O Baryczy to bajka stawów rybnych historia Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, a może ... wcale nie tak bardzo daleko, bo zaledwie 50 km na północ od Wrocławia, wokół rzeki Barycz rozciąga się bajkowa i bajeczna Kraina (Dolina), pełna stawów, niezwykłych roślin, zwierząt oraz ryb, a rządzona przez ptaki. Jest ich tutaj 170 gatunków i nawet te żyjące zwykle w niezgodzie potrafią znaleźć wspólny ... język. Oprócz stawów i licznych łąk jest tu także bogactwo lasów, między innymi z chronionym kompleksem buka i otaczającymi je, zwłaszcza na wiosnę, cudownymi kobiercami śnieżyczek i przebiśniegów, których kielichy wychylają się ponad śniegową pokrywę - ciekawe świata, pragnące słońca. Od południa dostępu do Doliny strzegą otaczające ją wzniosłości - wzgórza Wału Trzebnickiego, za Niemca zwanego "Kocimi Górami". Nazwa prawobrzeżnego dopływu Odry przeraża etymologią ze starosłowiańskiego każąc tłumaczyć ,,bara'' jako bagno, moczar, błoto. Lecz nie jest w stanie przestraszyć to prawdziwych rycerzy, którzy na dwukołowych rumakach, chcąc podglądać cuda Natury bez większych przeszkód dotrą w najgłębsze zakamarki tego ptasiego raju, w niektórych jego rejonach móc ugasić pragnienie lokalnym specyjałem : ,, milicką nalewką z tataraku". Wszyscy szukający ciszy i spokoju znajdą tu odludne miejsca, np. niezwykłe wioski - przyrodnicze enklawy, jakby zagubione wśród sosnowych lasów lub najbardziej niedostępne, a coraz bardziej cenne partie podmokłych lasów olszynowych, gdzie zbytnie harce mogą utrudnić inni strażnicy miejsca - kąśliwe komary. Zwykle wieczorami na największych stawach odbywają się tu ptasie narady, na których prym wiodą gęsi. Warto wiedzieć, że w rejonie Milicza spora ich część to gęsi gęgawy. Miejscem ich spotkań jest najcenniejszy ornitologicznie kompleks stawowy w Europie Środkowej. Jeśli ich kolacja odbywa się w pobliżu stawów, to mogą na nie wracać także w ciągu dnia, zwykle w godzinach południowych. A jeśli duży staw ma daleko od brzegu płytkie miejsca lub wysepki, gęsi na noclegowiska zapraszają żurawie. Niezwykłych wrażeń może dostarczyć podsłuchiwanie odgłosów ich dyskusji, połączone z obserwacją zlotów, zwłaszcza jesiennych, od zachodu słońca do zmroku. Dawno, dawno temu, bo już w XIII stuleciu ptasim k - rajem postanowił zawładnąć człowiek. Gdy zakładał on liczne stawy niepostrzeżenie sprawił , iż ptasia dzielnica rozrosła się do rozmiarów potężnego państwa, a budując coraz rozleglejsze osady - stworzył początki kultury, którą etnografowie określili później mianem łużyckiej. Chociaż właściwie rozkwit osadnictwa na tamtych terenach obejmuje już początek naszej ery, to przełomowy wiek XIII i znajdujący się w pobliskim Lubiążu Zakon Cystersów sprawili, iż na tych terenach nastąpiły przyrodniczo-kulturowe zmiany. Za sprawą częstych postów kościelnych ,,braciszkowie" stali się wielkimi smakoszami ryb i, wykorzystując więzionych wówczas jeńców tatarskich, w okresie rządów Kurii Biskupiej w latach 1136 - 1358 zaczęli zakładać pierwsze stawy rybne. Tak więc Kraina Baryczy stała się dziełem koegzystencji człowieka i natury. W wielu zakątkach ulegał on naturalnym procesom kształtującym określone zespoły roślinne, a w