Głową w beton?


Czy Odra znowu stanie się zasobną w ryby rzeką, czy zamieni się w ocembrowany kanał dla barek? A może da się pogodzić obie funkcje, może ryby nie będą zmuszone do uderzania głowami w betonowe progi?

Przed dwudziestu laty łódzki ichtioekolog, profesor Tadeusz Penczak, upatrywał głównych zagrożeń rzecznych ryb w zanieczyszczeniach wody, zabudowie hydrotechnicznej, regulacjach i kanalizacjach cieków oraz połowom wędkarskim, rybackim i kłusowniczym, skierowanym tylko na kilka gatunków ryb. Mniejszą, ale również znaczącą rolę przypisywał niszczeniu tarlisk, łowieniu tarlaków oraz niewłaściwym zarybianiom. Za najbardziej podatne na te zagrożenia uważał ryby litofilne, których rozród uwarunkowany jest żwirowym dnem i bardzo dobrymi warunkami tlenowymi. Z perspektywy lat ocena ta, zwłaszcza w odniesieniu do dolnośląskich rzek nadal jest aktualna, co najwyżej warto by się zastanowić, czy właściwa jest kolejność zagrożeń.

Dotychczasowe badania ichtiofaunistyczne przeprowadzone w dopływach środkowej Odry pozwalają na stwierdzenie, że rybostan większości z nich jest niestabilny i ubogi jakościowo. Obserwuje się zanik gatunków wędrownych (certa i troć), malejącą liczebność dużych drapieżników (szczupak i sum) oraz typowo rzecznych dużych reofilnych ryb z rodziny karpiowatych (brzana, kleń, świnka i certa). Z kolei dostrzega się nadmierny udział w rzekach gatunków obcych (karp, karaś srebrzysty, amur, tołpyga, sumik karłowaty i ostatni nabytek naszych wód, czebaczek amurski). W wielu małych rzekach zespoły ryb są zredukowane do dwu, maksymalnie trzech gatunków (kiełbia, śliza i ciernika). Niekorzystne procesy nasiliły się w ostatnich latach. Również liczebność i masa ryb w naszych rzekach nie są zadawalające. Liczebność trudno jest jednoznacznie interpretować, gdyż jej wysokie wartości najczęściej są wtedy, kiedy w okresie badań w rzece było dużo narybku lub ryb o małych rozmiarach (kiełb, śliz, ukleja, a w rzekach górskich strzebla potokowa). Wiarygodniejsza do oceny jest masa ryb, a ona jest bardzo niska. Szacowana masa w nie zanieczyszczonej i nie uregulowanej polskiej rzece mieści się w przedziale 50-100 kg/ha. Wyjątkowo trafiają się rzeki, gdzie jej wartości przekraczają jeszcze 200 kg/ha (np. Biebrza). W większości odcinków dolnośląskich (zresztą nie tylko) rzek masa ryb nie przekracza nawet 10 kg/ha!

Fot. Jan Błachuta

Podstawową przyczyną katastrofalnego stanu ichtiofauny naszych rzek nadal jest jakość wód. Zanieczyszczenia rzek zostały wprawdzie ograniczone, nie oznacza to jednak, że rzeki stały się zupełnie czyste. Przyhamowane zostało tempo ich degradacji, ale tylko w niektórych przypadkach kierunek przemian uległ odwróceniu i jakość wody się poprawia. W dodatku coraz większy ładunek niekorzystnych związków jest wprowadzany z zanieczyszczeniami obszarowymi, znacznie trudniejszymi do opanowania niż punktowo wpływające do rzek ścieki przemysłowe i komunalne.

Drugim ważnym czynnikiem, przed laty niedocenianym, jest utrata drożności rzek. Wbrew pierwotnym założeniom, że zapory ograniczą "tylko" możliwości występowania ryb dwuśrodowiskowych, przez odcięcie im drogi na tarliska, po latach okazało się, że ich oddziaływanie jest znacznie poważniejsze. Rzeka jest obecnie pojmowana jako ciągły system, w którym zespoły organizmów, także ryb, o różnych wymaganiach ekologicznych są regulowane przez lokalną ofertę środowiskową – zmienne w przestrzeni i czasie warunki fizyczne i chemiczne. Przerwanie ciągłości przez zapory, nawet te niewysokie, zaburza te warunki. Reakcją ryb na zakłócenia jest redukcja liczebności prądolubnych ryb karpiowatych, odbywających tarło na dnie kamienistym lub żwirowym (brzana, świnka, kleń i boleń), a nawet tych, które trą się zarówno na roślinach, jak i na kamieniach (jaź i jelec). Wzrasta natomiast liczebność trących się na roślinach gatunków wód stojących (leszcz) lub też nie wykazujących wyraźnych preferencji w stosunku do typu wody (płoć i okoń), które migrując z powstałych nad przegrodą odcinków stojącej wody w odcinki płynące w krótkim czasie opanowują w rzekach stanowiska zajmowane dotychczas przez gatunki prądolubne.

Przerwanie ciągłości rzeki wzmaga także inne zagrożenia dla ryb. Na skutek powstawania lokalnych dużych zgrupowań ryb ułatwione jest kłusownictwo, a jednocześnie przegrody uniemożliwiają naturalną rekolonizację rzeki po katastrofalnych zatruciach, suszach lub powodziach.

