GMO

- z czym to się je?

Inżynieria genetyczna jest stosunkowo nową gałęzią nauk, czasem myląco zwana nową biotechnologią, w celu upodobnienia jej do nauki wykorzystującej od wieków żywe organizmy w procesie produkcji, jak np. wykorzystywanie drożdży do pieczenia chleba czy fermentacji. Termin ten jest także używany do określenia rozważnej hodowli roślin lub zwierząt w celu osiągnięcia konkretnego, oczekiwanego rezultatu. Tradycyjne biotechnologie dały nam szklarniowe róże o niezwykłych kolorach i krowy, które osiągają większą mięsność lub mleczność.

Inżynieria genetyczna umożliwia pobieranie genów z komórek organizmu, zmienianie ich i przenoszenie z jednych gatunków do drugich w celu wyprodukowania genetycznie zmodyfikowanych organizmów (GMO) mających zupełnie nowe cechy.

Genetyk przy pracy - foto: Aga S. (Festiwal WAS w Wolimierzu)

Naukowcy i przemysł skorzystali z okazji, aby wykorzystać inżynierię genetyczną do przekształcania i "ulepszania" żyjących organizmów. W rolnictwie skupiono się na rozwijaniu nowych właściwości roślin uprawnych takich jak odporność na herbicydy, zmiana właściwości odżywczych, odporność na szkodniki i tolerancja na stres. Przemysł dowodzi, że te "ulepszenia" zwiększają wydajność i produktywność. W rzeczywistości ich głównym celem jest osiąganie większych zysków.

Pod koniec zeszłego roku weszło w życie w Polsce nowe rozporządzenie dotyczące genetycznie zmodyfikowanych roślin uprawnych i żywności. Z punktu widzenia konsumenta można je określić jako szczególnie ochronne, z zastrzeżeniem głębokiej analizy ryzyka, szczegółowym znakowaniem i rządowym nadzorem dotyczącym genetycznie modyfikowanej żywności. Regulacja obejmuje nawet takie produkty, jak otrzymane z genetycznie zmodyfikowanych organizmów oleje czy dodatki jak lecytyna, a wymóg znakowania nie dotyczy tylko obecności GMO w produkcie finalnym, ale pozwala na znakowanie składników na każdym etapie procesu produkcji. Te ostatnie punkty są szczególnie ważne i zapewniają polskim konsumentom restrykcyjne przepisy dotyczące znakowania, lepsze nawet od uregulowań istniejących w Unii europejskiej.

W październiku 1997 r. Polski parlament wprowadził poprawkę do "Ustawy o Ochronie i Kształtowaniu Środowiska" dając Ministrowi Środowiska umocowanie do wydania rozporządzenia dotyczącego wprowadzania genetycznie zmodyfikowanych produktów do środowiska (w celach doświadczalnych) lub na rynek. Rozporządzenie to, zawierające przepisy wykonawcze, zostało wydane 8 października 1999, opublikowane 22 października 1999 i weszło w życie dwa tygodnie później, 5 listopada 1999. Część dotycząca znakowania genetycznie zmodyfikowanych produktów żywnościowych weszła w życie 22 kwietnia 2000 r. Rozporządzenie dotyczące GMO zawiera procedurę, jaka musi być spełniona aby wprowadzić na polski rynek produkty genetycznie zmodyfikowane. Analiza zagrożeń musi być przeprowadzona zanim Ministerstwo Środowiska będzie mogło wydać pozwolenie na wprowadzenie do obrotu zawierającej zmodyfikowane genetycznie składniki żywności, która będzie musiała być oznakowana "zmodyfikowane genetycznie" w liście składników.

Eksperymenty w oczach Boscha

Do marca 2000 r. Ministerstwo Środowiska otrzymało tylko jeden wniosek, najprawdopodobniej na genetycznie zmodyfikowaną soję. Zgodnie z informacjami uzyskanymi w Ministerstwie Środowiska proces wydawania pozwolenia może potrwać trzy miesiące, z czego wynika, że genetycznie zmodyfikowana soja może uzyskać pozwolenie na wprowadzenie na rynek do czasu opublikowania tego raportu. Każdy produkt na polskim rynku nie mający zgody Ministerstwa Środowiska jest dzisiaj nielegalny. Zgodnie z rozporządzeniem dotyczącym GMO każda osoba lub firma wprowadzająca na rynek żywność zawierającą genetycznie zmodyfikowane składniki - co dotyczy importerów, producentów żywności, hurtowników i handlowców - musi uzyskać pozwolenie na dane produkty.

