Koniec planów ochrony parków narodowych w Polsce ?
2 lutego br. straciło moc prawną trzynaście obowiązujących dotychczas planów ochrony polskich parków narodowych. Ministerstwo nie zamierza także zatwierdzić czterech dalszych, gotowych już projektów planów. Opracowania planistyczne, które kosztowały ponad 32 mln zł, i w założeniu miały być podstawą nowoczesnej ochrony przyrody w polskich parkach narodowych, staną się bezwartościową makulaturą.
Plan ochrony parku narodowego to podstawowe opracowanie planistyczne, sporządzane raz na dwadzieścia lat i określające - na podstawie szczegółowej analizy przyrody parku - jak jego teren powinien być chroniony, gdzie trzeba zastosować ochronę czynną, a gdzie bierną, które łąki kosić by pozostały łąkami, a które pozostawić do zarośnięcia, które drzewostany trzeba przebudować, by unaturalnić ekosystem leśny, a które pozostawić samym sobie, jak i w jakim zakresie można udostępnić park zwiedzającym. To na podstawie planu ochrony planuje się dalej zagospodarowanie przestrzenne terenu parku i ocenia, co jest w nim dopuszczalne, a co nie.
Pojęcie planu ochrony parku narodowego wprowadzono do polskiego prawa 12 lat temu, w uchwalonej w 1990 r. Ustawie o ochronie przyrody. Od tego czasu zaczęto też sporządzać plany dla poszczególnych parków. Choć okazało się to niełatwe i kosztowne, trudności były stopniowo przezwyciężane. W 2000 r. spośród 22 polskich parków narodowych dla 13 plany ochrony zostały opracowane i zatwierdzone zarządzeniem Ministra Ochrony Środowiska na dwudziestoletnie okresy obowiązywania. Ta forma planowania ochrony przyrody w parkach narodowych była nowoczesnym rozwiązaniem nawiązującym do powszechnie stosowanych dla obiektów przyrodniczych na świecie tzw. management plans. Doświadczenia zdobyte przy ich sporządzaniu były nową jakością w polskiej ochronie przyrody; na świecie zaczęto mówić wręcz z uznaniem o polskiej szkole planowania ochrony przyrody. Konsekwencją dokonanej ponad rok temu, w grudniu 2000 r., nowelizacji Ustawy o ochronie przyrody jest to, że 2 lutego 2002 r. przestanie obowiązywać wszystkie 13 funkcjonujących dotąd planów ochrony parków narodowych. W założeniach miały one zostać zastąpione przez plany dostosowane do wymagań nowej Ustawy (nie obejmujące otulin parków i dostosowane do zatwierdzenia w trybie rozporządzenia, a nie zarządzenia Ministra). Przez rok nie przygotowano jednak nawet żadnego takiego projektu, nie mówiąc już o jego zatwierdzeniu. Mimo upływu roku, Ministerstwo Środowiska nie wydało nawet wymaganego znowelizowaną Ustawą rozporządzenia określającego, jak powinien wyglądać plan ochrony parku narodowego, nie mówiąc już o dopasowaniu projektów konkretnych planów do tych wymagań. Cztery dalsze projekty planów ochrony (PN: Tatrzański, Drawieński, Pieniński i Babiogórski) są gotowe i leżą w Krajowym Zarządzie Parków Narodowych. Przynajmniej w stosunku do dwóch pierwszych, niezatwierdzenie ich przed 2001 rokiem musi być uznane za wyraz złej woli ówczesnego kierownictwa resortu, a konieczność dostosowania ich do wymagań nowej Ustawy była tylko pretekstem do ich przetrzymywania i unikania ich zatwierdzenia. Planu Tatrzańskiego PN nie zatwierdzono, bo blokowałby on zakusy miejscowych inwestorów na teren parku, planu Drawieńskiego PN - bo uniemożliwiłby on uzyskiwanie wysokich dochodów z cięć rębnych w starodrzewach bukowych. Na opracowanie sporządzonych dotychczas, a unieważnionych jednym zapisem Ustawy nowelizującej prawo ochrony przyrody, projektów planów ochrony parków narodowych wydano dotychczas ponad 32 mln zł.
Zgodnie z obowiązującym prawem, gdy park narodowy nie posiada planu ochrony, to działania powinny być w nim wykonywane na podstawie zatwierdzonych rozporządzeniem ministra rocznych zadań ochronnych. Od ponad roku Ministrowi Środowiska - ani Antoniemu Tokarczukowi ani Stanisławowi Żelichowskiemu - nie udało się wydać takiego rozporządzenia dla żadnego parku. Co w praktyce oznacza fakt nieistnienia planów ochrony - ani rocznych zadań ochronnych - dla żadnego z polskich parków narodowych ?