Dolnośląskie rzeki charakteryzują się znacznym stopniem przekształcenia przez człowieka. Dotyczy to zarówno uregulowania ich koryt jak i dużej liczby progów. Prace nad skanalizowaniem Odry i przegrodzeniem jej koryta progami rozpoczęto już na przełomie XIX i XX wieku. Miało to umożliwić wykorzystanie rzeki do transportu oraz ograniczyć powtarzające się powodzie. Sprzyjało takim przedsięwzięciom panujące powszechnie przekonanie, że zabiegi hydrotechniczne są wystarczającym środkiem rekompensującym antropogeniczne przekształcenia w zlewniach dolnośląskich rzek. Efektem tych zabiegów jest to, że obecnie w dorzeczu środkowej Odry mamy 253 budowle hydrotechniczne o wysokości od 0,5 do 69 metrów. Stwarzają one nieprzekraczalną barierę dla wędrownych ryb dwuśrodowiskowych, gdyż nawet tak sprawny pływak jak troć potrafi sforsować przeszkodę o wysokości równej trzem długościom swojego ciała, a i to tylko w wyjątkowo sprzyjających warunkach, przy odpowiedniej głębokości wody pod progiem. Tylko 10% tych obiektów jest zlokalizowanych na Odrze, pozostałe są na jej głównych dopływach.

Fot. Jan Błachuta

Obecnie pierwszym, licząc od ujścia do morza progiem na Odrze, jest stopień wodny w Wałach Śląskich (Brzeg Dolny), zlokalizowany w 281,6 km biegu rzeki, zbudowany w roku 1958. Odcina on drogę migracji ryb między dolnym biegiem, a trzema dużymi dopływami: lewobrzeżną Bystrzycą i Ślęzą oraz prawobrzeżną Widawą. Kolejny, licząc od morza, odrzański próg to jaz w Rędzinie (km 260,70), który powstał w roku 1923. Główny dopływ Odry, do których wstępowały gatunki dwuśrodowiskowe: łosoś, troć i certa– Nysa Kłodzka – został izolowany jeszcze pod koniec XIX wieku jazami w Brzegu (1859 rok) i u ujścia Nysy Kłodzkiej (1911).

Równolegle z zabudową hydrotechniczną Odry powstawały przegrody na jej dopływach. Najwięcej progów zbudowano na Bobrze (45), jego lewobrzeżnym dopływie Kwisie (33), Nysie Łużyckiej (29), Kaczawie i Baryczy (po 22), a więc na dopływach wpadających do Odry jeszcze wolno płynącej.

Część z progów na Odrze jest wyposażona w przepławki. Brak jednak jakichkolwiek informacji, czy przez te przepławki wędrują ryby. Nie można tego wykluczyć, nie zostało to jednak także potwierdzone.

Mapa stopni wodnych na górnej i środkowej Odrze

Istotną cechą zabudowy hydrotechnicznej dopływów Odry jest fakt, że z reguły już pierwszy próg jest wystarczająco wysoki, by uniemożliwić swobodne przemieszczanie się ryb. Pod tym względem w sposób istotny różnią się od siebie dwa dopływy Odry, najbliższe progowi na Odrze w Wałach Śląskich, Kaczawa i Barycz. Na Kaczawie pierwszy, licząc od ujścia próg w Prochowicach ma wysokość 5 metrów i jest jazem stałym. Rok rocznie (także w roku 2000) pod jaz podpływają trocie, które bezskutecznie usiłują go sforsować. Część ryb odbywa tarło w bystrotoku poniżej jazu. Pierwsze od ujścia Baryczy piętrzenia są niewysokie (1,6-2,2 m), a w dodatku są to jazy ruchome zasuwowe, w których wysokość piętrzenia można regulować. Dzięki temu, w zależności od poziomu piętrzenia jazów i od stanu wody w Odrze (spadek Baryczy jest niewielki i cofka z Odry sięga kilku kilometrów) wędrowne certy wstępują do niej na tarło na odległość do 26 km od ujścia. Dwie odmiennie przegrodzone rzeki, dwie różne szanse dla ryb.

Podałem tylko trochę faktów i zarysowałem tylko część problemów, związanych z przerwaniem ciągłości Odry oraz jej dopływów. Nie tylko nie wyczerpałem tematu, ale nawet go w pełni nie przedstawiłem. Przyczyną tego jest ograniczona wiedza o ichtiologicznych problemach Odry.

Odra jest rzeką dużą, przerasta możliwości wykonania badań niskonakładowymi metodami. Rzetelnych badań nie można przeprowadzić bez odpowiednich środków finansowych, pozwalających zaangażować wystarczającą liczbę specjalistów, adekwatny do skali rzeki sprzęt itp. Inżynierowie często oczekują od hydrobiologów odpowiedzi na podstawowe pytania: w jaki sposób nasze zamierzenia inwestycyjne wpłyną na ekosystemy rzek, jak możemy przeprowadzić jakiś zabieg w najmniej kolizyjny z przyrodą sposób, wreszcie jaki będzie bilans naszych zamierzeń. Niestety, na takie pytania najczęściej nie można udzielić odpowiedzi bez kosztownych badań. Kosztownych, ale i tak stanowiących tylko niewielki procent nakładów na inwestycje, które mogą się okazać całkowicie nietrafione.

Jan Błachuta
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej
oddział we Wrocławiu
ul. Parkowa 30
51-616 Wrocław