Co tam dwie plomby z rtęcią wyrzucone do kanalizacji – Polska emituje rtęć do powietrza oraz wód i ma się z tym dobrze
Do 1 lipca 2019 Polska ma przedstawić mapę drogową wycofywania toksycznej rtęci ze stomatologii. Do tej pory rozwiązaniem na wszystkie bolączki miała być edukacja ekologiczna czyli magiczne słowo chętnie powtarzane przez tych, którzy powinni się skutecznie zajmować ochroną Polek i Polaków przez zatruciem np. rtęcią. Co jednak w sytuacji, kiedy nawet organy jak Ministerstwo Środowiska nie „edukują”? Jak rozumieć wypowiedź Ministerstwa Zdrowia, że „ono nie zajmuje się ochroną środowiska”? Do kogo mają się zwrócić obywatele? I dlaczego nie wszyscy mogą pić czystą wodę ze strumyka?
Polska nie jest największym śmietnikiem świata. Tak, wiemy, że gdzie indziej jest gorzej. Lubimy np. edukację ekologiczną i chętnie się nią chwalimy. Dzieci wiedzą już wszystko. Ale co z dorosłymi? Aby zobaczyć, jaki jest stan umysłu ekologicznego często wskazuje się na spalanie śmieci czy na wycinkę drzew. Na tym się jednak nie kończy – przyjrzyjmy się wiedzy społeczeństwa dotyczącej prawa unijnego w zakresie emisji rtęci zawartej w plombach amalgamatowych oraz szkodliwości metali ciężkich.
Jeżeli chodzi o problem emisji rtęci do środowiska, to od wielu lat Ministerstwo Środowiska i Ministerstwo Zdrowia stawiają na edukację. Czego te dwa resorty mnie ostatnio nauczyły? - Jak skutecznie przerzucać tematy z ręki do ręki, w sytuacji, kiedy w zasadzie ręce powinny być w jednym uścisku. Słabą współpracę sektora zdrowia i środowiska można pokazać na przykładzie emisji rtęci z sektora zdrowotnego do środowiska. Wydawałoby się, że współpraca resortu zdrowia i środowiska jest tu oczywista. Nie jest. Nie byłam w stanie prześledzić wszystkich metod dydaktycznych stosowanych przez resorty, ale za to zapoznałam się z efektem kształcenia. Rozmawiając z Ministerstwem Zdrowia, lekarzami oraz sprzedawcami sprzętu medycznego dowiedziałam się, że twarde przepisy unijne (rozporządzenie) nie zobowiązują np. Ministerstwa Zdrowia do informowania i kontrolowania w zakresie przestrzegania rozporządzenia. Dowiedziałam się też, że przepisy te podlegają negocjacjom na szczeblu Izb Lekarskich oraz że toksyczność rtęci, także tej wyrzucanej bezpośrednio do kanalizacji jest znikoma, a poza tym inni wyrzucają więcej więc niech już zostawią tych biednych lekarzy w spokoju. Po tym co usłyszałam, postanowiłam zadzwonić do Ministerstwa Zdrowia i zapytać, czy resort ma już opracowane sprawozdanie, które ma przedstawić do 1 lipca Komisji Europejskiej odnośnie eliminacji emisji rtęci do środowiska. Skoro w kwietniu środowisko lekarskie twierdziło, że przepisy są „negocjowane”, to stwierdziłam, że coś musi być na rzeczy - że Ministerstwo pewnie ma już plan czy metodę ograniczenia emisji rtęci do środowiska. Nic bardziej mylnego.
W czerwcu, a więc na miesiąc przed obowiązkiem przedstawienia „mapy drogowej” Ministerstwo Zdrowia ubolewa, że resort środowiska z nim nie współpracuje, a rozporządzenie unijne wcale nie nakłada obowiązku na Ministerstwa, aby zająć się przestrzeganiem prawa unijnego. Innych ciekawostek dowiedziałam się z rozmów czy przyglądając się rozmowom na forach internetowych stomatologów. Wykrystalizował się z nich bowiem podmiot jakim jest Naczelna Izba Lekarska, która w tej sprawie wie najwięcej i informuje społeczeństwo o tym, że obowiązujące nas przepisy UE dotyczące rtęci należy zmienić. Ta sama Izba o tym, że obciążeniem dla bezpieczeństwa sanitarnego jest wyrzucanie plomb do kanalizacji nie mówi nic.