ślad za nimi - zespoły zwierząt. Poprzez niepowtarzalne walory przyrodnicze miejsce to wyróżnia się wciąż na tle innych Krain. Coraz liczniejsze sztuczne akweny wodne stawały się nowym elementem krajobrazu, a działalność ludzka chociaż odciskała na przyrodzie swe piętno - nie przyczyniała się jeszcze do znaczącego niszczenia środowiska. Małe spadki rzeki i jej dopływów oraz płaski teren umożliwiały zakładanie niewielkim kosztem a przynoszących duże zyski stawów, poprzez usypanie grobli w poprzek cieku wodnego. Tak zaczęto budować wielkie kompleksy stawów w górnym biegu rzeki. Kiedy przewrócimy kilka kartek i przeskoczymy fragment opowiadanej bajki-niebajki przekonamy się, że do dziś na prawie wszystkich stawach prowadzona jest intensywna gospodarka rybacka, a większość z nich wchodzi w skład Rezerwatu Przyrody " Stawy Milickie", będącego głównym walorem przyrodniczym i atrakcją turystyczną regionu. W ten sposób warunki naturalne przyczyniły się do wytworzenia w Krainie Baryczy charakterystycznej formy gospodarki opartej na hodowli ryb, leśnictwie i rolnictwie. Zakładaniu stawów sprzyjała zabagniona dolina o silnie rozbudowanym dorzeczu, a ubogie gleby sprawiły, że zachowały się znaczne obszary leśne. W wielu miejscach tego zakątka życie toczy się bez pośpiechu, dlatego sporo jeszcze tu zabytków budownictwa wiejskiego. Ponieważ już od wczesnej ( 700 - 400 lat p.n.e. ) ery wytapiano tu żelazo z obfitych pokładów rudy darniowej, kawałki i bloczki żużlu po jego wytopie znajdują się w fundamentach, podmurówkach czy ścianach budynków w wielu pobliskich miasteczkach. Do początków XX wieku w smolarniach, rozrzuconych po okolicznych, już pozbawionych zbójców i krasnali, lasach, produkowano wciąż węgiel drzewny i smołę. Obok lasów tych występują parki podworskie. Są one nie tylko miejscem występowania rożnych gatunków drzew i krzewów ozdobnych, ale śladem sztuki ogrodniczej, kultury i bogactwa ich dawnych właścicieli. Stanowią ostoję gatunków roślin zielnych, ogrodów, ptaków. Umożliwia to nie tylko skład gatunkowy, lecz także wielopiętrowa i różnowiekowa struktura drzewostanu, jaką rzadko spotyka się w bajkach, których akcja rozgrywa się w lasach zagospodarowanych. Parki te pełne są ,,pomników'' (drzew pomnikowych). Sadzone były one na groblach stawów rybnych, w parkach, na cmentarzach i wzdłuż dróg, pozostawiano je na skrzyżowaniach duktów leśnych oraz wzdłuż śródleśnych cieków wodnych. Stoją one przestrzennie rozrzucone, nadgryzione zębem czasu, niczym sędziwi starcy gotowi podjąć zaczętą tak dawno opowieść. Wiadomo, iż obok funkcji przyrodniczych, stawy i podmokłe łąki są również istotne dla gospodarki wodnej i ochrony przeciwpowodziowej .Gromadząc znaczną część wody z wiosennych roztopów i obfitych lipcowych opadów, chronią okoliczne wioski przed zatopieniem. Szumią wierzby o tym, że Barycz jest dla Dolnego Śląska tym, czym dla Kraju Piasta wydaje się być Biebrza. Nie tyle sama Rzeka, której koryto w większości zostało silnie przekształcone, co jej Dolina. Mimo to stopień antropopresji w jej poszczególnych częściach wydaje się być znaczny. Jak mówią stare drzewa : obecne formy użytkowania sięgają korzeniami XII wieku, kiedy rozpoczęto