opinie

Strategiczne lanie wody

Nie tylko w Europie, ale nawet w Rosji lub Chinach, nikt nie prowadzi dyskusji na temat budowy nowych czy modernizacji starych dróg wodnych. Jedynie w Polsce, ku zdziwieniu świata, toczona od lat debata na ten absurdalny te mat ciągle nie jest zakończona.

Tym razem jej echo pojawia się w projekcie Strategii Rozwoju Województwa Dolnośląskiego autorstwa właściwego departamentu urzędu marszałkowskiego. W owym dokumencie będącym ni to programem, ni to listą zadań, pojawia się ta k zwana specyfikacja kierunków szlaków transportowych. Na pierwszym miejscu tej listy znalazły się bynajmniej nie trasy szybkiego ruchu, kolej, czy też komunikacja zbiorowa lecz "wodny szlak odrzański"! Jak czytamy dalej "główną szansą ożywienia gospodarc zego jest zagospodarowanie rzeki oraz włączenie jej do europejskiego systemu dróg wodnych".

Bywa, że bogate państwa podtrzymują z powodów społecznych, środowiskowych i historycznych towarową żeglugę śródlądową - jako swoistą ciekawostkę techniczną. Na rzeki rzadko patrzy się jednak jak na stymulatory rozwoju gospo darczego. Budowa autostrady A4, poprawienie łączności z Warszawą i Pragą znacznie zwiększą przystępność naszego regionu - gospodarczo, turystycznie, technologicznie i kulturowo. Kto jednak przypłynie Odrą na koncert Wratislavii Cantans? Kto przypłynie łód ką, aby spędzić wakacje w jednym z kurortów Sudetów?

Kapitał też nie przypłynie barką. Kapitał lokuje się tam, skąd wytwarzane za ten kapitał produkty, łatwo będzie wywieźć. A wozi się w Europie od dłuższego czasu samochodami - po równych drogach, omijających centra urbanisty czne. I tego nam brakuje. A nie dróg wodnych. Rzeki zostawia się w spokoju pozwalając im co pewien czas rozlać się swobodnie na wcześniej "upatrzone pozycje". Te granice rozlewania się zostały nakreślone przez człowieka już w poprzednim wieku, gdy wydawał o się, że przyrodę można budować jak fabryki.

Zmniejszanie obecnie przestrzeni należnej rzece, próby wepchnięcia fal powodziowych do sztucznych zbiorników jest próbką myślenia nie z tej epoki. To się po prostu nie sprawdziło. Teraz ludzką inteligencję i nowoczesną tech nologię wykorzystuje się do zmniejszenia strat powodziowych poprzez przygotowanie ludzi i ich dóbr na przyjęcie raz na jakiś czas wielkiej wody. Na pewno nie stwarza się już ludziom iluzji bezpiecznego życia pod osłoną urządzeń hydrotechnicznych. Bo są on e po prostu zawodne. Rzeka zawsze może przyprowadzić trochę więcej wody niż urządzenia są w stanie przyjąć.

Dyskusja na temat modernizacji/rozbudowy systemu wodnego na znaczącej europejskiej rzece (choć o tragicznie małych przepływach średniorocznych) traktowana jest przez wielu normalnych ludzi jako swoisty przedpotopowy dziwolą g. Rodzi się więc pytanie: czy rzeczywiście pewien Profesor* z Wrocławia chce rozwijać transport wodny na Odrze? A jeśli nie o żeglugę tu chodzi, to może o przeroby (dużych pieniędzy publicznych) pewnych firm hydrotechnicznych?

Proponuję "zielonym" przestać poważnie polemizować na temat zasadności realizacji Programu Odra 2000+ i o ograniczaniu skutków przyrodniczych, lecz raczej skupić swoją dociekliwość na pytaniu dlaczego do tego programu przył ączyło się Ministerstwo Ochrony Środowiska? Swoją drogą wolałbym aby owo ministerstwo oddało "dział gospodarki narodowej", jakim jest gospodarka wodna, w zarządzanie dużym organizacjom zlewniowym silnie uzależnionym od regionalnej władzy samorządowej. Moż e wtedy nie podejmowanoby tylu absurdalnych, pozbawionych ekonomicznego sensu decyzji. Ciekawe czy lokalnym i regionalnym samorządom wystarczyłoby pieniędzy na sfinansowanie modernizacji odrzańskiej drogi wodnej, pod którą tak "ochoczo" się podpisują?

Ministerstwo Ochrony Środowiska powinno natomiast przejąć pod swoje skrzydła planowanie przestrzenne. Potrzebuje ono bowiem kontroli uwzględniającej nie tylko lokalne interesiki. Do tej pory planowanie przestrzenne (a właśc iwie najczęściej jego brak) miało drastyczny wpływ na zakłócenia ciągłości korytarzy ekologicznych i zasiedlanie terenów nadrzecznych. "Drogą wodną", stanowiącą ewidentny zabytek inżynierski godny odmalowania i systematycznej konserwowacji zaopiekować pow inno się raczej Ministerstwo Kultury.

