×
logo
kontakt:
redakcjaeko.org.pl
odkrywki dla klimatu energia prawo rzeki smog ptaki drzewa o nas gry
logo
 

9 listopada 2014
Opracowania
 

Jak węgiel zamienił Wałbrzych w miasto nr 2 Dolnego Śląska

Gazeta Wyborcza: Opowieść o mieście, które rozwinęło się i upadło przez węgiel.

W latach 30. ubiegłego wieku tysiące wałbrzyskich górników z dnia na dzień traciło pracę, zasilając szeregi bezrobotnych, a wszystkiemu winny był Wielki Kryzys. 60 lat później historia się powtórzyła, ale wówczas zamknęła za sobą górniczy rozdział dziejów miasta


Gdyby nie węgiel, Wałbrzych nie byłby dzisiaj drugim pod względem wielkości miastem Dolnego Śląska. Pozostałby niewielką mieścinką z zazdrością patrzącą na sąsiedni Boguszów czy Świebodzice, górujące nad nim rozmiarami. Jednak o ile od wieków czarne złoto pomagało mu się rozwijać, było też źródłem utrapień Wałbrzycha.

- Wprawdzie odgrywał dużą rolę gospodarczą w naszym regionie, ale nigdy nie był znaczącym europejskim ośrodkiem przemysłowym - opowiada dr Eufrozyna Piątek, geolożka, przez wiele lat związana z Wałbrzychem.

Wspólnie z mężem, Zygfrydem i samodzielnie napisała kilkadziesiąt prac i książek o historii górnictwa wałbrzyskiego, dziejach miasta i sąsiednich gmin. - Tutejsze zagłębie zawsze znajdowało się na krańcach państw, które obejmowały w posiadanie ten teren, a w dodatku nie było tu dobrego dojazdu - tłumaczy. - Na większe wydobycie nie pozwalały trudne warunki geologiczne, cienkie pokłady zaburzone tektonicznie i zagrożenia naturalne, czyli wybuchy metanu oraz wyrzuty głazów i skał. Wszystko to powodowało, że produkcja węgla była tu droga.

Wałbrzyski Osflucht

W połowie XIX w. kopalnie rejonu wałbrzyskiego wydobywały ponad 300 tys. ton węgla dzięki pracy dwóch tysięcy pracowników. W kolejnych latach przeszły dużą modernizację. I tak np. Hochbergowie z Książa połączyli 12 swoich kopalń w jeden zarząd i wybudowali nowe: "Tiefbauschacht" (zlikwidowana po drugiej wojnie światowej) i "Bahnschacht" (później "Chrobry").

W ościennych miejscowościach powstawały także inne kopalnie głębinowe z szybami, których głębokość sięgała od 100 do 500 metrów. Jedną z nich była "Fuchs" w Białym Kamieniu - po drugiej wojnie światowej nazywana "Thorezem", a później "Julią". Inne - jak "Glückhilf" i "Friedenshoffnung" w Sobięcinie (później "Victoria") czy "Segen Gottes" w Starym Zdroju ("Chwalibóg") rozbudowywano. Stopniowo pod ziemią zaczęto wykorzystywać maszyny napędzane silnikami parowymi oraz wiertarki i wrębiarki z napędem pneumatycznym, aż w latach 90. XIX w. rozpoczęła się elektryfikacja kopalń.

U progu XX wieku w Wałbrzychu i okolicach działało 15 kopalń, które rocznie wydobywały ponad 4 mln ton węgla. Pracowało w nich 20 tys. osób.

Zjeżdżanie pod ziemię nie dawało jednak dobrych zarobków, a górnicy należeli do miejskiej biedoty. W 1910 r. dziennie zarabiali średnio 3,46 niemieckich marek, podczas gdy ich koledzy na Górnym Śląsku 3,91, a ci, którzy mieli szczęście pracować w Zagłębiu Ruhry aż 5,37 niemieckich marek. Z tego powodu dolnośląskie zagłębie objął Osflucht, czyli masowa migracja ze wschodu Niemiec na bardziej zamożne zachodnie tereny. W ciągu 10 lat wyjechało stąd ponad 8 tys. osób.