Branżowe tematy?
Wydawać by się mogło – co tam taki branżowy temat, jakieś amalgamaty. Co tam przepisy unijne, kolejne wymogi, które niewiadomo komu co nakazują. Nic bardziej mylnego. Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Środowiska narażają Polskę na kary za nieprzestrzegania przepisów unijnych. Dr Dorota Napierska - specjalistka w zakresie toksykologii, biochemii, szczególnie z uwzględnieniem nauk medycznych - z organizacji Health Care Without Harm z siedzibą w Brukseli, podkreśla: „Przypomnijmy, ze Komisja Europejska jest strażnikiem traktatów. Jej rolą i obowiązkiem jest zapewnienie ochrony interesu publicznego. Jeżeli państwo członkowskie nie przestrzega swoich zobowiązań wynikających z prawa UE, Komisja może zaskarżyć je przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, i zwrócić się o nałożenie kary finansowej za „naruszenie”, aby zmusić je do zastosowania się do nakazu sądowego. Jeżeli Trybunał orzeka przeciwko państwu członkowskiemu, państwo członkowskie musi podjąć niezbędne środki w celu zastosowania się do wyroku”. Wiele wskazuje zatem, że Polska po raz kolejny przyjmuje kurs kolizyjny z Unią Europejską w kwestii ochrony środowiska. Dr Napierska przypomina także, że w lipcu zeszłego roku głośno było w Unii Europejskiej, że polskie elektrownie oszukują UE, zaniżając poziom emisji rtęci w raportach przekazywanych do europejskiego rejestru zanieczyszczeń. W Brukseli coraz częściej się słyszy, że gdyby Polska dzisiaj starała się o akcesję do UE, to raczej nie stałaby się dziś członkiem, bowiem nie przestrzega już kryteriów kopenhaskich (zasady określające, czy dany kraj kwalifikuje się do przystąpienia do UE).
15 lat edukacji ekologicznej
Pomijając słabe efekty edukacji w zakresie prawa unijnego warto przyjrzeć się też świadomości tego, z czym wiąże się emisja rtęci do środowiska. W sektorze zdrowia usłyszałam bowiem, że rtęć stomatologiczna jest nieznacznym problemem, że są inne gałęzie przemysłu, np. energetyka, które rtęci emitują dużo więcej. Nie dziwi więc, że w efekcie takiego stanu „ducha”, każdego dnia do kanalizacji trafia rtęć. Czy całe to środowisko lekarskie opuściło zajęcia z edukacji ekologicznej, która zdaniem ministerstwa jest lekarstwem na toksyczne zło? Przypomnijmy zatem, że rtęć oraz jej związki włączone są na listę najbardziej niebezpiecznych substancji dla organizmów żywych. Poza tym rtęć jest w tym sensie „wiekowa”, że utrzymuje się w środowisku nawet po tym, jak jej emisja została zatrzymana. A jeżeli dostanie się do środowiska wodnego, to przy pomocy organizmów tam się znajdujących zamienia się w metylortęć, silnie toksyczny związek, który jest niezwykle mobilny i szybko przenika do łańcucha pokarmowego, gdzie rtęć akumulowana jest w tkankach. Tragedię nad Zatoką Minamata wywołało przekonanie, że niewielkie stężenie rtęci emitowane do wód nikomu nie zaszkodzi. Tylko, że ta rtęć akumulowała się w tkankach np. ryb czy innych organizmów. Spożyta przez człowieka ryba z takiego zbiornika wodnego okazała się wtedy śmiertelna. Rtęć poza tym jest na tyle powszechna w naszym kraju, także przez jej emisję z energetyki, że wykrywana jest we krwi, moczu, mleku i włosach u większości badanych osób. Zdecydowanie najczęściej u tych, którzy spożywają duże ilości ryb.
