jak Syngalezi chronią środowisko) |
Zdrowy rozsądek, biznes i religia
|
Od czego zacząć? Chlubą Sri Lanki jest Sindharaja Rain Forest - ostatni duży fragment pierwotnego, wilgotnego lasu równikowego, gdzie do dziś zachowały się liczne gatunki endemicznej fauny i flory. Park ten objęty jest Programem Man and Biosphere oraz wpisany niedawno w poczet obiektów Światowego Dziedzictwa (World Heritage Site). Jest to również prawdopodobnie jeden z najstarszych rezerwatów przyrody na świecie - ochroną został objęty jeszcze przed początkiem naszej ery! Dostęp do Sindharaja jest limitowany i wymaga zezwolenia Ministerstwa Leśnictwa, dlatego aby do niego dotrzeć należy rozpocząć starania na długo przed przyjazdem na wyspę. dalej ?Na terenie Sri Lanki znajduje się 12 parków narodowych (Wild Life Reserves Sanctuaries - zwykle wielkości porównywalnej z polskimi, lecz największy ma prawie 600 km2), 51 rezerwatów (o statusie pośrednim pomiędzy naszymi rezerwatami a pomnikami przyrody) oraz 3 Strict Nature Reserves. Wzdłuż wschodnich wybrzeży wyspy ciągnie się szeroki średnio na 25 km i długi na ponad 180 km pas obszarów chronionych, które praktycznie przechodzą w siebie nawzajem. Pas ten powstał na długo przed upowszechnieniem idei korytarzy ekologicznych, których konieczność tworzenia tłumaczy się dziś na próżno rządom krajów cywilizowanych. Marzenie, prawda? Najbardziej znane parki narodowe, głównie z uwagi na rozwiniętą infrastrukturę turystyczną i brak baz Tamilskich Tygrysów, to Yala, Bunadala oraz Uda Walawe. Wszystkie można zwiedzać wyłącznie z samochodu i z przewodnikiem, co oczywiście musi odpowiednio kosztować (ochrona przyrody w tym dzikim kraju jest umiejętnie połączona z czerpaniem z tego faktu korzyści). Za samochód płaci się z reguły ok. 2000 rupii (prawie 30$ USA), za przewodnika i kierowcę po 200 rupii (3$). W często odwiedzanych parkach dodatkowo dochodzą bilety wstępu (5-15$). Każdy z parków chroni fragment innej formacji roślinnej wraz z towarzyszącą jej fauną i florą. Yala leży w pd-wsch, krańcu wyspy w strefie podzwrotnikowych lasów monsunowych i jest sztandarowym Parkiem Sri Lanki. Tu przede wszystkim, z uwagi na obfitość dużych ssaków, kieruje się turystów. Duże populacje słoni, kilkanaście gatunków małp, drapieżniki - jaguar, cyweta, szakal i niedźwiedzie dostarczają niezapomnianych wrażeń, szczególnie przy porannym safari, które zaczyna się jeszcze przed świtem (Spokojnie śpiochy - świt na Cejlonie to około 7.00, więc nawet ja zobaczyłem tu wschód słońca). Podobne obrazki można zobaczyć w Uda Walawe i Gal Oya.
