Głupia konsekwencja
jest postrachem małych umysłów Ralph Waldo Emerson W drogęTup, tup, tup, tup, tup... minął rok, odkąd moja córeczka Julcia przemierza świat. Bywa, że kręci się w kółko, tupie nóżkami z radości lub złości, a czasem upada. Z każdym dniem staje się z jednej strony coraz bardziej samodzielna, z drugiej zaś jednak coraz bardziej zaprogramowana. Być może o "własnych" dzieciach nie zwykło się pisać. Bardziej "ponętne" są teksty o dzieciach umierających z głodu w Etiopii, lub gwałconych i rozrywanych przez miny w Kosowie. Lecz dlaczegóż pisać tylko tragedii, a nie o szczęściu i radości? Choć bawi nas zwykle seks i przemoc, czy jedynym powodem musi być zawsze sukces, mierzony zainteresowaniem czytelników? Oczywiście dzieci są dla nas tak, czy siak atrakcyjne. Ich wzrost jest świadectwem sukcesu naszych genów, a zarazem spełnienia biologicznego programu, będącego motorem naszego życia. Lecz dzieci o tym zdają się nie wiedzieć. Próbują iść gdziekolwiek, gdzie je oczy poniosą, lub stać błogo na rozstaju dróg. Nas, dorosłych, sam się na tym łapię, porywa zwykle świat. Dążymy do mniej lub bardziej wyimaginowanych celów. "Swoje" dzieci ciągniemy za sobą. Zmuszamy je do podążania naprzód - za rękę. Kto wie, czy ten etap edukacji nie jest przypadkiem najważniejszy. Być może pośpieszne pragnienia rodziców, niezauważenie, w jednej chwili wpoiły nam program dowodzący, że życie dokądś prowadzi. Co gorsza, nasze pociechy są bombardowane reklamami wmawiającymi, ile to trzeba kupić, aby uczynić życie pełniejszym i szczęśliwszym. O dziwo, w tym świecie dobrze rozmnażają się reklamy jawnie absurdalne. Wyobraźmy sobie choćby masowo rozjeżdżaną w drodze do spłodzenia potomstwa żabę życzącą "szerokiej drogi". A wszystko to w celu zwiększenia sprzedaży ubranek dla naszych pociech. Zysk jest najbardziej płodnym bóstwem naszych czasów. Wszelkie wartości: moralne, intelektualne, estetyczne, a nawet duchowe przeliczane są na pieniądze. W tej grze zwyciężają często pozbawieni skrupułów. Jak zauważa George Soros, będący jednym z najskuteczniejszych inwestorów świata, "fundamentalizm rynkowy stał się już tak potężny, że jeśli jakiekolwiek siły polityczne ośmielają się stawić mu opór, otrzymują etykietkę sentymentalnych, nielogicznych, naiwnych...", możnaby rzec - dziecinnych. Tymczasem dzieci, które zwykle uczymy, mogą same być naszymi nauczycielami. I nie chodzi tu tylko o jakże potrzebną w życiu cierpliwość. Od własnych dzieci możemy nauczyć się szukać, odkrywać nowe światy i ... dalej szukać, nie wpadając w żaden ze stereotypów kultu drogi. Zamiast maszerować w rytm powszechnych opinii, pełzać wzdłuż oślizgłych życiowych kompromisów czy też skakać, jak posłuch przykazał, możemy, wzorem milusińskich, ruszyć odważnie w podróż poprzez meandry losów w krainie życia i śmierci. Taka jest droga. I wcale, podobnie jak tak zwana linia życia, nie jest ona prostą, lecz raczej pękiem rozkrzewiających się możliwości. Aby nią iść, niepotrzebne są opasłe encyklopedie i przewodniki.. Na co dzień wystarczy prosty program "żyj i pozwól żyć innym". A jeśli zabłądzimy, lub mamy jakieś wątpliwości, najlepiej zapytać się dzieci. Krzysztof Smolnicki
|