Nikt nie zaczął wojny z powodu wiatraków
(...) tak naprawdę nie jest to istotne dla podejmowanych decyzji, bo długoterminowo rzecz biorąc nie ma sensownej alternatywy dla przejścia na odnawialne źródła energii, nieważne, czy są czyste i zielone czy nie.
Konflikty o złoża ropy na Bliskim Wschodzie trwają od dziesięcioleci. Nigeryjscy rebelianci używają przemocy i sabotażu aby powstrzymać działania Shella i Chevrona. Rosja i Ukraina starł się o gaz. Abyei to pole naftowe w Sudanie, które stało się zarzewiem wojny domowej. Lista konfliktów o ropę i gaz wciąż się wydłuża...
Pesymiści przewidujący Oil Peak obawiają się, że Trzecia Wojna Światowa wybuchnie, gdy kraje zaczną chomikować dla siebie zasoby i przepychać o własność pól naftowych. To ekstremalny scenariusz, jednak wszyscy wiemy, że światowe zasoby paliw kopalnych są jakie są i nie powiększą się tylko dlatego, że zapotrzebowanie na nie jest coraz większe.
Malcolm Wicks, zajmujący się kwestią bezpieczeństwa energetycznego dla rządu Gordona Browna, przypomniał w tym tygodniu rządowi, że Wielka Brytania powinna myśleć bardziej strategicznie o tym, jak zapewnić, aby światła w kraju pewnego dnia nie zgasły. Wśród jego rekomendacji było utworzenie nowego departamentu, położonego kompetencyjnie pomiędzy Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Departamentem Środowiska i Zmian Klimatu, który odpowiadałby za zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Wielkiej Brytanii.
Większość innych wielkich krajów, wskazał Wicks, posiada państwowe władze energetyczne. Czas, w którym to rynek odpowiadał za krytyczne zasoby, jak ropa i gaz, już się skończył: państwo musi zachęcić lub zobowiązać firmy energetyczne do zarezerwowania zasobów gazu na wyłączne potrzeby Wielkiej Brytanii, zawarcia długoterminowych kontraktów na dostawy, przemyślenia silniejszego oparcia się o energię jądrową.
Jednak na dłuższą metę, argumentuje Malcolm Wicks, najtańszą formą bezpieczeństwa energetycznego jest nie zużywanie paliw w ogóle. Zasoby wiatru i słońca są przecież całkiem znaczące.
Znam przynajmniej jednego dyrektora w zarządzie koncernu energetycznego w Wielkiej Brytanii, który uważa, że zmiany klimatu nie są powodowane przez ludzi. Jeden z jego kolegów stwierdził, że tak naprawdę nie jest to istotne dla podejmowanych decyzji, bo długoterminowo rzecz biorąc nie ma sensownej alternatywy dla przejścia na odnawialne źródła energii, nieważne, czy są czyste i zielone czy nie.
Koniec końców, czy to nie najlepszy argument o zielonej energii trafiający do sceptyków zmian klimatu?
Gdyby dać ludziom wybór, czy wolą mieć turbiny wiatrowe na wyżynach Szkocji, panele słoneczne na dachach i elektrownie jądrowe wzdłuż wybrzeża, czy też wejść w konflikt z Rosją i Chinami o paliwo, to jak myślicie, co by wybrali?
więcej w Telegraph