Z biegiem lat sytuacja nie poprawiała się. Działały tu głównie niewielkie kopalnie i w większości przynosiły straty. Wyjątkiem były jedynie "Glückhilf" i "Fuchs". Jako że wałbrzyski węgiel nie był konkurencyjny cenowo, duże spółki kapitałowe nie chciały inwestować w tutejsze kopalnie. Miały więc one najniższy poziom techniczny w całych Niemczech, a co za tym idzie, także i wydajność pracy rosła tu w dużo wolniejszym tempie. Dla porównania - dolnośląskie kopalnie wydobywały w ciągu roku 18 proc. z tego, co w tym samym czasie kopalnie na Górnym Śląsku, ale jednocześnie zatrudnienie w nich wynosiło 35 proc. liczby górników zatrudnionych w górnośląskich kopalniach.

Region nędzy

Gdy pod koniec lat 20. ubiegłego wieku świat ogarnął Wielki Kryzys, tysiące wałbrzyskich górników straciło więc pracę. U początków kryzysu miasto miało niemal 13 tys. bezrobotnych. Cztery lata później ta liczba wzrosła ponaddwukrotnie, a połowę z niej stanowili górnicy. Ci, którym udało się zachować pracę, zarabiali o prawie jedną trzecią mniej niż górnicy w Zagłębiu Ruhry. Wałbrzych i okolice zaczęto wtedy opisywać jako region nędzy.

Dlaczego więc nie zamknięto wałbrzyskich kopalń, a ich właściciele utrzymywali je mimo małej rentowności? Bo tutejszy węgiel ma jedną cechę, która czyni go wyjątkowym.

- To jego wysoka jakość. Wałbrzyski węgiel ma śladową ilość fosforu i siarki. Idealnie nadaje się do koksowania - tłumaczy dr Eufrozyna Piątek. - I dlatego choć same kopalnie przynosiły straty, to jednak znajdujące się pod ich zarządem koksownie i elektrownie dawały zyski, więc w ostatecznym rachunku cały system naczyń połączonych był dochodowy, choć nie były to zawrotne sumy. W dodatku węgiel z Górnego Śląska w większości nie nadawał się do koksowania, więc wałbrzyskie kopalnie nie musiały przynajmniej pod tym względem z nim konkurować.

Wałbrzyski węgiel, prażony bez dostępu powietrza, staje się, dzięki zawartym w nim bituminom, ciągliwy i plastyczny, a następnie - przy odpowiednio wysokich temperaturach - zamienia się w srebrzysty koks. A to paliwo dużo lepsze niż węgiel, bo ma o wiele wyższą kaloryczność.

Jako pierwszy wałbrzyski węgiel skoksował nadleśniczy Hochbergów J.Ch. Heller. W 1776 r. w mielerzu, czyli stosie drewna ułożonym w kształcie kopuły, nadzorowani przez niego robotnicy na spód ułożyli cegły, a na nie węgiel, który obłożyli słomą i wilgotną ziemią. Uzyskali w ten sposób kilka szaflików koksu (szaflik to 25 kg), czyli trochę ponad 60 proc. z wagi węgla, który włożyli do mielerza. W kolejnych latach mielerze były już wykorzystywane w kopalniach, a ich właściciele przekonali się, że koks z "Thoreza" nadaje się do wytapiania surówki żelaza, a ten z "Victorii" może być wykorzystywany przy produkcji miedzi.

Od 1878 r. wałbrzyski koks wysyłano już stale do zakładów hutniczych w Rothenburgu w Saksonii, a Wałbrzych odkrył, że koksowanie to jego przyszłość. Pod koniec XVIII w. roczna produkcja koksu wzrosła z 34 tys. szaflików do 140 tys., a wytwarzano go w kopalniach "Beste/Christoph", "Glückhilf", "Neue Heinrich" i "Friedericke". Zaczęto też stawiać piece angielskie. W ich komorach mieściła się tona węgla, a produkcja koksu trwała 12 godzin.

Przemysł koksowniczy ograniczały jedynie możliwości transportu. Przewożenie na masową skalę węgla drogami oznaczałoby ciągłe niszczenie tras, dlatego transportowano go głównie zimą saniami, gdy ziemię pokrywała gęsta warstwa śniegu. Przełomem stały się trasy kolejowe otwierane od połowy XIX w. - z Wałbrzycha do Wrocławia, a następnie do Jeleniej Góry oraz Kłodzka.

Stale udoskonalano też koksownicze piece, by mogły przetwarzać węgiel w coraz większych ilościach. Powstający w nich gaz koksowniczy rozprowadzano do wielu dolnośląskich miast. Korzystali z niego m.in. mieszkańcy Wrocławia, Legnicy czy Zgorzelca.