Przede wszystkim to, że legalnie zgodnie z prawem w żadnym z polskich parków narodowych nie można wykonać żadnego zabiegu ingerującego w przyrodę, a więc i żadnego zabiegu ochrony czynnej, tak potrzebnej dla zachowania wielu półnaturalnych ekosystemów, np. gorczańskich polan krokusowych, kwietnych łąk, ciepłolubnych muraw. Należałoby przerwać realizowane w parkach narodowych projekty ochrony najrzadszych gatunków zwierząt: kampinoski projekt reintrodukcji rysia czy akcję przywracania łososia wodom Drawy. Można spodziewać się jednak, że prawem nikt w tym przypadku nie będzie się przejmował i że parki narodowe będą próbowały funkcjonować jak dotychczas. Przerwanie wykonywania ochrony czynnej jest bowiem nonsensem. Drugi, ukryty powód jest nie mniej ważny, a bardziej prozaiczny: ponad połowę przychodów polskich parków narodowych stanowią pieniądze ze sprzedaży drewna pozyskiwanego w drzewostanach w ramach tzw. zabiegów ochronnych w ekosystemach l e ś n y c h . F a k t t e n , c h o c i a ż j a s n o odzwierciedlony w powszechnie dostępnych statystykach, bywa wstydliwie ukrywany przez wysokich urzędników Ministerstwa Środowiska: wiceminister poprzedniego rządu, Janusz Radziejowski, w wypowiedzi dla Rzeczypospolitej kłamał w żywe oczy twierdząc, że dochody ze sprzedaży drewna nie są w ogóle istotną pozycją w budżetach parków. Gorsze jest jednak, że wymuszona sytuacją ekonomiczną, ale kontrolowana dotąd zapisami planów ochrony, eksploatacja lasów w parkach może zupełnie wymknąć się spod kontroli. Próba przygotowania w 2001 r. rocznych zadań ochronnych dla 9 parków dowodzi, że pokusa ta jest bardzo silna. Pod pretekstem odsłaniania odnowień, poprawy warunków wzrostu młodego pokolenia lasu lub przebudowy drzewostanów w wielu parkach, dotychczas skutecznie chronionych, mogą zostać wykonane cięcia rębne w starych, najcenniejszych drzewostanach. Oczywiście dyrektorzy parków narodowych mogą w swoich działaniach kierować się ustaleniami planów ochrony, nawet gdy te przestaną obowiązywać, albo ustaleniami niezatwierdzonych jeszcze projektów planów. Postępowanie takie wydawałoby się logiczne, ale praktyka wskazuje, że trudno jest na nie liczyć. Dyrekcja Babiogórskiego Parku Narodowego, dla którego opracowany projekt planu leży w Krajowym Zarządzie Parków twierdzi że będziemy działać tak, jakby projekt planu nie istniał. Dyrektor Drawieńskiego Parku Narodowego publicznie twierdzi, że nie zamierza stosować się do ustaleń projektu planu ochrony tego parku, mimo że sam podpisał się pod protokołem jego przyjęcia. Ten kierunek polityki dyrektorów zauważalny był zresztą już w projekcie rocznych zadań ochronnych dla tych parków na 2001 r.: w pięciu z dziewięciu parków narodowych próbowano wówczas zaplanować niczym nie uzasadnione cięcia rębne w drzewostanach. Obowiązująca dotychczas procedura sporządzania i zatwierdzania planu ochrony, a także forma zatwierdzanych rozporządzeniem ministra rocznych zadań ochronnych umożliwiała społeczeństwu przynajmniej pewien wpływ na kształt tych dokumentów i tym samym na ochronę parków narodowych. Projekty odpowiednich rozporządzeń były bowiem w praktyce szeroko udostępniane do konsultacji społecznych. To m.in, dzięki powszechnej krytyce społecznej przedstawionego w 2001 r. przez Ministerstwo, bardzo szkodliwego dla przyrody, projektu rocznych działań w 9 parkach udało się zapobiec jego wejściu w życie. Obecnie, gdy przestały obowiązywać jakiekolwiek dokumenty planistyczne określające założenia ochrony przyrody w parkach, praktyka tego, co będzie dziać się na ich terenie zależy wyłącznie od ich dyrektorów, przypartych do muru przerażającą sytuacją finansową parków narodowych. Brak planów ochrony odbiera także parkom narodowym możliwość wpływu na politykę zagospodarowania przestrzennego, prowadzoną przez gminy, nawet w granicach samych parków. Dopiero bowiem ustanowienie planu ochrony powoduje powstanie obowiązku sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, a ustalenia planu ochrony parku są wiążące dla planu zagospodarowania przestrzennego i wszelkich