Zapłacimy wszyscy
To że przepisy są łamane, a polskie społeczeństwo płaci za błędy urzędników, którzy za nic mają sobie unijne prawo w zakresie ochrony środowiska – do tego się już przyzwyczailiśmy. Czym innym jednak łamanie prawa, a czym innym świadomość czy też brak świadomości dotyczącej procesów toksykologicznych u wykształconych osób. Z ust dentystów słyszałam, że co rusz obciąża się ich nowymi przepisami czy papierologią i że oni nie mogą być obciążani obowiązkiem ochrony środowiska. Ale jak na razie nie słyszałam o żadnym proteście stomatologów, aby „wyprostować” stan prawny i faktyczny odnośnie rozporządzenia, które jest trudne, bowiem wymaga współpracy i koordynacji. A sytuacja jest dość rozmyta już od roku. Np. przepisy działające od 2018 roku czyli zakaz stosowania amalgamatu u dzieci czy kobiet w ciąży oraz obowiązek stosowania separatorów rtęci, traktowane są bardzo lekko. Wiemy też, że jeszcze w kwietniu 2019 r. tylko nieliczne placówki były wyposażone w separator rtęci. Rozmawiałam też z kilkoma dentystami, którzy twierdzą, że prowadząc prywatną praktykę dentystyczną, to państwo powinno im refundować separator amalgamatu, gdyż ten jest tak drogi, że po prostu ich na to nie stać. Poza tym lekarze uważali m.in., że w nowoczesnych kapsułkowanych amalgamatach nie ma rtęci albo że te parę plomb, które wyrzucą do kanalizacji nijak się ma do skali emisji rtęci z innych dziedzin np. przemysłu czy energetyki. Lekarze twierdzili też, że skoro nie ma kontroli, to nie ma sensu zaopatrywać się w sprzęt. Czy ta grupa zawodowa jest jakoś szczególnie traktowana? Czy np. producent płyt wiórowych może je sobie dowolnie utylizować? A może w jednym i drugim przypadku w Polsce w zasadzie wszystko jedno? Kiedy pytałam – to może lepiej w ogóle zakazać używania amalgamatu, skoro powoduje tyle problemów a od dłuższego czasu mamy zastępniki. Wtedy słyszałam, że ta plomba jest jednak „dobra” i „tania”, mimo że te same osoby twierdziły, że jej nie stosują. Lekarze mieli też nadzieję, że rząd opracuje regionalne punkty zakładania oraz usuwania amalgamatu. Skąd mieli taką wiedzę? Z kolei firmy trudniące się instalacją separatorów twierdzą, że niejasne polskie przepisy w zasadzie zatrzymały ruch na rynku. Twierdzą też, że w Sanepidach jak i nawet w Inspektoratach Ochrony Środowiska, nie do końca urzędnicy orientowali się w przepisach, mimo że te obowiązują od 1 stycznia 2019 r.
Dobra woda z austriackiego strumyka
Edukacja jest w Polsce potrzebna i chętnie kierujemy ją do najmłodszych. Zostawmy jednak dzieci w spokoju. Te chyba wiedzą już dużo, a w sprawach np. ochrony klimatu robią zdecydowanie więcej szumu niż dedykowani politycy i urzędnicy. Dla tych, którzy wyrzucają rtęć do zlewu, twierdząc, że wszystko jest w porządku – bo inni też tak robią – na tradycyjną edukację jest już za późno. Karać za toksyczne emisje do środowiska niestety nie ma komu. Za późno jest też zdecydowanie dla tych, którzy zapadli na syndrom hipokryty. Jak bowiem rozumieć wypowiedzi lekarzy czy urzędników zachwalających alpejski kryształ czystego powietrza czy smak wody ze strumyka, którzy jednocześnie twierdzą, że wyrzucenie plomby z rtęcią do zlewu jest ok? W dobie mediów społecznościowych, kiedy każdy wpis może zostać przeczytany przez osoby trzecie, do takich rozdwojonych osób dotrzeć nie jest trudno. W tym przypadku edukacją powinny się zająć chyba inne organy. Czytamy np. że skoro Naczelna Izba Lekarska stwierdziła, że nie ma problemu, to nie ma problemu. Albo że dwie plomby do zlewu to nie to samo co świetlówkę do śmietnika... Te same osoby wyrażają też ochy i achy, jak to czysto jest w tych austriackich Alpach, że wodę można pić ze strumyka itp., a jak brudno u nas i jak palą śmieci te niewyedukowane proste ludzie. Widać, że dentysta i urzędnik może. Jedną ręką wyrzucać rtęć do polskiej kanalizacji, a druga pić wodę z austriackiego strumyka.
Hanna Schudy