Wycieczka
do Parków Narodowych Polski północno-wschodniej
W dniach 29 kwietnia - 3 maja br.
odbyła się wycieczka dla członków i sympatyków Lubuskiego Klubu Przyrodników.
Tym razem zwiedzaliśmy Parki Narodowe - Białowieski, Biebrzański, Narwiański,
Wigierski i Borów Tucholskich oraz Park Krajobrazowy Dolnej Wisły. Nocowaliśmy
w małej miejscowości niedaleko ujścia Biebrzy do Narwi, nad samą Narwią - w
Wiźnie - i stamtąd każdego ranka organizowane były wypady do położonych w
okolicy Parków. Zwiedzaliśmy jednak również w drodze.
W drodze
- Bory Tucholskie i Dolna Wisła
W Parku Narodowym Bory Tucholskie
przywitały nas rzeczywiście prawdziwe bory. Między starymi sosnami i ciemnymi
krzaczkami jałowców prześwitywały lustra jezior lobeliowych. Chłodna woda
zachęcała do kąpieli, spacer przez suche bory podczas upału był dość
męczący...
W Chrystkowie nad Wisłą, gdzie
naszym przewodnikiem był Jarosław Pająkowski - dyrektor Parku Krajobrazowego
Dolnej Wisły - zwiedziliśmy piękną, zabytkową chatę mennonitów. Prowadzona jest
tutaj uprawa starych odmian jabłoni, sprowadzanych z różnych stron Polski. W
Parku urzekł nas krajobraz pól i łąk. Głowiaste wierzby, zielone przestrzenie,
niebieskawe lusterka wód, stare drzewa, chaty, krowy na łąkach - wrażenia były
bardzo przyjemne. Szkoda, że nie mogliśmy zostać w Chrystkowie dłużej.
Późnym wieczorem dojechaliśmy na
miejsce - do Wizny. Każdego ranka niektórzy z nas wybierali się nad pobliską
Narew obejrzeć wschód słońca i - co najważniejsze - ptaki, dla których warto
przyjechać w te strony... Na podmokłej łączce tokowały stada batalionów,
niepokoiły się rycyki i krwawodzioby - wszystko w odległości kilkudziesięciu
metrów... Ci, którym udało się wstać, wspominali nadnarwiańskie poranki jako
jeden z najbardziej fascynujących punktów wycieczki.
Parki
Narodowe - Wigierski i Narwiański
Drugiego dnia rano pojechaliśmy
do Wigierskiego Parku Narodowego. Tam poprowadzono nas ścieżką przyrodniczą,
przy której podziwialiśmy małe, urokliwe jeziorka zarastające kożuchem torfowiska
- tzw. suchary. Oglądaliśmy też stare drzewostany i liczne ślady działalności
bobrów. Samo jezioro Wigry zobaczyliśmy na koniec, z wieży widokowej.
Do Narwiańskiego Parku Narodowego
zawitaliśmy na krótko. Poznaliśmy problemy ochrony niedawno powstałego Parku, o
których niezwykle barwnie opowiedział nam dyrektor Bogusław Deptuła,
obejrzeliśmy rozlewiska ze ścieżki przyrodniczej oraz z wieży pałacyku, czyli
dość powierzchownie. Aby docenić w pełni uroki krainy wód i trzcin, należałoby
pewnie popływać po niej kajakiem... Po spacerze, podczas którego podziwialiśmy
okazałe wierzby wzdłuż szlaku i nasłuchiwaliśmy z łąk głosów ptaków, wróciliśmy
do Wizny.
Na
rozlewiskach Biebrzy
Nazajutrz - nad Biebrzę. Choć
samą rzekę zobaczyliśmy dopiero pod koniec dnia, łatwo było zgadnąć, że jest w
pobliżu. Zaopatrzeni w buty gumowe, wędrowaliśmy przez torfowiska, na których
białymi łanami zakwitał bobrek trójlistkowy. Myślę, że w pamięci wielu utkwiła
emocjonująca przeprawa przez podmokłą "drogę" między wierzbowymi
zaroślami - niewielu było takich, którym udało się wyjść "suchą
stopą"! Po bagnach wodził nas były dyrektor Parku Pan Henryk Jaros. Park
Biebrzański poznawaliśmy też z licznych wież widokowych. Wszędzie łąki, bagna,
wierzby, trzciny... Po kolana w wodzie, dotarliśmy do jednego z większych
dopływów Biebrzy. Niektórym udało się usłyszeć rzadką wodniczkę, a w drodze
powrotnej zobaczyć łosia.
Na
zakończenie dnia przystanęliśmy na wzgórzu, z którego rozciągał się widok na
Biebrzę i jej rozlewiska... I tu - niespodzianka. Przed naszymi oczami pojawił
się kobczyk. Mogliśmy go obserwować wystarczająco długo, aby przyjrzeć mu się
dokładnie.
Tętno
pierwotnej puszczy - Białowieża
W Puszczy
Białowieskiej podzieliliśmy się na dwie grupy i tak weszliśmy do rezerwatu
ścisłego. Nie szliśmy jednak wyłącznie szlakiem - przewodnicy, którymi byli
pracownicy Parku - Andrzej Bobiec i Andrzej Keczyński - poprowadzili nas na
przełaj przez pierwotny las. Akurat zakwitał czosnek niedźwiedzi i całe dno
puszczy było zielono-białe. Podziwialiśmy kilkusetletnie dęby, lipy, klony, a
także okazałe graby, jakich nie spotyka się u nas, stare barcie na suchych
sosnach... Ogromne wykroty, poprzewracane pnie, tajemnicze bagna inspirowały
fotografujących, niestety - akurat pyliły świerki i wszystko przyprószone było
złotawym kurzem. Pogoda dopisywała, jak zresztą w ciągu całej wycieczki.
Dowiedzieliśmy się wiele o
puszczy i problemach jej ochrony, o których zresztą ostatnio głośno. Zmęczeni
wróciliśmy do Wizny, gdzie czekało na nas ostatnie ognisko.
W drodze powrotnej zajechaliśmy
na tamę we Włocławku, a potem do Gniezna.
Marta
Jermaczek