Koszty większe niż cena węgla

Wróćmy jednak do samego wydobycia w kopalniach. W okresie międzywojennym produkcja węgla wzrosła o 10 proc., ale nie zmieniło to sytuacji dolnośląskiego górnictwa.

Gdy wybuchła II wojna światowa, wielu górników powołano pod broń. Naziści skierowali więc do pracy pod ziemią jeńców wojennych, którym kazano pracować po 12 godzin na dobę przy skąpych racjach żywnościowych. Prowadzono wówczas rabunkową eksploatację, co doprowadziło do ogromnych zniszczeń kopalni. Po wojnie konieczne więc były tam duże remonty, a jako że węgiel był dla Polski jedynym surowcem energetycznym, który dostarczał 98 proc. energii, była to sprawa dla polskich władz priorytetowa.

Podobnie zresztą jak - ze względów politycznych - pozbycie się z kopalni niemieckich górników. To jednak nie było łatwe, bo w Wałbrzychu i okolicach brakowało rąk do pracy, specjalistów było jeszcze mniej, a dodatkowo wielu ludzi przyjeżdżało w tę część nowej Polski i podejmowało pracę, ale po jakimś czasie decydowało się na przeniesienie do innego miejsca, porzucając robotę w kopalni. Sytuacji nie ułatwiało także to, że napływali tu Polacy głównie z terenów wiejskich, którzy niechętnie decydowali się na zjeżdżanie pod ziemię. Dlatego też jeszcze na początku 1948 r. 40 proc. załóg kopalni w Wałbrzychu i okolicach stanowili Niemcy.

Wszystko to sprawiało, że zmniejszało się wydobycie. W czwartym roku po wojnie dolnośląskie kopalnie wyprodukowały zaledwie 3,2 mln ton węgla. W latach 50. próbowano ratować się, zaprzęgając do pracy wojskowe bataliony, ale efektów to nie przyniosło. Zirytowany Bierut wysłał nawet do Wałbrzycha komisję "do zbadania przyczyn zła" - jak to określił ówczesny minister górnictwa Jan Mitręga. Mimo doinwestowania kopalni, a nawet wybudowania nowej, czyli "Słupca", przez dwie dekady nie udało się przekroczyć 4 mln ton wydobycia rocznie.

Z czasem koszty wydobycia jednej tony węgla zaczęły tu rosnąć szybciej niż cena jego zbytu. W 1985 r. wydobycie kosztowało 10 254 zł, a cena 4517 zł. Dwa lata później było jeszcze gorzej - 16 365 zł do 7622 zł.

Czy Kopernik mógł pomóc?

W 1990 r. na biurko polskiego ministra przemysłu trafił raport o opłacalności eksploatacji dolnośląskich kopalń. Nie pozostawiał złudzeń. "Kopalnie wałbrzyskie nigdy nie osiągną kosztów wydobycia takich, do których społeczeństwo nie musiałoby dopłacać, a więc należy je zlikwidować". Zamknięto "Victorię", "Wałbrzych" i "Julię". Ostatni wózek z "Julii" wyjechał w 1996 r.

Dr Eufrozyna Piątek uważa, że decyzja o zamknięciu kopalni była przedwczesna. - Można było dać jeszcze miastu szansę - przekonuje. - W latach 80. rozpoczęto budowę centralnego szybu wydobywczego "Kopernik". Jego uruchomienie ograniczyłoby koszty wydobycia. Być może kopalnie stałyby się wtedy rentowne? A może przynajmniej dałoby się wygaszać je z mniejszymi skutkami dla całego miasta?

Wałbrzyska Julia o wielu imionach

Ta kopalnia ma szczególne, symboliczne znaczenie dla miasta. Nie tylko dlatego, że pracowała do końca i jako ostatnią zamknięto ją, gdy likwidowano przemysł górniczy w Wałbrzychu. Przed wiekami była jedną z największych i najnowocześniejszych w dolnośląskim zagłębiu węglowym. Górniczy urobek transportowano tu łodziami w lisiej sztolni, a płynęli nimi turystycznie m.in. Fryderyk Wilhelm III ze swoją żoną, Izabela Czartoryska czy John Quincy Adams, późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych.

Aż do 1945 r. nosiła nazwę Fuchs, ale gdy przejęła ją polska administracja, stała się swojską Julią. Zaliczyła też krótki, trzyletni epizod jako Biały Kamień, by w końcu w 1950 r. zostać nazwaną Thorezem na cześć Maurice'a Thoreza, przywódcy Francuskiej Partii Komunistycznej. Na Julię przechrzczono ją ponownie w 1993 r.

