w roku 2005, i co jest powodem istniejących różnic? Dobrze byłoby też podanie, jak duże gratyfikacje uzyskali miejscowi rolnicy.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Innym zarzutem jest „niszczenie polskiej wsi poprzez wprowadzanie GMO do produkcji żywności i wprowadzanie importu nasion roślin GMO”. Czyżby Min. Szyszko nie wiedział, że import nasion do Polski, a także produkcja żywności nie leżą w kompetencjach ministra środowiska? Natomiast z całą mocą podkreślamy, że każdy minister środowiska rządu PO-PSL nie zgadzał się na wprowadzanie upraw GMO na otwartych terenach. Te starania zostały uwieńczone sukcesem wiosną 2015 r., przez zmiany w prawie wspólnotowym pozwalającym na uniemożliwieniu upraw GMO w Polsce.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Kuriozalne stwierdzenie. Ministrowie Środowiska nie wiedzą, że ustawą o nasiennictwie zmieniono im ustawę „Prawo o genetycznie zmodyfikowanych organizmach”, i nadal żyją w nieświadomości.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Znamienne jest też stwierdzenie Bilansu otwarcia, dotyczące nadmiernych kosztów budowy dróg przez instalację zbytecznych ekranów akustycznych. Przecież to właśnie Min. Szyszko w czerwcu 2007 r. wprowadził rozporządzenie w sprawie dopuszczalnych poziomów hałasu w środowisku, którego konsekwencją była budowa wielu zbędnych ekranów. Te nadmierne rygory zostały złagodzone w październiku 2010 r., a następnie wprowadzono zasadę, że ochrona przed hałasem dotyczyć może tylko obszarów już zamieszkałych, a nie dopiero przeznaczonych do zamieszkania. Kto jest więc winny „niszczenia polskich krajobrazów” (jak to jest zapisane w Bilansie otwarcia)?
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska:
Sprawa ekranów musi być wyjaśniona i będzie skierowana do odpowiednich instytucji kontrolnych.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Innym kuriozalnym stwierdzeniem w Bilansie otwarcia jest zarzut o „paraliżu inwestycyjnym …poprzez wyznaczanie obszarów Natura 2000 …i sporządzanie ocen oddziaływania na środowisko”. W tym stwierdzeniu najpełniej wyraża sie doktryna Min. Szyszko, według której dominująca jest gospodarka i jej potrzeby, a środowisko nie powinno przeszkadzać w tak rozumianym rozwoju kraju. Naszym zdaniem jest to podejście z gruntu fałszywe, przeczące konstytucyjnej zasadzie ekorozwoju która zakłada współdziałanie ochrony środowiska i ochrony przyrody na równych prawach z rozwojem gospodarczym kraju. Właśnie obszary Natura 2000 oraz stosowanie procedury ocen oddziaływania na środowisko są narzędziami, jakimi dysponuje minister środowiska, aby gospodarka nie rozwijała się w sposób rabunkowy, ze szkodą dla zdrowia ludzi i dzikiej przyrody.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska:
Obszary Natura 2000, jak też sposób ich wyznaczenia, szczególnie w zakresie „Shadow list”, musi być również wyjaśniony.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Największym zarzutem w tym dziale jest przyjęcie przez rząd PO-PSL pakietu energetyczno-klimatycznego i „odejście od korzystnych dla Polski konkluzji Rady Europejskiej z marca 2007 r.”. W tym kontekście warto przypomnieć, że 21 lutego 2007 r. Rada Ministrów Środowiska UE, z udziałem Min. Szyszko zadecydowała, że UE jako całość podejmuje zobowiązanie, że osiągnie co najmniej 20% redukcji emisji CO2 w 2020 r. w porównaniu do roku 1990. To wtedy Min. Szyszko mógł bronić najkorzystniejszego dla naszego kraju roku 1988, jako roku bazowego, ale tego nie zrobił.
