Od kilku tygodni żyjemy w nowym, XXI wieku. Oczywiście dla przyrody to nic nie znaczy, ona kieruje się swoimi, odmiennymi niż nasze miarami czasu. Ale dla nas, ludzi, takie okrągłe daty ciągle mają magiczny wymiar. Niezależnie od racjonalności podejścia do świata, każda okazja jest dobra dla krótkiej choćby chwili zatrzymania w codziennym pędzie, refleksji nad przeszłością i zastanowienia nad przyszłością. Dla nas, przyrodników, refleksja ta dotyczyć może przemian jakie obserwujemy w przyrodzie, dynamiki procesów ekologicznych, zmienności ekosystemów, gatunków, ale także zmian stosunku człowieka do przyrody i jej ochrony.
Jeśli dziś stajemy pod starym drzewem, wchodzimy do lasu czy na pole, idziemy drogą, to bardzo rzadko uświadamiamy sobie, że przed stu laty, na początku ubiegłego (już) wieku, miejsca te wyglądały zupełnie inaczej. Rosnące dziś samotnie, wiekowe drzewo mogło być jedną z tysiąca siewek kiełkujących na skraju zadrzewienia po którym dziś nie ma śladu. Las w którym dziś zbieramy grzyby, który, jak się nam wydaje, rośnie od zawsze, mógł zostać posadzony w miejscu, gdzie jeszcze przed stu laty pracowici rolnicy siali zboże. W innym miejscu, gdzie dziś rośnie kukurydza, jeszcze nie tak dawno rozciągały się podmokłe łąki. Szosa po której dziś mkną samochody, była wówczas brukowaną kocimi łbami drogą, którą co kilka godzin wolno przemierzał ciągniony przez konia wóz.
Zaledwie sto lat temu, na przełomie XIX i XX wieku, było nas, ludzi, trzykrotnie mniej, połowa z nas nie znała prądu, nie czytała książek, nie wyjeżdżała dalej niż do najbliższego miasteczka. Nie znaliśmy samochodu, samolotu, radia, lodówki..... Ale także nie wiedzieliśmy co to śmieci, zanieczyszczenie powietrza, alergie, stresy... Żyliśmy znacznie wolniej, zdecydowanie bliżej przyrody. Znaczna większość z nas mieszkała na wsi, pracowała pod gołym niebem, umiała odróżniać i nazywać przydatne wówczas w życiu, bądź mu zagrażające, dziesiątki gatunków roślin i zwierząt, zjawisk przyrodniczych. Nasze ówczesne potrzeby, mierzone choćby ilością niezbędnej do funkcjonowania, pobieranej z otoczenia, w postaci pożywienia, opału i używanych w codziennym życiu przedmiotów, energii i materii, były kilka, a może kilkanaście razy mniejsze. Owszem, korzystaliśmy z zasobów przyrody, jednak w sposób umiarkowany, prawie nigdy nie powodując nieodwracalnych, głębokich szkód.
Dziś, po zaledwie stu latach, siedząc przed ekranem komputera czy telewizora, coraz chętniej zastępujemy rzeczywisty świat otaczającej nas przyrody, światem wirtualnym, pozornie atrakcyjniejszym, bezpieczniejszym, łatwiej przewidywalnym i sterowalnym. Coraz częściej wolimy oglądać las z okien samochodu, coraz mniej chętnie wychodzimy z ciepłego, suchego, wyposażonego we wszelkie wygody mieszkania... Widzimy dziś świat zupełnie inaczej niż odbierano go 100 lat temu, coraz bardziej odcinamy się od przyrodniczych korzeni, coraz mniej potrzebna wydaje się nam znajomość gatunków drzew, ptaków, motyli... Czy to tendencja trwała? Dziś nikt zdecydowanie nie odpowie na to pytanie. Cechą naszego gatunku jest natomiast umiejętność refleksji. O refleksje właśnie, nad przemijaniem krajobrazów, nad dynamiką przyrody, nad związkami człowieka z przyrodą, poprosiliśmy kilka osób. Zajrzyjmy na następne strony Boćka.