Powstała z połączenia 15 niewielkich kopalń, które wydobywały węgiel od XVI w. na terenie gminy Biały Kamień (do 1950 r. było to samodzielne miasto, w 1951 r. stało się dzielnicą Wałbrzycha). Węgiel wydobywano tam początkowo metodą odkrywkową w pobliżu podnóża góry Chełmiec i Lisiego Wzgórza. W XVI w. rocznie uzyskiwano tam od 2,4 tys. do 3,6 tys. ton tego surowca.

Pomysł spławiania urobku sztolnią zalaną wodą pochodził od Friedricha von Redena, dyrektora Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu, który namówił na to kierownictwo kopalni. Transport taki uruchomiono we wrześniu 1794 r. i było to duże wydarzenie w skali europejskiej. W połowie XIX w. na naszym kontynencie czynne były bowiem tylko trzy tego typu sztolnie: Lisia w Wałbrzychu, Królowa Luiza w Zabrzu i w Walkden Moor w Anglii.

W 1808 r. sztolnią spławiono prawie 12,9 tys. ton węgla pochodzącego z trzech kopalń: Fuchs, Emilia i Luiza Charlotte, ale już w połowie XIX w. transport wodny okazał się mało wydajny. Dlatego w 1854 r. spuszczono wodę ze sztolni i osuszono spąg, na którym ułożono tory dla trakcji konnej.

Lisia sztolnia od początku była udostępniana zwiedzającym i stała się jedną z największych atrakcji turystycznych w rejonie wałbrzyskim. Odwiedzali ją kuracjusze Starego Zdroju i Szczawna-Zdroju, królowie, członkowie rodzin panujących i wiele znanych osobistości. Organizowano dla nich wjazdy z muzyką i odpowiednim oświetleniem, a w podziemnych wyrobiskach przygotowywano wystawne przyjęcia.

W 1993 r. w zamkniętej kopalni utworzono Muzeum Przemysłu i Techniki. W ten sposób otoczono ochroną cały kompleks XIX- i XX-wiecznych budynków kopalnianych i urządzeń górniczych. To m.in. wieże wyciągowe szybu Julia z 1893 r. i szybu Sobótka z 1902 r., wielkogabarytowe elektryczne maszyny wyciągowe z 1911 r., niesamowita łańcuszkowa łaźnia górnicza z 1915 r., kotłownia z 1882 r., a także sortownia węgla z 1888 r. i łaźnia górnicza z 1915 r.

To w nich powstał Park Wielokulturowy Stara Kopalnia, który 9 listopada zostanie otwarty dla mieszkańców i turystów. W nowoczesny i atrakcyjny sposób będzie w nim prezentowana historia miasta przez wieki wiążąca się z górnictwem i koksownictwem. Mają tam także działać restauracje i pracownia ceramiczna.
źródłó: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw

Opracowania

Hanna Schudy: Wkrótce ważne wybory w Niemczech. Polityka migracyjna oraz polityka klimatyczna to punkty zapalne kampanii wyborczej w Brandenburgii i Saksonii
czytaj całość
Premier Nadrenii Północnej Westfalii odpowiada
czytaj całość
– Niemcy lubią konkrety i wygrywają ci, którzy opowiadają wiarygodne historie
czytaj całość
Przed niedzielnymi wyborami Europę zalewa fala dezinformacji: o tym, że odbudowana katedra Notre-Dame będzie mieć minaret, albo że bandy imigrantów (...)
czytaj całość
Człowiek długo uważany był za ulubieńca Boga, z tego tytułu ciesząc się przewagą nad wszystkimi innymi jego stworzeniami. I nawet (...)
czytaj całość
Polacy najchętniej swój czas wolny spędzają przeglądając internet (75%) oraz oglądając telewizję (66%). Kobiety częściej niż mężczyźni uczestniczą w kulturze. (...)
czytaj całość
W mediach pojawia się sporo informacji na temat wstrzymania budowy dróg z winy ekologów.
czytaj całość
Polskie służby inwigilowały organizacje pozarządowe? Zasugerował to wiceminister gospodarki morskiej Paweł Brzezicki podczas debaty dotyczącej przekopu Mierzei Wiślanej.
czytaj całość
więcej
Licencja Creative Commons Materiały zgromadzone na serwisie dostępne są na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe
Korzystanie z naszego serwisu oznacza akceptację przez Państwa naszej Polityki prywatności.
Zobacz więcej