Zanim nowe rozporządzenie weszło w życie w zeszłym roku Główny inspektor Sanitarny wydał kilka pozwoleń na wprowadzenie w Polsce do obrotu genetycznie zmodyfikowanych produktów. W liście z 10 września 1999 r. Prof. Kazimierz Karłowski, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego zauważył, iż "pozwolenia na wprowadzenie kilku genetycznie zmodyfikowanych produktów żywnościowych zostały wydane. Jednakże te pozwolenia nie zwalniają z obowiązku uzyskania zgody według nowego rozporządzenia o GMO. Produkty, które w latach ubiegłych uzyskały zezwolenie na wprowadzenie do handlu od Głównego Inspektora Sanitarnego są nadal nielegalne na polskim rynku, jeżeli nie zostały im wydane nowe pozwolenia zgodnie z obowiązującymi przepisami.

Problem organizmów genetycznie zmodyfikowanych jest szczególnie ważny w Polsce, która w dużym stopniu bazuje na własnym rolnictwie. Obecnie w Polsce są 2 mln gospodarstw indywidualnych, a 27 % populacji pracuje w rolnictwie.

Genetycznie Modyfikowany Organizm... - foto: Aga S. (Festiwal WAS w Wolimierzu)

Polska powinna wykorzystać swoją szansę i zapewnić silne wsparcie rolnictwu ekologicznemu, bezpiecznemu dla środowiska i ekonomicznie uzasadnionemu. Natomiast genetycznie zmodyfikowane rośliny uprawne zagrażają rolnictwu ekologicznemu, wręcz mogą je całkowicie wyeliminować. Według IFOAM ( Międzynarodowa Federacja Ruchów Rolnictwa Ekologicznego) żywność zawierająca genetycznie zmodyfikowane składniki nie może być określana jako ekologiczna.

Kampania promująca inżynierię genetyczną w Polsce już się rozpoczęła. Prowadzi ją kilku naukowcóow, z profesorem Tomaszem Twardowskim z Poznania na czele. Utworzono w Warszawie Biuro Informacyjne ds. Żywności Genetycznie Modyfikowanej, które zapewnia tylko wybitnie stronnicze pro - biotechnologiczne informacje i publikuje biuletyn, silnie popierający politykę "zielonego światła" dla biotechnologii. Prof. Twardowski zaznaczył, iż zamierza przekonać organizacje konsumenckie do udzielenia mu poparcia w kampanii popierającej genetycznie zmodyfikowaną żywność.

W maju 1999 r. Dr Hałat ze Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumentów z Warszawy przeprowadził badanie wśród 200 firm spożywczych na temat stosowania przez nie genetycznie zmodyfikowanych składników w ich produktach. Tylko około 30 producentów żywności odpowiedziało, iż nie stosuje żadnych genetycznie zmodyfikowanych składników, a były to np. Pudliszki, ZPC Pomorzanka, ZPC San, Zott, Bahlsen, Delecta i Mocate. Większość firm albo nie odpowiedziała wcale, albo udzieliła dość mętnej odpowiedzi, a były wśród nich takie firmy jak Nestle, Cadbury, Danone, Kraft, Jacobs Suchard, Unilever i Coca Cola. Jest jasne, że wielkie międzynarodowe koncerny spożywcze działają według podwójnych standardów jakości produkowanej przez siebie żywności. Nestle, Unilever, Kraft Jacobs Suchard i inne firmy spożywcze gwarantują niezmodyfikowane genetycznie produkty swoim konsumentom w Europie Zachodniej, podczas gdy Polskę zdają się traktować jako "śmietnik" dla zawierających GMO produktów żywnościowych.

Polscy konsumenci mają prawo wiedzieć zwłaszcza, iż domagają się znakowania genetycznie zmodyfikowanej żywności. W ostatnim badaniu opinii publicznej 89% ankietowanych odpowiedziało "tak" na pytanie, czy żywność zawierająca genetycznie zmodyfikowane składniki powinna być dodatkowo oznaczana. Nowe rozporządzenie zawiera prawo do informacji polskich konsumentów, ale polska administracja najwyraźniej bardziej przychyla się do wymagań przemysłu niż polskich konsumentów i autorów ustawy.

Genetycznie Modyfikowane Organizmy - foto: Aga S. (Festiwal WAS w Wolimierzu)
Na podst. raportu przygotowanego dla ANPED-u p.t. "Co na obiad, mamo? Genetycznie zmodyfikowane rośliny uprawne i zawierająca je żywność w Polsce" sporządzonego przez M.Jermak (MURE, Polska), I. Kruszewską (ANPED, Anglia), J. Van Akena ( BioConsult, Niemcy). Maj 2000.

[ << poprzednia ] [ strona główna ] [ następna >> ]