znaczne przekształcenia tego regionu. Budowa stawów rybnych i wylesienia w celu użytkowania rolniczego i hutnictwa w oparciu o rudy darniowe spowodowały, że już w XV - XVI wieku utrwaliła się obecna struktura użytkowania gruntów. A wiek XX wprowadził nowe rodzaje presji, związane z ciągłym wzrostem liczebności mieszkańców Krainy, intensyfikacją gospodarki stawowej, chemizacją i mechanizacją, uprzemysłowieniem oraz dążeniem do rozwijania masowej rekreacji. Zagrożeniem jest zanikanie łąk i pastwisk oraz pogarszanie się ich wartości przyrodniczej, melioracje osuszające, likwidacja oczek wodnych i zakrzaczeń, które to prowadzą do kurczenia się środowiska życia cennych gatunków ptaków. Problemem jest także nacisk na usuwanie prawnych form ochrony przyrody. Pozostaje nadzieja, że przyroda i piękno Doliny Rzeki obronią się dzięki tradycyjnym sposobom gospodarowania, ochronie prawnej, a także dzięki temu, ze gleby są dość ubogie, brakuje surowców i jak dotąd warunków do intensywnego rozwoju przemysłu. Tymczasem to, co sprawiło, że zachowana jest jeszcze wspaniała przyroda powoduje również, że region jest ubogi pod względem ekonomicznym, a poważnym problemem społeczności lokalnych jest wysokie bezrobocie. Wsłuchując się w cyfry, jakie na pniach drzew wystukują dzięcioły można się dowiedzieć, że przy 12 % - owej średniej krajowej , średnia stopa bezrobocia na tym obszarze wynosi 17 %. Wielu bezrobotnych porzuca te tereny ruszając do Miasta, w ,,poszukiwaniu chleba'', pozwalając na masowy wykup terenów przez prywatnych inwestorów, których eko(nomiczne) projekty burzą strukturę krajobrazu. Zamiast stworzenia w rejonach atrakcyjnych np. tanich baz noclegowych i miejsc, gdzie można zostawić samochód, by dalszą wędrówkę odbyć pieszo lub rowerem - myślą oni o nowej zabudowie, nie pozwalającej odróżnić tego miejsce od tysiąca innych miejsc. To sprawia, że pod względem kulturowym wiele terenów obumiera, a przyrodniczym - bez tradycyjnej gospodarki rolnej, inwestycji proekologicznych oraz ochrony przyrody w postaci zintegrowanego zarządzania dorzeczem - nie zdoła przetrwać. Tym bardziej, że takie precedensy jak wypalanie traw i dzikie wysypiska śmieci zdarzają się nawet tutaj, powodując w konsekwencji np. zanik storczyków i innych roślin chronionych. Wciąż buduje się także wysokie groble wokół każdego stawu z jednoczesnym osuszaniem przyległych do stawów wilgotnych łąk. Znajdują się one głównie w otulinie Rezerwatu i zajmują ponad 10 000 ha łącznie, będąc ostoją dla ostatnich na Śląsku kulików. By łąki mogły stanowić miejsce żerowania wielu rzadkich gatunków ptaków gniazdujących na stawach - muszą być podmokłe, rozległe i koszone. W wyniku ich zarastania, a w dalszej konsekwencji - przerabiania na pola uprawne nastąpiło osuszenie łąk. Można było tego uniknąć np. poprzez kontynuowanie naturalnego wypasu krów. Rybak z bajki ,,O rybaku i złotej rybce" uważa, że pomocna może być tutaj gospodarka rybna, co potwierdza popularność jaką cieszy się organizowane corocznie w listopadzie "Święto karpia". Jednak składając trzy życzenia warto życzyć sobie, by taka gospodarka nie była zbyt intensywna. To także może doprowadzić do przyrodniczego zubożenia tych terenów. Już