W marcu 2007 r. Rada Europejska z udziałem Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego zatwierdziła to zobowiązanie przyjmując słynny pakiet 3 ×20% dla całej Unii. To postanowienie stało się wytyczną dla opracowania przez Komisję Europejską w 2007 r. zasad jego realizacji w kształcie skrajnie niekorzystnym dla Polski. Potrzeba było trwających cały rok działań dyplomatycznych na wszystkich szczeblach, aby uzyskać wieloletnie derogacje dla naszego kraju dotyczące stopniowego dochodzenia do zakupu 100% uprawnień do emisji CO2 dla elektrowni (do 2020 r.) i dla wytwórców ciepła (do 2027r.), natomiast najbardziej energochłonne gałęzie przemysłu otrzymały darmowe uprawnienia do emisji CO2. Było to maksimum tego, co można było uzyskać na forum europejskim w ramach pakietu energetyczno-klimatycznego.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska:
W punkcie 33 konkluzji Rady UE z dni 8-9 marca 2007 r., uzgodnionych przez rząd PiS, znajduje się zapis dotyczący uwzględniania okoliczności krajowych oraz odpowiednich lat bazowych pierwszego okresu zobowiązań określonego w Protokole z Kioto. Zapis ten brzmi następująco: „w zakresie wkładów państw członkowskich potrzebne jest podejście zróżnicowane, sprawiedliwe i przejrzyste, uwzględniające okoliczności krajowe oraz odpowiednie lata bazowe pierwszego okresu zobowiązań określonego w protokole z Kioto”. Dalej możemy również przeczytać, iż: „Rada Europejska […] zwraca się do Komisji o niezwłoczne rozpoczęcie, w ścisłej współpracy z państwami członkowskimi, analizy technicznej kryteriów obejmujących parametry społeczno-gospodarcze oraz inne stosowne i porównywalne parametry, co będzie stanowiło podstawę do dalszej dogłębnej dyskusji”. Zapisy takie, mimo, iż stanowiły doskonałą pozycje wyjściową do dalszych negocjacji, nie zostały w odpowiedni sposób wykorzystane przez Rząd PO-PSL, co spowodowało, że w ostatecznym kształcie Pakietu Energetyczno-Klimatycznego przyjęto niekorzystny dla polskiej gospodarki rok bazowy.
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku włączenia kwestii związanych z leśnictwem do systemu handlu uprawnieniami do emisji. Punkt 35 konkluzji Rady UE z dni 8-9 marca 2007 r. wyraźnie wskazuje, iż Komisja Europejska ma dokonać przeglądu systemu handlu uprawnieniami do emisji m.in. pod kątem „możliwego rozszerzenia jego zakresu o kwestie związane z wykorzystaniem terenów i jego zmianami, z leśnictwem i transportem powierzchniowym”.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Uważamy też, że całkowicie niesprawiedliwy jest zarzut, że przy sprzedaży nadwyżek redukcji emisji CO2 przez Polskę partnerom zagranicznym uzyskane środki (prawie 800 mln zł) „wydatkowano na przedsięwzięcia lub technologie, których zbyciem były zainteresowane państwa kupujące AAU”. Środkami tymi zarządzał NFOŚiGW i zostały one wydatkowane w sposób uczciwy i transparentny. Beneficjenci byli zobowiązani do przeprowadzania otwartych przetargów, zgodnych z SIWZ, nie dyskryminując żadnej firmy. Warto dodać, że ponad 500 mln zł, a więc 2/3 środków, przeznaczono na termomodernizację budynków publicznych, gdzie podstawową techniką jest obkładanie elewacji styropianem. Czy to o takich technologiach zagranicznych pisze się w Bilansie otwarcia? Nawet w niewielkim programie dotyczącym niskoemisyjnego transportu miejskiego (70 mln zł) Częstochowa i Gdynia w wyniku przetargów otrzymały autobusy miejskie firm Solbus i Solaris.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska: Do dnia 16 listopada 2015 r. Minister Środowiska Rządu PO-PSL zawarł, w imieniu Skarbu Państwa RP, 11 umów sprzedaży AAU na 797 mln zł, zbywając 120 mln AAU. Po uwzględnieniu zwiększeń wynikających z odsetek, NFOŚiGW ma za zadanie wydatkować w ramach systemu 839 mln zł. Dotychczas NFOŚiGW wydatkował jedynie 610 mln zł, a więc 72%. Obszary, dla których opracowano tzw. programy priorytetowe realizowane w ramach systemu, to:
zarządzanie energią w budynkach użyteczności publicznej lub w budynkach wybranych podmiotów sektora finansów publicznych;
elektrociepłownie i ciepłownie na biomasę;
biogazownie rolnicze;
budowa, rozbudowa i przebudowa sieci elektroenergetycznych w celu umożliwienia przyłączenia źródeł wytwórczych energetyki wiatrowej;
niskoemisyjny transport miejski;
energooszczędne oświetlenie uliczne.