Bundala to leżący na zasolonych glebach wybrzeża Oceanu Indyjskiego rozległy obszar porośnięty roślinnością twardolistną - jedyny objęty konwencją Ramsar na Sri Lance. Występuje tu prawie 150 gatunków ptaków (zarówno lęgowych jak i migrujących), najistotniejsza jest jednak rola tych słonawych rozlewisk jako wielkiego zimowiska dla ptaków przylatujących z prawie całej północnej Azji - od Uralu aż po Kamczatkę. Co roku zimuje tu około 20000 osobników- głównie brodźce, siewkowate, pelikany, flamingi (te oczywiście przylatują z pn. Indii a nie z Syberii). Kolczaste zarośla przyoceanicznego shrubu, o dobrze zachowanej i bogatej florze są także siedliskiem wielu gatunków zwierząt, wśród których zdecydowanie wiodą prym makaki, wodne bawoły i słonie. Zaletą Bundala jest fakt, iż wolno tu od czasu do czasu wysiąść z samochodu i nieco pomyszkować po krzakach. W Parkach o bogatszej (i bardziej niebezpiecznej) faunie jest to zabronione, a całe zwiedzanie odbywa się z samochodu. płaskie szczytyRezerwaty przyrody położone są albo w miejscach słabo dostępnych dla turystów z powodu oddalenia od dróg, albo też z uwagi na naturalne ukształtowanie powierzchni (strome szczyty, przepaściste wodospady etc.). Te bardziej płaskie są z kolei odwiedzane rzadko, gdyż dla zwykłego turysty nie ma w nich nic ciekawego. Nie dziwi więc, że w większości rezerwatów nie ma żadnych ograniczeń w poruszaniu się. Najbardziej znane i najczęściej polecane zwiedzającym to Moon i Elk Plains (prawie bezdrzewne obszary stepów górskich), Sphagnum Moos (zaroślowe formacje górskie z przewagą endemitu Rhododendron zaylanicum) oraz Horton Plains. Jeżeli komuś nie chce się natomiast "zaliczać" po kolei wszystkich rezerwatów - to wystarczy że odwiedzi trzy ogrody botaniczne, zresztą leżące w stosunkowo niewielkich od siebie odległościach: Paradenija k. Kandy (60 ha), Hakgala k. Nuwara Eliya (22 ha) lub Gampaha w pobliżu Colombo (15 ha). W samym Paradenija zgromadzono ok. 4000 gatunków roślin - spędziłem tam dwa dni, a widziałem dopiero połowę. Dodatkowa wizyta w pozostałych dwóch ogrodach pozwoli zaliczyć pełny kurs nie tylko flory samego Cejlonu, ale także połowy Azji i kawałka Ameryki Tropikalnej. |
|
Na zdjęciu obok Kwiaty Cejlonu |
Ochrona gatunkowa na Sri Lance oczywiście istnieje obejmując cały szereg roślin i zwierząt (m. in. 6 gatunków storczyków, niektóre paprocie, wszystkie pięć gatunków żółwi, endemiczne krokodyle, a także lamparty, słonie, niektóre małpy etc.). Czy jest co chronić? Z dostępnych materiałów wynika że na Lance występuje 86 gatunków ssaków (w tym 16 endemitów), 427 gatunków ptaków (w tym 250 lęgowych oraz 26 endemitów); 54 gat. ryb (14 endemitów); 38 gat. płazów (w tym 1 rodzaj i 18 gatunków - endemity), aż 75 gatunków endemicznych gadów i ponad 240 gatunków Lepidoptera. Flora Lanki szacowana jest na około 3500 gatunków - prawdopodobnie jednak jest ich więcej, tym bardziej że podobnie jak w reszcie tropików, na Lance można zaobserwować postępujący proces homogenizacji. Wiele gatunków pochodzących z Afryki, Ameryki Tropikalnej czy Malajów rośnie tu już dziś jak u siebie i tylko oko przyrodnika może wyłapać nieprawidłowości. Na drzewa wspinają się neotropikalne Philodendron i Monstera, pod nimi zwarte zarośla tworzy mezoamerykańska Tithonia diversifolia - nawet najpospolitsze gatunki palm (Borasus