|
Większość najstarszych
drzewostanów Drawieńskiego Parku Narodowego ma zostać wyciętych.
Park zarobi na tym miliony zł. Ekolodzy biją na alarm, że to koniec
unikalnych lasówDrawieński Park Narodowy
zajmuje ok. 100 km kw. na pograniczu województw lubuskiego,
zachodniopomorskiego i wielkopolskiego. Lasy to około 90 km kw.,
reszta to jeziora i rzeki. Lasy uznane za naturalne lub zbliżone do
naturalnych, czyli takie, które mogą funkcjonować bez ingerencji
człowieka, to zaledwie 17 km kw. - z tego zaledwie dwa kilometry
kwadratowe znajdują się w rezerwatach.
-
Takich starych lasów bukowych jest już bardzo niewiele i to jedna z
najcenniejszych rzeczy, jaką park drawieński powinien chronić - mówi
dr. Andrzej Jermaczek z Lubuskiego Klubu Przyrodników. W
starodrzewiach bukowych i sosnowych co roku zakładają gniazda orły
bieliki, rybołowy, bardzo rzadkie w Polsce kanie rude i czarne. Tam
też żyją puchacze, a w dziuplach lęgną się gągoły i tracze nurogęsi.
Każda ingerencja w stare lasy bukowe i sosnowe oznacza zagrożenie
dla tych ptaków oraz dla wielu innych rzadkich zwierząt.
Biblią każdego parku narodowego jest plan ochrony,
wskazujący najważniejsze zagrożenia dla przyrody parku i sposoby
zapobiegania im. Plan ochrony na najbliższe 20 lat wypracował też
DPN. Plan ten, a dokładnie jedna z jego części - tzw. operat ochrony
ekosystemów leśnych - zakłada "przebudowę", czyli niemal zupełne
wycięcie w ciągu najbliższych 20 lat ponad siedmiu kilometrów
kwadratowych najstarszych lasów.
Dalsze 5
km kw. starych lasów bukowych ma zostać znacznie przerzedzonych.
Tylko jedna piąta tych lasów ma zostać nietknięta.
W parku są też olbrzymie połacie drzewostanów
sztucznych, głównie młodych lasów sosnowych posadzonych "pod
linijkę". Te operat zachowuje niemal nietknięte.
Plan powstał dwa lata temu. Sprzeciwiła mu się
Rada Naukowa Parku i działacze Lubuskiego Klubu Przyrodników.
Rada Naukowa Parku nakazała wykonanie
tzw. syntezy, czyli dostosowanie planu ochrony lasów do planów
ochrony fauny zalecających zachowanie starodrzewi bukowych, w
których zakłada gniazda orzeł bielik. - Synteza przenosiła większość
cięć ze starodrzewi do młodych sztucznych monokultur sosnowych. -
mówi Katarzyna Woźniak, szefowa zespołu, który przygotował syntezę.
- Tylko w niektórych miejscach zachowaliśmy drzewostany nienaturalne
ze względu na ich wartości przyrodnicze. Np. świerk nie jest
naturalnym gatunkiem, który powinien występować w DPN, ale
gdzieniegdzie nie należy go wycinać, bo w znajdujących się w nim
dziuplach zaczęły się gnieździć bardzo rzadkie w Polsce sowy
włochatki.
Synteza została w zeszłym roku
przekazana do Krajowego Zarządu Parków Narodowych. Zarząd zamiast
zaopiniować syntezę i przesłać ją ministrowi ochrony środowiska,
polecił dostosowanie jej do zaplanowanej "przebudowy" lasów. -
Operat leśny zaopiniował pozytywnie niezależny specjalista leśnik,
profesor. Park musi wycinać obce gatunki i wyżywicowane, czyli
osłabione już sosny. To ma zbliżyć lasy parku do lasu naturalnego -
powiedział "Gazecie" wicedyrektor Krajowego Zarządu Parków
Narodowych Włodzimierz Bobrzyk.
- Jeżeli
ta sosna stoi już 140 lat, a była wyżywicowana przed wojną, to po co
ją ruszać. Owszem, może ona się gdzieniegdzie sypie, ale park
narodowy to nie nadleśnictwo, które ma pozyskiwać drewno. Tzw.
przebudowa dotyczy starodrzewi, a nie młodych lasów, które
rzeczywiście trzeba przebudowywać - mówi dr. Mirosław Grzyb, członek
zespołu, który przygotował syntezę planu ochrony.
Dr. Grzyb zastanawia się, dlaczego Krajowy Zarząd,
choć dysponował jego negatywną recenzją dotyczącą operatu leśnego,
zlecił kolejną recenzję profesorowi, specjaliście od
owadów.
Ekolodzy z Lubuskiego Klubu
Przyrodników twierdzą, że chodzi o pieniądze. Operat leśny
przewidywał, że co roku będzie wyjeżdżać z parku ponad 20 tys.
metrów sześciennych drewna (420 tys. metrów w ciągu 20 lat) - tyle,
ile wycinają nadleśnictwa nastawione na pozyskiwanie drzewa.
Synteza zakładała
wycięcie podobnej ilości drewna, ale głównie rachitycznych,
sztucznie posadzonych sosen, których drewno nie jest tak wartościowe
jak ze starych buków i sosen. Na wycince w starodrzewiach park
zarobiłby - szacując po dzisiejszych cenach - 80 mln zł w ciągu 20
lat. Gdyby stosowano się do zasad syntezy, zyski byłyby o jedną
trzecią mniejsze. - Być może parkowi zależy na tych pieniądzach.
Parki są potwornie niedofinansowane i ledwo wiążą koniec z końcem -
mówi Katarzyna Woźniak - Zresztą choć jeszcze ani synteza, ani
operat nie zostały zatwierdzone, już rozpoczęto cięcia w
starodrzewiach.
Adam Wajrak
(16-08-01 17:39)
| |
|
|
|