Stanowisko czterech byłych ministrów: Zdecydowanym nadużyciem jest, naszym zdaniem, wiązanie szarej strefy w gospodarce odpadami z osłabieniem Inspekcji Ochrony Środowiska. Jej największe osłabienie nastąpiło w 1999 r. za rządów AWS, kiedy to prof. Szyszko był Ministrem Środowiska. Wtedy zlikwidowano podległość tej służby ministrowi, przekazując tę podległość wojewodom. Nigdy jednak nie zrezygnowano z monitorowania przemieszczania odpadów i takich zamiarów nigdy nie było. Nie jest też prawdą, że indolencja IOŚ „doprowadziła do uszczuplenia wpływów do budżetu państwa o 2 mld zł rocznie”, bowiem taka kwota jest jedynie bardzo ogólnym szacunkiem wartości całej szarej strefy. Życzymy, aby można było ją zmniejszyć.
Jest rzeczą zaskakującą, że Minister Środowiska nie wie, z jakich środków finansowany jest monitoring środowiska pisząc, że na ten cel nie ma środków w budżecie państwa. Przecież te działania finansują wojewódzkie fundusze ekologiczne oraz NFOŚiGW.
Zarzut dotyczący „braku wiarygodnych danych w zakresie wytwarzania, odbioru i przetwarzania odpadów” jest tylko częściowo słuszny. Ustawa z 2011 r. o czystości i porządku w gminach przekazała gminom władztwo nad odpadami komunalnymi wraz z obowiązkiem sprawozdawczości. Sprawozdania za 2013 r. zawierały wiele błędów, których korekta trwała niemal rok. Sprawozdania za 2014 r. były zdecydowanie lepszej jakości. Można oczekiwać, że już za 2015 r. i za dalsze lata dane dotyczące wytwarzania i odbierania odpadów będą w pełni wiarygodne.
Szokujący w dokumencie Ministra Środowiska jest zarzut, jakoby błędna była rewolucyjna ustawa z 2011 r. oddająca władztwo nad odpadami władzom gmin. Przecież do tej pory Polska była jednym z dwóch państw UE, gdzie przedsiębiorstwa rządziły rynkiem, a niemal wszystkie odpady komunalne trafiały na wysypiska. Przy takim systemie osiąganie standardów unijnych było niemożliwe. Reforma z 2011 r. była koniecznością, przeprowadzoną zgodnie z zasadą ekorozwoju kraju. Nie jest prawdą, że nowe rozwiązania skonfliktowały społeczeństwo i spowodowały duży wzrost kosztów dla obywateli. Tak mogą mówić ci, którzy dotychczas nic za śmieci nie płacili. Owszem, początkowo zdarzały się przypadki zbyt wysokich cen czy zbyt rzadkich odbiorów odpadów, ale z biegiem czasu takich problemów jest coraz mniej, natomiast nie mogą one dyskredytować całego systemu.