teraz problemem są potrzeby gospodarstw rybnych chcących intensyfikować hodowlę rybną, co zakłóca spokój ptaków i przyczynia się do zanieczyszczenia wody. Dla hodowli stawy musza być głębokie, jednak ptasi mieszkańcy protestują, bo dla roślinności przybrzeżnej potrzebna jest im płytka woda przy brzegach. A gdy ptaki do tego zaczynają podjadać rybi pokarm - o konflikt ptasio - rybacki konfliktu. Tymczasem jedynym ptasim przyjacielem rybaków wydaje się być bocian, który na ich prośbę wyjada tańcujące zbyt głośno w spichlerzach myszy. Rybacy często uskarżają się na mafię kormoranów, która nie tyle wyjada rybie posiłki, co same ryby. Cóż, trudno się dziwić konstrukcji brzucha stawowego ptaka... Przy uwzględnieniu warunków optymalnych można stworzyć dla ptaków wysepki, warto zachować także niewielkie zbiorniki wodne dla drobnego ptactwa oraz płazów i zwierzyny śródlądowej, które dla nich mogą stanowić wodopoje, będąc jednocześnie oazami spokoju dla turystów. Bliżej należy się również przyjrzeć rowom opaskowym wokół stawów, które stanowią naturalne bariery, zabezpieczające przed zalewaniem terenów dalej położonych. Jednak takie pomysły na razie między bajki się wkłada, ochronę przyrody traktując jako rozrywkę kręgów arystokratycznych. Nie zawsze idą ręka w rękę wartość przyrodnicza z wartością ekonomiczną. A przecież żadne obiekty ochrony przyrody nie są w stanie się utrzymać, jeśli ludność lokalna nie stanie w ich obronie i nadal będzie lekceważyć zakaz wstępu na groble, zbierania jeżyn czy kąpieli w miejscach niedozwolonych - tak ze względu na ludzkie, jak i ... ptasie, rybie czy roślinne bezpieczeństwo. Przy setkach hektarów wody niedostępnej i braku wyznaczonych miejsc "kąpielowych" okoliczna ludność latem zażywa wodnej ochłody nierzadko w miejscach bez - cennych przyrodniczo. Wydaje się, iż wyjściem z impasu mógłby być tu rozwój turystyki - turystyki ,,przyjaznej przyrodzie", nie ingerującej w strefy objęte ścisłą ochroną rezerwatową. Przy deklaracjach gmin, iż środowisko jest tu jedynym kierunkiem rozwoju - nie ma miejsca na masowa turystykę czy pomniejszanie rezerwatu poprzez wyodrębnianie z niego stawów. Rozległość terenu, duże obszary leśne i duże odległości miedzy kompleksami stawów stwarzają idealne warunki do rozwoju turystyki rowerowej; to także doskonałe miejsce do prowadzenia edukacji ekologicznej w terenie, w tym ,,zielonych szkół", warsztatów i plenerów przyrodniczo - kulurowych, jak również miejsce do odbywania ,,bezkrwawych łowów" przy pomocy aparatu fotograficznego, bo ... jest co oglądać! Bogactwo występujących tu roślin czy zwierząt kwalifikuje wiele miejsc na tzw. ścieżki dydaktyczne, trasy czy punkty widokowe. Warunki przyrodnicze można także wykorzystać chociażby dla rozwoju rolnictwa ekologicznego, nie można jednak zapominać o tym, by rozwiązania te realizować w odpowiednich strefach, przy zachowaniu bezpiecznej odległości od miejsc wciąż jeszcze "dzikich", objętych ścisłą ochroną rezerwatową. Jednak czy to się ... opłaca? Ale to już inna bajka. Katarzyna Głowacka Problemem jest także nacisk na usuwanie prawnych form ochrony przyrody.Wartość przyrodnicza nie zawsze idzie ręka w rękę z wartością ekonomiczną. |