flabellifer, Cocos nucifera, Roystoneya regia) czy bambusów (Bambusa vulgaris), które możemy dostrzec prawie wszędzie, są obcego pochodzenia. Na dzisiejszy kształt flory tej pięknej wyspy złożyły się południowa Azja, Australia, Afryka i jeszcze trochę Ameryki. Spotkać tu można nawet baobaby! Jednocześnie flora ta zawiera blisko 30% endemitów, które do dziś zachowały się w trudno dostępnych regionach wyspy - ocenia się, że blisko 10% lasów na Cejlonie odpowiada standardom lasów pierwotnych i większość z nich (głównie leżących w strefie monsunowej i górskiej) znajduje się pod ochroną. Cóż, tyle faktów... a jak wrażenia?Do dziś nie przestaje zadziwiać mnie bardzo osobisty i ciepły stosunek mieszkańców Sri Lanki (a w każdym razie Syngalezów, bo tych spotykałem najczęściej), do środowiska w którym żyją. Prawie każdy zagadnięty tubylec potrafił wymienić lokalną nazwę dowolnego drzewa, pod którym zadarłem głowę, nieważne czy rodziło owoce, było użyteczne z kory, drewna czy jako lek, czy też nie służyło żadnym określonym celom. Wiele razy mieszkańcy wsi lub małych miasteczek, widząc że pochylam się nad jakąś rośliną, bez żenady informowali mnie do czego co służy czy jak się po ichniemu nazywa - wiele mi z tej wiedzy nie przyszło, bo nie przyjechałem tu zbierać zioła do domowej apteczki, ale rozległość tej wiedzy zaskakuje mnie do dziś. Tylko kilka rodzajów drzew introdukowanych z Australii i Afryki nastręczało tubylcom trudności, a wszystkich przybyszów z Ameryki Pd. określali zbiorczym mianem balsa. We florze rodzimej orientowali się jednak doskonale. Nie wiem i nie będę widział skąd bierze się ta doskonałą znajomość świata ożywionego, choć oczywiście można tu wysnuć wiele ślicznych teorii i pochylić się ze smutkiem nad ignorancją typowego, polskiego chłopa, dla którego większość roślin to "chwasty". Opowiem tylko jak drugiego dnia po przyjeździe zatrzymaliśmy się nad brzegiem Mo Oya, niezbyt szerokiej rzeki o brzegach spiętych jednotorowym mostem. |
Na zdjęciu obok plantacja rolnicza przypominająca swoją bioróżnorodnością tropikalną dżunglę |
Przez dłuższy czas podziwiałem rozwinięty na jej brzegach wspaniały las galeriowy, w którym rosły obok siebie kokosowce, palmy betelowe, chlebowiec, kariota, mango, papaja, cynamonowiec właściwy, wanilia, pieprz, bananowce o szerokich liściach i okazałe kolokazje (wszystkie użytkowe), obok zaś nich pleniło się dzikie zielsko - bambusy, Terminalia i Erythrina fusca. Jaki niezwykły kaprys natury -myślałem sobie ze swadą niedoinformowanego Europejczyka - zgromadził tu tyle użytecznych gatunków? Dopiero po kilku dniach, już prawie przed wyjazdem, zorientowałem się, że ten szalenie bogaty nadrzeczny ekosystem był po prostu typowym srilankijskim ogrodem, gdzie rośliny użyteczne dla człowieka podsadza się wprost w las i utrzymuje taką naturalno-antropogeniczną fitocenozę w stanie ciągłej równowagi pomiędzy agrokulturą a dzikością. Badania prowadzone przez Mendisa nad dwoma takimi "gardens" wykazały obecność 105 gatunków drzew, 68 krzewów i 79 gatunków roślin zielnych. Jeśli porównamy z tymi liczbami "bioróżnorodność" naszych przydomowych ogródków, to jasna stanie się różnica w naszym i "dzikich" Lankijczyków podejściu do przyrody. To tu jednak, a nie w naszej "cywilizowanej" Europie zakładano rezerwaty przyrody już w III wieku przed Chrystusem. A