W kamiennych miastach domy spychają zieleń na margines. Tymczasem nawet na marginesie rośliny mogą się z pożytkiem dla nas zielenić. Przykładem są pnącza - potrafią one “znikąd” wspinać się na nasze ściany. Czy komuś to może szkodzić?
Pnącza są dla budynków niczym ubranie. Oczywiście można żyć bez niego. Jeśli jest źle dopasowane bywa, że uwiera - ale jednak się przydaje.
Rośliny porastające domy tworzą przyjazny mikroklimat. Doskonale dopasowują się do pór roku. Latem działają jak chłodziarki, zimą z kolei ocieplają nasze domostwa. Pnącza oczyszczają powietrze. Natleniają duszne miasta. Tłumią hałas. Osuszają ściany. Dają schronienie rozlicznym istotom - pszczołom, żukom, motylom, mrówkom, pająkom. Pomagają w przetrwaniu i utrzymaniu niezakłóconego obiegu życia. I co równie ważne umożliwiają powrót do miast naturalnego piękna.
Wystarczy spojrzeć na stary kamienny mur porośnięty dzikim winem, aby zrozumieć że pomiędzy ludzkimi budowlami i światem przyrody nie musi być konfliktu. Harmonia otoczenia jest nam potrzebna na codzień. Do lasu chodzimy rzadko, dziką puszczę widzimy zwykle w szklanym ekranie. Ale w kanionach ulic, gdzie brak miejsca i wolnej płaskiej przestrzeni mogą wyrosnąć pnącza. Są one nie tylko dekoracją architektoniczną.
Pnącza służyły człowiekowi od dawna. Najstarsze pochodzące ze starożytnego Egiptu ryciny przedstawiają winorośl, która była ceniona z racji na cień i owoce. W Babilonii i Grecji pojawiają się wzmianki o innych roślinach pnących, w szczególności o bluszczu, który miał być symbolem boga drzew Dionizosa. W rzymskich ogrodach wykorzystywano już kolejne gatunki roślin, tworząc pergole, podcienia, zarośnięte podwórza i groty.
Po okresie
zapomnienia pnącza zaczęły wracać do zamkowych i podmiejskich
ogrodów. Wraz z poznawaniem nowych części świata rósł
wybór roślin. Dzięki importowi i hodowli używano ich coraz
częściej. Szczyt powodzenia nastąpił na przełomie XIX i XX
wieku. Jakby na przekór wyobcowaniu z przyrody miast, w modzie
było, aby dom i ogród stanowiły jedność. Rusztowania dla
roślin pnących stały się świadomie stosowanym elementem
architektonicznym. Dopiero wielka wojna przerwała rozwój. Nowe
koncepcje architektoniczne, prefabrykaty, tania energia, głód
miejsca pod inwestycje próbowały wyprzeć zieleń z miast.
Ale zieleń, jak to zieleń powróciła. Zgodnie z tradycją elementy roślinne uzyskały - oprócz czysto estetycznych, dekoracyjnych i psychologicznych funkcji - również znaczenie gospodarcze. Ich ożywcza siła jest potrzebna ludziom na progu XXI wieku.
Pnącza rosną szybko. Pędy nie nadążając za wzrostem nie mogą się same utrzymać. Wspinają się za pomocą wąsów (wici), ruchomych ogonków liściowych, wijących się pędów, płaszczyzn chwytnych i korzeni powietrznych.
Możliwości wykorzystania pnączy są prawie nieograniczone. Mogą one porastać fasady. Sadzi się je na balkonach i w lodżiach. Ich liście służą nie tylko ozdobie, ale i ochronie przed słońcem i niepożądanym wglądem z zewnątrz. W krajach południowych od dawna używano porośniętych pergoli będących przedłużeniem domu. W ogrodach tworzyć można również obrośnięte podcienia, zacienione przejścia i tajemnicze altany.
Nie wszystkim podobają się
jednak pnącza. Posądza się je niekiedy o uszkadzanie murów.
Faktycznie problemy mogą się pojawiać w sytuacjach
ekstremalnych lub gdy tynki są już zmurszałe i osłabione. W
normalnych warunkach rośliny czepiają się powierzchni. Nie
tworzą one nowych szczelin i szpar, a tylko wykorzystują
istniejące nierówności. Dlatego uszkodzone mury należy przed
obsadzeniem roślinnością poddać renowacji. Po jej wykonaniu
pnącza nie dopuszczając deszczu chronić będą mury przed zwietrzeniem i przedłużać ich
żywot. O pożytecznej roli roślin porastających budynki
świadczy przecież stan wielu obiektów zabytkowych spowitych w
zieleń.
Nie mając już innych argumentów przeciwnicy zazieleniania fasad przekonują, że pleni się w nich wszelkie robactwo. To prawda, że wśród zieleni znajdują często swoje miejsce przedstawiciele różnych gatunków fauny - owadów, ćwierkających wróbli i innych ptaków. Pomimo głosów ludzi przewrażliwionych te miejskie “zwierzęta” pełnią pożyteczną rolę w naszych miastach.
Pnącze powinniśmy dobierać zgodnie ze stanowiskiem i klimatem. W mieście bywa cieplej niż gdzie indziej, ale czynniki atmosferyczne - słońce, wiatr, zanieczyszczenia są bardziej agresywne. Miasto bywa “ciekawsze”. Z jednej strony roślinom mogą szkodzić przeciągi, z drugiej zaciszne zaułki stwarzają korzystne warunki dla gatunków ciepłolubnych
Pnącza wymagają niewielkiej powierzchni gruntu. W przypadku roślin jednorocznych używać można pojemników, gatunki trwałe powinny mieć jednak związek z ziemią. Korzystne dla roślin są stanowiska przy ścianach, gdzie w wyniku zakładania fundamentów grunt jest rozluźniony.Wybór gatunków uzależniony jest od stanowiska, gustu, ceny oraz dostępności na rynku sadzonek. Możliwości jest wiele. Spośród gatunków trwałych wymieńmy choćby aktinidię, akebię, kokornak, milin, dławisz, powojnik, rdest, bluszcz, chmiel, hortensję, jaśmin, wiciowkrzew, winobluszcz, winorośl i glicynię. Ozdobą gatunków jednorocznych są zarówno egzotyczna kobea, czy też swojsko brzmiące dynia, groszek, tykwa i fasola. Szczegółowe informacje o poszczególnych gatunkach, ich cechach, formie, zastosowaniu, stanowisku, sadzeniu i pielęgnacji znaleźć można w literaturze - np. w książce Domy w zieleni (patrz niżej).
Tylko niektóre pnącza potrzebują wsparcia - tworzy się dla nich podpórki, kraty, rusztowania, naciągi linek. Natomiast w większości wypadków potrzebna jest w mieście pielęgnacja, nawadnianie na wiosnę i w okresie suszy, nawożenie. Przycinania wymagają tylko nieliczne gatunki (np. róża i winorośl).
Dlaczego więc wobec pożyteczności i małych wymagań pnączy są one tak rzadkie. A może roślinom pnącym i ludziom pragnącym je pielęgnować pomóc powinny władze miast. Pnącza, mogące stanowić zieloną wizytówkę miasta, rosną szybko. Ale czy zdąża wyrosnąć na tyle, by stać się ważne dla samorządowców? Przecież myśląc o przyszłych głosach wyborców łatwiej i skuteczniej jest wybrukować chodnik.
na podstawie
“Domy w zieleni”
Rudi Baumann
Arkady 1991