Drzewko
dla córki

Witamy na planecie Ziemia - na poruszającym się w bezmiarze otchłani statku kosmicznym, proszę przygotować się do lądowania. Zaleca się przyjąć pozycję zajmującą jak najmniej miejsca oraz zwracać uwagę na inne wyglądające podobnie osobniki - jest tu nas bowiem coraz więcej. W przypadku konieczności zasygnalizowania trudności w lądowaniu, uprasza się o użycie sygnału dźwiękowego. Jakoś tak powinna zaczynać się nowonarodzeniowa instrukcja - przemowa.

A jak zaczyna się żywot nowego człowieka w dobie kas chorych i gospodarki rynkowej? Choć opowieść o bocianach miła jest uchu przyrodnika, ptaki te mają niewiele wspólnego z ludzkim potomstwem. To właśnie mężczyzna, a nie bocian, powinien spłodzić syna, zbudować dom i posadzić drzewo. Podobno. W czasach pokoju równowaga pierwiastka męskiego i żeńskiego przenika świat. Z mężczyzny i kobiety rodzą się różne dzieci - raz chłopak, raz dziewczyna.

Nam - mojej kobiecie i mnie - urodziła się przed trzema miesiącami dziewczynka. To dobrze. Jak mówią starzy ludzie: jeśli rodzą się dziewczynki, to wojny nie będzie. Nadaliśmy jej imię Julia - i wcale nie chodziło nam o jakiegoś tam Romea. Po prostu Julia, Julija, Julcia niech imię jej rozkwita pośród łąki życia. Julia patrzy bez zmróżenia, swoim uśmiechem i płaczem przewiercając świat na wylot. Zwykle kiedy rodzą się dzieci ich rodziny kupują wiele bardziej lub mniej potrzebnych akcesoriów. W szale promocji rosną wraz z maleństwami góry sprzętu i zużytych pampersów. W niektórych miastach np. w Hannoverze problem ten jest tak poważny, że zdecydowano się na wypłacanie młodym rodzicom specjalnej premii pieniężnej za zawijanie swoich pociech w pieluszki wielorazowego użytku.

Pomimo rozumnych przestróg przed przyrostem naturalnym na widok dzieci uśmiechamy się jednak mimo woli. Radość ta jest tak naturalna. Narodziny mają bowiem w sobie coś z archetypów - odkrywanych na nowo pierwotnych, zwierzęcych instynktów, a zarazem mistycznych symboli zwycięstwa życia nad śmiercią. Dziecko nie jest tylko nośnikiem używanych ubrań i par butów. Dzieci w sposób pierwotny rządzą - sterują nami. Na uśmiech Julii robię się wewnątrz taki miękki, na jej płacz twardnieję na zewnątrz gotowy do obrony.

Dzieciom potrzebna jest czułość, opieka, naturalny pokarm i uśmiech. Ale niezbędna do szczęśliwego życia jest im również przyroda. To naturalny fakt - nie trzeba go potwierdzać wynikami badań opinii publicznej. Tymczasem w naszych miastach miejsca dla przyrody jest coraz mniej. Owszem bywa, że sadzi się drzewa i krzewy. Lecz do tej pory zwykle bywają to cmentarze. Po zmianach dziejowych zdarza się, że stają się one nibyparkami, trochę zbyt w rząd ustawionymi. Kto dziś sadzi drzewko nowonarodzonym. Trudno byłoby sadzić je wzdłuż alejek - przecież to naturalne, że drzewa tak jak dzieci rosną „nieproszone". Nam udało się posadzić Julii piękną magnolię i to w ogrodzie japońskim - co naprawdę nie było takie trudne. Wystarczyło kilka telefonów do urzędu miasta i firmy opiekującej się Parkiem Szczytnickim.

Magnolia rośnie razem z Julią. Może ona oznaczać powrót do świętych gajów, czci oddawanej otaczającemu światu. Drzewa potrzebują do życia żywiołów. Ziemi dla wypuszczenia korzeni. Ognia dającego siłę. Wody aby ugasić pragnienie. Wiatru by szumiał w konarach i niósł dalej śpiew. Tylko, że rośliny - tak jak dzieci - rosną pomimo naszych idei i naszych dobrych rad. No i dobrze.

Krzysztof Smolnicki



PłaskorzeŸba na murze we Wrocławiu

Jedno drzewko dla jednej córki