rys. Darek Mrożek

Dzień
z i e m n i a k a

Z roku na rok, dzięki masmediom słychać coraz więcej o pochodzącym z Ameryki dniu ziemi. O ziemniaku będącym również owocem nowego świata jakby z przyzwyczajenia zapominamy. Tymczasem owa roślina o niepozornych kwiatach jest bohaterem wielu dramatycznych nieraz opowieści. Kto wie czy jej pożywne i bogate w witaminy bulwy nie były największym bogactwem zdobytym od ludów zza oceanu, cenniejszym od skradzionego złota i srebra, które zresztą szybko się rozpłynęło.

Ziemniak bywał też przyczyną cierpień. Uzależnienie rolnictwa Irlandii od monokultury ziemniaka stało się przyczyną wielkiego głodu. W latach 1845-1849 za sprawą niepozornego grzyba Phytophtora infestans będącego przyczyną zarazy ziemniaczanej zginęło milion ludzi, zaś kolejny milion został zmuszony do porzucenia kraju ojców. W ten sposób apokalipsa która dotknęła części najpotężniejszego wówczas państwa epoki dała początek wielkiej fali irlandzkiej emigracji, będącej jedną z sił, które stworzyły Stany Zjednoczone największą potęgę naszych czasów.

Tak czy siak w swej niemocy jesteśmy uzależnieni od karmiących nas monokultur. W dzisiejszych czasach zaledwie 20 gatunków roślin dostarcza światu 90% pokarmu roślinnego. Wybraliśmy sobie oczywiście gatunki przynoszące obfite plony. Jeśli zasmakują one nie tylko nam, i pojawi się szkodnik lub zaraza, często jedynym ratunkiem jest znalezienie odpornej odmiany. Wtedy ratunku szuka się wśród dzikich kuzynów okiełznanych dla masowych upraw roślin. Największy bank "ziemniaczanych" genów zawierający ponad 10.000 odmian występujących w naturze znajduje się w Peru, kraju kojarzącym się nieodmiennie z pyrami. Żarty żartami, ale strach pomyśleć co stałoby się, gdyby owe poletka dzikich ziemniaków zniszczyli grasujący w okolicach terroryści.

Dewastując dzień w dzień skarbnicę dzikiej przyrody próbujemy, bawiąc się w bogów, wymyślać odporne mutanty. Zmodyfikowane przy użyciu genów bakterii glebowej Bt ziemniaki są toksyczne dla insektów, m.in. stonki. Jednak pomimo zapewnień właściciela patentu o ich bezpieczeństwie, szczury karmione zmodyfikowanymi bulwami cierpiały na uszkodzenia układu immunologicznego, ich mózgi były mniejsze.

Jeśli nasze się jeszcze nie skurczyły, pójdźmy zatem po rozum do głowy. Cieszmy się z dzisiejszych plonów, choć nie są takie świecące, foremne i nienagannie bez skazy. Dzisiaj swojska wieś, w paroksyzmach blokowania dróg rozrzuconymi płodami, odchodzi w przeszłość. Konieczność dziejowa, prawa rynku, czy też zwykły brak wyobraźni zmusza nas do szukania pozornego wyjścia w monokulturowym, wielkotowarowym i oczywiście dotowanym rolnictwie.

rys. Darek Mrożek

A jednak póki mamy czas, czemuż by nie świętować... ziemniaka. Choć w czasach PGR-ów (Państwowych Gospodarstw Rolnych - jeśli ktoś ma krótką pamięć) katowano nas obowiązkowymi wykopkami - zawdzięczamy mu tyle pięknych chwil. Wspomnijmy choćby smak pieczonych w ognisku kartofli.

Warto czasami spojrzeć za siebie. Na podobieństwo ziemniaków nasze korzenie tkwią bowiem w ziemi. Rozsiane po polach groby praprzodków użyźniają uprawy. Pojawiające się na bulwach to tu, to tam tak zwane "oczy" przypominają o nieprzewidywalności świata. Tymczasem ziemniaki, nawet jeśli zwać je kartoflami, są takie przyziemne... Cóż taki czas - jesień jest porą gromadzenia, będących darem ziemi, zapasów. Jeśli jeszcze zostało coś do dodania - to chyba tylko - smacznego i na zdrowie!

Krzysztof Smolnicki
Przepis na placki ziemniaczane á la redaktor