O hafcie którego jeszcze nie ma
i dżemie który był...

Przechadzając się między sklepowymi półkami, zawsze mam ogromne dylematy co kupić. Na widok dżemu truskawkowego dostaję gęsiej skórki. Po lustracji słoika, w którym mieści się kilka wisienek zatopionych w czerwonej żelatynie, noszącego szumną nazwę dżemu wiśniowego, najczęściej nadlatuje fala palpitacji. Nasze kubki smakowe są żądne nowych wrażeń, niestety dostęp do nich od dłuższego już czasu jest regulowany, a wręcz reglamentowany przez hipermarkety i hurtownie.

Ale nie jest jeszcze za późno. Prawie cudem, Federacji Zielonych ze Szczecina, udało się wyrwać z pomrok zapomnienia: mus z dzikiej róży, w którą to nasz region wręcz opływa, przetwory z pigwy, dyni, dżem z arcydzięgla, dżem z kwiatów czarnego bzu. To tylko niewielka część całej gamy smakołyków.

Nie chodzi tylko o receptury. Naszym celem jest produkt regionalny. Południe ma oscypek, północny wschód - sękacze, a Pomorze (szczególnie zachodnie) oprócz nadmorskiego piasku sprzedawanego w konserwach naiwnym turystom nie ma na razie nic do zaoferowania. Może się to jednak zmienić. Rozwiązaniem jest produkt regionalny, jak sama nazwa wskazuje, promujący region. Ale nie tylko. Dzięki tradycjom przekazywanym z pokolenia na pokolenie grono "mieszczuchów" będzie mogło na nowo odkryć bogactwo smaków zapachów ukrytych w wiejskich przetworach.

Wiem, wiem... nie sztuka wyprodukować - sztuka sprzedać. Dlatego nie obędzie się bez marketingu. Stawiamy na oryginalność wyjątkowość, ale nie bez znaczenia jest również wysoka jakość walory zdrowotne. Jeśli dodamy do tego magię starych receptur słoik rodem z wiekowej spiżarni, pewnie produkt taki przyciągnie uwagę wielu konsumentów.

Bogactwem naszego regionu jest nie tylko jadło, ale i kultura. Kto z czytających te słowa słyszał o "frywolitkach" haftowanych jeszcze gdzieniegdzie na czółenkach tylko tutaj. To prawie już zapomniana technika. Dzisiaj tę niewątpliwie trudną sztukę uprawia pewnie w naszym kraju nie więcej niż 30 pań.

Przeszłość odchodzi. By nie przeminęła, potrzebujemy liderek. Kobiet, które swoim społecznościom lokalnym pokażą jak tworzyć grupy producenckie - obojętnie, czy będą one formalne czy nieformalne. Ważne aby ruszyć. Wiele jest bowiem programów aktywizacji obszarów wiejskich. My jednak nie zamierzamy kończyć na przekazaniu wiedzy i umiejętności. Naszym celem jest stworzenie rynku. Nie obędzie się bez uruchomienia produkcji, zakupu materiałów i opakowań, opracowania strategii marketingowych oraz bezpośredniej promocji i sprzedaży powstałych produktów na imprezach targowych. Ważne, że dochody ze sprzedaży powrócą do wytwórców, do potrzebujących kobiet w biednych upadających wsiach. I co jeszcze ważniejsze, nie będzie to jakaś tam jałmużna. O nie!

Rzecz bowiem nie w towarze. Pewnie wszystko można sprzedać. Trudniej jest jednak przebić się przez mur marazmu panującego na wsi. I zrozumieć, że na tej transakcji zyskać mogą wszyscy. Bo bez wsi nie ma miasta. I vice versa.

Jakub Szumin
Federacja Zielonych "Gaja"

www.gajanet.pl

Projekt "Aktywizacja przedsiębiorczości na terenach wiejskich, poprzez wytwarzanie i promowanie markowych produktów lokalnych w ramach zorganizowanego ruchu spółdzielczego" realizowany jest przez Federację Zielonych "Gaja" oraz Centrum Doradztwa Rolniczego w Barzkowicach, a finansowany ze środków dotacji programu PHARE ACCESS 2000 oraz Narodowego Banku Polskiego.


[Poprzedni | Spis treści | Następny]