Trzeba jeszcze raz wyraźnie powiedzieć, że wykorzystywanie rzeki jako rury transportowej dla kilku prywatnych barek jest w 100% sprzeczne z ochroną przeciwpowodziową zlewni tej rzeki. Włączenie ochrony przeciwpowodziowej do programu Odra 2000+ jest czysto koniunkturalne. Ludzie! Nie wierzcie, że słynny już zbiornik Racibórz ochroni Wrocław przed powodzią, a jednocześnie zapewni dużo wody żegludze! Albo jedno, albo drugie. A tak naprawdę to ani jedno ani drugie. Ten koniunkt uralizm jest wyjątkowo perfidny, bo wykorzystuje tragedię 1997 roku do osiągnięcia małych ciemnych interesików. Włączać ochronę przeciwpowodziową do programu budowy drogi wodnej to tak jakby po upadku meteorytu na Wrocław włączyć ochronę przecimeteorytową do programu budowy autostrady A4. Tyle mają wspólnego.

Ale wróćmy do Strategii Rozwoju Województwa Dolnośląskiego. Regiony w Polsce radzą sobie z preparowaniem strategii najczęściej na dwa sposoby. Pierwszy z nich to zlecenie grupie ekspertów zewnętrznych (tak przeprowadzono to np. w województwie pomorskim) przygotowania dokumentu i przekonanie radnych sejmiku do jego przyjęcia. Drugi to zaangażowanie wszystkich szczebli samorządu, organizacji społecznych, pozarządowych jako ciał wspomagających powołane grupy eksperckie w dynam icznym kreowaniu strategii. Radni sejmiku biorąc czynny udział w tej pracy mają po pierwsze dobrą wiedzę o tym jak dokument powstaje, a po drugie są poniekąd jego współautorami. Uczestnictwo w tym procesie twórczym przedstawicieli samorządów lokalnych stw arza możliwość osiągania "na bieżąco" kompromisów pomiędzy lokalnymi planami rozwoju (gminnymi i powiatowymi), a założeniami strategii.

Przyjęcie tak powstałego dokumentu to formalność. Taki dokument to prawdziwe dzieło Regionu. Tą drogą poszło np. lubelskie. W opisany wyżej proces zostało włączonych ponad 300 osób tworzących elitę regionu! Jakże skromnie w ygląda na tym tle praca naszego urzędu marszałkowskiego. W skrytości wielkiej wytworzony papier, bez konsultacji nie tylko szerokich ale nawet wąskich. Siłami własnymi Urzędu - bo taniej pewnie - ufnego we własne możliwości z powodu przeszłości "strategic znej" marszałka doświadczonego opracowaniem czegoś na kształt strategii dla Wrocławia. I tamten dokument jednak i ten zarys nowego nie sygnalizują niczego dobrego mieszkańcom naszego regionu.

Przejdźmy do szczegółów. Najpierw pojawia się mętna próba zdefiniowania strategii. Okazuje się, że jest to najpierw "deklaracja realizacji misji", potem "pryncypia przedstawione jako kierunki" aby przechodząc przez "podstaw owe wartości" zakończyć "imperatywami". Czuć tu akademicką rękę. Ale można to jeszcze zaliczyć do kategorii zeszytowego dowcipu. Strasznie się robi jednak czytelnikowi, gdy autorzy przechodzą do historii regionu: "Od dwóch zaledwie pokoleń znów polski..." -to o Dolnym Śląsku oczywiście. Okropnie głęboki powrót w przeszłość i nieco kontrowersyjny. Okazuje się, że jako mieszkańcy Dolnego Śląska powinniśmy "...odnaleźć się w roli, którą tak dobrze pełnili u progu polskiej państwowości nasi przodkowie"! Nasi d ziadowie więc żyli sobie tutaj, potem przenieśli się gdzieś, a teraz my wróciliśmy i kontynuujemy ich dzieło. Świetnie. Myślę, że takie opowieści zmobilizują szczególnie naszych zachodnich sąsiadów do udzielenia nam pomocy w misji strategii: "region, któr y spina Polskę z Europą".

Rys. Darek Mrożek Można by jeszcze tak długo, przejdźmy więc do generaliów. Są niezłe. Pomysł na metodologię właściwy dla tej rangi dokumentu. Oczywiście nie ma sensu włączać narzędzia jakim jest ta metodologia do samego dokumentu - można pochwalić się tym niezależnie. Misja Dolnego Śląska jedyna możliwa - narzucająca się w sposób ogromnie oczywisty - została dobrze sprecyzowana. Idea trzech pasm rozwoju: turystyki sudeckiej, aktywności przemysłowej i rolniczej pomiędzy Sudetami i Odrą, i ekorozwoju na prawym brzegu Odry wydaje się być poprawna. Pomimo pewnych wątpliwości, dotyczących np. realizacji ekorozwoju (czyli konstytucyjnie zagwarantowanego rozwoju zrównoważonego) tylko na prawym brzegu Odry, można ją traktować jako wyjściową do dyskusji. No wła śnie. Czas na dyskusję. Terminu na strategię w zasadzie nie ma. Jest więc szansa na poprawę sytuacji. I to jest optymistyczny akcent tego tekstu.

Ryszard Malarski

* imię i nazwisko znane redakcji