Odpowiedź Ministerstwa Środowiska:
Monitorowanie przemieszczania odpadów jest jednym z podstawowych narzędzi w walce z szarą strefą w tym obszarze. Przez lata rządów PO-PSL nie wprowadzono jednak do porządku prawnego żadnych rozwiązań w tym zakresie, mimo iż kilkakrotnie w tym czasie nowelizowano ustawę o odpadach. Oczywistym jest, że działalność szarej strefy w branży gospodarki odpadami przynosi znaczne straty dla budżetu państwa. Można spierać się o szacunki, jednakże należy postawić przede wszystkim pytanie - dlaczego rząd PO-PSL nie działał na rzecz zmniejszenia rozmiarów szarej strefy w tym obszarze?
Wiceminister środowiska w rządzie PO-PSL na posiedzeniu senackiej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa w lutym ubiegłego roku, powiedział, że na wprowadzenie monitorowania przemieszczania odpadów nie ma zgody w branży odpadowej, a Inspekcja Ochrony Środowiska nie jest przygotowana do takich działań, co nie jest zgodne z prawdą. Zauważyć należy, że zgoda jednej czy drugiej firmy zajmującej się gospodarką odpadami nie powinna determinować wprowadzenia rozwiązań mających na celu eliminowanie szarej strefy.
W sprawie monitoringu środowiska:
Monitoring środowiska finansowany jest ze środków funduszy ekologicznych. Przez 8 lat rządów PO-PSL nie uczyniono nic, aby zmienić ten san rzeczy. Finansowanie monitoringu środowiska przez fundusze ekologiczne nie gwarantuje zachowania ciągłości badań monitoringowych. Wymaga podkreślenia, że obecnie to zarządy funduszy ekologicznych, a nie Minister Środowiska, decydują o wysokości środków przeznaczanych na badania monitoringu stanu środowiska w Polsce. Zaobserwować tutaj można tendencję spadkową. Również plany finansowe NFOŚiGW na lata kolejne wskazują jednoznacznie na stopniowe zmniejszanie środków przeznaczanych na monitoring środowiska.
wypowiedź min. Macieja Nowaka w radio TOK FM
Odpowiedź ministerstwa na polemikę byłych Ministrów Środowiska jest dużo bardziej wyważona, choć uszczypliwa.
Nie ma tu inwektyw, obrażania, innej filozofii- jedynie słusznej. Są polemiki w poszczególnych działach, które podlegają resortowi.Racje są już bardziej tęczowe nie czarno białe. Bo oczywiście ministerstwo za PO ( też wcześniej za PiS) nie działało idealne na pewno.
Sami je krytykowaliśmy. Czekam na polemikę byłych ministrów.
Może dojdziemy nawet do takiego cudu, że ministrowie obecni i byli siądą przy stole i ustalą rzetelny raport otwarcia ;) A może co dalej? Ot takie marzenie...
Radek Gawlik
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) 10.2024 |
Kopalnia Turów pochłania dawny kurort uzdrowiskowy Opolno-Zdrój, a (...) |
TURÓW - Wyrok NSA niezgodny z prawem UE (...) |
Trwa wyścig o czyste powietrze – najnowszy ranking (...) |
Newsletter/ Obserwator TEPP (Transformacji Energetycznej Ponad Podziałami) wrzesień (...) |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? |
Wakacje ze śmieciami. Czy system kaucyjny oczyści środowisko? (...) |
prof. Jan Popczyk: Trzy fale elektroprosumeryzmu |
Jean Gadrey: Pogodzić przemysł z przyrodą |
Jak wyłączyć ziemię z obwodu łowieckiego i zakazać (...) |
Bez mokradeł nie zatrzymamy klimatycznej katastrofy |
Zielony Ład dla Polski [rozmowa] |
We Can't Undo This |
Robi się naprawdę gorąco |