wydawanych decyzji o warunkach zagospodarowania terenu. Jeżeli planu ochrony nie ma, to wprawdzie gminne plany zagospodarowania przestrzennego, o ile się je sporządza, trzeba uzgadniać z dyrektorem parku, nie ma jednak żadnych przeciwwskazań, by gmina mogła bez uzgodnienia z dyrektorem parku wydać dotyczącą terenu parku decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, nie sporządzając w ogóle miejscowego planu. W praktyce: prywatny właściciel krokusowej polany w Gorczańskim PN może nie pytając o zdanie dyrektora tego Parku uzyskać od gminy decyzję umożliwiającą zalesienie polany i na podstawie innej uchwalonej w 2001 Ustawy o zalesianiu gruntów rolnych - wziąć dotację z budżetu państwa za prowadzenie uprawy leśnej ! W warunkach braku planu ochrony skrajnie kłopotliwe staje się także zagadnienie udostępnienia parku narodowego. Zgodnie bowiem z Ustawą o ochronie przyrody park narodowy jest udostępniony społeczeństwu na warunkach określonych w planie ochrony. Jeżeli w parku obowiązują jakieś zakazy poza miejscami wyznaczonymi, np. wędkowania lub zbioru grzybów, to regulacja ta oznacza, że właśnie w planie ochrony powinno nastąpić wyznaczenie tych miejsc. Kuriozalną sytuację prawną, jaka powstaje gdy takiego planu nie ma, można interpretować na dwa skrajnie odmienne sposoby: albo twierdząc, że jeżeli nie ma planu to park nie może być udostępniony społeczeństwu (a jaki efekt społeczny wywołałoby całkowite zamknięcie parków przed ludźmi?), albo przeciwstawnie jeżeli nie ma planu ochrony to nie można nałożyć żadnych ograniczeń udostępnienia (co oznacza, że każdy może swobodnie wejść do najściślej dotąd chronionych miejsc!). Nie ma natomiast na pewno żadnej podstawy prawnej funkcjonowanie rozmaitych regulaminów udostępnienia parków narodowych, które w dotychczasowej praktyce były rozsądnymi założeniami miękko regulującymi zagadnienia turystyki i rekreacji na terenie parków w sposób minimalizujący zagrożenia dla ich przyrody. Nie wiadomo czy i kiedy miałyby zostać sporządzone nowe plany ochrony dla wszystkich polskich parków. Ministerstwo Środowiska ocenia chyba, że nie nastąpi to szybko, w swoim projekcie kolejnej nowelizacji Ustawy o ochronie przyrody proponuje, by tymczasowe zadania ochronne mogły być ustanawiane na pięć lat, a nie na rok. Na powyższe zagrożenia polscy przyrodnicy zwracali uwagę już w liście otwartym, skierowanym do Premiera Buzka we wrześniu 2001 r. Groźba destrukcji prawnych podstaw funkcjonowania polskich parków narodowych wymieniona w nim była jako jedno z zaniedbań ówczesnego Ministra Środowiska, Antoniego Tokarczuka. Dziś groźba ta stała się faktem. W sytuacji braku planów ochrony i rocznych zadań ochronnych funkcjonowanie wszystkich polskich parków narodowych powinno od 2.02.2002 zostać praktycznie sparaliżowane. Krajowy Zarząd Parków Narodowych zażądał w tej sytuacji od parków narodowych opracowania nie przewidzianych żadnym aktem prawnym kwartalnych zadań ochronnych. Zadania te zostały w końcu stycznia zatwierdzone przez Głównego Konserwatora Przyrody, działającego z upoważnienia Ministra. By oprzeć to rozwiązanie na jakiejkolwiek podstawie prawnej, resort sięgnął po zapisaną w ustawie klauzulę o możliwości wykonania czynności nie ujętych w planie ochrony lub rocznych zadaniach ochronnych za zgodą Ministra w przypadku konieczności likwidacji nagłych zagrożeń. Jest to argumentacja skrajnie naciągana. Czy bowiem za konieczność eliminacji nagłych zagrożeń mogą być uznane (skądinąd może i potrzebne) cięcia przebudowy drzewostanów, przygotowanie gleby do zalesienia halizny, odstrzał lisów w celu monitorowania skuteczności szczepień przeciwko wściekliźnie, trzebieże i czyszczenia w drzewostanach (cytaty pochodzą z planu dla Drawieńskiego Parku Narodowego)? Nieoczekiwanie sprawa zyskała także akcent komiczny. Argumentacja prawna o konieczności eliminacji nagłych zagrożeń, użyta w sytuacji, która została spowodowana przez działania samego Ministerstwa Środowiska, oznacza że Ministerstwo przyznało, że jest zagrożeniem dla przyrody polskich parków narodowych