niektóre z nich, takie jak Sindharaja czy Udawattekele Sanctuary w Kandy, istnieją przecież do dziś! o, kuchnia!Różnica w stosunku do Natury stanie się jeszcze wyraźniejsza, gdy z bliska poznamy zwierzęcych mieszkańców tej wyspy. Obcy pies może tu podejść do ciebie na plaży i skubać za rękaw domagając się zabawy czy pieszczoty. Przydybany na przechadzce waran przyjrzy ci się uważnie i dalej będzie spokojnie kroczył w swoją stronę. Przestraszony kot biegnący przez rondo musi być wyjątkowo głupi i sam wskoczyć pod koła - kierowcy raczej spowodują wypadek niż zaryzykują rozjechanie zwierzątka. Znalezione w lesie, porzucone słoniątko trafia do "sierocińca" przeznaczonego dla tych zwierząt koło Hiriwadunna. I tak dalej, i tak dalej... A jeśli jesteś zaciętym mięsożercą i poprosisz o potrawę z wieprzowiny to Ci współczuję. Raz przez pomyłkę zamówiłem takie "could meal" i jestem pewien, że podane mi mięso pochodziło wyłącznie ze zwierząt padłych ze starości. Sri Lanka to kraj jaroszy i zwolenników ryb, zresztą znalazłszy się tutaj nie warto próbować niczego co ma jakikolwiek związek z kuchnią Europy. |
Na zdjęciu obok Stupa buddyjska na wyspie Syngalezów |
Se non e vero, e ben trovato - powiesz pewnie Drogi Czytelniku kręcąc kółko na czole pod adresem autora tekstu - takich miejsc po prostu nie ma. Oczywiście. Nie wszystko jest tak znowu pięknie. Rozległe obszary Sri Lanki zajmują przemysłowe i półprzemysłowe plantacje wielu roślin użytkowych (głównie ryżu, herbaty i kauczuku). Wiele dawnych plantacji herbacianych w wyższych partiach gór zamieniło się w bad land'y, którym grozi zdarcie przez erozję wyjałowionych warstw gleby. Na obszarze pięciokrotnie mniejszym od Polski żyje połowa jej mieszkańców, a przyrost naturalny jest raczej typowy dla Trzeciego Świata. Kraj zjadany jest przez nepotyzm i korupcję - nie ma zorganizowanej przestępczości gdyż (jak mówili co odważniejsi miejscowi po kilku łykach araku) rząd nie ścierpiałby konkurencji. Ale przyroda traci na tym wszystkim stosunkowo niewiele. Składają się na to dwie przyczyny. Po pierwsze panującą na wyspie religią jest buddyzm, który zawsze cechował się przyjaznym stosunkiem do przyrody i Braci Mniejszych, a oferowane nam przez świat zasoby traktował zazwyczaj szacunkiem, pamiętając iż nie są one niewyczerpane. |
Na zdjęciu obok Drewniane budowle pięknie komponują się w roślinnej scenerii |
Po drugie - turystyka to podstawowe dla Sri Lanki źródło dewiz, które, przy braku większych bogactw naturalnych, zostawiać mogą tu prawie wyłącznie turyści. Drugim towarem eksportowym są uprawiane rośliny plantacyjne: ryż, herbata, kokosowiec i kauczukowiec. A uprawy drzew i krzewów, nawet wielkoskalowe, choć oczywiście powodują spustoszenia w naturalnym środowisku, to jednak są mu znacznie bardziej przyjazne niż przemysł czy gospodarka rolna jaką znamy z krajów Europy. Niewielkie potoki wśród plantacji, doliny rzek czy szczyty skalne stanowią w tych zagospodarowanych obszarach naturalne ostoje bioróżnorodności, których gospodarze nie próbują w imię "porządku" w żaden sposób zmieniać. Nie dość, że to bez sensu, to jeszcze dużo kosztuje. I tak oto okazuje się, że najlepszymi bodźcami do ochrony przyrody w Dzikich Krajach Trzeciego Świata są zdrowy rozsądek, biznes i religia. Niestety, nie mieszkamy w dzikim kraju... Krzysztof Świerkosz
|